Witajcie.
Jestem tu nowa, więc mogą zdarzać się błędy, z góry uprzedzam.
Historia krótka, napisana w 7 częściach. Rozdziały bardzo krótkie i dość "suche", ale to dlatego, że skupiałam się na tym, co chcę przekazać, a nie na barwnych opisach. W kolejnych rozdziałach nieco się to jednak zmieni.
Akcja dzieje się po szóstym tomie, jednak Dumbledore nie zginął, a został poważnie ranny.
KONSEKWENCJE
I
Tydzień temu wrócił ze szkoły. Oczywiście po raz kolejny rok szkolny zakończył się dramatycznymi wydarzeniami z udziałem Voldemorta. O mały włos, a zginąłby Dumbledore. Co prawda nie wiedział dokładnie, w jakim jest stanie, ale żył. Podobno. Nikt go nie widział od czasu tamtej walki. Jedynie McGonagall zapewniła ich, że dyrektor – choć w ciężkim stanie – żyje. Jednak zaraz po powrocie ze szkoły stało się coś, co zupełnie odwróciło uwagę chłopaka od czerwcowych wydarzeń. Poznał Kate. I wpadł po uszy. Chociaż nie, on się nie zakochał. Zakochany był w Cho, w Ginny… Teraz był pewien, że to właśnie Kate jest osobą, z którą chce spędzić resztę życia. Od momentu, gdy po raz pierwszy zobaczył ją na ławce w parku, całe jego życie diametralnie się zmieniło. Owszem, wiedział, że to właśnie on ma zabić Voldemorta, że cały czas polowali na niego Śmierciożercy… Wiedział o tym doskonale. Ale dzięki pomocy Kate dał radę się z tym pogodzić.
Oczywiście powiedział jej o wszystkim. O tym, że jest czarodziejem oraz o wszystkich swoich przygodach. A także o przepowiedni. Obawiam się, że zacznie go pocieszać, albo mu współczuć, a nie chciał ani jednego, ani drugiego. Jednak jej reakcja zupełnie go zaskoczyła.
- Dasz radę. A jakbyś jednak nie dał, to jakie kwiaty chcesz na grobie? – obróciła wszystko w żart.
Słysząc jej słowa parsknął śmiechem. Bo, co innego mógł zrobić? Ale podobało mu się to. Nie robiła z niego na siłę bohatera, ale traktowała jak każdego innego nastolatka. No, może nie każdego, bo jego w końcu kochała. I to z wzajemnością.
Harry i Kate byli normalną parą. Chodzili na randki, spacery… Harry domyślał się, że ktoś tam go pilnuje, ale na chwilę obecną miał to w nosie. Bardziej przerażała go wizja poznania rodziców Kate, bo w najbliższą niedzielę był zaproszony na obiad.
- Ja już chyba wolę zmierzyć się ze stadem Śmierciożerców, niż poznać twoich rodziców – mówił do Kate dzień wcześniej mając jednocześnie nadzieję, że ta tortura faktycznie będzie mu odpuszczona. Albo, że zdarzy się jakiś cud, który go od tego obiadu uwolni.
Niestety cud nie nastał, Śmierciożercy też nie zaatakowali i o umówionej godzinie młody pan Potter stał przed drzwiami domu Kate. W jednej ręce trzymał skromny bukiet kwiatów dla matki dziewczyny, a w drugiej wino dla ojca. Oczywiście, był bardzo zdenerwowany. To był jego pierwszy raz, nie wiedział, czego ma się spodziewać. I bał się, że zrobił się siebie głupka. Jednak zupełnie nie był przygotowany na to, co go czekało.
