Siedział na własnym grobie. Patrzył jak przez wieki jego ciało gnije w nieoznaczonym dole w ziemi, jak budują nad nim palisady i fortece, był przy tym kiedy zamieniały się w gruz. Obserwował jak dookoła ludzie wznoszą budowle, najpierw z drewna, potem kamienia, cegieł, aż w końcu wszędzie wyrosły zimne, betonowe kolosy. Patrzył jak grupa ludzi wykpuje jego szczątki, jak bada je i stwierdza iż jest jedną z ofiar zbrodni wojennej z ubiegłego wieku.

A teraz siedzi tutaj, na blaszanym kontenerze na plastikowe odpady i spogląda w dół gdzie ponad tysiąc lat temu zakopano jego częściowo spalone ciało. Do dziś czuł ból jaki towarzyszy paleniu na stosie, kiedy chcesz biec, a nie możesz bo twoje ręce przywiązane są do słupa. Kiedy błagasz o śmierć, a ona nie chce nadejść. Kiedy dziki tłum wioskowej ciemnoty śmieje się, klnie twe imię i pluje ci w twarz, dorzucając pod twe stopy pochodnie mimo iż ogień dawno zdąrzył już spalić twe kończyny.

Diabeł! Wołali kiedy prowadzili go jak na smyczy na stos. Czarownik! Posłaniec Szatana! Ile już razy widział przed oczami scenę swojej egzekucji? Setki? Tysiące? Wciąż koszmar powtarza się na nowo, myśl o pogrzebaniu żywcem wciąż powodowała gniew. Bo on żył, wrak jego ciała wciąż jeszcze oddychał kiedy spadły na niego pierwsze grudy ziemi.

Uniósł głowę poraz pierwszy od lat i stwierdził, że nic się nie zmieniło, nie przybyło w okolicy nowych budowli, nie ubyło drzew. Kątem oka spostrzegł trójkę dzieci. Jedno z nich płakało, była to chyba dziewczynka. Dwóch chłopców śmiało się i trzymało w rękach jakieś stworzenie. Nie wiedział co to było, nigdy czegoś podobnego nie widział. Wyglądało jak szczur, ale nie miało ogona i zdawało się mieć dłuższą, jaśniejszą sierść. W każdym bądź razie stworzenie było martwe, czuł to.

Opuścił głowę. Nic się nie zmieniło, świat stanął w miejscu, a ludzie nadal są okrutni. Tak samo jak byli przed wiekami, mimo wspaniałości które tworzą. Czy już nigdy nie nastąpią zmiany? Czy wszystko osiągnęło już szczyt swoim mozliwości, nie mam miejsca na poprawę?

A MOŻE JEDNAK?

Znów ten głos. Nauczył się go ignorować po kilku wiekach zmagań, ale on zawsze wracał. Nie wiedział czy ktoś podobny mu, który w swym cierpieniu został związany z miejscem swego ostatniego tchu czy to on sam nieświadomie szukał dla siebie usprawiedliwienia.

PRZECIEŻ MOŻESZ TO ZMIENIĆ.

Nic nie mógł. Był przywiązany do tego miejsca bo tu spoczęło jego ciało, wokół tego miejsca krążyła jego energia.

I wtedy nadeszła ta myśl.

- Dlaczego…?

Jego usta poruszyły się naśladując dawno straconą umiejętnośc mówienia. Nie był duchem, bo one nie istnieją. Był eteryczną istotą, skumulowaną energią swojego dawnego ja. Ale nie musiało przecież tak być, gydby tylko spróbował może udałoby się jakoś znaleźć kogoś kto rozproszy to z czego powstał. W najgorszym przypadku ryzykował tylko nicość, uwolnienie ze swojego stanu…w najlepszym zyskałby…nie, nie nie byłoby życie, ale…szansa.

TAK, ZYSKASZ SZANSE ZACZĄĆ NA NOWO!

Do jego blaszanego nagrobka zbliżył się mężczyzna. Był młody, blady, wydawał się mu się przez to bardzo chorowity, a jednocześnie pełen jakiejś wewnętrzej siły, chęci walki ze wszystkimi. Czyż nie był doskonałym naczyniem do wypełnienia chęcią podjęcia się tej wojny?

Skupił się, wyobraził sobie jakby to było mieć znów mięśnie i ścięgna, jakby to było móc je znó napiąć i rozluźnić. Jakby to było móc znó złapać oddech w płuca, czuć zapach powietrza, widzieć znów oczami człowieka, odzyskac czucie…

Młody mężczyzna od niechcenia rzucił do kontenera małą plastikowa reklamówkę ze śmieciami i nagle poczuł…

Było mu tak zimno, choć przecież nie miał ciała. Jego istota drżała, mieszając się z ciepłem tego człowieka…czuł, po tysiącu lat wreszcie coś czuł.

Chłopak cofnął szybko swoją rękę i zaczął ją rozmasowywać.

- Co do…

Westchnął tylko i spojrzał się dziwnie na nieruchomy kontener. Miał wrażenie, że przed chwilą włożył rękę do lodowatej wody, pomyślał, że może dotknął zimnej blachy, ale przecież…ach, ale czy to było ważne? Było minęło, miał ważniejsze sprawy na głowie.

Wzruszył ramionami, włączył swoje MP3, a ze słuchawek w jego uszach dało się słyszeć słowa:

cause I've been down and I've been crawling
pushed around and always falling
you're up there, you're always with me
smiling down on me

can't you stop the lies, falling from the skies
down on me, I'm still standing
can't you roll the dice, I might be surprised
conscience clear, I'm still standing here