To opowiadanie było kiedyś publikowane na blogu, potem długi czas przeleżało zapomniane na komputerze. Może komuś jeszcze się spodoba :)

Rozdziałów 35 plus epilog.

Miłego czytania :)

PROLOG

Pamiętała.

Minęło tyle lat, a Ona nie potrafiła zapomnieć. A powinna. Mówili, że po wszystkim nie będzie niczego pamiętać, żadnych wspomnień…

Cóż, mylili się… Albo po raz kolejny okazało się, że nie jest taka, jak wszyscy.

Pamiętała każą chwilę z Nim spędzoną, każde słowo… Pamiętała ból po ostatnim spotkaniu…

Już dawno przestała Go kochać. Teraz potrafiła jedynie nienawidzić. Nienawidzić Go za to, co Jej zrobił, nienawidzić siebie za to że kochała…

ROZDZIAŁ 1

ISA

Co za ironia losu. Od ponad roku mieszkam tu, gdzie wszystko się zaczęło. Moje życie zatoczyło koło.

Gdy tak idę główną ulicą Forks, zauważam, że przez te ponad 80 lat nic się ono nie zmieniło. Nawet pogoda. Dalej jest tu pochmurnie i deszczowo. I dlatego też tu wróciliśmy.

Szłam właśnie do sklepu po coś do jedzenia. Nie, żeby było mi to potrzebne, ale musieliśmy stwarzać pozory. Dziwne by to było, gdyby przez te 14 miesięcy, jakie tu mieszkamy, nigdy nie zrobilibyśmy żadnych zakupów.

Tak w ogóle to jestem Isa Domin i mam 20 lat. Precyzując, 20 mam od 80 lat. Do tego przeraźliwie blada cera, oczy bursztynowe bądź czarne, ciemnobrązowe oczy sięgające łopatek. Tak, jestem wampirem. Ale spokojnie, nie żywię się ludzką krwią, a zwierzęcą. Żadnemu mieszkańcowi miasteczka nie grozi żądne niebezpieczeństwo. Ani z mojej strony, ani ze strony Daniela.

Daniel to mój mąż. Wampir oczywiście. Znamy się od około 60 lat, a małżeństwem jesteśmy od równych 22. Kocham go nad życie, chociaż to może mało trafne określenie… Wysoki, dobrze zbudowany szatyn. Po prostu ideał. A przynajmniej w moich oczach J

- Dzień dobry Isa – przywitała mnie pani Winston, właścicielka miejscowego sklepu – Pięknie dziś wyglądasz.

- Dziękuję pani Margaret – uśmiechnęła się do niej.

Parę minut i plotek później wracałam już z powrotem. Nasz dom stał na uboczu. Tuż pod lasem w tak dużym oddaleniu od innych domostw, że nasza tajemnica była bezpieczna, a jednocześnie tak blisko, że nie uchodziliśmy za odludków.

I tak wyglądało nasze całkiem zwyczajne życie. Daniel pracował w tutejszym liceum jako nauczyciel WFu, a ja prowadziłam księgarnię w Port Angeles.

Ludzie brali nas za młode małżeństwo i pomimo, iż początkowo szokowała ich różnica wieku między nami (Daniel został przemieniony w wieku 29 lat), przyzwyczaili się do tego. Szybko staliśmy się częścią lokalnej społeczności.

EDWARD

I znowu się przeprowadzamy. W Kanadzie spędziliśmy już za dużo czasu i wkrótce ludzie zaczną się zastanawiać, czemu się nie starzejmy. Dlatego Carlise postanowił za tydzień opuścić nasz dom. Już rozsialiśmy plotki, że dostał propozycję pracy w innym szpitalu.

- Dzieciaki – zawołał nas ojciec.

Sekundę później cała nasza piątka znalazła się w salonie, gdzie już czekał na nas Carlise wraz z Esme.

- Zastanawialiśmy się, gdzie przeprowadzimy się tym razem i pomyśleliśmy o Forks…

Wraz z jego ostatnim słowem wszyscy spojrzeli na mnie. A we mnie jakby piorun trzasnął. Forks. Miejsce gdzie poznałem i gdzie zostawiłem miłość mojego życia. Moją Bellę.

- Nie za wcześnie? – spytałem starając się mieć opanowany głos.

Jestem wampirem, więc nawet nie zadrżał.

- Minęło 80 lat. Większość ludzi już nie żyje, lub powyjeżdżało. Jedynie ówczesne niemowlęta mogą jeszcze żyć, ale z pewnością nas nie pamiętają. Jesteśmy bezpieczni – wyjaśnił Carlise tak cicho, że ledwie mogliśmy go usłyszeć, a mieliśmy słuch doskonały.

Zamilkłem. Jedyny mój argument przeciwko powrotowi właśnie został obalony.

Spojrzałem po reszcie rodzeństwa. Wiedziałem, że teraz wszystko zależy ode mnie. A ja? Ja się bałem. Jestem wampirem, a bałem się powrotu do wspomnień. Bo jestem pewny, że każdy zakątek miasteczka boleśnie będzie mi przypominał Bellę. Jeszcze raz mój wzrok przemknął po twarzach pozostałych, a do umysłu napływały ich myśli.

Ciekawie, jak potoczyło się życie Belli? Może uda mi się czegoś dowiedzieć… - Alice. Ona podobnie jak ja bardzo przeżyła nasz wyjazd z Forks. W końcu Bella była jej przyjaciółką. Moja siostra tego nie okazuje, ale wiem, że tak naprawdę nigdy mi tego nie wybaczyła…

Jasper ciągle czuł się winny. Uważał, ze to przez niego wyjechaliśmy. Po tamtych wydarzeniach zamknął się w sobie i długie lata zajęło nam przekonanie go, że to nie jego wina, że mogło się to zdarzyć każdemu. Powoli nam się to udało, a teraz kontrola Jaspera jest niemal równa tej Carlise'a. Zawziął się w sobie i choć początkowo było mu ciężko, teraz w pełni nad sobą panuje.

Emmett… Aż miałem ochotę się roześmiać. Ten już planuje kolejne mecze bejsbolu na polanie, gdzie grywaliśmy.

Rosalie oczywiście wiecznie niezadowolona. Nie rozumie, skąd wątpliwości. Dla niej Forks to kolejne miasteczko, gdzie wracamy po latach.

I w końcu Esme i Carlise… Najlepsi rodzice. Boją się, że będę znowu cierpiał. Wiedzą, że już same wspomnienia sprawiają mi ból, a co dopiero gdy się tam znajdziemy… Wiedziałem, ze wystarczy jedno moje słowo, a zmienią plany. Ale nie potrafiłem tego zrobić. Wiem, że Esme bardzo lubi tamten dom.

- W takim razie jedźmy do Forks – powiedziałem i klamka zapadła.

DANIEL

Ten dzień niczym nie różniłby się od poprzednich, gdyby dyrektor nie zwołał narady po zajęciach. Okazało się, że od przyszłego tygodnia będziemy mieli piątkę nowych uczniów. Troje z nich miało trafić do drugiej klasy, a młodsza dwójka do pierwszej, czyli do mnie.

- Cała piątka ma bardzo dobre oceny – mówił Tom – Ale wyraźnie widać, ze Edward jest nieco lepszy od pozostałych. Czytałem ich rekomendację i opinie z poprzednich szkół i myślę, że nie będzie z nimi problemów. Zaczynają od poniedziałku. Przekażcie uczniom, żeby miło ich przyjęli.

Na tym zebranie się skończyło. Wyszłem z gabinetu dyrektora, ale moje myśli krążyły wokół nowych. Piątka uczniów w jednym wieku. W dodatku wszyscy adoptowani. Jeden z nich to Edward. Miałem złe przeczucia. Jadąc do domu zadzwoniłem do Włoch, do dziadka Isy.

- Cullenowie wracają do Forks – powiedziałem nawet się nie witając.

- Kiedy?

- W poniedziałek zaczynają szkołę, czyli podejrzewam, ze lada dzień.

- Jutro do was przylecę.

Połączenie zostało przerwane. Tak, jak zapewne wkrótce przerwany zostanie spokój Isy.

Tom się mylił. Cullenowie to duży kłopot