Cholerny ból rozsadza mi głowę, pod sobą czuję beton. Ekstra – zemdlałem!

- Słyszysz mnie ? Halo ? O mój Boże.. – Czuję jak ktoś lekko mną potrząsa jednocześnie wachlując moją twarz.

Powoli podnoszę powieki. Od kiedy ta czynność jest tak trudna ?

Nadal nie orientuję się gdzie jestem – wszystko zlewa mi się przed oczami w jedną wielką kolorową plamę.

Kiedy w końcu przyzwyczajam się do światła, jedyne co widzę to cholernie niebieskie, duże oczy nerwowo wpatrujące się w moje.

Poprawka – cholernie piękne niebieskie oczy.

Dopiero po chwili dociera do mnie, że właściciel TYCH oczu coś do mnie mówi.

- .. już myślałem że będzie potrzebna jakaś dziewczyna do sztucznego oddychania. – Chłopak uśmiecha się słabo i z ulgą wypuszcza powietrze z płuc.

- Jestem Kurt. – Przedstawia się pomagając mi wstać.

Otrząsam się i siłą woli staram pohamować się od ostentacyjnego gapienia się na Kurta.

- Blaine. Dziękuję, chyba wiszę ci kawę. –

Uśmiecham się szczerze i zajmuję się otrzepywaniem (już nie) jasnych jeansów.