Sailor Moon Classic
Prolog – przed odc."Beksa Usagi. Wspaniała transformacja"
Nazywam się Usagi Tsukino. Mam 14 lat i jestem uczennicą 2 klasy gimnazjum. Jestem trochę roztrzepana i płaczliwa. I chyba to by było na tyle.
Przez ostatnie czternaście lat moje życie nie wyróżniało się niczym szczególnym spośród milionów nastolatków żyjących w Tokio. Mieszkałam z rodzicami w piętrowym domu w przedmiejskie dzielny Tokio- Juuban. Moja mama była typową kurą domową, która kochała nas nade wszystko i dlatego poświęciła swoją karierę zawodową, aby siedzieć w domu i wychować nas na porządnych ludzi. Mój tata był dziennikarzem i często wyjeżdżał, aby relacjonować jakiś ważne wydarzenia. Miałam też nieznośnego bachora, za brata- Shingo. Przysięgam, że chyba kiedyś ktoś go podmienił w szpitalu.
Byliśmy typową rodziną 2+2.
Najważniejszą częścią mojego dnia było spędzanie popołudni w Salonie Gier „Crow", prowadzonym przez najprzystojniejszego mężczyznę na świecie- Motokiego Furuhata i wchłanianie przygotowywanych przez niego milkshaków oraz pokonywanie potworów na automacie. Nie mogę zaprzeczyć, iż odkąd skończyłam 12 lat byłam zakochana w Motokim onii-chan i byłam pewna, iż pewnego dnia zostanę jego żoną. Całkowicie ignorowałam to, iż Motoki był od mnie starszy o 6 lat i za pewne postrzegał mnie, jako coś, w rodzaju młodszej siostry. Cóż takie uroki młodości.
Jeśli nie spędzałam czasu śliniąc się nad Motokim-onii-chan ( i jego milshakami ) spędzałam czas u mojej najlepszej przyjaciółki- Naru Ōsaka. Mama Naru prowadzi wspaniały salon z biżuterią i często z Naru wzdychamy do piękności, które się w nim znajdują. Tu powinnam wspomnieć, iż moim wielkim marzeniem jest zostać żoną i mieć własny dom, o który będę mogła dbać tak jak moja mama ( choć nie umiem ani gotować ani prać ani sprzątać, ale to już jest całkowicie poza obrazkiem, szczególnie w moich marzeniach). Bardzo bym chciała dostać kiedyś od mężczyzny, którego będę kochać (czyt. Motokiego) wielki pierścionek z diamentem (taki jak widziałam kiedyś w Osa-P), ech. Tak czy siak. Razem z Naru, chodzimy do dzielnicowego publicznego gimnazjum – Jubann Municipial Junior High, do klasy 2-2. Teraz powinnam wspomnieć jakie są moje ulubione przedmioty. ŻADNE! Nie lubię chodzić do szkoły, nie lubię się uczyć! Ble. I choć jestem całkiem niezła z gospodarstwa domowego, to jestem całkowitą nogą z matmy i angielskiego. I przysięgam nie jest to moją winą, to Haruna-sensei się na mnie uwzięła i postanowiła obrócić moje szkolne życie w koszmar. Oj, może zdarza mi się spóźniać, często. I zasypiam na lekcjach, no i czasem jako, iż budzę się za późno, nie mam czasu na śniadanie, więc jem na lekcja, no zapominam robić prace domowe i czasami zapominam o testach. No ale bez przesady, to że niemal codziennie siedzę w kozie to oznaka tego, że nauczyciel się uwziął!
Sądzę, iż idąc ulicą robię wrażenie, nie tylko dla tego, iż potrafię się potknąć na całkowicie płaskim chodniku i wydać z siebie dźwięk zbliżony do syreny ratunkowej. Ale też dlatego, iż noszę nietypowe uczesanie. Moje długie, złoty włosy upinam na co dzień w dwa koczki na szczycie głowy i od każdego puszczałam kucyk, który obecnie sięgał do moich pośladków. Wyglądało to tak jakbym miała dwa mysie uszka i dwie kitki, według mnie wyglądałam kawaii. Do tego mam niebieskie oczy. I całkiem ładną buźkę, nawet Motoki tak mówił. Ech do dziś pamiętam jak, mój piaskowo włosy obiekt wzdychań powiedział, iż mam najpiękniejsze włosy na świecie. Tego dnia postanowiłam, iż nigdy nie zmieni mojego uczesania. Póki Motokiem się to podoba, podoba się i mi!
Cóż, moje dni są piękne i beztroskie. Każdy dzień jest taki sam.
Z rana czysta biała zasłona, z koronki zaszeleści na wietrze. Zegar z kukułką wybijea7 w pokoju. A głos mamy oznajmia „Spóźnisz się, jeśli zaraz nie wstaniesz!" Ja wciąż na wpół śpiąca, myślę, "Proszę, pozwól mi pospać jeszcze 3 minutki". Spóźniam się jak zawsze do szkoły. Moja nauczycielka wyrzuca mnie na korytarz. I jak zawsze dostaję złe stopnie z testów. W drodze do domu z koleżankami zatrzymujemy się w salonie gier, wzdychając do przystojny chłopaków. Zawsze też oglądamy wystawę sukni wieczorowych, marząc, iż kiedyś je założymy.
To takie małe rzeczy, ale przynoszą tyle radości i jestem taka szczęśliwa.
By misako
