Wszystko wydarzyło się w ułamku sekundy. Rozprawiali się z gniazdem wampirów w Nebrasce. Cztery wampiry z czego dwa zabili już wcześniej, nic wielkiego. Odnaleźli gniazdo i weszli do środka uzbrojeni w maczety. Kobieta i towarzyszący jej mężczyzna od razu się na nich rzucili. Dawno już nie walczyli z wampirami, ale radzili sobie świetnie. Podczas gdy Sam walczył z kobieta, starając się unikać jej zębów, Dean bezskutecznie usiłował odciąć głowę mężczyźnie. Wampir był szybki i zręczny, bez problemu unikał ciosów. Dean czekał, aż w końcu popełni błąd i się odsłoni, ale to on pierwszy go popełnił. Nie zauważył, gdzie stawia stopę. Noga ześlizgnęła mu się z niewielkiego progu, stracił równowagę, co wampir od razu wykorzystał. Rzucił się na Deana i wytrącił mu z ręki maczetę. Nim obaj upadli na podłogę, wampir wbijał już swoje zęby w szyję Deana.
- Dean! – krzyknął Sam, któremu udało się w końcu pokonać wampirzycę. Ruszył w stronę brata, by mu pomóc, ale pokonał tylko połowę dystansu, gdy wampir nagle przestał wysysać z Deana krew i odczołgał się od niego, trzymając się za szyję.
Bracia patrzyli, jak wampir zawył z bólu i zaczął się cały trząść. Spod jego ręki zaczęła lecieć krew. Było jej tyle, że nie mógł jej zatamować, lała się zewsząd, z dziwnej rany na szyi, która pojawiła się znikąd, z ust, nosa, uszu, była wszędzie. Już po chwili wampir padł martwy na podłogę we własnej kałuży krwi.
Sam i Dean nie mieli pojęcia, co właśnie się stało. Nigdy czegoś takiego nie widzieli, wampir wyglądał, jakby zatruł się krwią Deana.
Sam przypomniał sobie o ranie po ugryzieniu i podbiegł do brata, klękając przy nim.
- Dean, w porządku? – zapytał.
Dean trzymał się za ranę, ale nie lała się krew. Nie wyglądał też blado, może był tylko nieco przerażony. Sam delikatnie odsunął jego dłoń, a jego oczom ukazała się nietknięta szyja brata. Gdzie się podziała rana? Był pewien, że wampir go ugryzł, miał krew na zębach, a Dean miał też zakrwawioną rękę.
Dean nagle syknął z bólu i złapał się za ramię w miejscu, gdzie znajdowało się kainowe znamię, które teraz świeciło na czerwono. Dla Sama wszystko stało się już jasne. Znamię Kaina uratowało Deanowi życie. Pytanie tylko, czy to dobrze, czy źle.
