Hej przedstawiam wam prequel mojego opka pt. „Błądząc w ciemnościach".

Tematyka: yaoi +18 ,romans
Anime i manga na którym jest oparty: Gintama
Paring: Gintoki x Hijikata

Ktoś kiedyś powiedział, że trzeba podążać prądem. Może był głupi, albo i nie. Sam już nie wiem. Byłem głupi myśląc, że mogę żyć jedynie podążając za Kondo-sanem i wywiązując się ze swojej roboty. Bo nie myślałem, że będę pragnął kogokolwiek tak mocno tak jak ją kiedyś. Niech to chyba mnie pogięło. Czemu zawsze muszę spotykać samych debili. W każdym razie od tamtej pory coś się zmieniło. Nie wiem czemu, ale nagle zwa...nie! Na pewno nie! Nieważne lepiej zacznę od początku. A to było tak...

Tydzień wcześniej.

Eh. Znowu nie przespana noc. Już oczy mi się kleją od tego stania i gapienie się na to okno. Bo kto by chciał stać nad ranem pięćdziesiąt metrów od okna jakiegoś rewolucjonisty. Ale praca to praca. No wyłaź już! Ile można?

Kilka minut później.

O! Ruszył się.

Czy wszyscy są na pozycjach?

Tak jest sir!

To ruszamy!

Ah! Co za piękny widok. Przeciwnik leży, pokonany na ziemi. Tylko czemu oczy mi się zamykają?

!

Co? Spałem? Heh przynajmniej w swoim łóżku. Ale mnie łeb napierdala. Chociaż nic nie piłem. Ciekawe ile spałem? Huh! Już trzecia po południu? Straciłem cały dzień. Wygląda na to, że głęboko spałem. He a co to?. Ujrzałem na stole kopertę, a gdy wyciągnąłem zawartość z niej. Okazało się, że były w niej umieszczone jakieś bilety. Widniało na nich „Jednodniowe bilety do nowego parku rozrywki „Chicago"". He? Ale co mnie interesuje jakiś park rozrywki. Nie mam czasu na takie bzdury. Gdy trzeba chronić kraju przed anarchistami.

Poszedłem coś zjeść. Akurat trafiłem na porę obiadową. Cała kompania była w trakcie posiłku.

Oh Tosi! Zjedz z nami.

Chętnie.

Witaj śpiąca królewno. Tak słodko spałeś, że chciałem ci robić sztuczne oddychanie usta-usta. - Sougo ty draniu zabiję cię! No i co ma znaczyć ten uśmieszek?

No już nie kłóćcie się. Zgromadziliśmy tutaj po to by świętować. Będziemy chlać do upadłego! Dobrze mówię ludzie!

Tak Kondo-san! - A on pokiwał głową i zaczął śpiewać „Hej sokoły". Jest idiotą, ale i tak go lubię.

Świętowaliśmy jeszcze długo. Aż wyczerpały nam się cale zapasy sake. Każdy spał gdzie popadnie. Jeden śpiewał „Ode do radości". Drugi próbował naśladować Małą myszkę. Z marnym skutkiem. Nie zaliczył nawet dwudziestu metrów, a nogi mu się rozjechały przy lądowaniu. A ja spałem pod stołem. Sam sobie się dziwię, że większość rzeczy pamiętam. Ale coś mnie przeszkadzało. Zacząłem mieć dziwne omamy słuchowe typu „Śpij mój k..". Co to miało być to na „k". To nie dawało mi spokoju.

Następnego dnia.

Jak zwykle wstałem i poszedłem pod prysznic. A następnie się najadłem. Już chciałem coś powiedzieć o tych dziwnych biletach gdy nagle.

Oh Tosi cały nasz odział ma dzisiaj wolne. Z powodu jakiegoś święta. Sam nie wiem jakiego. Haha! A więc postanowiłem, że pójdziemy do tego nowego parku rozrywki.

Ale ja nie...

Co! Tylko mi nie mów, że nie chcesz iść. Ta kwestia nie podlega dyskusji.

Ale...- Ahh! No kurde czemu zawsze muszę wplątać się w jakąś kabałę. Mam pecha. Eh.

Byłem zniesmaczony całym tym zajściem. Zostałem zapędzony w kozi róg. Próbowałem komuś wcisnąć ten bilet, ale jak na złość nikt nie chciał skorzystać z tej możliwości. Nawet Yamazaki wywinął się sianem. Zacząłem przypuszczać, że to wszystko zostało ukartowane przez jakiegoś psychola. No nic. Tamtego dnia postanowiłem iść z prądem.

Poszedłem w stronę tego nowego parku rozrywki. Stałem w kolejce do wejście. Mając nadzieję, że jakoś mnie wpuszczą mimo tego warunku. Stałem sobie spokojnie w niej dopóki, ktoś nie zaczął się awanturować. Po paru minutach dostrzegłem kto to był. No, a jakże. To był on! Największy debil we wszechświecie. Rozczochraniec z trwałą. Pan mistrz w wkurzaniu mnie. Eh no i jego tu brakowało. No czemu musiał tu przy wleć swoją dupę. Został popchnięty i przypadkiem wpadł na mnie. Na szczęście lekko mnie uderzył, ale przez to bilet mi wypadł. Powiedział coś do tego kasjera i spojrzał się w moja stronę. Jego wzrok spoczął na kawałek papieru. Podniósł go. Wszystko by było dobrze gdyby to nie był ten nieszczęsny bilet. Znowu się spojrzał na mnie tym swoim tępym wzrokiem, a potem zaczął się śmiać. Wkurzyłem się.

No i z czego się śmiejesz?

No jak to z czego. Z tego, że tu jesteś. Też zachciało ci się zabawy.

Zamknij się przygłupie. Oddawaj ten bilet.

Ho, a więc jest twój. A nie wiesz, że u jest napisane dwoje ludzi. A gdzie twój towarzysz.

E...to... Spóźni się. A poza tym to nie twój interes.

Haha nie mój, a jednak. Zaproponuje ci coś. Pójdźmy tam razem.

Nie! - Próbowałem wyrwać mu ten bilet. Siłowaliśmy się do tego stopnia, że trafiliśmy z hukiem na początek kolejki. Po kilku chwilach usłyszeliśmy – Mogą panowie wejść. Życzymy milej zabawy. - Szczęka mi odpadła. Byłem w szoku. Czułem się tak zażenowany, że aż mi mowę odjęło. No, ale stało się. Widząc po jego też był tym zaskoczony.

Po paru minutach wreszcie się odezwał.

A co powiesz na zakład? No wiesz taki w stylu „Kto pierwszy ucieknie to będzie niewolnikiem drugiego".

Co? I kto niby ma się zgodzić na coś takiego? - Zacząłem się coraz bardziej irytować.

Co pękasz? Boi się, że dasz mi rady?

He! Że co? Jestem lepszy od ciebie we wszystkim!

Nie to ja jestem lepszy!

A nie bo ja! - Kontynuowaliśmy wymianę zdań do pierwszej atrakcji. Rany za jakie grzechy.

Strzelanie. Mimo to, że nie lubię tego, ale i tak spróbowałem. Pierwszy, drugi, trzeci i tak dalej. Aż do pewnego momentu. Już chciałem ostatnią rzecz zestrzelić, ale poczułem podmuch powietrza na szyi. Wzdrygnąłem się i chybiłem. Niech to szlag! Z gniewem w ochach spojrzałem na niego, ale on udawał, że o niczym nie wie. Drań. Za kolejnym razem poczułem gilgotki na drugiej dłoni. No i znowu chybiłem! Walnąłem go. Lecz nie mógł zrozumieć czemu to robię. Ciągle zaprzeczał. No kurde, przecież to nie były moje halucynacje. Tylko specjalnie mi przeszkadzał. Ponownie spróbowałem. Teraz ktoś macał mnie po tyłku. I znowu pudło. Aaaaaah! Wrzasnąłem na niego, ale on gwizdał i patrzył w bok. Rumieniec zawitał na mojej twarzy. No! Strzeliłem raz jeszcze i trafiłem, ale nie tylko ja. Usłyszałem chichot. Yorozuya z uśmiechem na ustach patrzył się przed siebie. Po czym zawiesił go na mnie i wyciągnął kciuk w geście „OK". He! Chwilę później dostaliśmy główną nagrodę. Wielkiego misia. Niósł go jak trofeum. A ja czułem się coraz bardziej zażenowany. Chwalił się tym jakie ma niby sokole oko. A co to mnie obchodzi? Eh!

No patrzcie, a teraz sprzedaje go za loda. Co za głupi dzieciak. Szliśmy dalej. Nadszedł czas na walenie grzyba. Wreszcie coś dla mnie. Stanęliśmy naprzeciw siebie. Mocniej chwyciłem młotek. I rozpoczęło się. Waliliśmy co sił. Heh, ale ten kret był szybki. Głośno sapałem. Przystępowałem do kolejnej próby, gdy chwycił moja dłoń i chuchał mi do ucha. Czułem jego ciepło. Ale na boga co on wyprawia? Czy zdurniał do reszty? A! Serce waliło mi jak szalone. No i co rozumiał przez połączenie sił? Huuh! Raczej to co zrobił to nie miało z tym nic wspólnego.

Rozluźnij się. Jesteś cały spięty. - Szepnął mi do ucha, aż mnie ciarki przeszły. Jak niby mam się wyluzować? Jeszcze bardziej się denerwowałem i mimo prób nie udało nam się upolować kreta. Lecz udało się to za kolejnym. Po udanej próbie, poczułem ciepły podmuch powietrza. Już chciałem go walnąć, ale zdążył mnie puścić. Śmiał się i wydawał się bardzo wyluzowany. Natomiast we mnie gotowało się. Szliśmy dalej. Gdy nagle objął mnie ramieniem. Uwiesił się mnie jak dzieciak mamusi. No kurde! Zabiję go! Zaśmiał się.

Hijikata-kun jak się bawisz? Bo ja świetnie.

Ja nie. A poza tym zabieraj tą rękę.

Eee. Nie mogę tego zrobić bo to jest w liczone w zakres naszego zakładu.

Gadasz od rzeczy! Skończ z tym przybliżaniem.- Ale on ściskał mnie coraz mocniej. Rumieniec miałem coraz większy. No i ehm to zaczynało być dziwne! Potęgował we mnie uczucie zawstydzenia. Ale nie pójdzie mu ze mną tak łatwo. Parę kroków dalej. Spychałem go coraz bardziej w stronę pobliskiego muru. Uderzył się o niego i uwolnił mnie.

No kurde co to miało znaczyć?

No co to też część zakładu. - Spojrzałem mu głęboko w oczy i dotknąłem jego brody. - A co nie podoba ci się? - Gładziłem ją, a on chwycił moją dłoń. Przyciągnął mnie do siebie. No i zaczął...Huuh nie zgadzam się! Przestań w tej chwili. Jedną ręką trzymał mnie w talii, a drugą przytrzymywał moją dłoń. Ciało przy ciele. Ej no co się dzieje? Czemu cały drżę. Przybliżył usta i pocałował mnie. Coooooooo! Byłem tak tym zaskoczony, że nie mogłem go odtrącić. Pochłonął mnie tym swoim językiem. Bawił się nim, a ja coraz bardziej podniecałem się. Huuuh! No nie. Jeszcze tego brakowało. Gdy skończył. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął się.

A to ci się podobało?

C...o...to miało być?

Jak to co? Pocałunek. Chcesz powtórkę? - Oblizał wargi i ponownie chciał mnie chwycić, lecz udało mi się uskoczyć.

Po co to było? Czy ty jesteś ten tego? Homo nie wiadomo?

No jasne, że nie! - Obruszył się. Poczułem satysfakcję z tego małego zwycięstwa. Ale eh sam nie wiem.

Odeszliśmy z stamtąd i skierowaliśmy się dalej przed siebie. Napięcie narastało. Chciałem przerwać tą niezręczną ciszę.

Eto...Co cię wtedy napadło?

Oj przestań nie chcę mówić o takich wstydliwych rzeczach.

Sam zacząłeś! Dmuchasz mi do ucha, macasz mnie po dupie i jeszcze na dodatek c-c-ałujesz! - Policzki zaczęły mnie piec.

Ale to nie ja zacząłem. Sam mnie zaprosiłeś. Tym swoim zachowaniem takim homo!

Huuuh! Coś ty powiedział! Nie jestem homo!

Ta. To czemu wyglądałeś na to, że ci się podobało.

Eto nie podobało mi się. - Irytacja była coraz silniejsza. Jeszcze chwila i wybuchnę.

Haha no i czemu twój mały zaczął tak twardnieć? Czyżby mój pocałunek był tak namiętny.

Huuuuuuuuuuh! Erotyczny? Nawet nic nie poczułem. Nie ważne jakbyś się starał To nigdy nie sprawisz, że mi stanie! - Halo. Może mi ktoś powiedzieć czemu on wie, że się podniecałem? Czy on jest jakimś telepatą? Nie może się dowiedzieć, że to co robił mnie nakręcało. Oczywiście nie wiadomo czemu.

Hmm. Czyżby? - Uśmiechnął się i ruszył w moją stronę. Widząc to uciekałem przed nim. Ale uparcie mnie ścigał. Parę minut później. Nie spodziewanie dotarliśmy do jakieś kolejki.

Nadal się kłóciliśmy. Ludzie patrzyli się na nas jak na jakiś odmieńców. Usłyszałem tylko.

Czy panowie razem?

Tak do cholery! - Huuuh?

To w takim razie prosimy tędy. - Chciałem zaprzeczyć, lecz on jak nawiedzony spychał mnie do tyłu. No kurde co się dzieje? Nim zdążyłem dostrzec gdzie zmierzaliśmy. Ktoś mnie popchnął. Poleciałem na niego. Wylądowaliśmy z impetem na jakieś łodzi. Gdy się ocknąłem. Odkryłem, że leżałem na nim. Był oparty o lewy bok łódki, a ja wylądowałem głową na jego brzuchu. Byłem lekko otumaniony tym i nie opacznie zacząłem ściskać jego małego. Huuh! No nie co za siara! Poczułem lekki zapach truskawek. Nawet mi się podobał. Chcąc się podnieść, nadal go ściskałem. Nagle zauważyłem, że ma jakiś dziwny wyraz twarzy. Zdziwiłem się. Poruszyłem w dół. Zamrugał powiekami.

Hijkata-kun jak będziesz dalej tak ściskać, to mój mały zamieni się w erektora. - Szepnął. Leżał i wydawał zduszone odgłosy. Trudno się przyznać, ale przez te parę chwil wydawał się na jakiś sposób seksowny. Ale tym samym zaczęło do mnie docierać to co się dzieje. W panice. Gwałtownie cofnąłem się. I tym samym nagłość tego spowodowała moje wypadnięcie za burtę. Spadałem w dół. Na szczęście woda była płytka. Chciałem skorzystać z okazji i uciec, ale stanął mi na drodze rekin. Wyszczerzył zęby i rzucił się na mnie. Płynąłem co sił do tej przeklętej łódki. Gdy do niej dopłynąłem. Wyciągnął mnie. A rekin z jakiś względów stracił całe zainteresowanie, zaśmiał się i odpłynął. Obaj byliśmy tym bardzo zdziwieni. No bo kto widział żeby rekiny tak się zachowywały? Co to rekin pilnujący porządku na łodziach czy co? Byłem przemoczony do suchej nitki. Dobrze, że było w miarę ciepło. Heh. Patrzyliśmy się na siebie jak na idiotów.

No i jaka woda Hijikata-kun?

Ciepła. A poza tym możesz ode mnie się odczepić.

Hehe. Raczej w tych warunkach będzie to trudne. - Wyciągnąłem papierosa. Zapaliłem, ale nie chciał zapalić. Cholera! Czemu mnie to spotyka? Jak chce palić to papierosy są przemoczone. Po paru próbach ze złością wyrzuciłem go. Siedzieliśmy obok siebie. Dygotałem. W pewnej chwili zobaczyłem przed oczyma zapalonego papierosa. Jak narkoman z chęcią go wziąłem. Paliłem go, napajałem się jego aromatem. Po paru intensywnych wdechów. Spojrzałem się w jego stronę. Był uradowany. Nie miałem pojęcia czemu?

I jak smakuje?

Może być.

Ciesze się. Wiesz, że go zapaliłem specjalnie dla ciebie.

Co? I myślisz, że ci za to podziękuje? Ni gdy w życiu.

Nie chcę żadnych podziękowań. Chodzi mi o to, że zapalając go. Zostawiłem ślinę na nim.

No i co z tego?

A to z tego, że coś takiego nazywa się pośrednim pocałunkiem.

Huuuuuuuuuuuuuuuuuuh! - Zażenowałem się. Czy on tak na poważnie? Robi wszystko by mi dopiec. Eh. W napięcie obróciłem głowę w drugą stronę. No bo co miał zobaczyć mnie w takim stanie? Mowy nie ma! Za niedługą chwilę. Przytula się do mnie. O nie! Nie dam się sprowokować. Udaję nie wzruszonego i nadal patrzę w bok. Dotyk. Podmuch. Rumienie się coraz bardziej. Ale udaje mi się opanować. Tak było dopóki. Nie poczułem ucisku na moim kroczu. Huh! Huuuh! Huuuuuuuuh! Ściskał go coraz bardziej. Mimowolnie jęknąłem. Zwróciłem głowę w jego stronę. Natknąłem się na jego oczy, które płonęły. Przestań w tej chwili!

Zboczeńcu! Przestań w tej chwili!

A co zabronisz mi? Wiesz mówią, że jak raz zaczniesz musisz to skończyć.- Przybliżył twarz i spojrzał na mnie jak na jakieś ciacho. Ej. Zaczyna mi się to nie podobać! Ruszał nim w górę i w dół. Podniecałem się. Chciał mnie pocałować, ale zablokowałem go. Polizał moja dłoń. Dostałem dreszczy. Kontynuował zabawy z moim penisem. Niech ktoś go zatrzyma! No dobra może aż tak to złe nie jest, ale... Przywarł do mnie. Wykorzystał chwilę nie uwagi i pocałował mnie. Bawił się językiem jakby odprawiał jakiś rytuał. Pieszcząc go. Nie mogłem być gorszy i wypierałem jego. Ale skutek był odwrotny do zamierzonego. Heh. Przez to coraz bardziej mi twardniał. Sięgnął ręką do niego i wyciągnął go. Aaaa! No nie! Zszokowałem się i chciałem go uderzyć, ale zniżył się do niego. Naciskał. Po chwili jeździł językiem po nim. Oblizując górę. Lekko wbijając go w mały otwór. Powoli zjeżdżając po nim. Zatrzymując się na jądrach i lekko zagryzając je. Po czym zaczął go ssać. Wolniej, szybciej. Mocniej. Doprowadzał mnie tym do szaleństwa. Cholera. Czemu się tym tak nakręcam? Czemu mu na to pozwalam? Czy jestem aż tak zdesperowany? No i czemu on to robi? Czy jemu chodzi o to? Zaraz dojdę! Ssanie, dotyk. Co za dziwne uczucie. Gilgotanie. Ukłucie w podbrzuszu.

Rozluźnij się. Nie mogę go właściwie ssać.

Zamknij się.- Próbowałem się rozluźnić, ale nic z tego. Ale w pewnym momencie. Czułem się coraz lepiej. Pociągniecie. Przyśpieszony puls. Strzał. Doszedłem w jego ustach. To było dziwne i dosyć przyjemne uczucie. Usłyszałem odgłos połykania. Patrzyłem na niego. A on na mnie. Jego intensywny wzrok. Pocałował mnie. Poczułem dziwny smak. Czy on to wypił? Nie wiem czemu, ale nagle zapragnąłem więcej pieszczot.

Hmm. Dla kogoś kto widzi we mnie przegrańca, to było szybkie.

Zamknij się. Mógłbyś chociaż raz nie narzekać. - Uśmiechnął się i powrócił na swoje miejsce. Spoglądał na niebo. Drżałem. Dziwnie się czułem. Mimo tego wszystkiego byłem zadowolony. Eh co ja mówię.

Hijikata-kun wiesz, że to jeszcze nie koniec. Teraz twoja kolej.

He! Niby na co?

Jak to na co? Na to.

Nie mam pojęcia o czym mówisz.

Nie udawaj greka. Teraz twoja kolej na obciąganie. Toshi.- Puścił do mnie oko.

Hah nie mam zamiaru bawić się w twoje gierki.

Chyba nie chcesz rozzłościć Gin-sana?

Mam cię w dupie. Tak samo jak twoje żale.

Eeee. Tak się nie mówi do osoby, która wygrała z tobą w zakładzie.

No, ale przecież ten zakład się nie skończył.

A tu się właśnie mylisz. Bo z chwilą, gdy w panice uciekłeś ,przegrałeś. - Zacisnąłem zęby.

Nie zgadzam się z tym! Od kiedy niby wypadnięcie za burtę ma być liczone jako przegrana he? - Środku gotowało się. Nie mogłem tego wytrzymać. On się ze mną bawi.

A więc nie chcesz dotrzymać obietnicy. Czy już zapomniałeś co mówi kodeks bushido? Dotrzymywanie obietnic jest sprawą honorową.

Draniu! To jest cios poniżej pasa.

A więc jak będzie? No chyba, że się boisz, że dzięki tobie nie dojdę. - Uśmiechnął się i chwycił moją dłoń. Położył ją na swoim kroczu. Naciskał. Wkurzyłem się. Tego było za wiele. No jak on może. Eh co za głupie pytanie. On żeruje na ludziach. Jest jak pasożyt wyciskający z ciebie wszystko. Obróciłem się w jego stronę. Rozpiąłem mu zamek. Nie będzie mi tu bruździł. Wyciągnąłem go. Denerwowałem się. Byłem nie pewny co zrobić? Można powiedzieć, że się wstydziłem. Eh no. Po tym wszystkim co zrobił. Ale nadal nie mogłem się przełamać. Ale mimo to zebrałem się w sobie i kontynuowałem. Zaczął mu twardnieć. Lekko go chwyciłem. Nie pewnie dotknołęm językiem górną część. Lekko polizałem. Potem trochę mocniej. Bawiłem się jego kapturkiem. Chciałem doprowadzić go do szaleństwa. Następnie językiem przeszłem wzdłuż jego penisa. Docierając do jąder. Zagryzałem je. Ponownie oblizałem drugą stronę docierając do góry. Ręką wprawiałem go w ruch. W górę i w dół. Powoli i szybciej. Wziąłem go do ust. Ssałem go powoli. Nie dając mu satysfakcji, szybkiego końca. Powoli. Było słychać słabe jęki. Spojrzałem z u kratka na jego twarz. Miał zamknięte oczy, ale po chwili je otworzył. Po czym nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się i oblizał usta. Na ten widok zacząłem szybciej ssać. Naraz chciałem to wreszcie skończyć. Ale położył rękę na mojej głowie i zaczął nią ruszać. No co jest? Chcesz, że bym nim się udławił? Nie przyzwoitość ma swoje granice. Nadawał mi swoje tempo. Szybciej jeszcze raz szybciej. W pewnym momencie zacząłem prawie się dusić. Aż w końcu zwolnił. Ssałem swoim tempem. Woniej i szybciej. Po paru chwilach doszedł. Zrobił to tak nagle, że aż się udławiłem. Kaszlałem, ale mimo to udało mi się trochę połknąć. A fuj! Co za obrzydlistwo! Resztę wytarłem w rękaw. Chciałem już wrócić na miejsce, gdy nagle chwycił mnie za chustę. Ponownie zatopił swój język w moich ustach. Masując go. Dłonią rozluźnił mi chustę i ją rzucił. Następnie rozpinał mi kolejne guziki. Uwolnił mnie z uścisku swego języka i pocałował mnie w szyje. Po czym przeszedł na klatę. Przygryzał mi sutki. Aj co tu się zaczyna wyrabiać? Zaczynam wariować. Podniecać się. Ale... Ah cholera to zaczyna mi się to podobać. Chwycił mnie i rzucił na drugą stronę. Ssał sutki i przygryzał je. Naślinił palec i wsadził mi w otwór. Ee. Czy on naprawdę chce to zrobić tutaj? No bez jaj! Po chwili dołożył drugi. Odrobinę bolało, ale mimo to było przyjemnie. Trzeci palec. To było dziwne lecz sam nie wiem.

I jak kochanie jesteś gotowy? - Oczy mu świeciły.

Nie jestem gotów! Co ty sobie myślisz? Robić to w takim miejscu!

A co jakbyśmy to zrobili w innym miejscu to byłbyś zadowolony?

Nie! Nie chcę tego robić!

Hmm. Mów co chcesz, ale twoje ciało mówi co innego.

Ale i tak nie! Czemu to robisz?

Czemu? - Pocałował mnie. Wymienialiśmy się pieszczotami. Coraz szybciej poruszał palcami. Zaraz oszaleje. - Twój zapach doprowadza mnie do szaleństwa.- Co on miał przez to namyśli. Poruszał swoim penisem. Po czym wsadził go we mnie. Boli.

W porządku?

Tak jakby. - Poruszał się powoli. Czułem jego ciepło. Ból przeplatany z przyjemnością. Mocniej, głębiej. Cholera zaczynam odpływać w tej ekstazie. Zamknąłem oczy. Poczułem przyciągnięcie. Przyciągnął mnie do siebie i tym samym wszedł głębiej. Aaaaaaaa! To boli! Kochaliśmy się na siedząco. Wtuleni w siebie. Niech to. Dłużej już nie mogę.

Dochodzę. -Wysapał.

Nie tam. -Po paru chwilach. Doszliśmy. Dyszeliśmy. Nagle odczułem jakiś wstrząs. Pewnie łódź w coś uderzyła. Nie opacznie wszedł głębiej. Krzyknąłem z bólu. Ból był nie do zniesienia. Przytulił mnie do siebie.

A może zrobimy to jeszcze raz?

N..ie!

Heh ale i tak to zrobimy.

Huuh! - Wybałuszyłem oczy na niego. A on się szeroko uśmiechnął. Wyciągnął go. Pocałował mnie. Wstał, rozprostował się. Wyszedł z łodzi. Nie wiedziałem o co chodzi. Pytająco patrzyłem się w jego stronę, gdy po chwili ponaglił mnie. Nie chętnie poszedłem za nim. Szliśmy w głąb ciemnego korytarza. Wszystko było by dobrze, gdyby nie to, że boli mnie tyłek! Z każdym krokiem bolało coraz bardziej. Cholera! To nie wszystko. Czułem jakieś dziwne pulsowanie. Szedłem z dziwnym uczuciem. Cholera z każdym kolejnym krokiem miałem wrażenie jakby coś wyciekało. No kurde. No i w dodatku nie mogłem iść prosto. Wyglądałem jak jakiś starzec. Zgarbiony i jeszcze powinienem mieć laskę. A on obrócił się i ponaglił mnie. Szliśmy tak parę minut. Gdy nagle.

Toshi-kun a coś ty taki przygarbiony? Może ci dysk wyleciał?

Zamknij się pierniku! To wszystko przez ciebie. Kurde jak się teraz pokaże?

Oj nie dramatyzuj. Nie jest tak źle. Jak coś powiesz, że szukasz śladów.

He! - Chciałem go uderzyć, ale nie trafiłem. Szliśmy dalej. Nadal ciemno. Jakby półmrok.

Po chwili przywarł do mnie. Skulił się tak jakby coś go wystraszyło. To była nowość. Trząsł się jak osika. Cieszyło mnie to. Roześmiałem się. Zaczął mi wypominać z czego się śmieje. Długo się nie śmiałem. Poczułem zimno na policzku i przytuliłem się do niego. Był najbliższą osobą do której mogłem się przytulić. Bałem się. Wydał chichot i bardziej przytulił mnie do siebie. Staliśmy tak dłuższą chwile. Wreszcie zorientowałem się, że wzdycham jego zapach i jestem zbyt blisko jego. Odtrąciłem go. Zarumieniłem się. Byłem zdenerwowany. Chciałem go walnąć pigułką zapomnienia, by zapomniał o wszystkim. Heh to by było zbyt piękne by było prawdziwe.

Szliśmy dalej. Nie spotkaliśmy nikogo. Jakby ten tunel był wyludniony. Ciarki chodziły mi plecach. Ale nie dałem po sobie poznać, że się boję. Po dziesięciu minutach chodzenia w kółko, zatrzymał się i chwiejnym głosem zaproponował.

Hijikata-kun a może byś wskoczył mi na barana?

Coś ty powiedział! Nie mam zamiaru ci nigdzie wskakiwać!

Ale wiesz chcę ci pomóc. Żal mi ciebie. Tak cierpisz.

A niby czyja to wina? To wszystko przez ciebie! Gdyby nie ty dupa by mnie nie bolała!

Hehe! Bo ja jestem ogier! Twardy jak skała. Weź Abum to ci pomoże.

Wypchaj się! Wolę ciebie skopać!

Nie dramatyzuj tylko chodź na barana. - Obrócił się i pokazał plecy. Tym samym zachęcając mnie bym tam wlazł. Jego nie doczekanie! Nie okaże słabości. Po paru chwilach droczenia się z nim, o to czy wejść czy nie. Poczułem coś dziwnego. Jakby dreszcze. Chłód. Wytężyłem wzrok i zobaczyłem jakąś niewyraźną postać. To był duch! Spoookojnie to tylko moja wyobraźnia. Ale on zaczął się przybliżać i był znacznie widoczniejszy. Spanikowałem i pobiegłem w jego stronę. Rzuciłem się na niego. No i takim sposobem znalazłem się na barana. Trzymałem się jego szyi. A nogami trzymałem się jego pośladków. Mocno do niego przywarłem. Trząsłem się. Przejmujące ciepło. Czułem bicie serca pewnie jego, ale moje też zaczęło walić jak głupie. Ktoś sapał mi do ucha.

Hijikata? Co ty tak nagle? Czy tak bardzo chcesz Gina-sana?

Co? Nie. Nie o to chodzi.- Zarumieniłem się i zamknąłem oczy.

Wiesz co Toshi-kun. Jak będziesz mnie tak podchodził to nie będę mógł się powstrzymać.- Wlepiłem w niego wzrok.

Co ty przez to rozumiesz?

No wiesz. To co było przed chwilą.- Ścisnął mocniej moje pośladki.

Nie pozwalaj sobie! Nie będziesz grać pierwszych skrzypiec.- Mocniej ścisnąłem jego pośladki.

Ho. Czyżby to wyzwanie? A może przenieśmy się w ustronniejsze mie...- Pocałowałem go. Językiem pieściłem jego. Nie wiem co mnie opętało, ale nagle chciałem zatopić się w jego ustach. Poczuć jego smak i ciepło. Raz po raz. Nabieraliśmy powietrze i kontynuowaliśmy go. Aż w końcu wyciągnąłem go. Nasze języki ociekały od śliny. Nabieraliśmy powietrze. Czułem coś twardego między nami. Albo mi się zdawało. Albo znowu mu stwardniał. No ej czy on tak na poważnie. Eh co za głupiec ze mnie. Sam go sprowokowałem.

Toshi już dłużej tak nie wytrzymam.

Wytrzymasz.

Wiesz co nie bądź tak okrutny. Bolą mnie ręce, a w dodatku na dole coś zaczyna się denerwować.

A co to mnie obchodz...i ah! - Ścisnął tak mocno pośladki, że aż mnie zabolało. No i w dodatku Palcami wodził do otworu. Co jeszcze bardziej spotęgował ból. Ale nie dbam o to!

Zróbmy to tutaj.

Idioto oszalałeś! Tu są duchy i w ogóele.

Heh ta bo ci wierze.

Ale naprawdę widziałem jednego by...- Zbladł. Chciałem się rozejrzeć, ale zaczął biec przed siebie. Biegł i biegł. Chciałem go zatrzymać, ale bałem się, że spadnę. Wreszcie zatrzymaliśmy się na jakieś ścianie. Z dużym impetem uderzyłem o ścianę. Gdy się ocknąłem. Całował mnie w szyję. Robił to mocno jakby zaznaczał terytorium. Chwyciłem go za głowę i lekko go odepchnąłem.

O już się obudziłeś. Możesz wziąć ta rękę. - Chwycił mnie za rękę i przygwoździł ją do ściany.

Co ty wyprawiasz ciołku?

Właśnie chciałem cię zapytać o to samo. Nie przerywa się drugiej osobie, gdy robi ci dobrze.

He!

Powiedz pragniesz mnie co? Chcesz ponownie to poczuć? Usatysfakcjonuję cię – Swoim nosem dotknął mego.-Toshi – Ponownie językiem zaczął penetrować usta. Następnie pochłaniał kolejne kawałki mego ciała. Zostawiając na nim malinki. Ssał, przygryzał sutki. W końcu doszedł do spodni. Wyciągnął z nich penisa i zaczął poruszać nim w górę i w dół. Bawiąc się małym otworkiem. Doprowadzał mnie tym do szaleństwa. No kurde ile można się bawić nim palcami? Szybciej. W końcu zaczął go ssać. Powoli, leniwie. Językiem łaskotał górną część. Zamykałem oczy na chwile, po czym je otwierałem. Widząc jak się nim świetnie bawi. Ssał coraz mocniej, szybciej. Aż w końcu doszedłem. Połknął ją i pocałował mnie. Dzieląc się ze mną moim sokiem. Masując i pieszcząc mój język. Gdy skończył ponownie spojrzał mi w oczy i lekko uśmiechnął się. Po czym wszedł we mnie. Ból był ogromny, ale przyjemność też. Ciało przy ciele. Czułem jego ciepło, które mnie wypełniało. Powoli poruszał się we mnie. Coraz szybciej i mocniej. Podniecenie rosło z każdą chwilą. Obrócił mnie na drugą stronę. Rękami oparłem się o ścianę, a on kontynuował posuwanie. Głębiej. Sapałem. Mimowolnie ciekła mi ślina. Trzymał ręce na moich pośladkach. Wbijając go w dziwny rytm. Raz, dwa, cztery, pięć. Dyszałem coraz głośniej. Położył się na mnie. Ugryzł mnie w ucho i przyciskał sutki. Pociągnął mnie za włosy. Jedną ręką przytrzymywał ją, a drugą wodził po brzuchu. Cholera nie wiem czemu, ale to coraz bardziej zaczęło mi się podobać. Ta pozycja dała mi jeszcze większą satysfakcję. Jest mi dobrze. Więcej! Rytmicznie poruszał się we mnie. Ponownie zwiększając tempo. Coraz to większe gorąco. A może to było od bólu nie wiem. Ale muszę to przyznać z niechęcią ale dobry był. Co trzeba zrobić by doprowadzić człowieka do szaleństwa. Tak zmysłowo pieprzyć. Głębiej i głębiej. Obdzierając z resztki godności doprowadzając do rozkoszy, której nawet ja nie mogę się oprzeć.

I jak Toshi? Dobrze ci?

He...zamknij się. Nie bia...dol tylko dzia...łaj.- Resztkami sił wysapałem ripostę. Rany czemu ten pajac musi gadać.

Nie do wiary, ale jesteś lubieżny.

Przestań. - Chciałem się odwrócić, ale on jeszcze mocniej przycisnął moją twarz do ściany. Co on wyprawia? Czy on jest sadystą? Niech to. Przez to poczułem jeszcze większy ból. Wszedł w głębiej. Co za ból. Ale lekko zwolnił. Po czym nagle przyśpieszył. Szybciej i mocniej. Raz, dwa, trzy. Serce łomotało mi jak szalone. Przyśpieszony oddech. W końcu doszliśmy. Wypełniło mnie jego ciepło. Podniecenie i sapanie. Zabrał ręce z głowy i brzucha. Wyciągnął go. Czułem pulsowanie. Coś zaczęło wyciekać. Ciekło mi po nogach. I ten ból. Niech go jasny piorun strzeli. Za dużo sobie pozwolił. Nie mogłem dłużej ustać. Spadłem. Ale on zrobił coś niespodziewanego. Chwycił mnie i zamortyzował upadek. Co on chce przez to osiągnąć?

Hah chyba nie myślałeś, że pozwolę ci spaść.

Przymknij się. Nie potrzebuje twojej pomocy.

Nie bądź nie mądry. Czasami każdy potrzebuje pomocy. - Pogłaskał mnie po głowie. Usiadł koło mnie. Patrzyliśmy w ciemną przestrzeń. Po paru chwilach położyłem głowę na jego barku. Byłem śpiący.

Co chcesz zasnąć? Po tym wszystkim.

Cicho bądź. Nie zrozum tego źle, ale przez to nie czuję do ciebie żadnej mięty. Tylko spać mi się chce.

Oh Toushirou-kun.

Przestaniesz mnie tak nazywać.

O co ci chodzi? Nie lubisz jak cię nazywam po imieniu. A może też spróbujesz mnie nazwać po imieniu?

Nie ma mowy! - Zabrałem głowę.

Oj spróbuj. Powiedz jak się czujesz jak to mówię, Toushiro-kun? -Wlepiłem w niego pytający wzrok.

I myślisz, że ja ci odpowiem?

Tak.

To się mylisz Gintoki. Zadowolo..- Chwycił mnie i pocałował. Łaskotał mnie. Wymienialiśmy się namiętnym pocałunkiem. Dyszeliśmy.

Wiem, że to głupio zabrzmi ale kocham cię.

He! - Zaniemówiłem. Co on powiedział?

No co? Mam coś na twarzy? - Byłem tak zszokowany tym, że nie mogłem wykrztusić żadnego słowa. Znowu się przybliżył. - Mam cię zmusić do odpowiedzi? - Zaczął mnie łaskotać po brzuchu.

Ah przestań mam dość. Mówię poważnie.

No wreszcie dałeś głos. Teraz powiedz czy mnie kochasz?

Idioto gdyby to było łatwe.

Powiedz.- Całował mnie i lizał.

Przestań w końcu.

Nie przestanę dopóki mi nie powiesz.

Drań. Nie kocham cię! - Ugryzł mnie w sutek.

Zła odpowiedź.

Ah przestań.

Nie zamierzam.- Całował, przygryzał i lizał. Kolejne fragmenty ciała. Cholera nie mogę już dłużej. Po paru chwilach znowu doszedłem.

Oj oj Toshi to teraz dochodzisz jedynie przez dotyk. Nieźle.

Zamknij się. Wszystko przez ciebie.

Ale i tak czeka cię kara.- Oblizał palce.

Co jaka kara?

Zobaczysz.

Wrócił na swoje miejsce. Minutę później zasnąłem na jego barku. Byłem zmęczony. Ale szczęśliwy. Pierwszy raz poczułem się prawie w pełni usatysfakcjonowany. Tylko czemu mi się wydaje, że pragnę więcej. Może to zabrzmi dziwnie, ale przez to wydał mi się pociągający. Zapragnąłem być przy nim tak długo jak to tylko możliwe. Kurde nie to, że go kocham nie. Tylko sam nie wiem. Cholera. Ale czy to faktycznie była jednorazowa akcja. Ta pewnie, że nie. Od tamtego czasu zaczął mnie nawiedzać coraz częściej. Zawstydzać i zmuszać do coraz dziwniejszych rzeczy. A chciałem mieć jedynie spokojne życie!

Chcecie wiedzieć jak się skończyła tamta przygoda. Chwilę wcześniej. Przed tym jak zostaliśmy odkryci.

Jak będziesz tak spać to cię znowu schrupię. - Natychmiast obudziłem się

Po moim trupie.

Ta. A tak poza tym ciesze się, że podzielasz moje zdanie kotku.

He! O co ci chodzi?

Kocham cię Toshienku.

A ja cię nie...kocham. - Pocałował mnie.- Nie koc...- Językiem pieścił mój.- Nie k...- Ponownie wsadził go. Tym razem dłużej pieściliśmy się nimi.- Kocham ci...-Językiem ujeżdżał mój. Tak szybko, że zaczynało mi brakować powietrza. W końcu skończył i uszczypnął mnie w szyję.

Kocham cię za ten twój temperament. - Co w niego wstąpiło? A niech to znowu zmusił mnie do tego szajsu.

Po paru minutach znaleźli nas jacyś ludzie. Byli bardzo zaskoczeni naszym widokiem. No pewnie widok dwóch facetów śpiących obok siebie, może być traumatyczne. Heh do dzisiaj jeszcze żarty ze mnie stroją. Sougo miał ubaw po pachy. Ale przynajmniej udało mi się zmusić resztę do trzymania jeżyków za zębami. A Yorozuya udawał, że nic się nie stało. Czyżby faktycznie chciał mi chronić dupę. Ta jasne!

Gintoki kocham cię. -Powiedział szeptem do swego kochanka. Ten uśmiechnął się.

Ja ciebie też.- Gin pocałował go w czoło. Po czym zasnął obok niego.

Spali opierając się o ścianę oraz również o siebie. Nieświadomi tego co przyniesie przyszłość. A także tego, że całe to zajście było nagrywane. Co będzie miało przedziwne konsekwencje w przyszłości.