Gibbs sprężystym krokiem wkroczył do budynku. W ręku jak zwykle trzymał kubek jamajskiej mieszanki, (kawa okropna, ale szybko budząca). Jednak od jakiegoś czasu nie miał na twarzy tego okropnego grymasu. Stało się to za sprawą Hollis Mann. Wspaniałej i czułej blondynki, z którą Gibbs obecnie się spotykał. Widać było, że ten związek go zmienił i to porządnie. Tom Morrow spojrzał w dół na swojego podwładnego. Gdyby tylko mógł, zostawiłby ten temat zagrzebany w kącie ciemnej kartoteki, jednak przełożony wydał mu rozkaz. Miał rozwiązać tę sprawę, by w razie problemów NCIS mogło wyjść z tej sytuacji z twarzą. Tak więc stał tu i zastanawiał się, który moment wybrać, by przewrócić życie prywatne tego człowieka do góry nogami. Tom westchnął i ze zrezygnowaną miną wrócił do swojego gabinetu. Po drodze zatrzymał się przy biurku swojej sekretarki „Wezwij do mnie agenta Gibbsa, natychmiast" rozkazał dziewczynie. „Oczywiście sir" odpowiedziała mu, ale on już dawno był w swoim gabinecie, zastanawiając się, jak rozwiązać ten problem. Opadł ciężko na fotel i pomyślał 'To będzie długi dzień' Właśnie w tym momencie do jego gabinetu, jak zwykle bez pukania wpadł Gibbs. Na jego twarzy widać było napięcie. Bardzo rzadko zdarzało się, by szef wzywał go do siebie w środku tygodnia, z samego rana. Jednak gdy dochodziło do takiej sytuacji, na szali mogło już leżeć czyjeś życie. „Proszę usiąść agencie Gibbs"
Morrow wskazał na krzesło stojące naprzeciw swego biurka, używanie stołu konferencyjnego byłoby szalone i tak nie 'na miejscu' w obecnej sytuacji. „Wolałbym postać i załatwić to bez owijania w bawełnę. Szybko, przez proste informacje". „Tak więc Gibbs" zaczął Tom pewien, że zaraz nastąpi seria kilku, ba nawet kilkunastu pytań, na które Gibbs będzie oczekiwał natychmiastowo odpowiedzi. „Wychodzi na to, że jednak wciąż jesteś żonaty"
Gibbs natychmiast zesztywniał jeszcze bardziej. „Nie rozumiem, wydawało mi się, że prawnik Stephanie wszystko załatwił. Poza tym moje sprawy prywatne nie mają wpływu na pracę, więc nie rozumiem skąd taka informacja..." „Stephanie nie była legalnie twoją żoną Gibbs. " Przerwał mu Morrow. Reakcja Jethro na te słowa była przezabawna i Tom resztkami sił musiał zachowywać powagę. Specjalny Agent Gibbs stał i wyglądał jak ryba. Wciąż zamykał i otwierał usta, lecz nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. To było coś niespotykanego. Gibbsa zatkało. „Tom, w co ty sobie pogrywasz" wyrzucił po chwili gniewnie. „W nic Jethro. Posłuchaj, mam tu dokumenty, w świetle których po rozwodzie z Diane ożeniłeś się dwa razy..." Gibbs wyglądał, jakby chciał się wtrącić, jednak Morrow uciszył go ruchem ręki. „Zgodnie z tymi dokumentami 17 marca 1999r. Poślubiłeś Jennifer Amandę Shepard". Jeśli Gibbs wcześniej myślał, że nic go bardziej nie zaskoczy, musiał zmienić zdanie. Gdy tylko usłyszał imię Jen, stanął jak rażony piorunem. „Tom to wcale nie jest zabawne!" krzyknął podenerwowany do granic wytrzymałości. „I wcale nie ma być" odpowiedział spokojnie Morrow. „Mam tu twój podpis, podpis Shepard i sędziego Reynoldsa... Tak Reynoldsa – powtórzył, gdy ujrzał niedowierzającą minę swojego agenta – sędziego, który jest bliskim przyjacielem Sekretarza Marynarki Wojennej. Przeprowadziłem dokładne badanie tej sprawy i okazało się, że to całe zamieszanie to jakiś głupi żart Burleya..." 'Żart Burleya' te słowa utkwiły w głowie Gibbsa i powtarzały się jak zdarta płyta. Wypuścił powietrze, które do tej pory bezwiednie wstrzymywał.
„Żart Burleya? Nie mogłeś od tego zacząć?" Spytał lekko poirytowany całą sytuacją Gibbs „Nie mogłem, bo to nieistotne. Żart, czy nie, wasz związek jest legalny i w najbliższym czasie nierozerwalny. Cała sprawa wypłynęła dzięki troskom o NCIS i nasze działania w Europie przez CIA. O poczynaniach niektórych agentów dowiedziały się zagraniczne rządy i chcą wysunąć oskarżenia o szpiegostwo. Nie muszę ci mówić, jakie to będzie miało skutki?" Gibbs energicznie przytaknął. „Tak więc, by nie wzbudzać podejrzeń, pozostaniecie małżeństwem przez najbliższy rok. Będziecie pokazywać się razem, gdy nadarzy się taka możliwość". „Ale czy to nie będzie niepotrzebne? Przecież Jenny to znaczy agentka Shepard nie mieszka w Waszyngtonie Nie wiem nawet, czy w ogóle mieszka w Stanach, więc, czy i tak to małżeństwo nie będzie istniało tylko w tej teczce" Z twarzy Morrowa odpłynął kolor. Wydawać by się mogło, że bał się tego pytania. Nerwowo przełknął ślinę i zaczął niepewnym tonem. „Widzisz, właśnie o to chodzi, - gdy mówił, błądził wzrokiem po czubkach swoich butów. - ona wraca do Waszyngtonu". Wypalił na jednym tchu niepewny reakcji swojego podwładnego. W końcu nie co dzień zdarzały się powroty jak ten.
