Tony spotkał Lokiego zanim stał się Iron Manem, zanim został porwany i zanim starał się zostać bohaterem. Loki był tylko człowiekiem od broni, człowiekiem, który pasował do Tony'ego, do jego inteligencji, poczucia humoru i nienasycenia - przypadkowy romans. Ale później powstał Iron Man. Tony wybrał zbroję, zamiast Lokiego. I mimo tego, co bóg sobie od zawsze powtarzał, zależało mu na śmiertelniku bardziej niż powinno.

Rok później Loki powraca, tym razem na radarze SHIELDU. Tony ma ostatnią szansę, aby wybrać: Iron Man albo Loki.

"Tytuł/Słowa piosenki: Casual Affair - Panic! at the Disco

Uwagi: Oparte na wspaniałym filmiku (FrostIron) od lightopelove, które można znaleźć po tym linkiem: watch?v=P21sC1hI9AQ

Bronie Stark Industries są w tej historii nie prawdziwe, ponieważ nie mogłam znaleźć żadnych informacji na temat rzeczywistych, ale są oparte na prawdziwej broni.

Również, całkowicie pieprzę oś czasu i dokładne wydarzenia w filmach: "Thor", "Avengers" i wszystkich częściach "Iron Mana" ale to jest AU*, więc mi wolno."

Zastrzeżenia: Świat i bohaterzy należą do Marvela. Pomysł należy do lightopelove. Nie mam żadnych korzyści i pieniędzy z tej historii."

Od tłumacza: Również nie posiadam ŻADNYCH korzyści z tłumaczenia opowiadania. Proszę mi wybaczyć za jakiekolwiek błędy językowe, no... interpunkcja i gramatyka. Bycie szesnastoletnim gówniarzem ma swoje wady, jednak byłbym wdzięczny, gdyby ktoś zauważył jakiś błąd (np. powtórzone słowa, brak/nadmiar przecinków, proszę o napisanie w komentarzu :) Już wcześniej opublikowałem tutaj dwa rozdziały tej historii aczkolwiek , kilka osób napisało mi, że jest w nich dużo błędów i postanowiłem je poprawić, także są - poprawione i mam nadzieję, że dobrze przetłumaczone..

"Wygląda wystarczająco niewinnie, prawda?

Ale czasami są zagrożenia, które nigdy nie spotkały się z okiem

Bez względu na to, gdzie spotkasz kogoś obcego, uważaj, jeśli jest zbyt przyjazny"

[Teraz]

Tony poczuł, że coś go uderzyło, potem nastąpił gwałtowny ból w ramieniu i głowie, mgliście zauważył kogoś kładącego go na podłodze. Ostry uśmiech, pełen zębów i oczy błyszczące, jak gwiazdy, zielone, jak świeża trawa.

- Shh... - szepnął znajomy głos.

Potem wszystko ogarnęła ciemność.

{oOo}

Otworzył sennie oczy. Gdziekolwiek się znajdował, było ciemno, a delikatne blaski światła dochodziły z rożnych stron. Tony stęknął i starał się poruszyć ale jedynie z jego ust wydobył się jęk, kiedy jego ramiona i plecy zapulsowały z bólu. Potrząsnął głową i spróbował jeszcze raz, zanim zdał sobie sprawę, że stał i był przywiązany do jakiegoś metalowego przedmiotu... Łóżka?

- To nie sposób, w jaki chciałbym dostać się do czyjegoś łóżka - szepnął do siebie, jednocześnie się szarpiąc.

- Oh, dobrze - miękki głos mruknął gdzieś przed nim - Obudziłeś się.

Tony wiedział, czyj to głos. I miał rację, gdy jego właściciel zbliżył się, a światło z lampy, która stała po lewej stronie Starka, oświetliła go.

- Loki - spojrzał na niego - Nie dało się umówić?

Bóg uśmiechnął się jak rekin. Geniusz widział ten uśmiech wiele razy ale nigdy nie był jego adresatem.

- Anthony - odpowiedział.

- Co ja tu robię? - zapytał. Bolała go głowa, ale nie pamiętał niczego, poza uderzeniem. Zastanawiał się, czy oberwał jeszcze parę razy, zanim Loki go związał... Albo później.

- Co ty tu robisz?- Powtórzył i rozejrzał się. Rozłożył ręce, wskazując na pomieszczenie w którym byli - Dlaczego nie powinieneś tu być, Anthony? - spytał.

- Porwanie - starał się wzruszyć ramionami - To źle wygląda.

- To jedyny sposób, w jaki mogę przemówić ci do rozsądku - powiedział.

- Nie ma rozsądku w tym, o co mnie prosisz! - splunął, czując, że nagrzewa mu się krew. Nikt - absolutnie nikt - nie potrafił doprowadzić go do krawędzi tak łatwo i szybko... Nikt oprócz Lokiego.

Uśmiech psotnika znikł tak szybko, jak się pojawił. Nie wyglądał dobrze, zauważył Tony. Jego włosy były nieco dłuższe niż... Wcześniej. Miał ciemne worki pod oczami, skórę bledszą, niż zazwyczaj, a zielone oczy nie wyrażały już psot, tylko... Gniew.

- Nie jesteś bohaterem, Anthony - powiedział niskim głosem - Jesteś producentem broni.

- Nigdy więcej! - warknął Stark.

- Tworzysz chaos - kontynuował, gdy geniusz się nie odzywał - Upajasz się nim. To dlatego mamy się razem tak dobrze.

Tony przełknął ślinę, gdy przypomniał sobie, jak dobrze było mu z Lokim. Ale to przeszłość. Nie był już tą samą osobą. Teraz był Iron Manem, był człowiekiem, który w pojedynkę chciał doprowadzić do światowego pokoju, był...

- Nie jestem tym samym człowiekiem - powiedział stanowczo.

- Nie możesz tak dalej robić, Anthony - Loki podszedł bliżej. Miał na sobie dziwny, zielono-czarno-złoty strój, którego Tony wcześniej nie widział. Wyglądało, że czuł się w nim komfortowo, pomyślał, bardziej komfortowo, niż kiedy był w garniturach i dżinsach / koszulach, które nosił w rezydencji Tony'ego, jak i publicznie. - Nie możesz zaprzeczać temu, kim jesteś - zrobił jeszcze kilka kroków w przód, a miliarder tylko patrzył - Uwierz mi, wiem jak bolesne jest zaprzeczanie temu, kim się jest.

- Nic nie zaprzeczam - powiedział.

Loki zaśmiał się, a zdławiony, zbolały dźwięk sprawił, że Tony chciał trzymać go w ramionach, dotykać, całować. Zamknął oczy na te myśli. Mężczyzna prosił go o coś, co nie było możliwe, już nie. Nie po Afganistanie.

- Nie mogę. - Oddychał, a jego głos się załamał.

- Żyjesz w kłamstwie - syknął - Spędziłeś lata, Anthony, lata, tworząc broń i cieszyłeś się nią. Nie obchodziło cie, ilu zabiłeś i co mówili o tobie ludzie.

Tony pokręcił głową - Nie wiedziałem.

- Wiedziałeś - warknął. Był coraz bliżej, ale geniusz miał zamknięte oczy. Ciało miliardera drgało z bólu, ale najbardziej obolałe były nadgarstki. - Wiedziałeś i nie obchodziło cię to! - w Lokim coś pękło - Nie obchodziło cię, kogo krzywdziłeś!

- Dokładnie! - krzyknął. Bóg zatrzymał się, a całe ciało miał napięte, dopóki Tony nie otworzył oczu. - Nie myślałem o tym wcześniej, Loki, ale teraz wiem lepiej. Wiem, jak to jest być zranionym przez gówno, które miało cię chronić!

- Broni nie tworzy się, by bronić ludzi, Anthony - warknął - Tworzy się ją, aby ich ranić, zanim oni zranią ciebie. Ona ma niszczyć.

Tony potrząsnął głową, piorunując go wyzywającym wzrokiem - Nie zrobię jej więcej. I nie uda ci się nakłonić mnie do zmiany zdania.

Oczy Lokiego zwęziły się.

- Moja odpowiedź zawsze będzie taka sama - powiedział - Zawsze postawie Iron Mana nad tobą.

Loki pojawił się przed nim w jednej chwili, a ręka owinęła się wokół szyi miliardera. Tony uderzył plecami o sprężyny łóżka i syknął, ponieważ tamten zacisnął mocniej palce.

- Jeśli powiesz to jeszcze raz - syknął - zabije cię.

Tony spojrzał na niego, nie wahał się i zaczął kaszleć, gdy uścisk nasilił się jeszcze bardziej.

- Chcę być szanowany - warknął - Nie, żeby inni się mnie bali.

Palce mężczyzny nieznacznie się poluzowały, pieszcząc skórę Tony'ego - Pomyśl o tym, co razem robiliśmy, Anthony - szepnął - Pomyśl o tym, co było i co możemy znowu robić.

- Co robiliśmy, Lokes? - domagał się - Bo wszystko, co pamiętam to dużo seksu i cholerniedużo walki.

Oczy psotnika zabłysły jasną zielenią, zanim jego wzrok stał się obojętny. Stark prześledził sińce pod jego oczami i dostrzegł bladość jego skóry oraz linie wyryte wokół oczu i na czole.

- Byliśmyniczym - wysyczał.

Loki szarpnął się do tyłu, jakby urażony, a miliarder pokiwał głową i wsparł się, wprowadzając dystans między nimi. Wyższy mężczyzna spojrzał na swoją rękę, rozprostował palce, a następnie powoli przeniósł wzrok na miliardera - To wszystko czym byliśmy dla ciebie? - spytał stłumionym głosem.

Okno po lewej stronie Tony'ego eksplodowało od wewnątrz, a Loki obrócił się twarzą do niego.

Rękawica Iron Mana była owinięta wokół nadgarstka Anthony'ego, zrywając to czego użył do przywiązania jego ręki do ramy łóżka. Zielonooki odwrócił się, patrząc na to zdziwiony ale zanim zdążył cokolwiek zrobić, Tony strzelił.

Gruz posypał się, gdy Stark'owi udało się uwolnić drugą rękę. Poleciał do przodu, bo bolało go całe ciało i sięgnął po pistolet, który wciąż miał włożony za pasek spodni. Widocznie Loki nie zaniepokoił się na widok broni. Tony zauważył, że tydzień temu szedł uzbrojony. Wiedział, że był niebezpieczny.

Nie spodziewał się porwania,ale powinien był wiedzieć, że podstęp był jego działalnością.

Poruszył palcami w rękawicy i odbezpieczył pistolet, gdy przeszedł przez dziurę w ścianie. Znalazł Lokiego leżącego na schodach prowadzących do czegoś, co wyglądało na laboratorium.

Cięcia i siniaki pokrywały jego twarz i szyję, ale nie wyglądał na zbyt rannego.

Ponownie uderzyła w niego świadomość, że nie za bardzo wiedział, do czego Loki był zdolny... Nawet nie wiedział, czym był. A ten drań domagał się, że Tony mu wszystko powie?

Wycelował w niego broń, na co czarnowłosy westchnął ciężko i spojrzał na Starka.

Loki wyciągnął rękę, a miliarder rzucił na nią okiem, zanim spojrzał w górę. - Staniesz u mego boku? - zapytał po raz ostatni.

Tony zawahał się, zanim potrząsnął głową. - Nie.

- To zawsze będzie twoja odpowiedź, prawda? - spytał, jego głos wyrażał zawód, a ciało po prostu... Rezygnację. Zawsze jasne i pełne oczy, teraz były znudzone i martwe.

- Zawsze - potwierdził, mimo, że łamał mu serce. Po prostu... Nie potrafił. Nie mógł udzielić innej odpowiedzi.

Loki kiwnął głową, choć nie wyglądał na zbyt zaskoczonego. Ten atak - porwanie Tony'ego - to była ostateczność; szansa, aby znów stanął po jego stronie.

- Bardzo dobrze - powiedział. Zmagał się z nogami oraz kurzem i betonem spadającym z jego skórzanego ubrania. Wędrował wolno wzrokiem po ciele Tony'ego i zdusił kolejne westchnienie. - Żegnaj, Anthony - wyszeptał.

I potem, odszedł.

{oOo}

Tony w końcu dostrzegł wyjście z budynku - Loki zabrał go do dużego, opuszczonego domu. Wciąż miał StarkPhone'a w kieszeni i włączył go. Było na nim dziesiątki nieodebranych połączeń, najwięcej od Pepper, kilka od JARVISA. Wziął rękawice Iron Mana i ruszył w górę ulicy. Użył GPS w komórce, aby dowiedzieć się, gdzie do cholery był, a następnie chciał zadzwonić po taksówkę.

Nowy, pieprzony Jork. Oh, zwszystkich możliwych miejsc, Loki zabrał go tu, to musiało być tutaj. Miejsce, gdzie pierwszy raz się spotkali.

Tony pochylił głowę w tył i skrzywił się na jakikolwiek, cholerny ruch, który rozprowadzał ból na jego twarzy. Delikatnie dotknął swojej skóry i znalazł strup na policzku, zaschniętą krew na nim i od lewym okiem. Westchnął i zaczął zastanawiać się, co do cholery Loki z nim zrobił, gdy stracił przytomność. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam, było miksowanie drinka w swoim domu w Malibu. A potem, bam, budzi się i jest przywiązany do ramy łóżka, a mężczyzna stoi przed nim.

Umysł Starka analizował, co się stało; co Loki mu powiedział, a co Tony i...

Znów westchnął i przetarł oczy, mimo bólu. Loki, on... On był Lokim; upartym, niegrzecznym, draniem - przez większość czasu - i dawał mu najlepszy seks w życiu. Był dowcipny, uroczy, inteligentny i szalony.

Nie było dużo tego, czego nie wiedział - głownie pop-kultura ale kiedykolwiek, gdy Tony coś powiedział, Loki oczywiście podchodził i zbierał dokładnie informacje, ponieważ następnym razem, jak mówił mu coś to ten wiedział absolutnie wszystko.

I... Loki oczywiście nie był człowiekiem. Przynajmniej, nie całkowicie. Tony zrobił nim dziurę w cholernej ścianie, a ten uszedł z kilkoma zadrapaniami. Kto tak kurwa mógł?

Odpuść sobie, powiedział do siebie. Dokonałeś wyboru i to nie był Loki.

Zadecydował, zanim zaczął budować swoją pierwszą zbroję, zaraz po Afganistanie. Prychnął. To była kolejna rzecz, która wskazywała na to, że Loki nie jest człowiekiem. Pewnej nocy poszedł spać w wilgotnej, wypełnionej brudem jaskini, a następnego dnia obudził się w domu w Malibu z mężczyzną pochylającym się nad nim. Zielonooki nie chciał mu powiedzieć, jak wrócił do domu i Stark nie potrafił odpowiedzieć Rhodiemu - i mediom - kiedy go o to zapytali.

Dziesięć Pierścieni, zostało jednak całkowicie wymazane z pieprzonej mapy. I Loki wyglądał na zadowolonego z siebie, lecz wewnątrz siebie skrywał niepokój.

Taksówka zatrzymała się przed hotelem i Tony czekał cierpliwie, aż Pepper przyjdzie. Miał szczęście, że była w Nowym Jorku, a nie Malibu. Nie miał pojęcia, co zrobiłby z pieniędzmi, bo nie miał przy sobie portfela, gdy Loki go uprowadził.

- Tony, co się dzieje? - zażądała odpowiedzi, gdy prowadziła go do hotelu - Mam zadzwonić na policję? Wezwać doktora? Krwawisz, powinnam skontaktować się z lekarzem.

- Nie, Pep, wszystko w porządku - pomachał jej. Przekazała jedną z jego kart kredytowych, które miała z jakiegoś powodu. Jej szef był zbyt zmęczony, by cokolwiek powiedzieć - i zatrzymał się na noc. - To było... - Tony był niezdecydowany, niepewny, co ma powiedzieć.Mój ex-kochanek porwał mnie i poprosił bym z nim został, niż zrobić wszystko co chciałem, kurwa z Iron Manem , zamiast grać superbohatera. Powiedziałem "nie" i zostawił mnie tam. Potrząsnął głową. - Wszystko dobrze, Pepper - powtórzył. Dziewczyna nadal patrzyła na niego z niepokojem w oczach - Przysięgam - dodał.

Nie licząc kilku siniaków i obolałych miejsc, czuł się świetnie. Loki mógł zrobić o wiele więcej, ale pomimo swojego gniewu i rozczarowania, spowodowanego jasną decyzją miliardera, on wciąż... Co? Byli tylko kochankami. Pieprzyli się za każdym razem, gdy Tony pojawiał się w Nowym Jorku. To było to. Nie byli partnerami albo chłopakami, czy jakkolwiek to ludzie, do diabła nazywają. Byli niczym.

Przypadkowy romans.

Pepper próbowała wyciągnąć z niego więcej informacji, ale Stark nie chciał rozmawiać. Wreszcie zgodziła się, by wrócić na spotkanie z którego uciekła, gdy Tony zadzwonił po nią, zostawiając go z jego urządzeniami.

Pierwszą rzeczą, jaką zrobił było udanie się do najbliższego sklepu monopolowego i uzyskanie bardzo dużej butelki Bourbona. Potem zamknął się w pokoju hotelowym i pił prosto z butelki, lądując na sofie.

Wpatrywał się w bursztynowy płyn, gdy przechylał butelkę w tę i z powrotem. Z Lokim "byli razem", z braku lepszego słowa, przez prawie rok. Za każdym razem, gdy Tony przylatywał do Nowego Jorku, ten tam po prostu był. Stark miał sprawdzoną metodę - pieprzenie - do wyciągania informacji z mężczyzny. Był ciekaw, gdzie dorastał, gdzie teraz mieszkał, co robił, żeby się utrzymywać, wszystko. I Loki mówił, powiedział mu, że ma brata i jest specjalistą w wielu branżach.

Biorąc kolejny duży łyk alkoholu, Tony odchylił się w tył na kanapie, zamykając oczy.

Przypadkowy romans...

Byli kumplami, którzy się pieprzyli, rżnęli się w wolnym czasie, aby uspokoić emocje. To było to.

- To zawsze będzie twoja odpowiedź, prawda? - zapytał, głos wyrażał zawód, a ciało po prostu... rezygnację. Jego zawsze jasne i pełne oczy, teraz były znudzone i martwe.

- Zawsze - potwierdził.

Tony wcześniej nie spojrzał w oczy Lokiemu, nawet po ostatnim argumencie, po tym, który sprawił, że ten odszedł na dobre i całkowicie zniknął. Tony rozglądał się, próbując go znaleźć ale mężczyzna widocznie nie chciał być znaleziony. Po prostu, puf, zniknął.

Loki, który stał przed nim, wyparował. A Stark, z całą swoją wiedzą o nauce i technologii, nie miał pojęcia, co powinien o tym myśleć.

- Żegnaj, Anthony.

A potem, odszedł.

Myśli Tony'ego skakały, były pomieszane, jak jego związek z Lokim i uderzył się butelką po głowie, rozkoszując tępym bólem, który odbijał się w czaszce. Wszystko było lepsze zanim temat jego związku z mężczyzną wracał i chodził mu po głowie. Robił tak, odkąd Loki odszedł cztery miesiące temu.

Miał akurat interesy w Malibu. Tony'emu nie przeszkadzało słuchanie jego bzdur. Więc Brytyjczyk zostawał z nim w jego rezydencji w Malibu, gdy Stark cierpiał przez koszmary i ataki paniki i inne pieprzone gówna, które prześladowały go w domu, po tym, jak wrócił z Afganistanu i stał z boku, gdy konstruował nowe zbroje Iron Mana,

Zniknął tylko raz, gdy Tony w niewytłumaczalny sposób znalazł się w domu, a nie w jaskini. Obudził się w pustym łóżku i JARVIS informował go o tym, "Pan Odinson wyszedł godzinę temu i nie wrócił."

Kiedy przyszedł, był wyczerpany, miał szalony błysk w oczach i trzymał Tony'ego w silnym uścisku długo, długopo tym, jak uprawiali seks.

Stark wciąż nie wiedział co z tym zrobić.

Rhodey mu powiedział, że Dziesięć Pierścieni, mężczyźni, którzy go porwali i torturowali, najwyraźniej zostali starci z powierzchni ziemi. Po tym miliarder wpatrywał się w oczy Lokiego, jak o tym wspomniał. Wargi zielonookiego delikatnie się uniosły, ale nie powiedział nic szczególnego w tym temacie.

Stark wziął dwa lub trzy łyki Bourona, aby oczyścić umysł. Nie, to było to, był skończony. Koniec z myśleniem o Lokim. O jego uśmiechu, albo śmiechu, albo o poczuciu humoru, albo pozornej umiejętności do podróżowania dookoła pieprzonego świata w tempie bicia serca. Tony skończył. Dokonał wyboru.

Serce biliardera podskoczyło na myśl, że już nigdy go nie zobaczy. Nigdy nie obudzi się dla tego delikatnego uśmiechu, nigdy nie trzepnie jego rąk, kiedy inny mężczyzna będzie próbował ukraść mu jedzenie. Nigdy nie zagra podnóżka dla księcia Lokiego, gdy ten zadecydował, że będzie jego sługą na jeden dzień.

Nic z tego. Nigdy więcej.

- Byliśmy niczym - syknął.

Przypadkowy romans.

Tony poczuł łzy, jeszcze zanim spłynęły po jego policzkach i stłumił szloch, gdy zmusił się do wypicia jeszcze większej dawki alkoholu. Nie chciał tego robić. Ani teraz, ani nigdy. Nie chciał płakać przez każdego pieprzonego faceta, zwłaszcza tego, który go kurwa porwał.

- Niczym - wyszeptał do siebie - Byliśmy niczym - powtórzył stanowczo.

Gdyby tylko mógł kazać swojemu sercu w to uwierzyć.

{oOo}

Loki pojawił się w swoim pokoju i potknął się. Broń Tony'ego w połączeniu z tak dużą ilością teleportacji w ciągu jednego dnia, bardzo go osłabiły. Ale pogodził się z tym bólem i ospałością. Zaakceptowałby wszystko, co odciągnęłoby go od własnych myśli.

Nie mógł zrobić nic więcej. Anthony dokonał wyboru i on musiał to zaakceptować. Nie chciał tego. Chciał tam wrócić i rozerbwać strój Iron Mana, kawałek po kawałku. Chciał wysadzić go na drobne cząsteczki i wrzucić do Asgardzkiego morza. Chciał...

Chciał Anthony'ego.

Loki przestał ukrywać, że troszczył się o niego, przynajmniej dla siebie. Wcześniej to robił. Udawał, że śmiech Anthony'ego nie rozgrzewał jego serca, że nie spało mu się lepiej ze śmiertelnikiem u boku.

To było czymś co wypełniło jego życie, odkąd był dzieckiem; był dobry w udawaniu, że czuł się w porządku. Szyderstwa Thora nie sprawiały mu bólu, że Odyn go faworyzował, że Asgard faworyzował Hel - nie bolało go to. Odtrącał ich wszystkich z uśmieszkiem i okrutnymi słowami. Nauczył się grać, zachowywać zimno i nie pozwalać nikomu się do siebie zbliżać. Udoskonalał swoje maski przez ponad tysiąc lat. Wiedział, jak reagować w danej sytuacji. Wiedział, jak dostawać to, czego chciał i chować swoje prawdziwe uczucia głęboko, głęboko w sobie.

A potem Anthony został zraniony, porwany, a Loki to stracił. Wszystko się zawaliło.

Zamknął oczy i zacisnął ręce na komodzie przed nim. Wziął głęboki oddech, starając się uspokoić i prawie mu się to udało.

Zamachnął się, zmiatając wszystko na bok, książki i wazony, niektóre rozbiły się z hukiem na podłodze. To nie wystarczyło, bo złapał kredens i rzucił nim przez salę. Drewno rozbiło się, gdy uderzyło w ścianę, a Bóg Kłamstw wrzasnął. Wyrywał swoje włosy, kopał, krzyczał, niszczył wszystko, co było w zasięgu wzroku. Nie przestał, dopóki nie osunął się bezwładnie na podłogę całą w gruzach.

Gdy strażnicy zapukali do drzwi, Loki warknął na nich, każąc im odejść. Zrobili to tak prędko, nie chcąc nawet dowiadywać się, co wywołało taki gniew u króla.

Psotnik prychnął pod nosem i przetarł oczy. Król. Był królem Asgardu, czymś, czym nigdy nie chciał być. Ale Thor był śmiertelnikiem, biegający gdzieś na Midgardzie, Odyn zapadł w sen, a Friga z jakiegoś powodu wpadła na pomysł, żeby on przejął tron.

To nie miało znaczenia, że był następny w kolejce do tronu, uczono go całe życie, że będzie musiał to zrobić.

Asgard mu nie ufał. Sif i Trójka Wojowników knuli za jego plecami. Loki nigdy nie zostanie zaakceptowany.

Otarł łzy rozpaczy spływające wzdłuż twarzy i stanął na drżących nogach. To nie było ważne. Trójka Wojowników i Lady Sif nie mieli znaczenia, Thor nie miał znaczenia. Anthony...

Zamknął oczy. Anthony dokonał wyboru. Był nim Iron Man, zawsze będzie. Chciał grać superbohatera, zamiast pozwolić chaosowi, który płynął w jego żyłach, wyjść na zewnątrz. Wolał udawać dobrego, niż po prostu być sobą.

Przechylając głowę, wypuścił długi, głęboki oddech. Musiał iść i przywitać Asgardczyków, którzy chcieli z nim obcować. Nie mógł pozwolić zobaczyć się im w takim stanie. I nie pozwoli Anthony'emu doprowadzić do tego.

Zadecydował, że nigdy nie wróci do Midgardu. Chyba, że miałby dźgnąć Thora, jednym ze swoich sztyletów bardzo, bardzo głęboko w plecy. Mógł uniknąć Nowego Jorku i Malibu. Nie chciał nawet o tym myśleć. Loki nigdy więcej nie obniży swojej wartości przed tym ohydnym człowiekiem.

Był Lokim z Asgardu. Był lepszy od niego.

Rzucił urok na swoje siniaki i skaleczenia, które jeszcze się nie zagoiły od jego dość bliskiego kontaktu ze ścianą, a także upewnił się, że ciemne sińce pod oczami zostały ukryte. Szybkim machnięciem ręki zmaterializował swoje ubrania i stwierdził, że wyglądał przyzwoicie.

Z ostatnim, głębokim wdechem, wyszedł ze swoich kwater, gotowy do ponownego panowania nad Asgardem.