Z zabawy "Napiszę każdy tekst!" na Mirriel.

Treść wyzwania: Eti, napisz mi, błagam, komedię ze Snape'em w roli głównej I absolutnie nie wolno Ci go wychwalać pod niebiosa! Snape ma przeżywać jakieś straszne upokorzenia, ma być smutny, zły, rozgoryczony i wredny, ale każdy, dosłownie każdy ma mieć zawsze jakąś ripostę na niego! Niech przestanie być tym Panem Ja Mam Ostatnie Słowo Bo Autorka Fika Tak Chce. Tylko pamiętaj, że to ma być komedia (albo parodia), nie rób z niego zranionej primadonny. Z wymagań dodatkowych: chcę Drarry w tle, chcę Rona, który będzie wspaniały, cudowny, elokwentny i który ze dwa-trzy razy porządnie utrze Snape'owi nos, i chcę też bad boya Pottera (ale nie jakiegoś ćpuna czy coś takiego - ma być super twardzielem! I też ma utrzeć nos Snape'owi!).
Autorka wyzwania: SzmaragDrac
Beta: SzmaragDrac, której dziękuję, której dedykuję tekst i której niesamowicie nienawidzę. No bo błagam... Upokarzany Snape - zniosę, bad boy Potter - zniosę, ale na Merlina... Elokwentny Ron? *beczy*


Prolog


Severus Snape słyszał wcześniej o gorącej krwi Gryfonów, ale jej potęgę pojął w pełni dopiero, kiedy musiał uciekać dookoła stołu przed czerwoną z wściekłości Minerwą McGonagall. Nauczycielka transmutacji dzierżyła w ręku dziennik, którym okładała mistrza eliksirów po głowie, gdy tylko ten zbliżył się zanadto.

– O co ci… ała! O co ci chodzi?! – udało mu się w końcu wywrzeszczeć, zarabiając tylko jedno trafienie w potylicę.

– Byłam w… twoich… kwaterach… – wydyszała McGonagall.

– I za to mnie (dwa razy w lewą łopatkę) lejesz?! Uspokój się, wariatko! (raz w prawe ucho) To chyba ja powinienem być wściekły, (raz w tyłek) nie przypominam sobie, żebym cię zapraszał!

– Longbottom wylądował w skrzydle szpitalnym, Poppy musiała dać mu potrójną dawkę eliksiru uspokajającego po lekcjach obrony z tobą! A Potter ma podbite oko po tym, jak zaatakowało go popiersie Salazara, kiedy odwiedzał Malfoya w Pokoju Wspólnym Ślizgonów! – warknęła Minerwa, zatrzymawszy się w końcu. – Poszłam do twoich kwater, żeby z tobą porozmawiać. To, jak traktujesz…

– I widząc, że mnie nie ma, postanowiłaś wyjaśnić sprawę ze ścianą czy z kominkiem? – zadrwił Severus, odsuwając się na bezpieczną odległość od koleżanki. – Powiedz, które cię tak obraziło, że teraz wyżywasz się na mnie?

McGonagall z kamienną twarzą wyciągnęła zza pazuchy jakieś papiery i rzuciła je na stół.

To mnie obraziło, Severusie – syknęła. – Twój… twój pamiętniczek!

– Nie piszę pamiętniczka – wymamrotał automatycznie Snape i przełknął nerwowo ślinę, gdy zrozumiał, co Minerwa znalazła w jego salonie.

Na jego szczęście nauczycielka transmutacji opanowała się nieco i tylko spiorunowała go wzrokiem zamiast wrócić do przemocy fizycznej.

– Czyżby? Co prawda to wygląda bardziej jak plansze podzielone na kolejne dni, ale te… notatki wyglądają całkiem jak wpisy z pamiętnika. O, na przykład dzisiejsza – oznajmiła McGonagall z pozorną beztroską. – Spójrzmy tylko… „Longbottom, spojrzenie numer osiem, grymas numer dwa, sugestia, że skończy tak samo, jak jego rodzice – histeria, dwie godziny w skrzydle szpitalnym. Potter…".

– Wiem, co tam jest napisane – przerwał jej gwałtownie Snape, wściekły, że dał się przyłapać. Jak ona mogła wejść do jego kwater?! – Nie moja wina, że męstwo Gryfonów objawia się tylko raz w roku, w piosence Tiary Przydziału!

– Czy ty nie rozumiesz, że oni nie mają możliwości, by z tobą walczyć? Gdy tylko próbują ci się postawić, odbierasz punkty i rozdajesz szlabany! Poza tym w ogóle co to za dyskusja… Jesteś ich nauczycielem, nie prowadzisz żadnej wojny! Jeżeli tego nie zakończysz, porozmawiam z Albusem, bo to już zaszło za daleko.

Snape drgnął mimowolnie. Cenił sobie szacunek dyrektora i wiedział, że mógłby go bezpowrotnie utracić, gdyby ten dowiedział się o jego małym hobby. Obawiał się, że przymykanie oka na… drobne niesprawiedliwości wobec uczniów nie objęłoby spisywania klęsk Gryfonów i posiadania prywatnego rankingu Największych Podłości Wyrządzonych Uczniom z Domu Lwa. Nie, nie, stanowczo musiał odwieść McGonagall od tego pomysłu. Tylko jak to zrobić? – zastanawiał się. Jest tak wściekła, że na nic innego się nie zgodzi, chyba że… Chyba że sama by to zaproponowała…

– Cóż… Powiedzmy sobie szczerze, niezależnie od moich metod Longbottom jest histerykiem – zaczął Snape neutralnym głosem, kątem oka sprawdzając, czy Minerwa chwyci przynętę. – Więc nie sądzę, by mu cokolwiek pomogło.

– Doprawdy? A może to sprawdzimy?

Tak! – krzyknął triumfalnie w myślach Severus.

– Jak sobie życzysz, Minerwo. Tydzień wystarczy? – Skłonił się z galanterią, ukrywając przebiegły uśmieszek.

– Pod warunkiem, że gdy ten tydzień się skończy, nie wlepisz im wszystkim zaległych szlabanów i nie odbierzesz…

– Ależ Minerwo! – zakrzyknął Severus tonem urażonej niewinności. – Żadnych punktów i szlabanów za następny tydzień – powiedział uroczyście. I żadnego skarżenia Dumbledore'owi już nigdynigdynigdy, dodał tańcząc w duchu kankana.

– W takim razie zgadzam się.

Severus już-już miał pozwolić szyderczemu uśmieszkowi wypłynąć na usta, gdy z pewnym zaskoczeniem zauważył dokładnie taki właśnie uśmieszek na twarzy McGonagall. Wzdrygnął się. Przecież to on wystrychnął Minerwę na pufka, więc ona nie powinna uśmiechać się w taki sposób. Snape'owi bardzo nie podobał się ten wyraz twarzy. Sprawiał wrażenie, jakby to jednak McGonagall postawiła na swoim… ale nie. To przecież nie było możliwe, prawda? Nie. Na pewno nie, odpowiedział stanowczo sam sobie.

Kiedy Severus, wychodząc z pokoju nauczycielskiego, wpadł na podsłuchujących pod drzwiami Pottera i Weasleya, zaczął poważnie obawiać się, że wkrótce zmieni zdanie.