Autor : keep my issues drawn
Tytuł oryginału : Not So Secret Santa (link do oryginału w profilu)
Tłumacz :
patkaza
Pairing : James P./Lily E.
Fandom : Harry Potter
Disclaimer : Nic nie jest moje. Postacie należą do J.K. Rowling, natomiast fabuła do keep my issues drawn . Nie ponoszę żadnych korzyści majątkowych z tłumaczenia tekstu.


Praktycznie co roku Jamesowi udaje się zorganizować akcję 'Tajemniczy Mikołaj Gryffindoru', tak, żeby otrzymał Lily. Zorganizowanie nie jest pewnie najlepszym określeniem, bądź co bądź, James przeprowadza wywiad, żeby dowiedzieć się, kto ją wylosował, a potem prześladuje, dręczy, wkurza i przekupuje tą osobę, aż zgodzi się z nim zamienić. Jest to źródłem rozrywki dla wielu gryfonów, gdyż James nie jest w tej sprawie zbyt subtelny i nikt nie jest specjalnie zaskoczony, gdy - po raz kolejny - James wręcza Lily prezent, który prawdopodobnie od razu wyląduje w koszu, albo nigdy właściwie nie zostanie użyty.

Na pierwszym roku jest to pióro. Żeby być fair w stosunku do Jamesa, jest to naprawdę piękne pióro. Żeby być fair w stosunku do Lily, ma już około dwudziestu piór, każde nadające się do użytku przez najbliższe kilka lat. Pióro ląduje na dnie jej kufra i Lily nie używa go przez wiele lat, dopóki nie pisze do Syriusza listu, wspominając o nowej zabawkowej miotełce, a James zagląda jej przez ramię, śmiejąc się gdy dołącza ruchomą fotografię.

Na drugim roku, James daje Lily bransoletkę. Jak na dwunastolatka, to bardzo dobry prezent, a raczej byłby bardzo dobry, gdyby bransoletka nie była zrobiona z jaskrawo różowych, drewnianych koralików, które ukradł młodszej siostrze swojego sąsiada. Punkt dla Lily - nosi ją jako dwudziestojednolatka, w późnym październiku i obiecuje Jamesowi, że jeszcze kiedyś ją założy. Punkt dla Jamesa - kręci wtedy głową i mówi, że nie musi jej więcej wkładać, gdyż był to najgorszy prezent, jaki kiedykolwiek jej dał. Wtedy Lily zamyka mu usta, wspominając o czwartym roku.

Na trzecim roku, James decyduje się na czekoladki z Miodowego Królestwa. To jest prezent, z którego Lily właściwie się cieszy. Lata później, dzieli się z Jamesem pudełkiem czekoladek i śmieje się, że może to czekoladki rozpoczęły ich związek, a nie pocałunek przed kominkiem na siódmym roku. Może to Tajemniczy Mikołaj był podstawą dla ich związku.

Sytuacja ulega radykalnej zmianie na czwartym roku, gdy James postanawia napisać Lily wiersz. Fakt, że Lily zrymował z niemili [1] zdaje się sto razy bardziej żenujący niż to, że recytował jej go przed wejściem do Pokoju Wspólnego Gryffindoru przy różnorakim akompaniamencie aplauzu, okrzyków i udawanych wymiotów. Siedem lat później James wciąż zna go na pamięć i recytuje jej go po raz kolejny i kolejny i kolejny, aż Lily całuje go, żeby się zamknął. James nie ma absolutnie nic przeciwko.

Na piątym roku znów jest to bransoletka, jednak ta jest ze srebra i Lily zakłada ją natychmiast. Przyjaciółkom mówi, że po prostu żal jej Jamesa i nosi ją, ponieważ musiała kosztować fortunę. Prawda jest taka, że bransoletka jest przepiękna, a Lily Evans nie ma w zwyczaju wyrzucać pięknych rzeczy tylko z powodu małej rywalizacji. Kilka lat później nadal ją nosi. Ma ją w dniu swojej śmierci.

Przez chwilę podczas szóstego roku Lily myśli, że ten jeden raz James nie zdobył jej imienia. W końcu okazuje się, że po raz kolejny James kupił jej prezent i Lily ignoruje delikatny uścisk w klatce piersiowej kiedy on idzie w jej stronę. Powinna go nienawidzić, ale nie może powstrzymać uśmiechu, który wypływa na jej twarz, kiedy otwiera pudełko i znajduje piękny, srebrny naszyjnik, który idealnie pasuje do bransoletki, którą James podarował jej rok wcześniej. Bez tchu mówi 'dziękuję' i wymyśla wymówkę, żeby odejść, bo jest stuprocentowo pewna, że jej policzki są czerwone, a James Potter nie powinien powodować u niej takich uczuć. Patrząc na to z perspektywy czasu, uświadamia sobie, że może James zawsze miał powodować u niej takie uczucia. Zawsze gdy nosi bransoletkę, którą dostała w piątek klasie, zakłada również naszyjnik.

Na siódmym roku to Marlena wyciąga z tiary imię Lily. Nie ważne jak bardzo James błaga, dręczy i przekupuje ją, młoda kobieta nie poddaje się i James zostaje z nazwiskiem Franka Longbottoma i z jakiegoś niezrozumiałego powodu kupuje mu poduszeczkę do igieł. W dniu kiedy wszystkie prezenty są rozdawane, James jest nieszczęśliwy do momentu aż Lily idzie w jego kierunku i siada naprzeciwko niego przy kominku.

- Jestem twoim Tajemniczym Mikołajem - mówi. - Wesołych Świąt. - Lily nie trzyma żadnej paczki i James patrzy na nią w osłupieniu.

- Gdzie mój prezent? - pyta.

Lily pochyla się i całuje go prosto w usta. Jej dłonie wędrują na tył jego głowy, a palce wplatają się we włosy, kiedy on pogłębia pocałunek.

Patrząc w przeszłość, James żałuje, że co roku starał się zostać Tajemniczym Mikołajem Lily, a to nie ona była jego Mikołajem.

Żadne z nich nie wiedziało, że zostało im już tak niewiele Gwiazdek.


[1] w oryginale 'silly' - nie wiedziałam jakiego rymu użyć, żeby pozostał tak absurdalny i żenujący, postawiłam na to, jeśli komuś wpadnie do głowy jakiś pomysł, będę wdzięczna za pomoc :)


Trochę spóźnione, ale Wesołych Świąt! Ta miniaturka miała pojawić się w Wigilię, najpóźniej w Pierwszy Dzień Świąt, ale stronka odmówiła posłuszeństwa i rzadko kiedy mogłam się zalogować, a za każdym razem jak już zaczynałam tłumaczyć było 'Patrycja, są święta, a ty praktycznie cały czas siedzisz przy komputerze' albo 'Możesz pokroić ciasto?' albo 'Pati, zrobiłabyś mi kawę?' więc dopiero teraz udało mi się skończyć. Następny tekst będzie takim małym jubileuszem, bo będzie to dziesiąta historia, którą opublikuję i z tego powodu będzie mojego autorstwa! Nie będzie to stricte historia, ale... z resztą, dowiecie się w najbliższym czasie :)

Tymczasem, jeszcze raz Wesołych Świąt, pysznego jedzenia, super prezentów, niesamowitego Nowego Roku i (a jakżeby inaczej) MIŁOŚCI! To, że ja nie mam co do niej szczęścia i powiedziałam koledze kilka słów za dużo, a teraz on boi się ze mną rozmawiać, nie oznacza, że Wam się szczęście nie należy! :D