To Kill You With a Kiss
Z pocałunkiem pożegnania,
Kiedy nadszedł czas rozstania,
Dziś już wyznać się nie wzbraniam:
Miałaś rację — teraz wiem —
Życie moje było snem,
Cóż, nadzieja uszła w cień!
A czy nocą, czyli w dzień,
Czy na jawie, czy w marzeniu —
Jednak utonęła w cieniu.
To, co widzisz, co się zda —
Jak sen we śnie jeno trwa.
Edgar Allan Poe, Sen we śnie
Przekład: W. Lewik
Rozdział I
A może to był tylko sen.
Draco, niedoszły zabójca, śmiertelnie blady w świetle księżyca. Twarz Snape'a wykrzywiona nie do poznania, kiedy wskazywał różdżką mężczyznę, który mu ufał. Słowa niewybaczalnego zaklęcia. Ciało Dumbledore'a, zdruzgotane, leżące na ziemi… A może to wszystko było tylko snem?
Harry rozejrzał się po gabinecie dyrektora. Na biurku nadal leżały książki i papiery, jak gdyby oczekiwały, że Dumbledore może w każdej chwili powrócić do przerwanej pracy. Klatka Fawkesa stała w kącie i Harry prawie oczekiwał, że dostrzeże kątem oka coś opierzonego i szkarłatnego. Ale klatka była pusta; drzwiczki zostały wyłamane i kołysały się żałośnie na jednym zawiasie. Chłopak próbował je jakoś naprawić, ale nic to nie dało. To nie był sen. Nigdy nie uda mu się z tego wybudzić. Żadna magia na ziemi nie może cofnąć zabójczej klątwy Snape'a. Dumbledore'a nie ma, a Fawkes odszedł razem z nim.
Jestem sam i nie mam pojęcia, co robić. Dumbledore zostawił mi zadanie - zwyciężyć najpotężniejszego czarnoksiężnika, jakiego znał świat. Muszę zniszczyć horkruksy, schronienie fragmentów mrocznej duszy Voldemorta. Ale przecież nie wiem, czym są, ani gdzie zacząć ich szukać. Jak Dumbledore mógł po prostu umrzeć, przepaść w nicość i zostawić mnie samego w obliczu tak beznadziejnej misji?
Gdzie czarnoksiężnik mógłby schować część swojej duszy? Skąd mam to wiedzieć? Dlaczego Dumbledore nie powiedział mi więcej o horkruksach? Wiedział, że zostałem naznaczony do walki z Voldemortem i jak mnie do niej przygotował? Każąc przychodzić do siebie i dzielić z nim wspomnienia? Czy to cała pomoc, jaką mogłeś mi dać, dyrektorze? Jedyna broń, jaką mi dałeś, bym mógł zmierzyć się z Czarnym Panem to spomnienia starego człowieka?
Spojrzenie Harry'ego spoczęło na przestarzałym sekretarzyku, w którym spoczywała myślodsiewnia dyrektora. Delikatna, srebrna mgiełka unosiła się przez uchylone drzwi gablotki i wirowała przez chwilę w powietrzu, by po chwili zupełnie zniknąć.
Chłopak powoli podszedł do szafki. Wspomnienia Dumbledore'a… Dlaczego spędzaliśmy długie godziny, zagłębiając się we wspomnienia, zamiast zajmować się strategiami bitew, jakimiś zaklęciami, planami znalezienia i zniszczenia horkruksów? Dlaczego miał taką obsesję na punkcie wspomnień? Dębowe drzwiczki otworzyły się. Myślodsiewnia stała tam, tak jak zapamiętał; starożytne naczynie wyrzeźbione z płaskiego, szarego kamienia. Harry przesunął palcami po dziwnych runach na krawędziach, zagadkowych i nie mających znaczenia znakach, których nie mógł odszyfrować. Na półce nad myślodsiewnią stały rzędy małych, szklanych fiolek, błyszczących w świetlistej mgle unoszącej się znad naczynia. Wspomnienia, fragmenty straconego czasu, uwięzione w małych, zamkniętych szczelnie butelkach… Czyje to były wspomnienia? Większość z fiolek była nieoznaczona, ale niektóre były opatrzone inicjałami nakreślonymi pajęczym, pochylonym pismem Dumbledore'a: AD&GG. AD. AD&AD. AD&ED. AD&GG. TR. TR. TR. TR&HP…
Harry zmarszczył brwi. TR. Tom Riddle. To muszą być wspomnienia o Tomie Riddle'u, które skolekcjonował Dumbledore; te, które odwiedziliśmy razem w myślodsiewni. Ale co jest w tej ostatniej fiolce, oznaczonej imieniem Voldemorta i jednocześnie moim? Harry sięgnął po małą, szklaną butelkę i spojrzał zahipnotyzowany na błyszczące nici, które wirowały w środku. Czy to czyjeś wspomnienie z nocy, kiedy Voldemort próbował mnie zabić; z nocy, kiedy zamordował moich rodziców? Czy wydarzenia tej nocy są jakąś głębszą zagadką, którą muszę rozwikłać?
Odkorkował fiolkę trzęsącymi się dłońmi i wylał błyszczącą zawartość do myślodsiewni. Odetchnąwszy głęboko, pogrążył się w promienistej, srebrnej mgle. W następnej sekundzie świat zaczął rozpływać się w wirujące światła i cienie, a srebrny wir pochłonął go, wciągając do środka. Nie mógł oddychać, nie mógł myśleć…
Nagle gwałtowne wirowanie zatrzymało się i Harry odkrył, że jest z powrotem w miejscu, z którego zaczynał - w gabinecie dyrektora w Hogwarcie. Podniósł głowę oszołomiony. Co się właśnie stało?Może wspomnienie nie zadziałało prawidłowo? W następnej chwili Harry zorientował się jednak, że nie był już dłużej sam w gabinecie dyrektora; za biurkiem siedział teraz starszy czarodziej. Przez krótką szaloną chwilę Harry wyobraził go sobie jako zmarłego mentora, a jego serce podskoczyło w piersi. Ale wtedy zobaczył, że to w ogóle nie był on, ale mały, poorany zmarszczkami mężczyzna, w którego przyjacielskim wzroku brakowało bystrości i humoru, tak częstych w spojrzeniu Dumbledore'a. Harry obejrzał się, ale sekretarzyka z myślodsiewnią nie było. Oczywiście. To przecież wspomnienie, a ten mężczyzna musi być poprzednim dyrektorem. Kto zajmował to stanowisko przed Dumbledore'em? Armando Dippet, czyż nie?
— Usiądź, mój chłopcze — powiedział życzliwie profesor Dippet i machnął w kierunku swojego biurka.
Do kogo on mówi? Przecież nikogo tu nie ma. Harry rozejrzał się zdezorientowany po pokoju.
— W porządku, nie musisz być nieśmiały. — W nagłym szoku Harry uświadomił sobie, że Dippet mówił do niego.
Usiadł na krześle i spojrzał na dyrektora. Co się dzieje? Dlaczego on może mnie zobaczyć? Nie jestem częścią tego wspomnienia, nie żyję w tym czasie. Oglądam go tylko z zewnątrz, z przyszłości.
— Ty jesteś, jak słyszałem… — profesor Dippet spojrzał na kawałek pergaminu, leżący na biurku przed nim — Elias Black. Witam w Hogwarcie, mój chłopcze. Cieszymy się, mając cię z nami. Twój opiekun napisał do mnie i wyjaśnił szczegóły twojej tragicznej przeszłości, nie musisz przechodzić przez to wszystko w tej chwili. Jestem pewny, że mówienie o tym jest dla ciebie bolesne.
Elias Black? Kim jest Elias Black? I dlaczego doświadczam tego wspomnienia w jego skórze? Dłoń Harry'ego automatycznie poderwała się do czoła, a jego palce znalazły znajomą bliznę. Nadal jestem sobą.
— Ach, tak, twoja blizna. Jestem pewien, że czas wyleczy i tę ranę, mój drogi chłopcze — powiedział miękko profesor Dippet. — A teraz przejdźmy do istotnych spraw - wiem, że nigdy wcześniej nie uczęszczałeś do szkoły, chociaż twój opiekuj daje w liście do zrozumienia, że nauczyłeś się tego i owego o magii podczas swoich podróży. Możesz być nieco w tyle na niektórych zajęciach, ale jestem pewien, że profesorowie będą na początku wyrozumiali. Uczniowie z twojego rocznika będą tobą zaintrygowani, to bardziej niż pewne, ale zostali pouczeni, żeby nie zadawać zbyt dużo pytań, zgodnie z instrukcjami twojego opiekuna. - Uśmiechnął się radośnie do Harry'ego. - Za chwilę ktoś oprowadzi cię po szkole. Musimy zająć się jeszcze tylko przydzieleniem cię do jakiegoś domu. Co prawda jesteś Blackiem, więc wynik jest raczej oczywisty... — Dippet wstał i sięgnął po postrzępioną tiarę leżącą na wysokiej półce. Harry czuł jak jego serce bije głucho. Tiara przydziału? Ciekawe, czy mnie rozpozna? A może też będzie myśleć, że to jakiś Elias Black?
Stary dyrektor usadził ostrożnie tiarę na głowie Harry'ego, a chłopak poczuł, jak budzi się ona do życia.
— To dziwne… — wyszeptał głos, tak miękko, że mógłby równie dobrze dochodzić z jego własnej głowy.
Harry usłyszał otwierające się drzwi gabinetu dyrektora i ciche kroki wchodzącej osoby, ale nie odwrócił się, żeby zobaczyć, kto przybył.
Dyrektor wyszeptał tylko:
— Usiądź — a potem odezwał się do tiary: — Przepraszam, że niepokoję cię ponownie zaledwie parę dni po tegorocznym przydziale, ale jak widzisz mamy dodatkowego ucznia, który musi zostać przydzielony. To jest Elias Black, uczeń siódmej klasy.
— Elias Black? — Cichy chichot przebiegł przez umysł Harry'ego, a po nim nastąpiły słowa: — Czy właśnie tak siebie teraz nazywasz, chłopcze? Elias… Według mnie bardziej pasowałoby Alias. I Black? Nie sądzę! Coś w tobie jest dziwnie znajome, jakbym już śniła o spotkaniu cię. Śnię o wielu rzeczach na mojej półce pomiędzy następnymi przydziałami. Niektóre z rzeczy, o których śnię, spełniają się, a inne nie. Może jesteś jedną z tych rzeczy, która się jeszcze nie spełniła.
— Co zajmuje tyle czasu? — Profesor Dippet najwyraźniej zaczynał się niecierpliwić. — Po prostu go przydziel, dobrze?
Tiara wyszeptała w umyśle Harry'ego:
— Jak mam cię przydzielić, bezimienne dziecko? Jesteś lwem czy wężem?
Harry zastanawiał się nad tym przez chwilę, po czym odpowiedział: Jestem obojgiem. Ale może lepiej będzie, jeśli tym razem umieścisz mnie w Slytherinie.
— Tym razem? A więc spotkamy się ponownie? To bardzo osobliwie, nie sądzisz? Będzie jak sobie życzysz, mój enigmatyczny Eliasie — odetchnęła Tiara, a po chwili ogłosiła na głos: — Slytherin!
— Wiedziałem! — Profesor Dippet podniósł tiarę z głowy Harry'ego i spojrzał na nią z ciekawością. — Zajęło to więcej czasu niż się spodziewałem! Możliwe, że ten kapelusz robi się na to za stary. — Wepchnął tiarę z powrotem na półkę, gdzie leżała milcząc.
— Możliwe też, że tiara nie wiedziała, jak go przydzielić. — Cichy głos, który odezwał się zza Harry'ego sprawił, że jego krew zamieniła się nagle w lód. On tu jest. Tu, w tym czasie. Tu, w tym wspomnieniu.
Odwrócił się powoli i stanął twarzą w twarz z osobą, która przemówiła.
— Elias — głos profesora Dippeta wydawał się docierać z oddali — to jest jeden z twoich nauczycieli, profesor Riddle.
Prawie zapomniałem, że Czarny Pan miał kiedyś twarz anioła. Zastanawiałem się, dlaczego Slughorn, ten stary głupiec, mógłby kiedykolwiek powiedzieć Tomowi Riddle'owi o horkruksach, o czarnej i podłej magii, o której żadna istota ludzka nie powinna wiedzieć. Nie wiedziałem, jak dziwnie urzekająca może być twarz zła… Nic dziwnego, że biedny Slughorn nie mógł nie odpowiedzieć.
Voldemort jest teraz kilka lat starszy, niż kiedy widziałem go w myślodsiewni. Już jest mordercą, widzę to w jego oczach. Popełnił swoje pierwsze morderstwo i stworzył pierwszego horkruksa. Ale nie stracił jeszcze zupełnie człowieczeństwa, a jego dusza nadal jest schowana za anielską twarzą.
— Pan Riddle jest naszym nowym nauczycielem obrony przed czarną magią. — W głosie dyrektora była słyszalna nutka dumy.
— Uczy pan obrony przed czarną magią? — wyszeptał Harry. Gapił się na Toma Riddle'a i miał wrażenie, że świat wiruje mu przed oczyma. Coś jest strasznie nie tak z tym wspomnieniem. Tom Riddle nie uczył obrony przed czarną magią. Ubiegał się o stanowisko rok po ukończeniu Hogwartu, ale profesor Dippet go odesłał. Lata później Dumbledore również…
Profesor Dippet zachichotał.
— Ach, nic dziwnego, że jesteś zaskoczony, Elias! To prawda, pan Riddle jest nadal bardzo młody, ledwo rok starszy od ciebie, ale mogę cię zapewnić, że jest wspaniałym nauczycielem. Cieszę się, że poszedłem za radą Dumbledore'a i go zatrudniłem.
— Wątpi pan w moje kwalifikacje co do tej pozycji, panie Black? — Ton Toma Riddle'a był chłodny i Harry poczuł nagły dreszcz.
Potrząsnął powoli głową i zmusił się, aby spojrzeć w szare oczy przyszłego Voldemorta.
— Nie. - Starał się nie mówić zbyt głośno w obawie, że drżenie głosu go zdradzi. — Nigdy nie wątpiłbym w pana możliwości w tym zakresie.
— Bardzo mnie to cieszy. — Dziwne, jaki piękny był, kiedy nadal był człowiekiem… Kto by pomyślał, że Voldemort kiedyś się rumienił?
— Pokażę panu szkołę, panie Black. — Tom Riddle złapał ramię Harry'ego i skierował go do drzwi. — Znam dobrze ten stary zamek; byłem tutaj uczniem przez siedem lat.
Wyszli na korytarz. Harry spojrzał z uwagą na bladą, w połowie znajomą twarz swojego przewodnika. Co się ze mną dzieje? Dlaczego jestem tutaj, w tym pokręconym wspomnieniu, wśród rzeczy, które nigdy się nie wydarzyły? Voldemort oferuje mi wycieczkę po Hogwarcie. Może pokaże mi, gdzie schowa swoje horkruksy w przyszłości? Może to wszystko to sprawka Dumbledore'a. Może opracował sposób, żebym mógł poznać Voldemorta tak dobrze, bym wiedział, gdzie ukryje fragmenty swojej duszy za wiele lat?
Zastanawiam się, co by się stało, gdybym skierował na niego różdżkę i wypowiedział mordercze zaklęcie. Czy można zabić wspomnienie? I jak coś takiego wpływa na przyszłość?
Patrzy się na mnie. O co mu chodzi? Wyciąga rękę i dotyka mojej blizny…Czy mimo wszystko mnie pamięta? Jest przecież tylko wspomnieniem; czy wspomnienie może pamiętać przyszłość? Może tiara przydziału nie jest osamotniona w śnieniu o rzeczach, które się jeszcze nie wydarzyły.
Harry wstrzymał oddech, kiedy palce Toma Riddle'a przesunęły się po jego bliźnie, ale piekący ból, którego się spodziewał, nie nadszedł.
— Co za dziwna blizna — powiedział cicho Tom. — Skąd ją masz?
Chłopak podniósł oczy oszołomiony i napotkał badające spojrzenie Toma Riddle'a. Co mam powiedzieć? Że pewnego dnia ty mi ją sprawisz?
— To był… czarnoksiężnik — mruknął w końcu. — Nie chcę o tym mówić.
— Masz więc trochę doświadczenia z czarną magią? — Błyszczące oczy analizowały jego twarz i Harry czuł się dziwnie niepewnie. Czuję, jakby był na skraju czytania w moich myślach. A mogłem bardziej uważać na lekcjach oklumencji ze Snape'em...
— Czarną magią? Tak, trochę — powiedział szybko. — Ale jest wiele rzeczy, których muszę się jeszcze nauczyć. Ja… ja chcę nauczyć się wszystkiego, co pan umie…
Tom Riddle uśmiechnął się.
— Miło mi to słyszeć, panie Black. — Jego głos był formalny, jakby starał się brzmieć jak nauczyciel.
Żaden spacer nie był dziwniejszy niż spacer Harry'ego przez starożytne, oświetlone pochodniami korytarze Hogwartu z Voldemortem u boku. Wszystko jest takie samo. Wszystko poza nim. Harry wbijał wzrok w kamienną podłogę, ponieważ wydawało się to o wiele bezpieczniejsze niż spotkanie srebrnych oczu Toma Riddle'a. W pewnym momencie minęli przejrzystą postać Krwawego Barona, ducha Slytherinu.
— Dzień dobry, Baronie — powiedział grzecznie Tom Riddle, a Harry powtórzył:
— Dzień dobry.
Wyraz zaskoczenia przebiegł po widmowej twarzy Barona.
— Ale to niemożliwe… — wyszeptał, patrząc na Harry'ego. — Jesteś…
— Nazywam się Elias Black — powiedział szybko chłopak. Krwawy Baron gapił się na niego przez chwilę, zanim wymamrotał:
— Tak. Tak, oczywiście. Po prostu… przypominasz mi kogoś, panie Black.
Szli dalej. Tom Riddle pokazał mu Wielką Salę i schody prowadzące do różnych klas. Znajomy krajobraz Hogwartu zaczynał się w jakiś sposób wydawać inny w teraźniejszości. Wszystko wygląda tak samo, ale wydaje się inne. Po zejściu długimi schodami do lochów zatrzymali się przed wejściem do pokoju wspólnego Ślizgonów. Ciężkie, dębowe drzwi były zdobione błyszczącym, srebrnym wężem ze szmaragdowymi oczami.
— Wąż — powiedział Tom Riddle niskim głosem. — Symbol Domu Slytherina. Czytałeś jakąś historię Hogwartu, panie Black? Potrafisz mi powiedzieć, dlaczego wąż stał się symbolem Slytherina?
Harry przytaknął.
— Tak, profesorze Riddle. Salazar Slytherin był wężousty.
Tom Riddle spojrzał na niego z uznaniem.
— Dokładnie. Jest to nieprzeciętnie rzadka umiejętność, zdolność mowy starożytnym językiem węży. Może to i lepiej; wyobraź sobie, że każdy może rozkazywać wężom…
Na ustach Czarnego Pana przez chwilę zagościł uśmiech, po czym odwrócił się do drzwi i wyszeptał:
*Srebrny wężu, ożyj.*
I ozdobny wąż, który dekorował drzwi, posłuchał rozkazu wężoustego; ześlizgnął się na podłogę i zaczął wić się w ich kierunku. Powoli podniósł chromowozielone oczy i zwrócił uwagę na Harry'ego; jego głowa była gotowa do ataku…
— Pokaż mi, jak potrafisz czarować, Eliasie Black — powiedział cicho Tom Riddle.
Harry przez chwilę stał nieruchomo.
— Użyj różdżki, Elias.
Spojrzenie węża błyszczało wrogością. Harry czuł, jak serce bije mu w piersi. Czy to wyzwanie, Lordzie Voldemorcie?
*Srebrny wężu, powróć do swojej prawdziwej formy.*Wąż wtopił się ponownie w drzwi, kiedy tylko Harry się do niego zwrócił i błysk życia zniknął z wysadzanych klejnotami oczu.
Chłopak podniósł wzrok i spojrzał na młodego mężczyznę obok siebie. Twarz Toma Riddle'a była biała, ale jego szare oczy błyszczały, kiedy przyglądał się nowemu uczniowi.
— Jesteś… wężousty, Elias? — Głos Riddle'a był zachrypnięty.
Harry w milczeniu skinął głową.
— Nadzwyczajne… — Tom stał przez chwilę nieruchomo, pogrążony we własnych myślach. Potem się uśmiechnął. — Myślę, że ty i ja mamy ze sobą wiele wspólnego. Nie mogę się doczekać, aż poznam cię bliżej, Eliasie Black.
TN: Tak jak w przypadku Surrender postanowiłam jeszcze raz zacząć tłumaczenie od początku – To Kill You With a Kiss miało kilka tłumaczek, co nie wpłynęło zbyt dobrze na spójność całości, dlatego poprzednia wersja została usunięta. Planowo nowe rozdziały będą pojawiać się w czwartki, bawcie się dobrze!
