Nico musiał się stąd wyrwać. Jasne, jego relacje z ojcem były zdecydowanie lepsze niż dawniej. Zaczął nawet dogadywać się z Persefoną, co nie tak dawno temu wydawało się mu całkowitym szaleństwem. Jednak Podziemie nie było miejscem dla piętnastoletniego, żywego chłopaka (żywego?) i zdawał sobie z tego sprawę. Powoli zaczynał odchodzić od zmysłów. Teoretycznie mieszkał w Obozie Półkrwi, tak jak obiecał Jasonowi, jednak większość czasu spędzał pomagając w sądzeniu dusz albo szukając zmarłych przyjaciół półbogów, którzy go o to poprosili. A było ich naprawdę sporo. Nico, gdy tylko pojawiał się w Obozie, był naprawdę rozchwytywany. Pocieszał półbogów, którzy stracili tych, których kochali, pomagając im przejść przez żałobę. Rozmawiał z duchami, pośrednicząc w ostatniej rozmowie pomiędzy nimi, a tymi, których zostawiły na górze. Odprawiał liczne pogrzeby, pomagał w ostatniej drodze. Dawał z siebie wszystko. Czuł się martwy, ale przynajmniej potrzebny. Nico przestał się uśmiechać. Mówił cicho i spokojnie, nie pozwalając sobie na jakiekolwiek emocje. Nie czuł smutku, gniewu, rozgoryczenia. Właściwie, nie była to prawda. Czuł. Cierpiał, bał się, płakał, krzyczał. Jednak w samotności. Nie chciał nikogo obarczyć swoim bólem. Miał być podporą, nie ciężarem. Pomagać, nie potrzebować pomocy. Przestań być żałosny, di Angelo, pomyślał gniewnie. Użalanie się nad sobą nic mu nie da. Chciałby być ponadto, co wydarzyło się w jego życiu. Chciałby być silny. Nie pamiętał kiedy ostatnio jadł, spał, rozmawiał z kimś żywym albo kimś, kogo nie pocieszał w żałobie. Ale już niedługo. Niedługo wszyscy o nim zapomną, jak zawsze. Nie będzie już nikomu potrzebny. Nic nie będzie trzymać go w tym świecie.
-Nico - Przez chmurę coraz to czarniejszych myśli przebił się głos jego ojca. Znowu powrócił do sali jadalnej, w której jedli obiad. Przynajmniej Persefona I Hades to robili. On siedział tam ze spuszczonym wzrokiem, czekając aż pozwolą mu odejść, jak codziennie od prawie tygodnia.
-Nico, synu, spójrz na mnie - Powiedział Hades łagodnie. Nico podniósł wreszcie wzrok na ojca i jego żonę. Mimo że oboje nosili swoje kamienne maski, czuł, że są zmartwieni. Niepotrzebnie.
-Mogę już odejść, ojcze? - Zapytał cicho. Nie miał siły na tę rozmowę. Jeszcze nie teraz.
-Idź do swojego pokoju, Nico. Odpocznij - Powiedziała Persefona, uśmiechając się delikatnie - Później porozmawiacie.
Hades nie wyglądał na szczególnie usatysfakcjonowanego tym planem. Wolałby jak najszybciej to załatwić, jednak widział, że Nico wygląda jakby stał nad własnym grobem.
-Możesz odejść. I postaraj się przespać. Dobrze ci to zrobi.
Nico skinął głową i skierował się do swojego pokoju. Wielka, kamienna komnata z łóżkiem king size po środku. Wiedział, że tego właśnie potrzebował. Zdjął kurtkę i położył ją na stojącej w nogach łóżka kozetce. Kogo ja oszukuję? pomyślał, zsuwając buty i zostawiając je na puchatym, czarnym dywanie koło łóżka. Wsunął się w jedwabną, czarną pościel. Wszystko tu było czarne. Zamknął oczy, jednak wiedział, że nie był w stanie spać. Próbował. Wiele razy. Odkąd wydostał się stamtąd, jego koszmary były jednak znacznie gorsze. Budził się po godzinie, zbyt roztrzęsiony żeby ponownie zasnąć i jeszcze bardziej zmęczony niż wcześniej. Potrzebował jednak snu. Był przecież człowiekiem. Dlatego zmuszał się do snu, tak samo jak zmuszał się do zjedzenia przynajmniej kilku winogron dziennie. Musiał żyć. Był potrzebny. Zanim zauważył, pogrążył się we śnie.
