Jednym z moich ulubionych pairingów jest Lucjusz i Hermiona. Nie mam nic przeciw Dramione, ale takich historii jest bardzo dużo a ja chcę być chociaż trochę oryginalna. Właściwie to lubię każdy pairing (poza Tom Riddle + Hermiona i Ron Weasley + Hermiona). Ron mnie drażni tak od 4 tomu.
Disclosure: oczywiście świat Harrego Pottera należy do genialnej pani Rowling
Hermiona Granger, świetna uczennica, pełna zapału i chęci do poszerzania swej wiedzy, po raz pierwszy obawiała się powrotu do szkoły. Miała coraz gorsze przeczucia. Obawy rosły z dnia na dzień. Piąty rok nauki w szkole magii i czarodziejstwa Hogwart zapowiadał się okropnie. Więcej niż okropnie. Niedawno wrócił Lord Voldemort i wiele wskazuje na to, że teraz dopiero poznają czym są kłopoty. Ministerstwo jednak nie zauważa powagi problemu i woli ścigać dyrektora Hogwartu i jego najbliższe otoczenie. Minister magii stracił zdolność odróżniania wrogów od przyjaciół. A to więcej niż zły omen.
Hermiona nie traciła jednak czasu na ponure rozmyślania. Przyszłość przybiera coraz ciemniejsze barwy i naprawdę powinna lepiej spędzać wakacje niż wymyślanie coraz to gorszych scenariuszu. Cokolwiek ma nastąpić z pewnością nastąpi. Nic nie poradzi. Lepiej chyba radować serce chwilami beztroski. Rodzice bezpieczni i szczęśliwi. Mają pracę, dającą satysfakcję i niezgorsze zarobki. Odnowili pokój córki- nowa, ładna posadzka, niewielki telewizor, nowe, ładne meble- z radości i wdzięczności zapomniała o kłopotach.
Przebywała w rodzinnym domu, w uroczym i spokojnym angielskim miasteczku niedaleko Londynu. Miasteczku żyjącego własnym, powolnym życiem, nieco sennym z punktu widzenia mieszkańców wielkich metropolii, życiem. Ale spokój ma swoje uroki, uroki, które właśnie odkrywa Hermiona. Dopiero teraz w pełni docenia uroki sennych i spokojnych miasteczek. Podczas ostatniego roku nauki w Hogwarcie miała dość wrażeń- a co gorsza wiele wskazuję, że w nadchodzących miesiącach nie będzie narzekała na nudę.
Usiadła na wąskim łóżku, przykrytym kremową narzucą i spojrzała przez okno. Ładnie przystrzyżony trawnik zachęcał by wyjść na dwór w piękny, sierpniowy dzień. Wstała i podeszła do lustra- chyba uda się dzisiaj na Pokątną. Do księgarni 'Esy i Floresy' przyjdzie dzisiaj książka o transmutacji, której poszukuje od dawna. Tak- skoro nadchodzi nowa wojna chyba nauka to wskazana rzecz.
Nie powiedziała rodzicom jak źle wyglądają sprawy w świecie czarodziejów. Nie ma ochoty ich martwić. Nic nie pomogą. Nie ma sensu dokładać im zmartwień. Niech żyją swoim spokojnym, zwyczajnym życiem. Są tacy dumni z jej szkolnych sukcesów- nie ma serca wyjaśniać im jak źle wszystko wygląda.
- Hermiono, nie chcesz może jeszcze jednego tosta?- zapytała troskliwie matka
- Nie dziękuję. Starczy. Mamo muszę lecieć na Pokątną, wiesz dodatkowa lektura…
Dzisiejszy dzień miał przypominać każdy inny zwykły, sierpniowy dzień owego roku. Gorący i spokojny. Rodzice przyjmą swoich pacjentów, ona pójdzie na zakupy na Pokątną. Potem poogląda telewizję i poczyta. Powinna dobrze przygotować się do piątego roku nauki w szkole, na zakończenie którego zda Standardowe Umiejętności Magiczne, zwane SUMAmi. No, ale ponieważ nie samą nauką człowiek żyje, obejrzy więc odcinek ulubionego serialu. Nikt w Hogwarcie nie dał by wiary podobnym deklaracją Hermiony Granger, tej Hermiony, uosobienia pracowitości i najlepszej uczennicy na swoim roku. Ale nikt nie znał Hermiony i nie widział w rodzinnym otoczeniu.
Jest czarownicą i kocha magię. Ale czasami przebywając w świecie czarodziejów tęskniła do pewnych mugolskich udogodnień. Brakowało telefonów czy telewizji. Brakowało wreszcie koleżanek ze szkoły podstawowej. Nigdy nie miała tutaj przyjaciół jak w Hogwarcie, ale z pewnymi osobami łączą ją ciepłe wspomnienia. Jutro wybierze się z dwiema koleżankami: Melanie oraz Sam na lody. Musi tylko wymyślić zgrabną bajeczkę gdzie aktualnie przebywa- nie może przecież powiedzieć: 'hej, jestem czarownicą!' Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy w podobne rewelacje. A poza tym popadnie w konflikt z prawem- nie wolno opowiadać Mugolom, poza magicznym ludziom, o świecie czarodziei. Ludzie obdarzeni mocami pragną pozostać nieznani. Za rzucanie zaklęć w obecności Mugola można odpowiadać karnie.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Dostrzegła bystrą, uprzejmą twarz i wielkie brązowe oczy. Rozczesała włosy i pozwoliła im swobodnie opadać na plecy. Na letnią, białą sukienkę w niebieskie groszki narzuciła szkolną szatę czarownicy. Zadowolona ruszyła w drogę nieświadoma, że dzisiejszy dzień odmieni na zawsze jej życie.
Zadziwiające jak łatwo niespodziewane wypadki zmieniają nasze życie. Niespodzianki spadają na nas niczym pierwsze grzmoty nieoczekiwanej burzy. Niczym grom z jasnego nieba, niczym dźwięk budzika o poranku. Nic nie zapowiada nadejścia kataklizmu. A gdy już uderza- potrafi zwalić z nóg. Sierpniowy dzień, który miał stanowić początek wielkiej zmiany w niczym nie przypominał przełomowego dnia. Zresztą prawdę powiedziawszy dużo czasu upłynęło nim zrozumiała powagę przypadkowego spotkania. Spotkania, które mogłoby w żadnym wypadku nie doprowadzić do katastrofy.
W księgarni 'Esy i Floresy' bez problemu znalazła poszukiwaną książkę. Zadowolona rzuciła okiem na pozostałe tomy. Być może dostrzeże coś interesującego? Poza tym wprost uwielbia dotyk pergaminu, zapach kolejnych kartek. Mogłaby godzinami przesiadywać w księgozbiorze i nie oczekiwać niczego więcej od życia. Teraz wzięła cztery opasłe tomiszcza i usiadła na schodach wiodących na antresolę księgarni. Pogrążona we własnych myślach nie zauważyła wysokiego, bladego mężczyzny o zimnych, szarych oczach, który wszedł po coś do księgarni. Nie usłyszała stukotu charakterystycznej, złowrogiej laski zakończonej głową węża. Laski, w której nosił różdżkę. Ubrany w kosztowne, czarne szaty obojętnym wzrokiem omiótł otoczenie aż zauważył siedzącą z boku dziewczynę. Pokazując się publicznie zwykle przybierał minę nonszalanckiego znudzenia. Teraz jednak najwyraźniej zapomniał o typowej postawie. Dojrzał kogoś niegodnego.
Wówczas obojętność ustąpiła miejsca wściekłości i pogardzie. Zmrużył złośliwie oczy i spojrzał na Hermionę z wyraźną wrogością i poczuciem wyższości. Nie wiedział czemu podszedł do niej. Nie potrafił się powstrzymać. Nie potrafił. Jakże gorzkie czynił sobie wyrzuty niedługo potem!
- Panna Granger- wycedził- ulubienica Dumbledora spędza wakacje nad książkami. Czyż nie lepiej korzystać z dobrej pogody?
W ustach każdego innego człowieka podobna uwaga mogła zrobić wrażenie całkiem niewinnego stwierdzenia. Ale Lucjusza ciężko uznać za przeciętną osobę, czy podejrzewać o niewinność. Na pewno dla sportu nie rozmawiał z rówieśniczkami syna. Szczególnie nie lubianymi przez młodzieńca.
- Dzień dobry, panu, panie Malfoy- odparła starając się nadać swojemu głosowi spokojny i uprzejmy ton.
Właśnie stoi przed nią pozbawiony skrupułów czarnoksiężnik i śmierciożerca. Ktoś kto by zabił kogoś takiego jak ona, czarodzieja mugolskiego pochodzenia dla sportu. Dla rozrywki, w imię chorego przekonania o konieczności oczyszczania świata z podobnych elementów. Czego od niej chce? Poderwała się ze swojego miejsce tak gwałtownie, że aż dostała lekkich zawrotów głowy. Ale nie chce by Lucjusz Malfoy patrzył na nią z góry.
- Pogoda zaiste piękna, ja jednak bardzo lubię książki i w żadnym razie nie uważam czytania za stratę czasu- kontynuowała starając się zachować spokój.
- Oczywiście- powiedział lodowato patrząc na swą rozmówczynię z ironicznym uśmieszkiem- gdybym ja sięgał po zakazaną wiedzę też bym ją chłonął na wszelkie sposoby. Tak długo jak tylko bym miał okazję.
Gdyby to od niego zależało nie każdy mógłby zostać uczniem szkoły magii i czarodziejstwa. O tak, wprowadził by należytą selekcję kandydatów na uczniów. Może wówczas w szkole można by uczyć naprawdę potrzebnych rzeczy, może wówczas przywrócony by ład. Prawo poznawania sekretów magii winno należeć do dzieci z odpowiednich rodzin. Dzieci z rodzin czarodziei. Granger nie należała do tej kategorii.
- Zakazaną? – zapytała nie rozumiejąc w czym rzecz. Jeśli Lucjusz Malfoy zamierzał ją zaskoczyć dziwacznymi uwagami to dopiął swego.
- Nie ma już żadnych standardów- kontynuował Lucjusz- do Hogwartu przyjmują każdego, szlamy, złodziei naszej wiedzy. Ale kto wie czy czasy nie ulegną zmianie. Nic nie trwa wiecznie.
- Nic- oparła Hermiona drżącym głosem. Wiedziała do czego pije wróg. Przecież on wie o powrocie Voldemorta. – nic, nie trwa wiecznie. Ani złe, ani dobrze rzeczy. Ale to mi przypomniało jak szybko mija czas. Chyba powinnam już iść. Do widzenia panu. Miłego dnia życzę.
Tak naprawdę to miała wolne przedpołudnie. Planowała pójść na lody do kawiarni Floriana Fortescue, by czytać nowo kupioną książkę delektując się smakiem pysznego deseru. O tak zamierzała spędzić uroczy dzień- bez pośpiechu i bez zmartwień. Ale Lucjusz Malfoy o niczym nie wie- na jej szczęście. Powinna szybko wracać do domu. Tutaj, na środku ulicy Pokątnej raczej nie zostanie zaatakowana. Ale nie ma pojęcia, nie wie co on knuje i po co tu przyszedł. Wie tylko jedno- to bardzo, bardzo niebezpieczny człowiek. Mający szerokie znajomości za to pozbawiony skrupułów. Zimny i wyniosły arystokrata uważający się z racji swego pochodzenia za kogoś lepszego. A dla osób pokroju Hermiony- odczuwał jedynie pogardę. Szybko stąd wyjdzie. Ruszyła w kierunku wyjścia.
- Och taka nagła zmiana planów?- usłyszała za sobą jego głos i zanim zdążyła zareagować chwycił mocno jej dłoń. – Ucieczka. Słuszna decyzja. Mimo wszystko głupia nie jesteś Granger. Zawsze mnie interesowało jakim cudem ktoś taki może otrzymywać lepsze stopnie niż mój syn !
Ten fakt nie dawał Lucjuszowi spokoju od lat. Nieomal spędzał sen z powiek i wzbudzał gniew. Nie rozumiał jakim cudem szlama może w czymkolwiek górować nad Draconem. Przecież Draco to najmądrzejszy i najbardziej pracowity chłopiec. A już na pewno o niebo lepszy od hołoty jak ona. Nie, nie należał do ojców ślepo zakochanych w swoim dziecku. Widział wady syna. Ale rodowa duma nakazywała mu widzieć w nim kogoś niezwykłego, przyszłego dziedzica i dawać mu wszystko co najlepsze.
Fascynował go sposób w jaki szkolne osiągnięcia dziewczyny zaprzeczają filozofii wyższości czystej krwi. Od dziecka słyszał, że szlamy nigdy nie dorównają potomkom starych, czarodziejskich rodów. Nigdy nie osiągną mistrzostwa w rzucaniu zaklęć, ważenia eliksirów, jak ci, którzy mieli magię we krwi. Czystej krwi. Ktoś brudnej, szlamowatej krwi, nie może… Niestety Hermiona biła Draco we wszystkich sprawdzianach i egzaminach. I chociaż robił synowi długie wykłady na temat rodowych powinności, wiele nie zdziała. Ach gdyby wydusić z niej przyczynę denerwującego stanu rzeczy… Czy używa uroków na nauczycielach?
- Ja nigdzie..- zaczęła Hermiona.
- .. Och cudownie- usłyszała zbyt dobrze znany głos i po chwili błysnęło światło flesza- no, no panno Granger- powiedziała Rita Skeeter nie wiedziałam… No, ale moi czytelnicy się dowiedzą- rzuciła na odchodnym
