Trzynaście zdań o Tylerze L.
Człowiek człowiekowi wilkiem, to wiadomo na pewno. Odwal się, Gilbert, czego chcesz, Donovan i zostaw mnie w spokoju, Salvatore, razem z tą swoją uprzejmością. Wilk wilkowi człowiekiem? Żelazna klatka i drewniane pociski wcale nie brzmią jak „przyjaciel mojego przyjaciela…", a ukryte motywy jak zaliczka na poczet zaufania. Stara historia o dwóch rodach doprawiona niebezpieczeństwem ugryzienia, przełączmy namiętność na dziesiątkę, zawsze działa – wilk wampirowi seksem, najwyraźniej. Człowiek wilkowi rysunkiem, piciem, zrozumieniem i, dziwne, nie mam już takiej ochoty, żeby się odwalił. Wilk wilczkowi przewodnikiem, korespondencyjnie lub transcendentalnie, żywy kontakt to w dzisiejszych czasach i gatunkach rzadkość. Hybryda wilkowi… hybrydą, ale hybryda hybrydzie panem i to pewien problem. Na szczęście gdy hybryda górom wilkiem, a wilk hybrydzie cierpieniem, cierpienie hybrydzie wolnością, jednak wolność panu przeszkodą, zatem wolność hybrydzie tajemnicą, przynajmniej na razie. Okoliczności hybrydzie ujawnieniem, średnio fortunnym co prawda, ale scena zyskuje nowy aspekt, moralne zwycięstwo, a to zawsze w cenie. W trumnie z kolei ciało, w ciele kołek, w oczekiwaniu strach, w czarach niespodziewany ratunek – nieprawda, wiedziałem, brałem udział – i w przejęciu ocalenie. Nowe pojęcie, ambiwalencja uczuć, ale grunt być wystarczająco żywym, by móc je czuć. Sytuacja bohaterowi bezradnością, a przerwa widzowi torturą, tymczasem zakończenie fikowi puentą, a koniec zdaniu kropką.
