Severus Snape nie był człowiekiem, który wymagał od życia zbyt dużo, naprawdę. Zwykle do szczęścia w zupełności wystarczało mu gnębienie bandy Gryfonów i kubek potrawki z żabiego skrzeku w przerwie między lekcjami. Nie potrzebował niczego więcej; krążenie po zamku na podobieństwo wyrośniętego nietoperza i straszenie zbłąkanych duszyczek całkowicie go satysfakcjonowało.
Teraz jednak, przyglądając się swoim paznokciom u stóp, pomalowanych obecnie na finezyjny, wściekle zielony odcień, stwierdził z całą stanowczością, że chwila relaksu też może życie skutecznie umilić. Rozłożył się wygodnie w fotelu, potrząsając drinkiem z parasolką i rozkoszując się faktem, że to Lucek płacił za wszystko bez wyjątku. Jak to się mówi, skoro dają, trzeba brać…
Uśmiechnął się demonicznie i podwinął rękaw puchatego, różowego szlafroka, podziwiając tym razem paznokcie u rąk – pokryte dopiero co nałożonym, wiśniowym lakierem. Może jednak trzeba było wybrać zielony…?
Debatował nad paznokciami kolejne parę minut, rozważając kolejno zmianę odcienia, obcięcie dłoni leżącym opodal pilniczkiem i samobójstwo. Wreszcie, porządnie zdegustowany, odwrócił się w stronę drugiego fotela, na którym, niby prawie-młody bóg, rozpierał się Lucek, chrapiąc uroczo. Snape prychnął i uśmiechając się złośliwie, zamachnął się i cisnął w jego stronę buteleczką wiśniowego lakieru. Lucjusz, trafiony centralnie w środek czoła, zerwał się na równe nogi, i macając obiema dłońmi kwitnącego na czole siniaka, otarł ukradkiem cieknącą po brodzie strużkę śliny i spojrzał oskarżycielsko na Severusa.
- Przemoc to nie jest rozwiązanie! – burknął ze złością, zezując na swoje spuchnięte czoło. Snape w odpowiedzi spojrzał na niego z politowaniem i przygładziwszy swój uroczy szlafroczek, zapytał rzeczowo:
- Czy uważasz, że wiśniowy lakier czyni ze mnie kobietę?
- Mhm. Kobietę z owłosionymi nogami, dwudniowym zarostem i tłustymi włosami, a nawiasem mówiąc, nie rozumiem, co ci się nie podoba w lawendowym szam…
- Dobrze już. – przerwał mu, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że jeśli Lucek raz zacznie gadać o właściwościach lawendowego szamponu czy innego mazidła, to nie skończy tyrady przez następną godzinę.
Westchnął cierpiętniczo i obrzucił swoje paznokcie ostatnim, nienawistnym spojrzeniem. Trzeba było jednak wziąć ten zielony… Odwrócił się w kierunku drzwi z zamiarem odbycia wyprawy do łazienki. Sięgał właśnie klamki, gdy rzeczone drzwi otworzyły się z impetem, powalając go na podłogę i ogłuszając skutecznie. Leżał z rozkrzyżowanymi ramionami dłuższą chwilę, przeklinając w myślach klamkę, drzwi, futrynę i niewychowanego gościa. Wreszcie, uznawszy, że jego foch jest wystarczająco wymowny, podniósł się do pozycji siedzącej i ze zdziwieniem odkrył, że jego szlafrok nie jest tam gdzie powinien. Dokładniej, pas szlafroka, do tej pory luźno przerzucony na biodrach, plątał się teraz gdzieś w kącie, a wszystko, czym go Bozia obdarzyła przy narodzinach, właśnie miało okazję się z gościem przywitać.
Snape zagapił się inteligentnie na parę stóp w wyglansowanych, czarnych półbutach. Następnie spojrzał wyżej, na nogawki pedantycznie wyprasowanych, jedwabnych spodni i gustowną marynarkę. A kiedy odchylił głowę do tyłu, patrząc teraz gościowi w twarz, odkrył z jeszcze większym zdziwieniem, że oto stoi przed nim najmłodsza latorośl rodu Blacków w osobie zbulwersowanego Dracona. Gdzieś za ich plecami Lucjusz zaczął odprawiać litanię do Slytherina.
Severus obserwował z zainteresowaniem, jak twarz Dracona zalicza kolorystycznie wszystkie podstawowe barwy tęczy. Zanim jednak doczekał się swojej ulubionej zieleni, chłopak oskarżycielsko wycelował palcem nad jego głową i spoglądając to na niego, to na odprawiającego modły Lucjusza, zapytał spokojnie:
- Ojciec, jesteś gejem?
Lucjusz, jako arystokrata, zawsze miał pomysł na to, jak wyjść z twarzą z każdej, nawet najgorszej sytuacji. Wiedział co ma mówić, jakim tonem, jak zareagować i omotać rozmówcę wokół palca. Można by powiedzieć, że był Mistrzem Ciętej Riposty. Jednak, kiedy słowa jego własnego syna zawisły w powietrzu, pierwszy raz w całym swoim życiu Lucek nie wiedział co robić. Otworzył usta i w bardzo mało arystokratyczny sposób zaczął poruszać nimi, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Zupełnie jak ryba wyjęta z wody.
Z opresji uratował go Sever, który szybko ubrał szlafrok i próbował nieskutecznie zakryć paznokcie, których NIKT nie powinien widzieć, a zwłaszcza uczeń siódmego roku w Hogwarcie i największy Ślizgoński plotkarz, robiący wszystko, żeby być popularnym.
- Jako twój ojciec chrzestny, poczuwam się odpowiedzialny do uświadomienia ci prawdy- powiedział na pozór drwiącym, naturalnym głosem, jednak dało się w nim wyczuć nutkę niepokoju. Draco zmarszczył brwi.
- Otóż, kiedy twoja matka zginęła podczas wypadku... cóż. To nie był wypadek- Severus rzekł monotonnym głosem. Usiadł z powrotem na fotelu wziął drinka i wyglądał, jakby opowiadał anegdotkę z wakacji o grupie Japończyków i Grypie gumochłonowej.- Wszystko zaczęło się w poprzednie wakacje. Pamiętasz kiedy twój ojciec i ja wyjechaliśmy na misję dla Czarnego Pana?- Dracze w odpowiedzi kiwnął powoli głową.- Polegała ona na zebraniu składników do pewnego eliksiru. Część danych składników dało się znaleźć tylko na Hawajach. Było bardzo gorąco, twojemu ojcu wzdłuż szyi pociekła kropla potu, która sama się prosiła żeby ją zlizać. Podszedłem więc do Lucusia i...
- Dość, nie mów mi!- Draco, obecnie cały zielony na twarzy, z miną seryjnego złodzieja skarpetek złapanego przez gliny, zasłonił sobie dłońmi uszy.- Nie chcę znać każdej waszej erotycznej przygody. Czy ty chcesz wiedzieć, co nieprzyzwoitego twój jednorodzony syn robi w szkole, jaką jest Hogwart?- zwrócił się do ojca. Ten jakby odzyskał mowę i przejął pałeczkę.
- No więc, pomijając pewne szczegóły, wylądowaliśmy w łóżku. Postanowiliśmy o tym zapomnieć, ale znowu skończyliśmy na seksie. A potem znowu i znowu, i znowu, i znowu... Nawiasem mówiąc, to nie wiedziałem, że robienie Tego na palmie kokosowej jest takie podniecające...- Draco w tym momencie przypominał kolorem zgniły ogórek. Był ciemnozielony, z ciemniejszymi, zarumienionymi policzkami oraz szeroko otwartymi szarosrebrnymi oczami, wyglądającymi niczym pleśń z futerkiem, pojawiająca się po dłuższym czasie na jedzeniu.-Po następnych kilku... nastu razach stwierdziliśmy, że tego nie da się uniknąć i szczęśliwi znowu skończyliśmy w łóżku. Ale wtedy do pokoju weszła Narcyza.
- Niedomówieniem byłoby stwierdzenie, że była wściekła. Zaczęła miotać zaklęciami we wszystkie strony. Jako, że nie mogłem pozwolić aby mojemu bączusiowi...- Draco wydał z siebie niezidentyfikowany, zdegustowany odgłos, słysząc przezwisko, jakim Severus określił jego ojca.-... stała się krzywda, musiałem ją unieszkodliwić. A skoro była ona małżonką Pysia, miałem szansę na pozbycie się rywalki. Ciężki, zrobiony ze złota żyrandol wydawał się do tego idealny. Resztę już chyba znasz...- dokończył Mistrz Eliksirów.
Dracze z wrażenia osunął się na podłogę. Jego ojciec był gejem. Jego ojciec, ten, który głosił mu kazania o nienawiści do szlam i homoseksualistów, był gejem. Jego ojciec miał romans z nauczycielem. Jego ojciec przyczynił się do śmierci Narcyzy. Jego ojciec robił TO ze Starym Nietoperzem- tłustowłosym, wielkonosym, żółtozębym, ziemistocerowym gackiem. Ohyda.
- Ale jak to w ogóle możliwe?- spytał bezradnie, przejeżdżając dłonią wzdłuż swoich idealnie ułożonych włosów, mierzwiąc je. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że zniszczył sobie fryzurę, albo że pogniótł i prawdopodobnie zabrudził swoją idealną marynarkę, sprowadzaną prosto z Francji. Po prostu był w takim szoku, że nie zwracał uwagi na resztę świata.
- Wiesz, synu. Kiedy dwóch mężczyzn się kocha, to chce przypieczętować swój związek aktem miłości. Wiem, że prawdopodobnie nie uczestniczyłeś w seksie gejowskim, ale bardzo łatwo to wytłumaczyć. Otóż wkładasz swój członek do tyłka partnera i wykonując wiele ruchów miednicą doprowadzasz was obu do spełnienia. Oczywiście, kiedy służysz Czarnemu Panu, męska miłość jest codziennością. Kobiet, takich jak Bellatrix, jest za mało do zaspokojenia potrzeb wielu Śmierciojadów. Jak to się mówi: na bezrybiu i rak rybą. Przez te wszystkie lata odzwyczaiłem się nawet od seksu z dziewczyną. Moim zdaniem sam powinieneś tego spróbować. Tego nie da się porównać do niczego innego. Nawet do Ognistej whisky z lodem i parasolka w upalny dzień. A skoro o tym mowa, to ostatnio widziałem w tym klubie, Pod Jednorożcem, Pottera. Upił się tak, że romansował z Zabinim. Po drugiej w nocy obydwaj tańczyli na stole bez ubrań, śpiewając „Dziewczynę Aurora". Nie mam nic do młodego Blaise'a, ale mógł sobie wybrać kogoś lepszego, niż Bliznowaty. Z tego co wiem, on jest twoim dobrym przyjacielem, Draconie. On jak na takiego młodego, jest całkiem przystojny. Powinieneś z nim być, a nie ograniczasz się do młodszych dziewczyn. To tak jakby obrzydliwe- potok słów leciał z ust Lucka. Zawsze tak się działo, kiedy ktoś pozwalał mu się rozkręcić.
- Mam pomysł!- klasnął w dłonie.- Draco, znajdziemy Ci chłopaka!- krzyknął radośnie, złapał obu mężczyzn za nadgarstki i zanim ci zdążyli w jakikolwiek sposób zareagować, Lucjusz teleportował się.
