Dean poczuł, że jego ciało wyślizguje się z języków ognia.

Na wpół omdlały wznosił się w górę dzięki tajemniczej sile. Słyszał odległe syki, krzyki i obelgi demonów, które zaślepione wściekłością drapały mężczyznę po nogach. W końcu zdjęły mu jednego buta, a ciało Deana nadal wznosiło się ku sklepieniu Piekła.

Powoli odzyskiwał przytomność. Nie miał pojęcia, co się z nim dzieje. Może ma halucynacje od dymu? Może to nowy rodzaj kary? Może…zaraz, czy…

Ktoś trzyma go za ramię?

Wyraźnie słyszał przyspieszony oddech i...dźwięk machających skrzydeł? Co to miało znaczyć, do cholery!?

Choć żar dalej palił buchał mu w twarz, gwar niespokojnych mieszkańców Piekła znacznie ucichł. Dean był na razie zbyt obolały, żeby spojrzeć do góry.

Obserwował ogień majaczący w dole, umęczone dusze, które teraz wyglądają jak czarne mrówki oraz ciemne ściany Piekła. Nie było mu jeszcze dane ich oglądać. Zawsze zasłaniał je ogień lub widok krwi.

Nagle usłyszał niezrozumiały język, wypowiadany przez mężczyznę o niskim, ochrypłym głosie. Dean wykorzystał całą swoją siłę, aby unieść głowę i rozwarł usta w niemym okrzyku.

Za rękę trzymał go mężczyzna ubrany w trenczowy płaszcz. Energicznie machał białymi jak puch skrzydłami, które lśniły w ledwie dostrzegalnym już ogniu piekielnym. Zadzierał głowę w stronę sklepienia, które przybliżało się z każdym ruchem skrzydeł.

-Kim jesteś? – wychrypiał cicho Dean. Zakaszlał głośno i boleśnie jęknął. Gardło bolało go od ciągłych krzyków.

Mężczyzna zdumiony spojrzał mu w twarz. Nie trwało to długo, jednak Dean zdążył zobaczyć jego wielkie, niebieskie oczy.

-Jestem Castiel, Anioł Pański – odpowiedział cicho, z powrotem wbijając wzrok w górę.

Dean zmrużył oczy i pokręcił głową. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale anioł go uprzedził.

-Anioły istnieją – powiedział Castiel z pogardą.

Dean oprzytomniał i wątpił, że były to halucynacje.

-Więc…po co targasz duszę człowieka, który zasłużył na Piekło?

Castiel nic nie odpowiedział. Kontynuował lot, aż w końcu zauważył półkę skalną. Postawił na niej przerażonego Deana i spojrzał mu w twarz.

-Czy możesz mi powiedzieć, o co…

Castiel dotknął dłonią jego czoła, przez co Dean padł mu bezwładnie w ramiona.

-Dowiesz się już niedługo – mruknął.