Oczy wciąż bolały go po tym, co zobaczył, ale udało mu się wyjść z motelowego pokoju, nie zabijając się po drodze. Nie umarł też na zawał. Całkiem dobry start.

Usiadł na schodach i odetchnął głęboko, a potem wyciągnął telefon.

— Bobby? Katastrofa!

Mężczyzna po drugiej stronie od razu się zaniepokoił i zaczął wypytywać o szczegóły.

— Znalazłem Sama… — Głos mu się załamał. — Był nagi. — Jak miał to powiedzieć Bobby'emu? — W łóżku z Castielem. Też nagim.

Odpowiedział mu szczery śmiech.

— Co? Jaka Castielstrofa? To nie jest śmieszne, Bobby! Sam! Z Castielem!

Zacisnął zęby.

— Nie, nie mieli się ku sobie!

Chociaż, może jednak… Cholera!