Gdy tylko Judy otworzyła rano oczy, wiedziała, że to nie będzie dobry dzień. Może to wina sprzeczki z komendantem z poprzedniego dnia? Albo późniejszej niepotrzebnie napiętej wymiany zdań z Nickiem? A może wszystko naraz doprawione szczyptą nieodpowiednich hormonów? Judy nie miała pojęcia, ale w tamtej chwili niewiele ją to obchodziło. Była rozdrażniona i byle głupota mogła doprowadzić do wybuchu. Jak u tykającej bomby zegarowej. Lepiej było się do niej nie zbliżać i pierwsi przekonali się o tym jej sąsiedzi.
Gdy tylko Judy wyszła na korytarz, znaleźli się tam też jej lokatorzy zza ściany, którzy jak zwykle zaczęli się wydzierać na siebie i na nią. Nie spodziewali się jednak, że zazwyczaj uprzejma króliczka odpowie im w taki sposób, że aż zaniemówią. Kładąc po sobie uszy, odprowadzili ją wzrokiem aż do klatki schodowej. Potem spojrzeli na siebie i bez słowa rozeszli się w dwie strony.
Następną zupełnie niewinną „ofiarą" Judy został sklepikarz, od którego policjantka codziennie rano kupowała gazetę. Po kilku miesiącach kozioł był przyzwyczajony do regularnie przychodzącej klientki i zawsze miał dla niej gotową gazetę. Jednak tego dnia z przyczyn losowych w jego towarach zapanował chaos i nie mógł dać Judy jednego konkretnego od ręki. W efekcie króliczka przez cały czas oczekiwania niecierpliwie tupała nogą, a gdy w końcu otrzymała makulaturę, warknęła niegrzeczne „nareszcie" i odeszła na przystanek. Sklepikarz był tak zaskoczony, że nawet nie zwrócił uwagi na brak zapłaty.
Później przyszła kolej na kierowcę autobusu, kontrolera biletów i małą owcę z tornistrem, która chciała usiąść obok niej.
W fatalnym humorze weszła do budynku komendy. I oczywiście pierwszą twarzą, którą ujrzała, była twarz Pazuriana. Ten pomachał do niej, a kiedy Judy w ogóle nie zareagowała, wyraźnie posmutniał. Króliczka ciężko westchnęła i podeszła do jego biurka.
- Cześć, Judy – powiedział, na nowo będąc sobą. – Co się dzieje, zły dzień?
- Zgadłeś. – Kolejne westchnięcie. – Od kiedy się obudziłam nie robię nic innego niż chodzenie i warczenie na wszystkich. Mam dość samej siebie.
- To co? Pączka marchwiowego na poprawę humoru? – Podsunął jej pod nos pudełko z ślicznie polukrowanymi pączkami z dziurką.
Judy uśmiechnęła się i zabawnie zastrzygła uszami.
- Z chęcią.
