Czas coś wrzucić po polsku. Czuję się trochę winna, że nie piszę w ojczystym języku, ale cóż. Po angielsku to o wiele lepiej brzmi.

Uczono mnie, że nazw własnych się nie tłumaczy, więc Bones pozostanie Bones.

Jak było powiedziane: to Twój wybór czy potraktujesz to jako slash.

OŚWIADCZENIE: Nie posiadam praw autorskich do Star Trek 2009 i Doom oraz ich postaci.


Jim westchnął z rezygnacją i – ponieważ w tej chwili naprawdę nie miał nic do roboty – lekko przeczesał palcami włosy ciała półleżącego mu na kolanach. Jego akcja została nagrodzona zadowolonym westchnieniem i dziwnym, cichym odgłosem, który sprawił, że Kirk spojrzał w dół ze zmarszczonymi brwiami.

- Czy ty właśnie zamruczałeś? - kapitan zapytał z niedowierzaniem.

- Zamknij się – odburknięto mu w odpowiedzi.

Nie przejmując się Jim z ciekawością przeczesał ciemne włosy jeszcze raz. Tak, to zdecydowanie mruczenie.

- Oooch, Bones – Kirk ledwo powstrzymywał się od śmiechu - nie wiedziałem, że masz to w sobie z całym tym narzekaniem i przeklinaniem.

McCoy odwrócił głowę by rzucić pełne wściekłości spojrzenie – źrenice miał rozszerzone tak mocno, że nie widać było koloru oczu – swojemu niby-przyjacielowi, tymczasowo zmienionemu w dokuczającą poduszkę.

- To twoja wina! - lekarz oskarżył.

- Wiem, wiem – uspokoił go Kirk i pogłaskał po głowie dla efektu. McCoy zamknął oczy i bez powodzenia próbował powstrzymać kolejny zadowolony pomruk. Jim zachichotał. Cholera!

- Kapitanie.

Kirk spojrzał na swojego pierwszego oficera. – Jak wygląda sytuacja, Spock?

- Pod kontrolą. Potwory były... otumanione w wyniku zetknięcia się z tą substancją i nie mieliśmy żadnych problemów z pozbyciem się ich. Teraz przeszukujemy teren by sprawdzić, czy jakieś pozostały.

- To dobrze – Jim automatycznie pogłaskał McCoy'a jeszcze raz.

Obie brwi Spocka zniknęły w jego włosach, kiedy usłyszał zadowolony odgłos. – Fascynujące.

Kirk uśmiechnął się szeroko.

- Przyrzekam, kiedy to się skończy zabiję cię – McCoy warknął. - I masz zakaz wchodzenia do jakiegokolwiek laboratorium.

- Bones – Jim westchnął z irytacją - skąd miałem wiedzieć, że ta konkretna mieszanka działa jak kocimiętka na superludzi?