Disclaimer: I don't own Harry Potter.
Autor oryginału: Jpena
Link do oryginału: s/9129473/1/Green–Eyes–Alternative–Universe
Zgoda na tłumaczenie: jest
Paring: Brak
NOTKA WSTĘPNA: W przeciwieństwie do poprzedniej części, tutaj nasi bohaterowie nie decydują się na wypicie niesprawdzonego eliksiru, tak więc nie kończą jako dzieci. Chłopcy spotkali się w mugolskim barze, upili do nieprzytomności i tylko cudem dotarli w całości do Grimmauld Place. Severus szukał Dracona, a Weasleyowie Harry'ego – poprzednie rozdziały zgadają się z pierwowzorem historii.
Zapraszam : )
Rozdział 1
Leżeli na podłodze. Severus pokręcił głową – całe szczęście, że oddychali. Spojrzał najpierw na jednego, a potem na drugiego. Nieprawdopodobne.
Nie wiedział, jak długo im się przyglądał. W pewnym momencie do jego uszu dobiegły znajome głosy, których wolałby teraz nie słyszeć.
– Co im zrobiłeś? – Granger podbiegła do Pottera.
– Upili się do tego stopnia, że stracili przytomność; nic zagrażającego życiu. Wrócę tutaj jutro z rana i zabiorę mojego chrześniaka – powiedział ze słyszalną kpiną w głosie. Nie podobało mu się to lekkomyślne zachowanie.
– A co z Harrym? Jest twoim synem. Potrzebuje cię – wtrącił się najmłodszy z Weasleyów.
Severus zmrużył oczy. Całą swoją postawą emitował teraz wyraźnym niebezpieczeństwem. Jego byli uczniowie momentalnie się napięli.
– Nie udawaj, że wiesz cokolwiek na temat mojej lub chłopaka sytuacji – syknął. – Trzymaj się od tego z dala, Weasley. – Wstał i wyszedł z piwnicy.
Przez chwilę między pozostałymi panowała cisza. Przerwał ją dopiero Percy.
– Zabierzmy ich na górę – zaproponował, przejmując dowodzenie. – Poradzę sobie z Malfoyem, wy weźcie Harry'ego. – Na przenoszeniu czarodziejów spędzili piętnaście minut. – Jedno z nas powinno zostać z nimi na noc.
– My zostaniemy – powiedział Ron. Percy był zmęczony i było to po nim widać. Za sobą miał ciężki dzień w Ministerstwie. Potrzebował odpoczynku.
Ron czuł ogromną ulgę, ale jednocześnie był wściekły na przyjaciela. Mogło być gorzej. Martwił się o Harry'ego od czasu ostatecznej bitwy – odkąd dowiedział się prawdy o swoim pochodzeniu, nie potrafił wytrzymać z nim lub z Hermioną nawet godziny w jednym pomieszczeniu.
Kiedy Percy wrócił do domu, wyszli z piwnicy. Hermiona naszykowała na herbatę.
– Harry nie potrzebuje przestrzeni. On potrzebuje pomocy – powiedziała drżącym głosem.
– Miałaś rację. – Przytulił ją. – Powinienem był cię posłuchać. Pomożemy mu. Wszystko będzie dobrze. – Uśmiechnął się i objął ją mocniej.
Chciało mu się rzygać. Nie wiedział, gdzie się znajdował. Chciał się ruszyć, ale ciało miał jak z ołowiu. Otworzył oczy i odkrył, że wszystko było przytłaczająco jasne. Z trudem przewrócił się na bok i dopiero wtedy zrozumiał, że z łóżka stoczył się na zimną, kamienną podłogę. Do łazienki wczołgał się, dopiero gdy zebrał się w sobie.
Dom. Był w domu. Dobrze.
Wspomnienia baru i rozmowy z Malfoyem mignęły mu przed oczami.
– To musiał być sen – mruknął cicho i pokręcił głową.
W lustrze zobaczył swoją twarz. Był blady, wychudzony i niesamowicie zmęczony. Wyglądał na wyczerpanego fizycznie i psychicznie.
Otworzył szafkę i wyciągnął aspirynę. Łyknął dwie tabletki z nadzieją, że ból głowy chociaż trochę mu przejdzie.
Wziął głęboki oddech i przez kilka chwil czekał, aż przestanie mu się kręcić w głowie. Kiedy poczuł się lepiej, postanowił zejść na dół, zjeść lekkie śniadanie i poszukać jakiegoś eliksiru na kaca. Schodząc po schodach, usłyszał znajome głosy. Niestety, nie należały one do najbliższych przyjaciół. Zabolało go serce.
– Co ty sobie myślałeś, Draco? – Głos Snape'a był zaskakująco miękki i czuły. Harry podjął się trudu przegrzebania pamięci i doszedł do wniosku, iż nikt nigdy się do niego nie zwrócił z taką miłością.
– Odeszli, wujku. Zostałem sam, Sev.
No ekstra. Malfoy zasmarka mu całą kuchnię.
– Wiem, że jest to dla ciebie niewyobrażalnie trudne, ale to, co próbujesz osiągnąć, nie jest rozwiązaniem. Zaufaj mi, są inne, lepsze sposoby radzenia sobie ze smutkiem. Mówię to z własnego doświadczenia – stwierdził autorytarnie Snape.
Malfoy wybuchnął płaczem. Harry zacisnął dłonie w pięści. Ich szkolna rywalizacja była tak zatwardziała, a wzajemne animozje tak wielkie, że nie mógł się powstrzymać od wyszydzenia jego zachowania w myślach. Stanął w progu kuchni, a potem zatrzymał się gwałtownie.
Snape tulił do siebie płaczącego Malfoya.
Żaden z nich go nie zauważył.
Ile razy pragnął, żeby ktoś w ten sposób przytulił jego? Ile razy pragnął, żeby ktoś powiedział mu, że wszystko będzie dobrze? Przez lata fantazjował o tym, że pewnego dnia znajdzie się wybawiciel, który wyrwie go z koszmaru brutalnej rzeczywistości, obejmie i pokocha.
– Nie wiem, co teraz zrobię. Nie mogę nawet wyprawić im pogrzebu. Nie wiem, czego oczekuje ode mnie Ministerstwo… – chlipał dalej Malfoy.
Snape złapał blondyna za ramiona.
– Porozmawiam z Kingsleyem. On będzie wiedział, jakie działania ma zamiar podjąć Ministerstwo. Nie pozwolę, żebyś skończył w Azkabanie. A teraz… – westchnął. – Wyprostuj się, Smoku. Pokaż wszystkim, że Lucjusz i Narcyza mieli z kogo być dumni. – Uśmiechnął się Snape. Harry zamrugał, zaskoczony. Mistrz Eliksirów nie wykrzywił warg – był to prawdziwy, szczery uśmiech; taki, jaki Harry widział w myślodsiewni; taki, jakim obdarzał w dzieciństwie Lily.
– Malfoyowie są ocaleni. – Uśmiechnął się młodszy czarodziej i ostatni raz przytulił się do Snape'a.
Gryfon czuł, jak wnętrzności podchodzą mu do gardła. Nie mogąc tego dłużej znieść, wszedł do kuchni. Obaj Ślizgoni momentalnie zesztywnieli.
Tyle dobrego, że Malfoy też wygląda fatalnie, pomyślał mściwie Harry.
– Dzień dobry, panie Potter – powiedział niewzruszenie Snape.
Jak mógł się zachowywać w ten sposób? Czy naprawdę nie czuł się choć trochę niekomfortowo, z racji tego, iż byli w tym samym pokoju? Byli rodziną – ojcem i synem – a zachowywali się jak zupełnie obcy sobie ludzie. Czy z tak wielkim dystansem powinien się witać rodzic z dzieckiem?
Harry nie odpowiedział.
– Do zobaczenia, Potter. – Ciszę przełamał Malfoy. – Dzięki za drinki.
Gdy obaj opuszczali rezydencję Blacków, Snape nie obejrzał się przez ramię.
Gryfon opadł na najbliższe krzesło i zapłakał. Czuł się tak niesprawiedliwie potraktowany. Dlaczego bolało go to, że mężczyzna, z którym łączyło go osiem lat obopólnej nienawiści, nawet na niego nie spojrzał?
– Severus Snape jest twoim ojcem i dobrym człowiekiem. Chcesz, żeby o ciebie dbał. Chcesz, żeby zachowywał się jak tata. Chcesz, żeby był dla ciebie takim przyjacielem, jak dla Malfoya – powiedział do siebie. – On tego nie chce. Wyraził się wystarczająco jasno. – Ostatni raz pociągnął nosem i przymknął oczy.
Przyjaciele zastali go pijącego herbatę.
– Jak się czujesz, stary? – spytał Ron.
Harry uśmiechnął się niezobowiązująco i bez większego przekonania. Nie chciał wykonywać pierwszego kroku.
– Martwimy się o ciebie, Harry. Ron, przestań się tak na mnie gapić – westchnęła Hermiona. Wyglądała na smutną i zmartwioną. Po chwili milczenia kontynuowała: – Boimy się o ciebie. Z dnia na dzień oddalasz się od nas coraz to bardziej. Nawet nie chcesz z nami rozmawiać. Na okrągło pijesz. Kiedy ostatni raz widziałeś się z Teddym? Czy masz zamiar skończyć szkołę? Proszę cię, odezwij się do nas…
Kiedy przyjaciółka skończyła swój monolog, Harry czuł się diablo winny. I zawstydzony.
– Obiecuję, że to się nie powtórzy, Mionka. Nie wracam do Hogwartu – Owutemy nie mają już dla mnie większego znaczenia – odpowiedział cicho.
Ron otworzył usta, żeby najprawdopodobniej się z nim zgodzić, ale zamknął je, widząc minę swojej dziewczyny.
– Musisz skończyć szkołę – naciskała Hermiona. – Jak chcesz znaleźć pracy, nie mając podstawowego wykształcenia?
Harry wybuchnął śmiechem.
– Jestem pieprzonym Chłopem-Który-Przeżył. Biuro aurorów wypruje sobie flaki, żeby mnie zrekrutować.
– To jest to, co chcesz robić w życiu? Zamierzasz zostać aurorem? – ożywiła się przyjaciółka.
– Zdecydowanie nie – powiedział stanowczo. – Jestem zmęczony nieustanną walką. Nie mam jeszcze konkretnych planów zawodowych, ale jestem w stu procentach pewien, że nie postawię już nogi w Hogwarcie. – Zacisnął usta. Widząc protest w oczach przyjaciół, kontynuował: – No, zrozumcie. Wszyscy będą się na mnie gapić i zadawać pytania. Mam tego serdecznie dość. Nie jestem gotowy, żeby stawić temu czoła.
– Harry ma rację, Miona! – poparł go Ron. – I nawet nie wiemy, czy otworzą Hogwart do czasu rozpoczęcia się roku szkolnego!
– W ogóle nie o to chodzi! Skupiacie się nie na tym, co trzeba! – Hermiona wyrzuciła ręce w powietrze. – Zależy mi tylko na tym, żebyś nie zamykał się w sobie, Harry. Rozumiem, że ta cała sytuacja jest dla ciebie trudna, ale wolałabym, żebyś nie próbował nas do siebie zrazić. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi i zawsze nimi będziemy. – W jej oczach pojawiły się łzy.
– Och, Hermiono. Nie rób mi tego. – Objął ją ramieniem. – Wiesz, że nie radzę sobie z dziewczęcymi łzami. – Przymknął oczy. – Nic mi nie będzie. Obiecuję, że już więcej się nie upiję.
Czarownica uderzyła go w bok.
– A przynajmniej nie bez nas – prychnęła.
– Moja dziewczynka – zaśmiał się Ron, przyciągnął Hermionę do siebie i pocałował. Harry uśmiechnął się na ten widok i objął ich.
