Autor: Akolitka

Tytuł: Zbrodnia doskonała

Fandom: Zmierzch

Rating: MA


Tego wiosennego popołudnia, gdy większość ludzi miała zwyczaj wychodzić do ogrodu i półleżąc na eleganckich leżakach popijać schłodzony sok jabłkowy. Jednak Mary Anne Tomlinson była inna... tak inna to dobre słowo... Mary Anne nigdy nie udzielała się w miejscowym kościele baptystów, do którego należała jej matka i do którego ona, jak upierała się należy, nie organizowała wesołych zabaw w dniu urodzin jej jedynego syna i nigdy nie plotkowała z sąsiadkami...

Doprawdy Mary Anne była dziwną kobietą...

Jedyną jej pasją, jedynym zajęciem było zajmowanie się synem, który wkrótce miał skończyć dwanaście lat. Joe był strachliwym młodzieńcem nienawykłym do kontaktów z kimś innym niż jego własna matka. Potrafił zamykać się na godziny w różnych ciemnych miejscach i szkicować coś na kartce papieru.

Jednak tego popołudnia było inaczej. Mary Anne wybierała się właśnie do krawcowej z kilkoma sztukami odzieży do naprawy. Jej syn bawił się w ogrodzie i widząc wyjście matki z domu pomachał jej radośnie na pożegnanie. Joe wiedział, że nie może wychodzić poza obręb ogrodzenia i że droga kilka metrów dalej jest wyjątkowo ruchliwa.

Jednak chłopiec złamał dane matce słowo i wyszedł z ogrodu, co prawda nikt nie widział żeby stamtąd wychodził, ale wyjaśnienie to uznano za w pełni satysfakcjonujące.

W każdym razie, kiedy Mary Anne wróciła do domu chłopca nie było...

Na początku myślała, że pewnie znowu się gdzieś zaszył i robi coś, co interesuje chłopców w jego wieku. Jednak, kiedy minęła pora obiadu, a potem kolacji niepokój zaczął wzrastać.

Policja przyjechała nazajutrz, zebrała zeznania kobiety i obiecała, że zadzwoni jak tylko będzie coś wiedzieć. Zrobili to co mieli zrobić i Mary Anne została sama. Nie miała przyjaciół, od teraz nie miała już rodziny... Łudziła się jedynie, że jej syn gdzieś żyje i że został porwany dla okupu. Ale dni zamieniały się w tygodnie, tygodnie w miesiące a wciąż nie miała wiadomości o synu.

I wreszcie znaleziono ciało... Młoda dziewczyna z Forks w stanie Waszyngton w czasie spaceru z psem zauważyła dziwnie wyglądającą kupkę liści, odgarnęła je i... Tożsamość denata ustalono dzięki karcie dentystycznej... Twarz chłopca i większa część szyi była jedną wielką raną, Czaszka była w kilku miejscach pęknięta, a w jednym miejscu, tuż nad lewym uchem znajdował się otwór wielkości ludzkiego kciuka. Brzuch i plecy pokrywały małe ranki i kilka śladów kłów, a ręce i prawa noga były złamane w kilku miejscach.

Jednak najbardziej zastanawiający w tym wszystkim był brak śladów krępowania rąk i nóg, oraz knebla. A zatem chłopiec musiał z własnej woli pójść za swoim mordercą.

Cała ta sytuacja prowokowała masę pytań przewijających się w prasie, telewizji i internecie:

Jak zmuszono ofiarę do posłuszeństwa?

Czemu nikt nie widział ofiary z mordercą, skoro raczej niemożliwym było spotkanie z kimś znajomej na tak ruchliwiej ulicy?

Jakim cudem morderca dostał się do ogrodu skoro wejść można było tam tylko z domu, a zamki były nienaruszone?

I jak jest możliwe, że miejsce zaginięcia chłopca, od miejsca znalezienia zwłok dzieli ponad dwa tysiące kilometrów?