Siedząc w ogrodzie, z szkicownikiem i ołówkiem w rękach, ubrany jedynie w przepaskę na biodrach i odrobinę starannie dobranych ozdób, Loki sam wyglądał jak idealny model do sportretowania. Twarz miał lekko zamyśloną, czerwone oczy przymrużone. Był zajęty. Oczywiście nie na tyle, by nie dostrzec zbliżającego się Thora.
W pewnym sensie nawet go podziwiał. Gdy pierwszy raz przybrany brat odwiedził go po zapadnięciu wyroku, bóg kłamstwa rzucił się na niego i nie obyło się bez interwencji strażników. Podobnie z resztą podczas kilku kolejnych wizyt. Thor jednak był uparty, do końca nie stracił wiary w sens swojego postępowania i Lokiemu nie pozostawało nic innego, jak przywyknąć do jego obecności.
- Rysujesz? - zapytał Thor, kiedy wreszcie jotun podniósł na niego spojrzenie, układając szkicownik na kolanach i zasłaniając przedramieniem, jakby nie chciał pozwolić gromowładnemu na zajrzenie do środka. Ten jednak wyraźnie się tym nie przejął, siadając obok i zabierając gruby notes.
Kłamca westchnął głęboko, ale nie zaprotestował. Już jakiś czas temu zrezygnował z rękoczynów, a inne możliwości przekazu zostały mu odebrane. Zasadniczo powinien uważać, że ma szczęście: nie zaszyto mu ust, jak było to opisane w Mitgardzkich mitach, choć wiele osób to sugerowało. Nie było też węży, więzów z wnętrzności rodzonych synów, których z resztą musiałby chyba płodzić specjalnie na tą okazję. Nic z tych okropności. Jednak mylili się ci, którzy uważali że kara nie była dotkliwa. Lokiemu odebrano to, co kochał najbardziej: status, magię, wolność i możliwość władania słowem - zarówno w piśmie jak w mowie. Odyn zdjął też ukrywające jego prawdziwą naturę zaklęcie, pozostawiając tylko tą jego drobną część, która sprawiała że dotyk jotuna był znośny dla bardziej ciepłolubnych istot.
Wbrew pewny obawo Boga Kłamstw, nie wtrącono go do lochu, ani nie wygnano pozbawionego mocy z powrotem do Jotunhaimu, choć były i takie pomysły. Na jego więzienie składał się niewielki pałacyk, z daleka od reszty zabudowań i otaczający go piękny ogród. Gdyby nie uzbrojeni strażnicy, nie spuszczający go z oczu, Loki mógłby nawet polubić to miejsce. No i gdyby nie odwiedzający go codziennie Thor, na którego twarzy w tej chwili powoli pojawiał się ognisty rumieniec.
Psotnik uśmiechnął się, wyjmując notes z jego rąk i wracając do szkicowania, pozostawiając brata sam na sam z przeżywanym szokiem. Po chwili jednak przerwał i popatrzył na niego pytająco. Władca Burzy przez chwilę jeszcze się wahał, po czym znów sięgnął po brulion, podczas gdy jotun przysunął się bliżej, by przewrócić plik kartek na pierwszą stronę.
Znajdujący się na niej obrazek był jeszcze niewinny. Przedstawiał wnętrze Stark Tawer i Tony'ego stojącego za barem z drinkiem w dłoni. Twarz i sylwetka miliardera oddane były starannie, dało się nawet dostrzec jaśniejsze punkciki prześwitującego przez koszulkę światła reaktora na jego piersi. Scena była znajoma. Właśnie tak wyglądał IronMan próbując grać na czas.
"Napijesz się?"
Loki przewrócił kartkę. Na następnym rysunku byli już obaj. Tło - to samo pomieszczenie - narysowane było w dużym uproszczeniu, roztartymi kreskami miękkiego ołówka. Szczegółowo oddane postacie odznaczały się na nim wyraźniej. Zaskoczenie na własnej twarzy Kłamca oddał z bezlitosną ekspresją.
"Zazwyczaj działa..."
Tony uśmiechał się do niego. Uśmiechały się jego oczy. Jeśli nawet się bał, nie pokazywał tego w żadnym stopniu, a jego organiczna bezczelność godziła w skonsternowanego boga w wręcz namacalny sposób.
Kolejny szkic. Dłoń Psotnika zaciśnięta na gardle Playboya, Filantropa i diabli wiedzą kogo jeszcze. Tło znów było prawie sugestią, natomiast na twarzy Starka można było dostrzec każdy napięty mięsień i lekkie lśnienie potu na siniejącej z braku tlenu skórze, której fałdki zbierały się nad smukłymi palcami Lokiego. Z autoportretu autora widać było tylko rękę, tak że patrzyło się jakby z jego perspektywy.
Na następnym rysunku powinien znajdować się Anthony Stark wylatujący oknem wśród odłamków rozbitego szkła. Jednak było inaczej. Dłoń Lokiego nadal znajdowała się na jego szyi, już jednak nie na gardle, a na karku, a jej uścisk był zdecydowanie łagodniejszy, niemal czuły. Nie bez powodu z resztą, bo twarz boga była teraz zaraz przy twarzy Żelaznego Człowieka, a jego usta odciskały na wargach Tony'ego namiętny pocałunek. Oblicze miliardera wyrażało zdziwienie. Zdecydowanie nie wydawał się zachwycony, jego postawa wskazywała, że chce odepchnąć kłamcę jak najdalej od siebie.
Kolejna karta odkrywała, że tak też zrobił w istocie. Odepchnął i cofnął się gwałtownie, tylko po to, by uderzyć plecami w tą samą osobę, przed którą chciał uciec. Mocne, pewne kreski bezbłędnie oddawały zaskoczenie i strach. Autentyczny strach na zwykle pewnej siebie twarzy. Na zasadzie kontrastu, Loki na tym rysunku uśmiechał się łagodnie i niemal ciepło. Głowę miał lekko obróconą, jakby szeptał coś do ucha milionera, niemal muskając je rozchylonymi wargami.
Jotun sięgnął do następnej strony, jednak Thor położył rękę na jego dłoni. Policzki miał czerwone, źrenice lekko rozszerzone, co nadawało jego spojrzeniu nieco nieprzytomny wyraz. Wyraźnie chciał coś powiedzieć i nie umiał znaleźć słów, więc tylko wstał szybko, oddając przybranemu bratu szkicownik nieporadnym ruchem, tak że kartki rozsypałyby się gdyby nie refleks Kłamcy.
- Przyjdę później - wykrztusił, szybko wycofując się z ogrodu.
Loki patrzył w ślad za nim. Powstrzymał się przed roześmianiem w głos, ale jego oczy śmiały się wyraźnie. Pierwszy raz odkąd stał się więźniem.
xxx
Thor wrócił - tak jak obiecał.
Następnego dnia zastał Lokiego w swoich komnatach. Musiał przyznać, że sytuacja była dość nietypowa, przynajmniej dla męskiej formy Lokigo, ponieważ ten leżał na łóżku i malował paznokcie. Czarny kolor, ewidentnie Mitgardzkiego pochodzenia, lakieru odrobinę łagodził szokujący efekt jaki wywołało na Thorze to niemęskie zajęcie. Choć zdawać by się mogło, że po wczorajszym dniu Gromowładnego nie tak łatwo będzie zszokować.
Gdy władca piorunów staną w drzwiach, Loki uśmiechnął się do niego, po czym ruchem głowy wskazał na szafkę nocną. Znajdował się na niej znajomy brulion. Syn Odyna dłuższą chwilę się wahał, nim podszedł i wziął go do ręki. Jotun tym czasem skończył nakładać emalię i zakręciwszy buteleczkę, bezczelnie rzucił nią w stojącego pod ścianą strażnika. Ten nie zareagował, więc odbiła się ona od jego hełmu z cichym brzdękiem, częściowo obtłukując i zostawiajac w miejscu uderzenia czarną plamę. Kłamca opadł na łóżko, wyraźnie zirytowany. Zaraz jednak podniósł się - cały czas uważając na pomalowane paznokcie - i spojrzał na przybranego brata.
Ten oglądał właśnie kolejny rysunek. Staranniejszy od poprzednich, bardziej szczegółowy, choć zawierał aż trzy postacie. Trzy postacie, lecz dwie osoby, ponieważ Loki był na nim w dwóch formach. Pierwsza, klęcząca za plecami Tony'ego, trzymała go, jedną dłoń zaciskając na krótkich włosach playboya, drugą przytrzymując jego wykręconą do tyłu rękę. Anthony klęczał również - nic tak nie pomaga w wykonaniu prostego polecenie "kneel" jak kopniak w zgięcie kolana. Drugi Loki pochylał się, całując wykrzywione bólem, czy też strachem usta miliardera, przytrzymując jego wolną rękę, wyraźnie próbującą dosięgnąć Psotnika.
Kolejny szkic był niemal identyczny. Tylko wyraz twarzy Starka uległ zmianie, jego mięśnie nie były już napięte jak na poprzednim rysunku a uniesiona wcześniej dłoń opadła, tak że Kłamca nie tyle trzymał ją, co splatał z nią palce w jednoznacznie czułym geście. Drugi Loki, ten za plecami IronMana, delikatnie całował go w kark.
Podczas gdy Thor studiował kolejne szkice, syn Laufeya obserwował go znad schnących paznokietków, a gdy nabrał pewności, że te się nie rozmarzą, podniósł się nieco by pociągnąć następce Asgardzkiego tronu na łóżko. Ten zamarł w odpowiedzi, z wyjątkowo niemądrym wyrazem twarzy, na widok którego Jotun jedynie wywrócił oczami i sięgnął po dalsze szkice, podając je gromowładnemu i siadając tak, by móc wygodnie patrzyć przez jego ramię.
A było na co popatrzeć. Na kolejnych kartkach ubranie Tony'ego znikało, zdejmowane lub wręcz zdzierane. Miliarder coraz bardziej ochoczo przystawał na współpracę, jednak pozostając w dwóch formach Loki nie dopuszczał, by choćby przez chwilę miał on wolne ręce, przekazując sobie nadgarstki "jeńca" przy każdej zmianie pozycji. Książę błyskawic niemal wypuścił szkicownik, widząc klęczącego naprzeciw brata Starka, wyraźnie oddającego wcześniejszy pocałunek. Loki trzymał go za nadgarstki, unosząc ręce filantropa ponad jego głowę. Druga forma Psotnika opierała się w tym czasie o plecy Anthonego, a dwa z smukłych palców ginęły w miejscu, w którym ani Thor, ani zapewne realny IronMan nie chcieli ich nigdy widzieć. Druga rączka sobowtóra Kłamcy też nie próżnowała, zaznaczonymi przez niejako powielające kontur kreski ruchami rewanżując kochankowi przeżywany dyskomfort.
- Jesteś chory, bracie - wymamrotał Thor, patrząc na szkic z wypiekami na policzkach i przewrócił drżącą ręką kolejną stronę.
Loki uśmiechnął się w zdecydowanie tryumfalny sposób. Podobnie uśmiechały się obie jego postacie na rysunku, patrząc na siebie ponad zgiętymi plecami Starka. Powody tych uśmiechów były oczywiste na pierwszy rzut oka. Oniemiały syn Odyna patrzył na oddaną z anatomiczną precyzją męskość brata, której większa część znikała w ustach miliardera. Przyrodzenia drugiego z Lokich nie było widać, ale mocno przyciśnięte do bioder boga kłamstwa pośladki Tony'ego pozwalały domyślić się, gdzie właśnie się znajdowała.
- Nie-dotykaj-mnie - wycedził przez zęby gromowładny, wypuszczając z rąk szkicownik, którego kartki rozsypały się po podłodze i wstając.
Kłamca nie próbował mu w tym przeszkodzić, ani nawet zbierać rozsypanych rysunków. Niezmiennie uśmiechnięty patrzył na wykrzywione obrzydzeniem oblicze. Zaraz potem Thor wyszedł, a Loki zaczął się śmiać. Ponieważ poza obrzydzeniem na twarzy i w oczach brata, widział dość wyraźne wybrzuszenie na jego spodniach.
