Rozdział pierwszy: Drapieżnik


Nieświadomi swojej obecności, oboje kroczyli powoli w tym samym kierunku.

On poszukiwał tu chwili zapomnienia – czegoś, co odciągnęłoby go choć na chwilę od faktu, że miesiąc temu stał się wreszcie wilkołakiem. Czekał na ową chwilę miesiącami, ale gdy w końcu otrzymał upragniony dar, zdał sobie sprawę, jak ciężkie brzemię przyjdzie mu teraz dźwigać.

Ona z kolei poszukiwała pożywienia – kolejnego pijanego idioty dobierającego się do niechętnej dziewczyny, którą ona mogłaby ocalić. Przy okazji pozbyłaby się ze świata kolejnego napalonego kretyna, dla którego jednoznaczne słowo „nie" miało chyba z dwadzieścia różnych, odmiennych znaczeń.

Gdy wreszcie go dostrzegła, początkowo nie zwróciła na niego większej uwagi – ot, kolejny młody chłopak o przeciętnym wzroście, blond włosach, niebieskich oczach i zadbanym, wysportowanym ciele. Jak nic ominęłaby go spojrzeniem swoich ciemnoniebieskich oczu, gdyby nie jeden mały detal.

Rozmawiał z jej przyjaciółką.

Wszystkie jej zmysły wyostrzyły się momentalnie, a instynkt samozachowawczy skoczył gwałtownie w górę. Dziewczyna zmrużyła groźnie oczy, i w milczeniu przyglądała się rozmawiającej parze. Czekała na jeden znak od przyjaciółki, na jedno niewłaściwe zachowanie chłopaka.

Na moment straciła ich z oczu, gdy tłum tańczących wokół ludzi zasłonił ich. Trwało to może minutę. Dziewczyna w tym czasie wyciągała mocno szyję, poszukując w tym ścisku swojej przyjaciółki.

Wreszcie ją znalazła.

Ten sam blondwłosy chłopak obłapiał ją właśnie w pasie, usiłując zniżyć swoje dłonie do tych „ciekawszych" regionów.

Dziewczyna warknęła gardłowo. Nikt jednak poza nią tego nie usłyszał – muzyka w klubie była zbyt głośna.

Idąc w stronę przyjaciółki i owego chłopaka, dziewczyna odepchnęła po drodze od siebie kilku napalonych amantów. Szybko jednak zdawali się zapominać o niej, i przystawiali się do następnej stojącej obok dziewczyny.

Nie ich jednak miała ona teraz na celu. Liczył się dla niej tylko ten jeden konkretny.

Tłum po raz kolejny przesłonił widok jej przyjaciółki. Dziewczyna odepchnęła na bok dwie tańczące naprzeciw niej pary. Jedna z osób zaklęła, ale jedno spojrzenie wystarczyło, aby zamilkła i wróciła do swojego partnera.

W końcu jednak dotarła do przyjaciółki. Blondwłosa, drobna i niska dziewczyna dostrzegła ją ponad ramieniem swojego „oprawcy". Jedno spojrzenie dziewczyny wystarczyło, aby przyjaciółka cofnęła się gwałtownie, odpychając chłopaka do tyłu, w stronę nadciągającej dziewczyny.

Ciemnowłosa dziewczyna złapała go pewnie za ramię, gdy jej przyjaciółka popchnęła go w jej stronę. Chłopak nie zdążył nawet zauważyć, co się stało – wątła, drobna blondynka zniknęła w tłumie, i zastąpiła ją wyższa o jakieś co najmniej dziesięć centymetrów intrygująca, tajemnicza brunetka.

Dziewczyna odwróciła go jednym ruchem w swoją stronę. Wyraz dezorientacji przemknął przez jego przystojną twarz, nim nie zdał sobie sprawy, że stoi przed nim dziewczyna o wiele ładniejsza – i, co przyznał w myślach, również o wiele seksowniejsza – o tej, którą właśnie próbował poderwać.

Chrzanić niską, chudą laskę o krótkich do ramion, potarganych blond włosach – pomyślał, przyglądając się z zadowoleniem ciemnowłosej, wysokiej i równie szczupłej jak blondynka drugiej dziewczynie. Tyle że ta przynajmniej posiadała jakieś kształty.

Brunetka uśmiechnęła się szeroko, nie odsłaniając jednak zębów. Był to zamknięty uśmiech, zwany przez nią samą „fałszywym uśmiechem dla napalonych idiotów". Jak szybko zauważyła, podziałał i na tego tutaj.

- Jestem Lena. – powiedziała dziewczyna, nie przestając się uśmiechać ani przez chwilę.

Chciała uwieść tego chłopaka. Zabrać go stąd, zaciągnąć do siebie, po czym, gdy nadejdzie odpowiednia chwila, pozbawić go resztek jego nędznego życia.

Chłopak odwzajemnił jej uśmiech, robiąc krok w jej stronę.

- Jackson. – odparł, po czym wyciągnął ku niej rękę. Lena spojrzała się na nią krótko. Podniosła powoli wzrok, po czym złapała jego wyciągnięte ramię, przyciągnęła mocno do siebie i pocałowała.

Jeden pocałunek zwykle wystarczył, aby mężczyzna był jej. Jej aromat, jej smak, i jej specyficzny „jad", jak to zwykła nazywać, szybko odurzał ofiarę. W ciągu kilku sekund potrafiła omamić rosłego mężczyznę, i przekonać go samym spojrzeniem i filuternym uśmiechem, aby poszedł za nią.

Ten jednak wymagał nieco więcej wysiłku. Lena wyczuła to tuż po zakończeniu pierwszego pocałunku, gdy po raz pierwszy powąchała powietrze wokół niego.

Wilkołak. To jedna myśl spowodowała, że Lena niemalże nie warknęła donośnie. Powstrzymała jednak gniew w środku.

Nie darzyła wilkołaków zbytnią sympatią. Większość przedstawicieli tej rasy, których spotkała na swojej drodze przez te wszystkie lata, była zadufana w sobie. Uważali siebie za najdoskonalsze istoty na Ziemi tylko dlatego, że żyli dłużej niż ludzie, szybciej się goili, a także byli od nich szybsi, silniejsi i zwinniejsi.

Ale większość wilkołaków wiedziała tylko o istnieniu swojej rasy. Nie interesowały ich żadne inne nadprzyrodzone rasy, dopóki sami na nie się nie natknęli. Tyle że wtedy było już za późno na zapoznanie się z charakterystyką rasy, którą się spotkało.

Tak jak miało to miejsce w tym przypadku.

Drugi pocałunek scementował więź, i permanentnie przywiązał wilkołaka do Leny – a przynajmniej do czasu, dopóki się z nim rozprawi.

Na tym etapie Jackson był już z nią tak mocno związany, że nie był w stanie logicznie myśleć. Trucizna, jaką Lena w niego wtoczyła, pozbawiła go racjonalnego myślenia, i zastąpiła wszystkie jego wspomnienia obrazami Leny. Mógł teraz myśleć tylko o niej, i był do reszty podporządkowany temu, co dziewczyna zrobi, co powie, i o co go poprosi.

Amanda, jej wątła, blondwłosa przyjaciółka, przyglądała się temu z bezpiecznej odległości. Lena dostrzegła w jasnoniebieskich oczach swojej przyjaciółki coś na rodzaj strachu, obawy przed czymś.

- Nie martw się. – wyszeptała Lena do przyjaciółki, przechodząc obok niej ze swoją nową zdobyczą. – Zapłaci za to, co chciał ci zrobić.

- Lena. – głos Amandy był słaby i niewyraźny. – Lena, nie rób tego. Proszę… – Lena nie chciała jej jednak słuchać. Wiedziała, co Amanda zaraz powie.

Amanda wiedziała aż za dobrze, czym Lena jest. Wiedziała też, jak Lena się pożywia. Mimo to niekiedy dziewczynie zdawało się być szkoda ofiar Leny, i próbowała ona wtedy przekonać swoją przyjaciółkę, aby zaniechała swoich akcji.

Lena jednak nigdy się nie powstrzymała. Żaden z mężczyzn, których upolowała, nie zasługiwał na to, aby dalej żyć. Ten wilkołak nie był od tego wyjątkiem.

Dziewczyna wyszła pospiesznie z klubu, wciąż trzymając Jacksona blisko siebie. Chciała być pewna, że jej moc nie przestanie na nim działać. Widziała już kiedyś, jak silniejsze wilkołaki potrafiły przełamać to sztuczne zauroczenie. No, ale to były zwykle alfy. Ten tutaj nie był niczym więcej, tylko zabłąkanym betą. Kto wie, może to nawet był marny omega, biorąc pod uwagę łatwość, z jaką Lenie udało się go omotać.

Nie skierowała się nawet do swojego mieszkania – motel znajdujący się zaraz obok dyskoteki powinien jej do tego wystarczyć.

Lena weszła pewnym krokiem do środka, i skierowała się od razu do recepcji. Nie zamierzała jednak się tam bynajmniej meldować.

- Witaj. – powiedziała Lena z uśmiechem, ciesząc się, że na tej zmianie zastała młodego chłopaka. Jedno dotknięcie jego dłoni, i mężczyzna już był jej. – Potrzebuję wolnego pokoju. Najlepiej z dala od innych zajętych pokoi.

- Oczywiście. – Chłopak miał mętny, rozmarzony wzrok. Lena cieszyła się, że tym razem był to zwykły człowiek; ich było najłatwiej omotać. – Pokój 12B. Jest na pierwszym piętrze. Od najbliższego zajętego pokoju dzielą go cztery inne. – Lena z uśmiechem zabrała z rąk chłopaka klucze do pokoju. Pociągnęła wilkołaka za sobą, przez cały ten czas uważając, aby nie przerwać więzi między nim a sobą. Do szczęścia brakowało jej tylko w pełni przytomnego wilkołaka, wściekłego jak sto pięćdziesiąt.

Na całe szczęście dla Leny, Jackson zdawał się być przez cały czas w transie. Wpatrywał się tylko nieobecnym spojrzeniem albo w przestrzeń, albo w Lenę. Robił tak przez całą drogę na piętro, aż do wejścia do pokoju 12B.

Dopiero wtedy Lena pozwoliła sobie na jakiekolwiek „sensowne" działanie. Nie wyczuwając w pobliżu żadnej żywej istoty, Lena bezceremonialnie wepchnęła wilkołaka do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.

Zdzierając z niego bawełnianą koszulę, Lena nie mogła nie pomyśleć o jednym – miała dzisiaj spore szczęście. Ten cały Jackson, ten wilkołak… był o wiele przystojniejszy od większości jej ofiar z ostatniego stulecia.

Jestem cholerną materialistką, pomyślała Lena, przerywając na chwilę całowanie wilkołaka, i przyglądając się uważnie symetrycznym, niemalże idealnym rysom jego twarzy. Sypiam tylko z tymi ofiarami, które są choć przeciętne przystojne. Większości sukubów wygląd w ogóle w tym nie przeszkadza.

Lena nie oszukiwała się – wiedziała, że przywiązywała ogromną wagę do wyglądu innych. Wiele osób wokół niej oszukiwało samych siebie twierdząc, że tego nie robiło, i kierowało się osobowością drugiej osoby.

Dziewczyna popchnęła Jacksona na proste, skromne dwuosobowe łóżko, i sama po chwili wspięła się na nie. Prawą dłonią przytrzymywała ręce chłopaka nad jego głową, podczas gdy lewa przeniosła się nisko w dół. Po chwili na ustach Leny zajaśniał triumfalny, szeroki uśmiech.

Jest gotowy.

Lena wiedziała, że o wszystko musiała zadbać sama. Jej jad wciąż krążył w organizmie wilkołaka, nie pozwalając mu na wykonanie czegokolwiek, co byłoby sprzeczne z pragnieniami dziewczyny. Lena sama zdjęła zatem z siebie czarną bluzkę i ciemne dżinsy, a buty na wysokim obcasie odrzuciła gdzieś pod ścianę, nim nie ściągnęła także spodni chłopaka, i nie zajęła pierwotnej pozycji na udach swojej ofiary.

Dłonie dziewczyny powędrowały w górę torsu Jacksona, przyciskając go mocniej do materaca. Usta Leny rozwarły się z cichym westchnieniem, gdy ta po chwili poczuła w sobie męskość chłopaka.

Lena starała się kontrolować przez cały ten czas. Jej ruchy były powolne i pewne, i po chwili Lena zaczęła oddychać głębiej. Z każdym kolejnym ruchem dziewczyna czuła, jak energia chłopaka przepływa do niej, powoli i sukcesywnie osłabiając go, i pochłaniając jego moce witalne.

Lena przymknęła powieki, przyspieszając nieco swoje ruchy. Chłopak pod nią wydawał z siebie ciche odgłosy zadowolenia, nieświadom kompletnie tego, że już wkrótce te jęki rozkoszy przemienią się w jęki agonii.

Dziewczyna uchyliła w końcu powieki, i spojrzała się swoimi ciemnoniebieskimi oczami na wilkołaka wijącego się pod nią. Jego puls zaczął już przyspieszać. Wkrótce osiągnie taką szybkość, że chłopak wpadnie w tachykardię. Następnie zacznie mieć trudności z oddychaniem, a jego naczynia krwionośne zaczną się zatykać. A potem…

Potem będzie już tylko śmierć.

Lena uśmiechnęła się nieprzytomnie, łapiąc Jacksona mocno za ramię, i zmuszając go do przyjęcia pozycji siedzącej. Objęła go nieznacznie prawym ramieniem wokół szyi, przysuwając nieco bliżej siebie. Po chwili poczuła na skórze jego usta, błądzące od nasady jej szyi po jej boczną stronę.

Nadal nie czuje bólu… ale wkrótce to się zmieni.

Lena pozwoliła mu objąć się ramionami i przyspieszyć tempo, wiedząc, że i tak wkrótce to wszystko nie będzie miało znaczenia. Ten wilkołak umrze za to, co próbował zrobić jej przyjaciółce.

Lena przeniosła spojrzenie na dół, na podłogę, gdzie leżały porozrzucane ubrania jej i Jacksona. Kątem oka dostrzegła jego ciemnoniebieską, bawełnianą koszulę.

Za chwilę będziesz mój… – To była na chwilę obecną jedyna myśl, jaka kołatała się w głowie dziewczyny.

Lena objęła mocniej kolanami biodra chłopaka, czując, że powoli nadchodzi „ta chwila". Jeszcze kilkanaście sekund, i przyjemność i ekstaza przerodzą się w ból i cierpienie.

Nagle oczy dziewczyny otworzyły się szeroko, a ona sama o mało nie wypadła ze swojej roli. Poczuła, jak krew zamarza jej w żyłach, a ona sama zaczyna drżeć na całym ciele.

Napastnik Amandy miał jasnożółtą bluzkę. – uświadomiła sobie Lena, w afekcie obejmując chłopaka jeszcze mocniej, niż powinna. Jej oddech zaczął być ciężki i nierówny, gdy zdała sobie sprawę, co właśnie ma miejsce. – Za chwilę zabiję niewinną osobę.

Skóra chłopaka zaczynała być już bardzo chłodna w dotyku. Lena miała do wyboru tylko dwa wyjścia; albo przerwać jakoś ten akt, albo pozwolić niewinnemu umrzeć.

Oczywiście, Lena od samego początku wiedziała, co wybierze.

Jednym zwinnym ruchem Lena popchnęła Jacksona z powrotem na materac, odsuwając się od niego. Drugim ruchem złapała stojącą na szafce nocnej lampkę. Trzecim, i ostatnim ruchem, Lena zamachnęła się ową lampą na chłopaka, celując w jego głowę.

Nie chybiła. Przez ułamek sekundy poczuła ciemność, jaka ogarnia umysł młodego wilkołaka.

Zaraz potem więź między nimi została przerwana.


I kolejne opowiadanie opublikowane :) To fanfiction już od pierwszego rozdziału zostaje skategoryzowane go poziomu M - tak dla bezpieczeństwa. Zwiastun do tegoż opowiadania już jest zrobiony, i jest dostępny już na chwilę obecną na moim kanale na YouTube. Zainteresowanych gorąco zachęcam go obejrzenia go - przyznaję, że wyszedł mi naprawdę nieźle. Aż mnie samą zdziwił efekt końcowy.