Jest zimno. Chyba nigdy nie czułem takiego zimna. Nawet kiedy przebywałem w Rosji z Nataszą. Towarzyszą mi dwie osoby, równie zimne... nigdy nie spotkałem kogoś takiego. Nawet on... ten, do którego należy moje serce i zawsze będzie należeć, nigdy nie był taki... Może na początku, kiedy się poznaliśmy, kiedy zacząłem do niego należeć, kiedy nie miałem na to wpływu. Kocham go, tyle wiem, wiem, że nigdy nie przestanę go kochać. Jeden Midgardczyk, który go zmienił... nie wiem, czy na lepsze.

Nasza ostatnia rozmowa nie była miła. Potwór... tak go nazwałem... nie wybaczę sobie tego. Nigdy.

Zostałem sam, idę sam do środka lodowej komnaty. Jest jeszcze zimniej, ale nie wycofam się. Chcę tu być. Dlaczego wtedy to powiedziałem? Potwór. Gdyby nie to, siedziałbym teraz z nim i bylibyśmy szczęśliwi. Nie doszłoby do tego, do czego doszło. Stał się częścią lodu... odciął się ode mnie, od mojego serca, które należy tylko do niego.

Chce być sam... a mimo to wciąż przychodzę. Widzę go siedzącego za lodem... w dalszej części tego świata... nie mam tam wstępu i nigdy nie będę miał. Wpuszczają mnie tylko dotąd... to i tak dużo. Boli mnie jego widok. Jest blisko, a ja nie mogę go dotknąć. Midgardczyk, który pokochał Jotuna... i Jotun, który...

Usiadłem tak jak zwykle. Patrzę, liczę na to, że może dzisiaj się odwróci, że... do mnie wróci. Żyję w kłamstwie...? Nie wiem, bardzo możliwe... jednak wolę takie życie, z namiastką jego osoby.

Nie powinienem był mówić tego słowa. Potwór... Nie chciałem go powiedzieć. Więc dlaczego powiedziałem...? Teraz jestem sam... a on jest w miejscu, z którego go zabrano. Czy jest szczęśliwy...? Nie wiem. Czy ma rodzinę...? Nie wiem. Ja nie mam. Pozbawiłem się jej sam.

Ludzie powinni spełniać swoje marzenia... tak zawsze mi mówiono, a ja chcę spełnić swoje. Od dwóch lat. Dwa lata. Lata smutku. Lata bez niego.

Podszedłem do lodowej ściany, przyłożyłem do niej ręce. Nigdy tak nie robiłem. Nigdy.

- Wróć do mnie... - tylko tyle, cicha prośba, która nie musi się spełnić. Która wcale się nie spełni... dwa lata.

Nie wiem, ile czasu minęło od wypowiadanych słów. Nie wiem, czy Jotunowie zabrali mnie z tamtego miejsca czy sam odszedłem. Nie wiem. Odprowadzają mnie do Bifrostu. Odwracam się co jakiś czas, prosząc tę krainę, by oddała osobę, którą kocham. Nigdy więcej jej nie zranię. Nie powiem tego słowa.

Czekam na otwarcie mostu. Tęczowy most, o którym mi opowiadał... Nie zapomnę o tej osobie, nigdy. Odwracam się, po raz ostatni tego dnia patrząc na lód. Czemu nic nie widzę...? Czemu czuję przyjemny zapach... znany mi zapach? Przez to co się wydarzyło, z tęsknoty, mam omamy...? NIE. Nie jestem chory. Poznam ten głos wszędzie.

- Mój mały Hawk...

Słyszę tylko te słowa, wypowiedziane tuż przy moim uchu. Czuję silne objęcia... objęcia, które nikomu mnie nie oddadzą. Zasłania mi oczy... tak jak robił to dawniej... kiedy miał niespodziankę... nienawidzę niespodzianek... ale tę jedną jedyną będę kochał.

Zawsze kiedy płakałem, czuł tylko moje łzy. Nie lubił, gdy to robiłem, bał się, że to przez niego. Teraz płaczę... przez niego... ze szczęścia.

- Loki...