Jakby to określić, popełniłam tą zbrodnię i ten pomysł spisałam. Jest to mój pierwszy funfick w dłuższej formie, opublikowany tutaj, jednakże miewałam jeszcze chyba bardziej po...tentegowane xD. Tyle że na szczęście ludzkości, nigdzie nie opublikowane. Ooo tak, na bardzo wielkie szczęście. Uch, rączki mi się trzęsą, niczym przed egzaminem gimnazjalnym. Dobra, już nie marudzę. Jak to mawiają profesjonaliści - ENJOY! Tyle że ja nie jestem profesjonalistką...powiem:
YNDżOJ!!
-Jak to horkruks jest w...lasce marszałkowskiej w Sejmie IV RP – Harry zmrużył oczy i przyjrzał się uważniej Hermionie – co to jest w ogóle IVRP. -właśnie! - Ron wtrącił swoje trzy grosze, i powstał z fotela. Jak wiadomo – Ronald nigdy nie przeoczy okazji, by wypomnieć cokolwiek lub też kogokolwiek Hermionie.
Natomiast Hermiona, pozostając w dalszym ciągu w swojej pozycji, czyli wygodne usadowienie na krześle przy stole, spojrzała na przyjaciół ze znudzeniem.
-dokładniej IV RP obojga Kaczorów.
Lecz niestety, nawet to nie powiedziało nic ani Harry'emu ani Ronowi.
Co dziwniejsze, wydawali się jeszcze bardziej zdziwieni. A może nawet zaciekawieni?
Hermiona Jane Granger westchnęła.
„I po jakie licho ja się z nimi zadaje?" - przeszło jej przez jej inteligentną do bólu głowę.
-a więc...
-nie zaczyna sie zdania od „a więc" - Ron nie omieszkał wypomnieć przyjaciółce, tego błędu językowego.
-masz rację Ronaldzie – Hermiona pokiwała głową – Czyli IV RP obojga Kaczorów, to IV Rzeczpospolita Polska obojga Kaczyńskich.
-czyli po prostu POLSKA? - zawołał uszczęśliwiony Harry, akcentując słowo „Polska".
-tak Harry...- uśmiechnęła się z politowaniem Hermiona.
Harry wypiął dumnie pierś i spojrzał z tryumfem na Rona. Ten tylko pokręcił głową i zapytał:
-a co to ta Polska?
Roman Giertych, władca i guru młodzieży wszechpolskiej, minister edukacji, wicepremier Polski.
I co najważniejsze – przystojny i jedyny w swoim rodzaju mężczyzna!
Romek spojrzał w lustro, z zabójczo-końskim uśmiechem.
-żadna mi się nie oprze! - wykrzyknął do lustra.
Po czym zabrał się za pisanie ustawy, mamrocząc ciągle wspomniane wyżej zdanie.
Po upływie godziny, wstał pospiesznie wywracając krzesło.
Roześmiał się złowieszczo i wykrzyknął:
-wiedziałam że żadna ustawa mi się nie oprze! Wiedziałem!
Ucałował kartkę papieru i ruszył ku drzwiom, by pokazać co stworzył Jarkowi. Niestety ostatecznie mu się nie udało, a dlatego że do pokoju wkroczył pewien jegomość, który przeszkodził planom wicepremiera.
Ów osobnik był bledszy od Romana i oczy mu się świeciły jak bannery pewnych klubów na osób pełnoletnich...
-ooo witaj Voldy! Co tam słychać?! - powitał go entuzjastycznie Romek.
Lord Voldemort – bo tak się osobnik naprawdę nazywał – zamrugał oczami i z oburzeniem oznajmił:
-mówiłem ci żebyś mi nie mówił Voldy! Wolę Morty!
-ach no tak – entuzjazm ministra edukacji został poskromiony, przeszedł do polskiej gościnności – siadaj, jak masz jakąś sprawę – wskazał na krzesło przed biurkiem.
-jak bym nie miał, to bym nie przychodził – Voldemort pokręcił głową z politowaniem – ech, Roman co się z tobą dzieje, to ja nie wiem.
Rozsiadł się wygodnie na krześle, nie zapominając o zadbaniu o odpowiedni, majestatyczny i złowrogi wygląd.
-a wiesz! - Roman podszedł do biurka – stworzyłem ustawę!
-serio?! - zwołał Voldemort – a jaką? Może usunięcie Pottera z Hogwartu?
Polski minister edukacji spojrzał ze zdziwieniem na kolegę po fachu (fach - niszczenie młodzieży)
-jeszcze się tym nie zająłem...- westchnął – mam ważniejsze...
-ważniejsze sprawy na głowie! - krzyknął ów kolega – chyba cię pogięło?!
-mnie nic nie pogięło! Niby jak?! Po prostu jeszcze sie nie zgadałam z Jacuqi Smith, a poza tym co ona wie o tej waszej magii!!
-hej hej! - Voldemort wstał – to żadna moja magia, tylko tych tumanów z ministerstwa magii!
Roman westchnął po raz kolejny...
-no to daj mi czas! A nie tak się bulwersujesz... - pokręcił głową – poza tym, gdy się denerwujesz to ci się zmarszczki robią.
Przyszły posiadacz zmarszczek wywrócił oczami.
-idę do Jarka, muszę się zapytać go jak tam moja duszyczka się trzyma.
Polski minister edukacji zamyślony, pokręcił głową.
-to pójdę z tobą! - oznajmił po krótki namyśle i pobiegł do drzwi.
A Voldemort tylko podniósł się z nieco zrzędniejszą miną.
Ciąg dalszy prawdopodobnie nastąpi. A co mi tam, piszę to od kilku miesięcy. I błagam o wybaczenie, jeżeli obraziłam uczucia patriotyczne.
