"Gdy rozum przegrywa..."
Czasami tu przychodził, ale tylko czasami. Był przecież mądrym czarodziejem. Przez większość nawet uważany za najmądrzejszego człowieka na świecie. Jak jakiś ewenement. Osobiście tak się nie czuł. Miał, bowiem straszną tajemnicę, której strzegł. Tylko dwie osoby, prócz niego, o niej wiedziały, ba nawet brały w niej bezpośredni udział. Lecz jeden był w więzieniu, całkowicie odosobniony od ludzi; drugi niezbyt rozmowny, uważany za dziwaka, została zaledwie garstka ludzi wiedzących, że może się poszczycić mianem brata Albusa Dumbledore'a, nie żeby kiedykolwiek był z tego dumny, wręcz przeciwnie.
Odkąd przeniesiono zwierciadło do nieużywanej od dawna klasy, Dumbledore czasami dawał zadość pokusie i tu przychodził. Czasami bił się z myślami, prowadząc wewnętrzny monolog, pełen wątpliwości. Był zły na siebie kiedy rozum przegrywał z pragnieniem serca. Tak nie powinno być, nie w jego przypadku. A wszystko to przez tą tajemnicę. Tą straszną tajemnicę.
Teraz też przegrał. Wewnętrznie przegrał. Zbliżył się pomału do lustra. Przejechał smukłymi palcami wzdłuż górnej części ramy.
- Ain Eingarp Acreso Gewtel Az Rawtąwt Ein Maj Ibdo - przeczytał, uśmiechając się smutnie.
Następnie skupił się na tafli lustra. Była tam młoda kobieta. Bardzo, bardzo młoda. Na oko 15-letnia. Jasne blond włosy spływały łagodnie na jej ramiona. W jej niebieskich oczach odbijała się radość. Była taka spokojna, jak nigdy za życia. Uśmiechała się. Dumbledore przyłożył dłoń do jej policzka. Łzy złości i niewyobrażalnego bólu znikały w jego brodzie.
- Kocham cię, Ariano. Zawsze tak bardzo cię kochałem... - szepnął, po czym prędko opuścił pokój przybierając sztuczny uśmiech, pozorujący beztroskiego człowieka.
