„Przeczytam Ci list"

Czas: Podczas IE GO Galaxy.

Postacie: Nozaki S., Kirino R., Shindou T.

Ostrzeżenie: Fem!Kirino + Właścicielem IE GO jest Level-5.

Rozdział I

Schodami szkolnego klubu piłkarskiego mknęły właśnie dwie osoby. Chłopak i dziewczyna. Pierwszo i drugoklasistka. Członkowie klubu. Chłopak trzymał nadgarstek dziewczyny w żelaznym uścisku.

-Kariya! Czekaj!- jęknęła dziewczyna do swojego młodszego kolegi. Niebiesko włosy chłopak nawet się nie obejrzał na towarzyszkę. Zamiast tego ścisnął jeszcze mocniej jej rękę i przyśpieszył tempa.

-Och, Senpai, musimy się pośpieszyć- mruknął tylko. Senpai już mu nie odpowiedziała. Wcześniej próbowała dowiedzieć się od niego dlaczego tak pędzą, ale Kariya nie chciał nic powiedzieć.

W końcu stanęli przed drzwiami największej sali sportowej w budynku. Zdyszana dziewczyna zadowolona z przerwy w biegu z przyjemnością oparła się o najbliższą ścianę i spróbowała wyrównać oddech. Po chwili zorientowała się, że jej kolega spogląda na nią. Spojrzała mu w oczy próbując odszyfrować jego myśli, ale jak zawsze spojrzenie bursztynowo-brązowych tęczówek Masakiego było nieprzeniknione. Zaśmiała się w duszy. Tyle go już zna i mimo to zawsze próbuje. Chyba za bardzo wzięła sobie swoją rolę w drużynie do serca, prawda?

-Kirino-senpai, musimy już wejść. Wszystko już jest gotowe- powiedział poważnym tonem.

Wszystko? O co może mu chodzić? Przecież dzisiaj są… nie, to na pewno nie jest z tym związane" pomyślała drugoklasistka. Chłopiec podał jej dłoń, a gdy ją złapała delikatnie ją ścisnął by dodać dziewczynie otuchy. Senpai już nic nie rozumiała. Masaki widząc konsternację w jej oczach uśmiechnął się lekko, otworzył drzwi sali i wprowadził do środka koleżankę.

-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KAPITANIE!- to zdanie wykrzyczała cała drużyna. Trzynastu zawodników Raimona, dwie menadżerki, kilku zaprzyjaźnionych piłkarzy z innych drużyn i dorośli opiekujący się szkolnym klubem. Kirino, obecny kapitan Jedenastki Raimona, stała skamieniała słysząc i widząc to wszystko.

-Minna…- wyszeptała wzruszona. Poczuła jak pojedyncza łza spływa jej po policzku niezauważona przez nikogo.- Pamiętaliście… - na szyję rzucił się jej Masaki.

-Oczywiście, że pamiętaliśmy!- Masaki zawołał podekscytowany prosto do ucha przyjaciółki.

-Ale skąd…- mruknęła nadal zaskoczona dziewczyna. Kurama, Sangoku i Midori podeszli do solenizantki. Bramkarz trzymał w dłoniach duże pudełko. Po prawej stronie kapitana skakał jak zawsze żywiołowy Nishizono.

-Taichi ma niezłą pamięć- odparł cicho napastnik. Ręce miał założone na klatce piersiowej, na ustach lekceważący uśmiech, a nieprzysłonięte grzywką oko zamknięte. Wydawać by się mogło, że niewiele go obchodzą urodziny obrońcy i tylko mimochodem tu się zjawił. Midori wyszczerzyła się w ogromnym uśmiechu i podniosła kciuk do góry. Norihito otworzył oko, a różowo włosa dostrzegła w nim ekscytację. Taichi zaśmiał się.

-Gomme, gomme, sami chcieliście wiedzieć!- odparł z udawanym wyrzutem. Zaczęło się składanie życzeń. Wpierw koledzy z drużyny, a potem menadżerki. Po dziewczynach nastąpiła kolej na znajomych z innych zespołów. Pierwszy podszedł do niej Taiyou, który uśmiechnął się tym swoim słonecznym uśmiechem.

-Nee, Kirino- zaczął chłopak i dał jej znak by się przysunęła. Gdy to zrobiła słoneczny napastnik kontynuował.- Nie zamierzam klepać standardowych życzeń, tych się nasłuchasz od innych- zaśmiała się, a on puścił do niej oko i ściszył głos jeszcze troszkę. By go usłyszeć Senpai przysunęła się jeszcze odrobinkę.

-Zagrajmy jeszcze kiedyś razem, tak jak podczas naszych przygód z Fei. Bądź zawsze tak pewna siebie jak wtedy, gdy zaprzyjaźniłaś się z Jeanne. Bądź równie szczęśliwa tak jak wtedy, gdy biegniesz po trawie kopiąc piłkę z przyjaciółmi. Wciąż bądź najlepszym kapitanem waszej Jedenastki, no i na zawsze bądź już z tym muzycznym szczęściarzem- z każdym jego słowem uśmiech na jej twarzy rósł, ale gdy wspominał o owym szczęściarzu, na chwilę z jej twarzy zniknęła radość. Taiyou posłał jej pokrzepiający uśmiech, uścisnął mocno i krótko po czym odsunął się robiąc miejsce kolejnej osobie. Następne kilkanaście minut zabrało jej wysłuchanie życzeń rówieśników. Rozejrzała się po sali i zauważyła, że ktoś przywołuje ją ręką. Lekko zaskoczona ruszyła w stronę właściciela białej dłoni. Okazał się nim być Yuuichi, brat Kyouske. Nastolatek uśmiechał się delikatnie i gestem poprosił by podała mu swoją dłoń. Chłopak chwycił ją i lekko ścisnął. Jego bursztynowe, duże i pełne łagodności, a także cierpliwości oczy wpatrywały się prosto w jej turkusowe tęczówki.

-Yuuichi-kun, dziękuję za przyjście. To bardzo miłe…- kapitan powiedziała cicho.

-Też się cieszę. Usiądź- poklepał miejsce na kanapie obok siebie. Senpai zrobiła tak jak jej powiedział.

-Wspaniały z ciebie nie tylko kapitan, ale i przyjaciel- zaczął.- Nie tylko dla drużyny, czy mojego brata, ale także dla mnie. Chciałbym byś była szczęśliwa, ale nie tylko tego dnia, ale także każdego kolejnego- wzruszenie ścisnęło ją za gardło.

-Yuuichi-kun…- wyszeptała, ale on przerwał jej.

-Nie, captain, nie skończyłem jeszcze- zaśmiał się cicho.- Uważaj na siebie i stwórz z nim dobry związek. Niech cię uszczęśliwia i zakochuje się w tobie każdego dnia na nowo- dodał z uśmiechem. Przegryzła wargę. Wiedziała o kogo chodziło zarówno Taiyou jak i Yuuichiemu, bynajmniej nie o Tsurugiego. Lekko się zarumieniła, a na jej twarzy zagościł słodki uśmiech.

-Arigatou, Yuuichi-kun- wyszeptała wzruszona i przytuliła chłopaka. Gdy się miała od niego odsunąć starszy Tsurugi wyszeptał jej do ucha:

-Chyba jeszcze kilka osób chce złożyć ci życzenia- odparł. Senapi podziękowała mu jeszcze raz i rozejrzała się po sali. Niedaleko od kanapy, na której siedziała wraz z bratem napastnika stali dorośli czekający cierpliwie na uwagę solenizantki. Podeszła do nich.

-Kidou-san, Otonashi-san, Endou-san, Fubuki-san i Kazemaru-kantoku cieszę się, że przyszliście. Arigatou- skłoniła się lekko.

-Nam też jest wesoło- odparł Fubuki i posłał jej swój uroczy uśmiech. Tak, ten z zamkniętymi oczami. Kirino nic nie mogła na to poradzić, a tylko zachichotała niemal bezgłośnie. Zaczęli jej po kolei składać życzenia. Na koniec został obecny trener Jedenastki Raimona- Kazemaru Ichirouta.

-Czy dobrze się bawisz, Ranmaru?- zapytał z uśmiechem błękitno włosy. Przytaknęła. Rozmawiając z obrońcą dawnej Jedenastki Raimona Ranmaru zawsze odczuwała błogi spokój. Ten mężczyzna wspaniale ją rozumiał. Cieszyła się, że gdy to ona jest kapitanem, on jest trenerem zespołu i ją wpiera.

-To dobrze- odparł.- Chciałem ci powiedzieć, że jestem z ciebie dumny, Ran. Jesteś wspaniałym przywódcą…- przerwał i zaśmiał się cicho.- Może moja radość z tego powodu jest tym większa, że bardzo przypominasz mi mnie i dlatego często się o ciebie martwiłem- pokręcił głową z lekką dezaprobatą dla samego siebie.

-Naprawdę?- zawołała uszczęśliwiona. „Mój wzór właśnie mi powiedział, że jestem dobra, jestem do niego podobna i jest ze mnie zadowolony." Jej i tak dobry humor jeszcze bardziej się poprawił. Mężczyzna zaśmiał się wesoło.

-Nie martwi cię to, że mnie przypominasz?- zawołał ze śmiechem, po czym już cichym, poważnym tonem dodał:

-Nie chciałbym by stało się z tobą to, co ze mną, gdy w siebie zwątpiłem- jego spojrzenie stało się nieprzeniknione, Ran otworzyła usta by coś powiedzieć, ale w tej samej chwili Kazemaru potrząsnął głową i znowu się radośnie roześmiał. Złapał dłoń zawodniczki i spojrzał jej głęboko w oczy.

-Ran, zawsze wierz w siebie. Oceniaj swoje możliwości realnie, już nigdy więcej się nie niedoceniaj. Wykorzystaj swój talent i ciężką pracę i osiągnij tu to, co inni osiągną poza horyzontem. Zawsze bądź świadoma swojej misji, nie tylko tej w Raimonie, ale i tej w świecie. Nie pozwól swojemu sercu ostygnąć, kochaj i bądź kochana. Nie ukrywaj swoich uczuć, nawet jeśli on je zna- szeptał coraz ciszej, z każdym słowem zbliżał się do dziewczyny, a ostatnie zdanie wypowiedział wprost do jej ucha.- Spełnij marzenia i zostań najlepsza. Stań na podium wraz z innymi legendami japońskiej piłki nożnej. Ja, Endou i reszta cierpliwie tam na ciebie czekamy.

To zdanie zaskoczyło i wzruszyło ją. Przytuliła się trenera i pełnym emocji głosem wyszeptała szczere podziękowania. Gdy odsunęła się od niego podbiegł do niej Masaki.

- Pora na tort i prezenty. Kantoku, Senpai chodźcie już- zawołał radośnie. Dopiero teraz solenizantka przypomniała sobie o pudełku, które miał ze sobą wcześniej Taichi. Nie dał jej go wtedy tylko prawdopodobnie gdzieś odłożył. Trener i kapitan podążyli za brązowookim pierwszoklasistą. Nagle dziewczyna uświadomiła sobie coś, co zaczęło ją nurtować. Delikatnie poklepała niższego obrońcę w ramię by przyciągnąć jego uwagę.

-Kariya-kun…- zaczęła.

-Hai?- zapytał odwracając się do niej.

-Dlaczego już do wszystkich zwracasz się po imieniu lub nazwisku, a tylko mnie tytułujesz „senpai"?- sama nie wiedziała skąd nagle wzięło się to pytanie, ale miała ochotę się dowiedzieć.

-To proste, captain- odparł wzruszając ramionami.- To ciebie z całej drużyny najbardziej szanuję i dlatego jesteś moim Senpai. Można powiedzieć, że to tak jakby twoja ksywka, Senpai.

Roześmiała się. Nie spodziewała się tego usłyszeć, ale miło jej się zrobiło, gdy uświadomiła się jak duże było to wyznanie dla tak skrytego chłopca.

-Dziękuję, Masaki-kun- odpowiedziała. W tym momencie doszli do stołu zastawionego jedzeniem. Na jego środku stał okazały tort w kształcie boiska nad rzeką w różnych odcieniach różu. Ponadto tort był przyozdobiony biało-fioletowymi cukrowymi piłkami. U podnóża tortu stały małe cukrowe figurki przedstawiające jej przyjaciół, a większa słodka wersja jej samej stała na szczycie tortu. Nieopodal stołu, w kącie, stał stos prezentów.

-Minna, dziękuję wam za ten dzień- odpowiedziała wciąż podziwiając piękno urodzinowego ciasta.

-Zdmuchnij świeczki!- zawołała Midori. Nishiki, który stał obok niej, roześmiał się.

-Najpierw zaśpiewajmy naszemu kapitanowi!- odpowiedział brunet ognistowłosej menadżerce. Słysząc to Hamano rozpoczął, a reszta podążyła jego przykładem i tak w całym budynku rozbrzmiało „Sto lat" śpiewane przez piłkarzy. Ran roześmiała się po czym nachyliła się do ciasta by zdmuchnąć świeczki. Zamknęła oczy i zdmuchnęła wszystkie piętnaście świeczek. Rozległy się wiwaty.

Następnie do solenizantki podeszła Haruna wraz z Hikaru, Taichim, Norihito, Kazemaru, Kidou i Amagi. Każde z nich miało w rękach po jednym pudełku.

-To prezenty od gości. Mamy nadzieję, że spodobają ci się i sprawią ci radość- odparła Otonashi.

-Arigatou- odpowiedziała różowo włosa i zaczęła po kolei przytulać każdego z nich. Potem zaczęli wręczać jej prezenty. Każdy z nich sprawił jej ogromną radość. Po tym zabawa rozkręciła się na całego. Tego dnia bawiła się fantastycznie ze wszystkimi swoimi przyjaciółmi. Jednak wśród nich brakowało kogoś bardzo dla niej ważnego. Kogoś, o kim mówił nie tylko Taiyou, ale także Yuuichi i Kazemau-kantoku. Nie było go. Nie odezwał się. Nie zadzwonił. Nie wysłał wiadomości. Zapomniał? Może. Bardzo ją to zabolało.

Koniec rozdziału pierwszego.

Przepraszam za (pewnie) głupie błędy, które popełniłam przy publikacji tego tworku. Dopiero się uczę. ;)
I tak, chętnie przyjmę pomoc dot. korzystania z ffnet. ;)