"Shizu-chan... Nnn...ah..."
Izaya wygiął się w łuk i drżącymi z podniecenia rękoma objął ciało Shizu-chan, wbijając przy tym mocno paznokcie w jego plecy. Nogi, które nie mogły znaleźć sobie miejsca na pomiętej pościeli błądziły po całej szerokości łóżka, aż w końcu zacisnęły się kurczowo na pośladkach blondyna. Oddech bruneta był przyśpieszony i nierówny. Chwilami wydawało mu się, że nie jest w stanie nabrać powietrza do płuc. Jego serce biło w przerażająco szybkim tempie i sceptycznie Izaya pomyślał, że gdyby teraz ktoś inny znajdował się pod tą dziką bestią mógłby tego nie przeżyć. Jego tętno już dawno przekroczyło normę, a szybko pulsująca krew dosłownie wrzała w tętnicach.
"Shizu-chan...ah" Izaya ledwo wypowiadał słowa "P..pocałuj..."
Potok niezrozumiałych jęków zatkał język blondyna brutalnie wpychający się do ust mężczyzny. Shizuo w jednej chwili oszołomił zmysł smaku Izay. Ten delektując się chwilą pozwalał potulnie, żeby jego ciało zaznało rozkoszy o jakiej marzył. Seks z Shizuo zawsze odbierał Iazy oddech. Brunet wił się pod swoją bestią, jak miał w zwyczaju drażnić blondyna, a zębami lekko przygryzał dolną wargę swojego seme.
"Ah...ah...Nnnn..."
Z ust bruneta wydobywało się coraz więcej jęków, a czasami nawet zduszone krzyki rozkoszy, kiedy Shizuo błądził swoimi ustami po jego nagim torsie i zostawiał po sobie malinki, jakby chciał tym oznaczyć swoją zdobycz. Nieduże zaczerwienienia na jego skórze były regularną pamiątką po nocy spędzonej ze swoim kochankiem. Każdego ranka Izaya zastanawiał się skąd blondyn ma tyle siły, żeby ozdabiać jego, prawie całe, ciało różnego koloru malinkami i purpurowymi siniakami po ostrym seksie.
Dłoń Shizuo powędrowała po dobrze zbudowanym ciele Izay, z dołu do góry, i mocno chwyciła głowę bruneta, wplatając swoje długie palce we włosy mężczyzny. Jasny odcień skóry mocno kontrastował z ciemnym kolorem włosów kochanka, ale w zaciemnionym pokoju, gdzie jedynym źródłem światła była mała lampka stojąca niedaleko łóżka, żaden z mężczyzn nie zwrócił na to większej uwagi. Izaya, z prawie błagalnym drżeniem, szeptał po cichu imię Shizuo w przerwie po między pocałunkami. Zacisnął swoje kończyny jeszcze mocniej w okół ciała blondyna i już po raz ostatni wyszeptał jego imię.
Shizuo, który dobrze zrozumiał aluzję, podniósł się i z pożądaniem przejechał wzrokiem po ciele Izay. Jedną ręko chwycił za wezgłowie łóżka, ściskając z całych sił za mahoniową krawędź. Dało się słyszeć lekkie pęknięcie, ale żaden z mężczyzn nie zareagował. Shizuo pomyślał, że Izaya musi być ogłuszony lub tymczasowo wyciszony ze szczęścia. W końcu tego wieczoru kochali się, nie jak zwykle w domu blondyna, ale na łóżku Izay, a z doświadczenia Shizuo wiedział, że gdyby coś stało się jego bezcennym meblom, byłby trupem dokładnie w chwili ich uszkodzenia.
Szybkie, płynne ruch bioder. Jęk rozchodzący się po całym domu. Dwa przyśpieszone oddechy, które ukojenie znajdywały w pocałunkach. Shizuo, jakby dla własnego szczęścia, mruknął coś dławiąc się przy tym oddechem. Niebezpieczny skrzyp łóżka był coraz częstszy i głośniejszy.
"Kurwa.."
Tylko tyle był teraz w stanie z siebie wydobyć. Było mu tak dobrze, że o szczegółach postanowił pomyśleć później i nie odrywając wzroku od zaczerwienionej twarzy Izay kontynuował, coraz szybsze i bardziej agresywne, ruchy bioder. Pod dwoma, rozgrzanymi ciałami, które właśnie całkowicie odczuły spełnienie wydobyło się głośnie skrzypnięcie zanim uginający się pod nimi materac złagodził upadek, a rzucona gdzieś na bok pościel rozdarła się na dwie części.
W tej samej chwili, Shizuo pomyślał, że nigdy nie zapomni zdziwienia na twarzy Izay, gdy ten zorientował się co się stało z jego łóżkiem, kiedy Shizuo prawie pękał ze śmiechu i z desperacją próbował powstrzymać się od jakiegoś głupiego komentarza.
"..."
"..."
"...Złaś ze mnie i natychmiast napraw moje łóżko ty bydlaku."
