Nie ma cię przy mnie. Nie ma cię już ponad dwa miesiące, ale ja czuję sie tak samo samotny jakby minęło zaledwie kilka dni.

Nie potrafię w nocy spać, dręczą mnie okropne koszmary. Wtedy też dręczyły, wiesz, kiedy tu byłeś. Ale wtedy wystarczyło, że przytuliłem się do ciebie, poczułem twoje miękkie włosy na mojej zlanej zimnym potem twarzy i wiedziałem, że mogę spokojnie zasnąć dalej, że pole bitwy usiane martwymi ciałami żołnieży i nieustający huk strzałów były tylko odległą przeszłością, która nigdy nie wróci.

Niestety, teraz śni mi się to samo. Tylko, że teraz, to nie ciała żołnieży były najgorsze. Każdy koszmar, co noc, wygląda tak samo. Ja, biegnący pośród tych wszystkich trupów, w stronę jednego, najbardziej wyróżniającego się. No bo mało kto, w palącym słońcu Afganistanu nosi czarny płaszcz i wełniany szalik. I za każdym razem, gdy jestem coraz bliżej, rzucam się na kolana, by po raz tysięczny zobaczyć ukochaną twarz, odgarnąć z oczu posklejane krwią kosmyki i ze łzami ściekającymi po policzkach krzyknąć na całe gardło, tak, byś usłyszał mnie, gdziekolwiek jesteś: "Przestań być martwy!"

I wiedz, że za każdym razem cię słyszałem. SH