Nowy Początek I
Manhattan, Nowy York - miasto, które nigdy nie śpi. "Szminka" - najpopularniejszy klub dla czarodziejów. Setki ludzi chcących się zabawić. Alkohol robi swoje. To będzie dobra noc. Seksowny, chrapliwy głos wypełnił wszystkie pomieszczenia. Kusi. Pulsujący rytm wprawia tłum w trans. Tak, to będzie dobra noc. Dwóch młodych mężczyzn siedzących przy barze leniwie sączyło drinki. Blondyn i brunet. Tacy różni a jednak tacy podobni.
- Nadal o niej myślisz.
- O kim ?
- O Hermionie, idioto !
- Ta szlama nic dla mnie nie znaczy. Nigdy nie znaczyła. Była taka jak wszystkie - chciała tylko pieniędzy.
- Człowieku, masz 22 lata, przestań się okłamywać! - Blaise spojrzał na przyjaciela. - Gdybyś tak myślał chociaż przez chwilę nie trwałoby to dłużej niż 2 tygodnie.
- Nie brałem z nią ślubu. Znudziliśmy się sobą, więc się rozstaliście. Proste. - Draco prychnął. - Możemy skończyć temat moich związków? Roztrząsasz to już 5 lat.
- Uważam, że źle robisz ignorując ją. Dobra, dobra, już milczę. - Mordercze spojrzenie blondyna przeszyło go na wylot. Przez chwilę milczeli. - Kto dziś śpiewa? - Smok wzruszył ramionami. - Nie słyszałem jej wcześniej. Musi być nowa. Ma dobry głos. Brzmi tak, hmmm - egzotycznie. Przy okazji ładna ... chyba. Szkoda, że nie widzę jej stąd dokładnie. Hmmm, jakie ona ma nogi. - Zabini wpatrywał się w nią jak zauroczony. - W twoim typie - brunetka. Niestety jej twarz jest w cieniu. Uch, schodzi ze sceny. Szkoda.
- Błagam o szklankę wody. Albo czegoś mocniejszego.
- Zdecydowanie zasługujesz na coś mocniejszego. Możesz być z siebie dumna. To było bardzo dobre. Mój przyrodni brat wpadł tu na chwilę i był zachwycony. Kazał mi cię błagać, żebyś została u nas na stałe. Oczywiście powiedziałam mu, że nie lubisz być związana z jednym miejscem. - Dodała wręczając Carrie wręczając Hermionie różowego drinka. - Zostaniesz potańczyć? Skończyłam już pracę i mam ogromną ochotę na drinka z przyjaciółką. - Blondynka uśmiechnęła się. - I nawet nie wasz się przebierać, wyglądasz idealnie. Chodź, gdzieś tu czeka mój brat i chłopak. Chcą cię poznać. Aaa, i jeszcze kilka osób zostawiło dla ciebie swój numer. Jeden był całkiem niezły, w twoim typie.
- A ja mam jakiś typ?
- Skarbie, każdy jakiś ma. Seksowny, wysportowany, kreatywny. Niezbyt poważny. - Miona prychnęła.
- Ja po prostu wiem czego chcę. - Uśmiechnęła się. - A dzisiaj chce miło spędzić wieczór. Idźmy poszukać tego twojego boskiego chłopaka.
- To jest mój chłopak i jednocześnie przyjaciel mojego brata. - Cmoknęła go w policzek. - To moja przyjaciółka Hermiona ...
- Granger?
- Zabini?
- Zaraz, wy się znacie?
- Wspólna szkoła. Co ty tu robisz? Słyszałem, że mieszkasz w Kanadzie.
- Interesy. - Odparła krótko. Jej uśmiech stał się lodowaty. Rysy stężały. - Jesteś tu z przyjacielem, tak? Gdzie on jest?
- Poszedł po coś do picia. Zaraz wróci.
- Czy to Malfoy?
- Tak. - odparł z wahaniem Diabeł. - Ale, ...
- Przykro mi, ale muszę już iść. Przypomniałam sobie, że miałam oddzwonić w sprawie kontraktu. Miło cię było spotkać Blaise. Bawcie się dobrze. Carrie, zadzwonię do ciebie jutro. - Po chwili już jej nie było.
- Nie rozumiem. - Blondynka zmarszczyła brwi. - Czemu gdy usłyszała o Draco, poszła?
- Och, ty nic nie wiesz ... Byli kiedyś parą. No wiesz: dziewczyna z mugolskiej rodziny, gryfonka i zimny arystokrata ze Slytherinu. Wiele osób było przeciwko temu związkowi. Szczególnie wasi rodzice. Dziwie się, że o tym nie słyszałaś. Musiałaś być wtedy w Beauxbatons. Jej przyjaciele zresztą też nie byli zachwyceni. Na pewno kojarzysz Pottera i Weasley'a - tego producenta mioteł. - zdziwienie Carrie było ogromne. -Wracając do nich: myślałem, ba! Byłem pewien, że po szkole dalej będą razem. Jednak tydzień przed końcem 7 klasy rozstali się. Nie mam pojcia czemu. Widać było, że cierpią oboje ale udawali, że wszystko jest ok. Nigdy nie widziałem Dracona w tak okropnym stanie. Prawie cały czas siedział w dormitorium pijąc Ognistą Whisky. Ona też nie latała szczęśliwa po szkole. Co za zbieg okoliczności: właśnie dzisiaj o niej rozmawialiśmy. - Blaise zamilkł na chwilę. - Myślę, że powinnaś iść. Wiesz co się dzieje gdy Smok jest wściekły. Z pewnością taki będzie jak się dowie. Umówmy się na jutro. Przyjadę po ciebie o ósmej wieczorem.
- Oczywiście. Powodzenia. - Pocałowała chłopaka i wyszła.
- No i gdzie Carrie? Wreszcie zrozumiała z jakim idiotą się umawia?- Draco uśmiechnął się.
- Usiądź.
- Co? Po co?
- Po prostu to zrób. - Blondyn przewrócił oczami ale posłusznie usiadł. - Czy możesz mi powiedzieć co sądzisz o tej dziewczynie co śpiewała?
- Dobry głos. Całkiem ładna ale musiałbym ją zobaczyć z bliska. Ach, no i jeszcze odmawia stałej pracy tutaj.
- To Hermiona. - Szok na twarzy Draco był nie do opisania.
- Wychodzimy.
- Spokojnie, jak o tobie usłyszała od razu poszła. Carrie chyba do niej pojechała.
- Co ona tu robi?
- Mówi, że sprowadzają ją tu interesy. Była w szoku gdy mnie zobaczyła.
Hermiona i Draco spędzali czas na błoniach. Dziewczyna oparta na Malfoy'u czytała książkę a jej chłopak przyglądał się jej zamyślony. Świeciło słońce. To był ich ostatni tydzień w Hogwarcie. Nie było już Voldemorta, prawie wszyscy Śmierciożercy zostali wysłani do Azkabanu. Oczywiście ojcu Draco się upiekło a to za sprawą dużego datku, który wpłynął z jego konta na dofinansowanie nowego projektu Ministerstwa Magii związanego z ochroną mugoli.
- Z nami koniec.
- Co?
- Ten związek nie ma przyszłości. Jesteśmy z innych środowisk. Zbyt różnych, by dało się tę różnicę zniszczyć.
- ... Myślałam, że jesteś inny. Jeśli tego właśnie chcesz - proszę bardzo, nie będę Cię przekonywać do zmiany decyzji. ... Żegnaj. - Szybkim krokiem ruszyła do swojego dormitorium. Po jej twarzy spłynęła jedna łza. Przyjaciele ostrzegali ją przed tym, ona im nie wierzyła. Teraz przyszło jej za to zapłacić. Chłopak, którego zostawiła na błoniach wydawał się być zadowolony, spokojny. Tak naprawdę, przez jego głowę przelatywały setki myśli. Spodziewał się wszystkiego: płaczu, histerii, wybuchu złości, ale nie takiej chłodnej obojętności. Jak mógł myśleć, że przewidzi jej reakcję - Hermiona była wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Był zadowolony z tego co przed chwilą zrobił, wiedział, że to jedyna słuszna decyzja , ale czy na pewno? Musiał iść się napić. Tak, musi iść znaleźć Blaise'a.
Hermiona właściwie nie wiedziała czemu akurat w tym momencie przypomniała sobie ich rozstanie. Jechała właśnie podpisać nowy kontrakt. Miała skomponować muzykę do najnowszego musicalu słynnego na całym świecie reżysera - Charliego Notta. Powinna być zachwycona, że jako jedyna dostała taką propozycję od twórcy sztuki, ale nie potrafiła. Już nie. Po przyjeździe do Nowego Yorku oczywiście już w ciągu pierwszego tygodnia musiała natknąć się na starych "znajomych". Musi się natychmiast uspokoić. Wysiadła z taksówki i pewnym krokiem ruszyła na spotkanie. Wchodząc do gabinetu Charliego uśmiechnęła się lekko. Na szczęście nie była ostatnia, czekali jeszcze na osobę, która miała ten musical sponsorować oraz na główną aktorkę.
- Możemy zaczynać, reszta za chwilę powinna się pojawić. Panno Granger, pojawiła się mała zmiana - ponieważ nasz sponsor chciałby mieć wgląd na Pani pracę, będzie Pani musiała spotykać się z nim 4-5 razy w tygodniu, ale myślę, że nie sprawi to Pani dużego kłopotu.
- Oczywiście. Mam tylko prośbę, czy mogłabym poznać tożsamość osoby z, którą mam współpracować?
- Ależ naturalnie ... Granger. - Dziewczyna odwróciła się. No tak, mogła się tego spodziewać: w świecie czarodziejów niewiele osób interesowało sponsorowanie sztuki. Malfoy Junior. Życie jej ostatnio nie rozpieszczało - miała spędzić ponad pół roku na współpracy z Malfoy'em. - Panno Granger, czekam na Panią jutro o godzinie 9 w Malfoy Manor. Myślę, że tam uzgodnimy wszystkie szczegóły. Nie toleruję spóźnień. Proszę o wybaczenie ale muszę Państwa już opuścić. Życzę miłego dnia, do widzenia.
- Skoro Pan Malfoy nas już opuścił, przejdźmy do formalności ...
- Pan oczekuje Pani w bibliotece. Czy mam Panią zaprowadzić?
- Dziękuję, trafię sama. - Hermiona nie była zdumiona, że Malfoy wysługiwał się skrzatami. - Mogę prosić o sok dyniowy?
- Krostek zaraz przyniesie. - Po chwili zniknął z głośnym trzaskiem. Dziewczyna wędrowała po domu podziwiając go. Tak, ta rodzina ma dobry gust. Wnętrze urządzone było ze smakiem, oczywiście jak przystało na byłych ślizgonów - w zielono-srebrnej kolorystyce. Weszła po długich schodach na piętro i skierowała się do biblioteki.
- Nareszcie jesteś, zgubiłaś się po drodze? - Chłopak uśmiechnął się złośliwie. - Nie przywykłaś do takich luksusów, co?
- Daruj sobie Malfoy. Załatwmy to szybko bo mam kilka pomysłów i chcę nad nimi popracować.
- Spokojnie, skarbie. Złość piękności szkodzi. - Uśmiechnął się - Jak już wiesz, chcę znać każdy utwór nad którym będziesz pracowała. Proponuję, żebyś robiła to tutaj. Jeśli pójdziesz korytarzem prosto trafisz do salonu, tam czeka już fortepian. Idź tam, ja zaraz do ciebie dojdę. - Dziewczyna wyszła z biblioteki. Trafiła do pięknego pomieszczenia w, którym stał tylko instrument. Usiadła przy nim i zagrała kilka dźwięków. Miał piękne brzmienie. Nie mogąc się opanować zaczęła grać melodię, która od kilku dni siedziała jej w głowie, pod nosem nuciła sobie cicho. Po chwili, słysząc brawa gwałtownie odwróciła się. - Ładnie śpiewasz. Ta melodia, którą grałaś jest stworzona do musicalu?
- Nie, to tak z nudów.
- Powinnaś to wykorzystać. Tu będziesz tworzyć. Jeśli będziesz czegoś potrzebować to mnie wołaj. Będę w gabinecie, tuż obok. - Draco wyszedł z pokoju. Została sama, nareszcie. Zastanawiało ją, czemu chłopak był teraz dla niej taki miły. Wiedziona impulsem wyjęła różdżkę i zaczęła zmieniać wygląd pomieszczenia. Ściany nabrały barwy głębokiego fioletu, w pokoju zrobiło się jaśniej. Rozpaliła w kominku ogień i napiła się soku, który przyniósł jej skrzat. Zaraz potem, jakby nie mogąc się opanować, usiadła przy fortepianie i grała utwór, który jak nagle postanowiła, będzie otwierał sztukę. Przez wiele godzin była jak w transie. Teraz istniała tylko muzyka.
Obudziło ją łaskotanie w nos. Czuła jakiś nieznany jej wcześniej zapach, chociaż ... Z czymś jej się kojarzył, nie była w stanie przypomnieć sobie tylko z czym. Otworzyła oczy, nie znała tego pomieszczenia. Przeciągnęła się jak kotka. Nagle zorientowała się, że jest w samej bieliźnie. Zakręciło jej się w głowie, opadła z powrotem na łóżko. Nie była w stanie przypomnieć sobie co się stało.
- Leż spokojnie - Głos wydawał się dochodzić z daleka.
- Malfoy? Co ja tu robię? Gdzie ja jestem? Co się stało? Pamiętam, że grałam na fortepianie a potem jest pustka.
- Zemdlałaś. Znalazłem cię nieprzytomną na podłodze. Przeniosłem Cię do mojego łóżka. Spałaś ponad 12 godzin.
- Co? Boże, przecież Philip ... nieważne.
- Zdarzało ci się to wcześniej? - Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Czemu jestem w samej bieliźnie?
- Pomyślałem, że tak będzie ci wygodniej. Twoje ubrania leżą na fotelu. Ubierz się a ja pójdę poprosić o coś do jedzenia. - blondyn wyszedł zaintrygowany: o jakiego Philipa chodziło? Czyżby Granger miała chłopaka, męża lub coś w tym rodzaju? Obrączki u niej nie zauważył. Nie żeby się jakoś szczególnie przyglądał. Zaśmiał się w duchu, czemu on się nią interesował? Miała swoje życie a on swoje. Ruszył szybciej w stronę kuchni.
- Dziękuję za podwiezienie. Nie musiałeś.
- I miałem mieć cię potem na sumieniu? To była chwila. - Szczerze mówiąc był pod wrażeniem wyboru Granger. Apartament w samym środku Nowego Yorku był wspaniały ... I z pewnością drogi. Draco był ciekaw jakim cudem ją na to stać. Chociaż, skoro dostała kontrakt na skomponowanie muzyki do "Czaru chwili" musiała być dobra. Z pewnością dużo jej płacą, ale to w końcu nie jego sprawa. Patrzył jak dziewczyna wchodzi do środka witając się z ochroniarzem. Nagle zachwiała się i upadła. Wysiadł z samochodu i podbiegł do niej. Pomimo długiej próby ocucenia jej, nie odzyskała już przytomności. Postanowił zabrać ja do Munga.
Czuwali przy niej na zmianę: Carrie, Harry, Ron oraz jej wieloletnia przyjaciółka - Ginny. Pojawiał się też Draco, chociaż był witany złowrogimi spojrzeniami jej przyjaciół. Nie obudziła się nawet na chwilę. Zapadła w śpiączkę. W końcu po trzech miesiącach otworzyła oczy. Natychmiast Draco, który akurat u niej był, oraz Ginny zostali wyproszeni z sali. Hermionę otoczył sztab lekarzy. Ich diagnoza była prosta: przemęczenie doprowadziło do amnezji. Jej przyjaciele mieli jej nie mówić kim dla niej są, nie opowiadać o jej życiu - z tym musiała poradzić sobie całkiem sama. W końcu podjęli decyzje.
- Po co chciałeś się ze mną spotkać? - Draco usiadł przy barze.
- Ona pamięta tylko to co jest związane z muzyką. Wie, że ma przygotować muzykę do musicalu. Jednak od wybudzenia przypomniała sobie coś jeszcze.
- A co to ma ze mną wspólnego?
- To było ... to było twoje imię. - Zapadła cisza. Harry postanowił ją przełamać- Pomyśleliśmy, że mogłaby zamieszkać u ciebie i dalej tworzyć swoje utwory. Może w końcu sobie wszystko przypomni.
- Nie mogę się na to zgodzić. Ona mnie nienawidzi.
- Nic nie pamięta. Proszę cię, zrób to dla nas, dla niej. Jesteś naszą ostatnią deską ratunku. Wiesz, że nie ma eliksiru, który przywróci jej pamięć ... Przywieziemy ją do ciebie za trzy dni. - Harry wstał i wyszedł na ulicę zostawiając zszokowanego blondyna w barze.
- Harry, nie wiem czy dobrze robimy. Boję się o nią.
- Ginny, kochanie, pamiętała tylko jego imię. Z pewnością to jej wyjdzie na dobre.
- Tylko, że zapomnieliśmy o jednym, to nie musiało chodzić o niego. Przecież, jej syn ma tak na drugie imię ...
