1.

Zawsze myślałam, że świat Harry' ego Pottera jest jedynie fikcją literacką, wymysłem pani Rowling. Nawet nie śmiałam podejrzewać, że magia rzeczywiście istnieje, że istnieje Hogwart, w którym „magiczni" uczniowie poznają tajniki magicznych sztuk. Czytając kolejny tom o przygodach młodego czarodzieja, oglądając kolejny film czy zabawną parodię na YouTube nie sądziłam, że naprawdę gdzieś tam, w Londynie, znajduje się Ulica Pokątna czy Dziurawy Kocioł. Bawiąc się z przyjaciółmi w pokonywanie Voldemorta i głupie teksty przed zwierciadłem Ain Eingarp, nie myślałam, że to wszystko może istnieć. Nikt nie myślał.

Znowu siedzieliśmy w parku i graliśmy w speeda, gdyż oczywiście Jamnik- Dean- Mate(j/ł)usz się uparł. Nawet nie miałam mu tego za złe, aż tak bardzo. W końcu przecież możemy sobie pograć, nie ma sprawy.

- Harry, czy tak, według ciebie, wygląda PIĘĆ kart?- zwróciła się do mnie Ginny- Kasia, która właśnie zdobywała po raz czwarty dzisiaj zaszczytny tytuł Frajera.

- Przecież ja właśnie potwierdzam moją ocenę z matmy!- zripostowałam z cwaniackim uśmiechem i chwyciłam jeszcze dwie karty. Jamnik właśnie wygrał (już chyba po raz setny dzisiaj!).

- Harry, w ten sposób szóstki nie potwierdzisz...

- Ron, cicho być.

- Harry stara się usprawiedliwić swoje jawne oszukiwanie w tej jakże mądrej grze, która jest zarazem ulubioną grą Jamnika. Nie muszę chyba mówić, że jest nią tylko dlatego, że odpowiada jego poziomowi intelektualnemu- wtrąciła swoje trzy niezbędne grosze Hermiona- Beata, która zajęła trzecie miejsce, zaraz po Ronie- Dominice, i obydwie teraz pokazywały języki naburmuszonemu Jamnikowi. Z wyrazem tryumfu wymalowanym na lekko mongoloidalnej, bladej jak kreda twarzy dołożyłam ostatnią kartę- damę pikową- i...

Coś się zmieniło. Nagle zrobiło mi się słabo (dziwne! Nigdy nie czułam się podobnie!). Przed oczami miałam bezkresną ciemność, w uszach głuchą ciszę. „Coś złego się dzieje...!", pomyślałam z przerażeniem i zacisnęłam zęby i ślepia, uszy zatkałam dłońmi, nogi podkuliłam tak jak tylko mogłam. Nie wiem! Nic nie wiem!

- Halo!... Halo!... HALO!- wydzierałam się, bardzo głośno. Tylko ja potrafię tak wrzeszczeć! Nikt nie odpowiedział. Och...

- Nie, to nie. Trudno. Będę tak sobie latać, aż w końcu przyjdą ufosie. Wszystko jest możliwe, prawda?

Usłyszałam odległy śmiech Ginny i nie wiadomo skąd urywki głupiego żartu Neville' a- Carlosa- Karola. A zaraz potem jakiś głos. Dziwnie znajomy, ale mogłabym przysiąc, że nie znam tego głosu „osobiście". Ale na pewno już go gdzieś słyszałam. „Co to ma być, do dupy jasnej?", wrzasnęłam poirytowanie, w myślach, oczywiście. Teraz już tylko cisza. I ciemność.