Poprawiony, schludniejszy rozdział 1. Tak myślę. Fabuła wokół serii 1. Imiona i nazwy z wersji ang (ewentualnie spolszczone).
Kai spojrzał na czarno granatowe niebo. Ani jednej chmury. Taka noc w Rosji to codzienność. Gwiazdy migotały ponad horyzontem, dodając otuchy każdemu, kto na nie spojrzał. Pomimo swej codzienności ta noc dla Kai'a była inna niż dotychczas. Może dlatego, że minął równo miesiąc od powrotu w rodzinne strony, może dlatego, że na zewnątrz nie było tak zimno jak zwykle, może dlatego, że od rana miał dobry humor, może ... Cholera wie, co jeszcze. Nie ważne, co było powodem. Kai miał przeczucie, że ta noc należeć będzie do tych, których się nie zapomina. Wokół panowała cisza i spokój, a jemu wyjątkowo dopisywał dobry humor. I stałby tak pod bramą klasztoru jeszcze przez jakiś czas, gdyby z rozmyślań nie wyrwał go odgłos kroków, tuż za nim. Odwrócił głowę zaciekawiony, kto zdradzał swoją obecność w tak oczywisty sposób. Do lokatorów opactwa można było przypiąć etykietkę " niezauważalnie pojawiających się ".
Tala.
Nie miał za wesołej miny. Wyglądał na zmęczonego i był wręcz w złym humorze. Przystanął tuż za Kai'em. Ten znów spojrzał w niebo i od niechcenia zapytał:
- O co chodzi? Czyżby towarzystwo Borysa i reszty ci nie wystarczało?
- Doprawdy zabawne Hiwatari, ale nie wszyscy są w nastroju do żartów.
Zapadła chwila milczenia.
- Borys kazał mi ciebie znaleźć. Masz wracać. – zakończył Tala i odwrócił się, by odejść. Kai wahał się przez moment. Chciał odparować Tali jakąś kąśliwa uwagę na temat jego posłuszeństwa Borysowi, lecz zrezygnował. Nie, nie będzie sobie psuł wieczoru. Rudy był już przy głównym wejściu, ale nie otworzył drzwi. Czekał.
- Idziesz czy nie Hiwatari?
- A co ja jestem, twoja niańka? Drzwi za ciężkie?
Nie wytrzymał. A obiecał sobie, że nikomu dziś nie dogryzie. Najwyraźniej nie dane mu być miłym i kulturalnym.
Tala nic nie odpowiedział. Ze złością szarpnął klamkę i z hukiem trzasnął za sobą drzwiami. Miał dosyć, dosyć wszystkiego. Zabrakło mu nawet siły na kłótnie z Kai'em.
Srebrnowłosy odwrócił się powoli i leniwym krokiem skierował w stronę klasztoru. Nie miał ochoty wracać w te zimne mury ograniczające jego wolność. Wołałby jeszcze z godzinę patrzeć na niebo.
***
W budynku było niezwykle cicho. Kai rozejrzał się niepewnie dookoła. Przy wejściu paliło się jedynie maleńkie światełko. Zewsząd otaczał go półmrok wraz z pustką. Nikogo nie było. Logika podpowiadała Kai'owi, iż Tala nie zdążył pokonać tak długiego korytarza w normalnym tempie. Musiałby biec. A jednak echo nie niosło niczyich kroków. Zdziwiła go też nieobecność Borysa, czatującego po nocy na członków Demolition Boys, nielegalnie szwendających się po klasztorze. Zazwyczaj nie przepuszczał żadnej okazji do osobliwie nieprzyzwoitych kar, zwłaszcza, że wymierzanie ich sprawiało mu niewymowną radość. Właśnie omijała go upragniona szansa.
Kai nie zadał sobie trudu, by zdjąć płaszcz i zawiesić go na stojaku. Nie miałoby to najmniejszego sensu, gdyż i tak nikt z niego nie korzystał. Panowała nie pisana zasada : jeśli zostawiasz swoją własność poza pokojem, możesz być pewny jej utraty. Aczkolwiek w owej chwili uwagę blader'a bardziej pochłaniał podejrzany spokój na horyzoncie. Po krótkim namyśle postanowił udać się do swojego pokoju, bez względu na okoliczności. O dziwo dotarł do wyznaczonego celu bez przeszkód. Westchnął.
Czego on się spodziewał po Borysie. Za twórczy to on nie był. Kreatywność borysowa ujawniała się jedynie podczas procesu tworzenia kar. A zatem.
Kai nacisnął klamkę. Drzwi nie ustąpiły.
- Co do cholery?! – zirytował się. Nie zamykał pokoju na klucz, bo takiego nie posiadał. Spróbował ponownie, tym razem bardziej zdecydowanie. Bez rezultatu. Zbity z tropu, stał pod drzwiami z głupim wyrazem twarzy.
„Ktoś stroi sobie żarty?" – zastanowił się. Przypomniał sobie słowa Tali. „On?" - zaraz odrzucił tę myśl. Nie, on by tego nie zrobił. Poza tym również nie posiadał klucza. Ale rachunek „za i przeciw" nie pozostawiał wątpliwości. Zasięgnięcie informacji u rudowłosego było najmniej wątpliwym wyjściem. Konsultacja z Borysem nie wchodziła w rachubę.
