Tytuł: Seria „I love only myself"

Autor: Darah (Hilisme)

Część I

Odkrywając Prawdę

Rozdział 1

To drugie życie

Zbliżała się północ, a w domu na Privet Drive 4, w najmniejszej sypialni paliło się światło. Czarnowłosy chłopak stał w oknie patrząc w niebo i marszcząc w zamyśleniu brwi. Owym nastolatkiem był nie kto inny jak Harry Potter – Nadzieja Czarodziejskiego Świata, Chłopiec-Który-Przeżył. Brunet doskonale zdawał sobie sprawę, że ludzie nic o nim nie wiedzą, patrzą jedynie na bliznę w kształcie błyskawicy, która zdobi jego czoło. Tego dnia postanowił, że skończy z podwójnym życiem. Miał dość. Każdego roku Dumbledore wysyłał go właśnie tu. Do jego własnego, prywatnego piekła. Jednakże po wydarzeniach, które miały miejsce w czerwcu, postanowił to zakończyć. Zbyt wiele od niego wymagano, a za mało informacji mu przekazywano. Przez takie podejście starego dyrektora stracił swojego ojca chrzestnego. Nie ważne, że go nie znał i praktycznie nic dla niego nie znaczył. Był jedyną osobą, której Harry miał ochotę zaufać. Nie zdążył.

Potarł ręką bolące żebra i uśmiechnął się z satysfakcją. Wszyscy mówią, iż nie wolno się bawić czasem, lecz on miał już w tym wprawę. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął zmieniacz czasu, który znalazł w swojej skrytce w banku. Dzięki niemu jego życie stało się trochę bardziej znośne. Od pierwszych wakacji przebywał jednocześnie na Nokturnie i tutaj.

Zaśmiał się cicho, a w jego oczach pojawił się niezdrowy błysk. Do dziś pamiętał jak wybrał się z Weasleyami na Pokątną i specjalnie powiedział „Przekątna". Zakupy na Nokturnie zrobił dość szybko, a później dał się znaleźć Hagridowi. Udawanie przerażonego chłopca, było niezwykle zabawne.

Odwrócił wzrok od nieba i spojrzał w dół. Mógłby po prostu uciec, ale to nie miałoby sensu. Gdy użyje zmieniacza czasu, nie będzie musiał gubić warty. Skrzywił się. Nie rozumiał, jak ten głupi wyjadacz dropsów mógł wpaść na pomysł, by go tak bardzo ograniczać. Żałosne.

Spojrzał na swój spakowany kufer i niedbałym ruchem ręki zmniejszył go. Książki o magii bezróżdżkowej znalazł na Nokturnie podczas wakacji po drugim roku. Najlepsze w niej było to, iż Ministerstwo nie mogło jej wykryć.

Schował różdżkę do kieszeni i wyszedł przez okno z domu. Wolnym krokiem ruszył w stronę parku. Jego wyczulony słuch wyłapywał ciche kroki wartownika. Uśmiechnął się w duchu, a na twarz przywołał maskę smutku i rozpaczy. W końcu musieli myśleć, że jest zdołowany po śmierci Syriusza. Westchnął. „Ludzie są tacy naiwni."

Usiadł na ostatniej nie zdemolowanej ławce w parku, a ból rozszedł się po całym jego ciele. Powstrzymał jęk zaciskając zęby. „Znów mi to zrobił, jak każdego wieczora tych cholernych wakacji!" Nie rozumiał, czemu jego moc nie może atakować mieszkańców Privet Drive 4, ale miał podejrzenia, że był to skutek rzuconych przez Dumbledore'a zaklęć ochronnych. To było najgorsze. Mógł obronić się przed wszystkimi, ale nie w tamtym domu.

Spojrzał w niebo, w myślach odliczając czas. Gdy minęła godzina, wstał i skierował się spowrotem do domu wujostwa. Wdrapał się sprawnie na piętro i wszedł do swojego pokoju. Założył zmieniacz czasu i cofnął o godzinę.

Wyjrzał przez okno. Jego wcześniejsze „ja" zmierzało w stronę parku. Było już przy końcu ulicy. Uśmiechnął się z triumfem. Schował pomniejszony kufer do kieszeni i wyszedł cicho przez okno. Poruszał się w cieniu domów, a gdy oddalił się wystarczająco, zamienił swoje ubranie, na czarny płacz z kapturem i czerwono-czarne ubrania pod spodem. Na twarz założył krwistoczerwoną maskę i machnął ręką z różdżką, a przy nim pojawił się Błędny Rycerz.

- Witamy na… - Zaczął Stan, lecz gdy zobaczył kto przed nim stoi, uśmiechnął się nerwowo i spytał. – Tam gdzie zawsze Czarny?

Harry nie odpowiedział. Rzucił mu galeona i wsiadł do pojazdu. Usiadł na najbliższym łóżku i sięgnął po wczorajszego proroka. Gdy przeczytał artykuł, autobus zatrzymał się, a on wysiadł. Stanął w zaułku, w centrum Londynu. Podszedł do ściany i stuknął różdżką w czarną ścianę mówiąc cicho.

- Puer fures*.

Ściana rozstąpiła się i chłopak wkroczył do ciemnego tunelu, by po chwili wyjść na ulicy Śmiertelnego Nokturnu.

- Nareszcie w domu. – mruknął z lekkim uśmiechem.

W domu przy Grimmuald Place trwało zebranie Zakonu Feniksa. Zgromadzeni wysłuchiwali raportów z misji. Przy stole siedziało kilkanaście osób, a koło okna stał Severus Snape, częstując zimnym spojrzeniem każdego, kto go o coś pytał. Nagle z korytarza dało się słyszeć przekleństwa i krzyki obrazu przedstawiającego panią Black. Drzwi do kuchni otworzyły się gwałtownie i pojawiła się w nich Nimfadora Tonks. Prawie wywróciła się o próg, lecz w ostatniej chwili złapała równowagę. Była blada i przerażona.

- Nie powinnaś być teraz na warcie? – Spytała Molly Weasley.

- On.. on… on zniknął. – wyjąkała. – Nie ma go. Musiał uciec w nocy, bo od rana w jego pokoju nie było najmniejszego ruchu.

Wszyscy spojrzeli na nią zszokowani. Nocną wartę miał Remus Lupin i każdy skierował na niego wzrok.

- Niemożliwe. – powiedział cicho. – Wychodził po północy, ale widziałem jak wszedł spowrotem do pokoju. Nie mógł się rozwiać w powietrzu.

Wszyscy zaczęli dyskutować z poruszeniem. Jedynie Snape patrzył na nich w zamyśleniu.

- Spokój. – rozległ się stanowczy głos dyrektora. – Musimy się zastanowić nad tym, gdzie mógłby się udać. No i oczywiście najważniejsza sprawa. Dlaczego w ogóle to zrobił?

Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać wyrażając podejrzenia na temat miejsca pobytu Złotego Chłopca.

- Cisza. – Warknął Severus i zgromił wzrokiem obecnych. Większość osób skuliła się pod tym spojrzeniem. – Krzykiem tego nie załatwimy.

- Nie rozumiem dlaczego miałby uciekać. – jęknęła Molly, usilnie powstrzymując łzy. – Przecież nie miał tam najgorzej.

- Trzeba będzie sprawdzić, czy nie pojawi się u któryś przyjaciół. – powiedział rzeczowym tonem Moody. – Powinniśmy też ustawić warty na Pokątnej i w Dziurawym Kotle. Chłopak będzie potrzebował pieniędzy.

- Są inne filie Gringotta w Londynie. – zauważył Kingsley. – Trzeba też rozważyć opcję porwania.

- Odpada. – powiedział stanowczo Remus. – Chłopak by się bronił. – Wszyscy przytaknęli.

- Mógł zostać porwany już po ucieczce. – zasugerował Bill.

- Miejmy nadzieję, że nie. To byłaby najgorsza z możliwych opcji. – Powiedział zmęczonym tonem Dumbledore. – Severusie… - zwrócił się do Mistrza Eliksirów. – poczekaj na wezwanie i spróbuj się czegoś o tym dowiedzieć. – Snape kiwnął sztywno głową na znak, że rozumie.

Nagle drzwi do kuchni otworzyły się gwałtownie i wpadła przez nie młodzież.

- Jak to Harry uciekł? – krzyknął Ron. W drzwiach stała przerażona Hermiona i pobladła Ginny. Zaraz za nimi dwójka bliźniaków – Fred i George.

- Dziwię się, że tak długo wytrzymał. – Powiedział Fred, mierząc wzrokiem obecnych.

- Racja, ja bym tam nie wytrzymał nawet jednych wakacji. – Przytaknął mu jego brat.

- Co macie na myśli? – spytał nie rozumiejąc Remus.

- On był tam głodzony…

- I zamykany…

- Wykorzystywany jak skrzat.- powiedzieli uzupełniając nawzajem swoją wypowiedź.

- Trochę pracy nikomu nie zaszkodziło. – prychnął Severus. – Skoro miał tak od zawsze, to niby czemu miałby uciec dopiero teraz?

Na to pytanie nikt nie odpowiedział. Cisza zaczęła się robić krępująca.

- Lecę sprawdzić Norę. – powiedział Bill i wybiegł.

Po chwili w kuchni zrobiło się zamieszanie i wszyscy zaczęli ją opuszczać, kierując się do swoich zadań. Przy stole pozostał jedynie dyrektor i Molly.

- Nie martw się mamo.

- Znajdzie się. – próbowali pocieszyć matkę bliźniacy.

Zdenerwowany Ron usiadł przy stole, a po chwili w jego ślady poszły Ginny i Hermiona.

- Na pewno wszystko będzie dobrze. – powiedział spokojnie Albus. – Napiszcie do niego listy i poinformujcie mnie o każdej odpowiedzi. – poinstruował. – Bez niego nie wygramy tej wojny.

Rozległ się trzask drzwi. To Snape opuścił pomieszczenie. Nikt się nie poruszył. Jedynie Dumbledore zmarszczył brwi.

Furia siedział przy ukrytym w cieniu stoliku jednego z najlepszych barów Nokturnu. „Przeklęty Graal" był dostępny jedynie dla elity. Wszyscy się w nim znali, a kłótnie załatwiano po za nim. Było to idealne miejsce do rozmów o interesach. Nie trzeba się było martwić, że zlecą się aurorzy.

Ukryte pod kapturem, zielone oczy uważnie śledziły każdego wchodzącego do środka. Barman nieco nerwowo zerkał w jego stronę, a klienci starali się być jak najmniej zauważeni. Furia był znany na całym Nokturnie. Czasem działał jako płatny morderca, ale cena za jego usługi była niezwykle wysoka. No i istniał warunek, który dotyczył ofiar. Mimo to zawsze miał jakąś pracę.

Drzwi otworzyły się i wszedł przez nie ubrany na czarno, wysoki mężczyzna. Nie zaszczycając nikogo spojrzeniem i nie odpowiadając na żadne powitania, skierował się prosto do stolika, przy którym siedział Furia. Zajął miejsce naprzeciwko chłopaka i przyjrzał mu się uważnie.

- Ty jesteś Furia? – spytał cicho.

Odpowiedział mu zimny śmiech, który poniósł się po pomieszczeniu wywołując dreszcze u zgromadzonych. Barman spojrzał w jego stronę nerwowo i podszedł do niego, gdy ten dał mu znak ręką.

- Dwa razy ognista whiskey. – mruknął beznamiętnie młodzieniec. – Tak… Diabolo. – powiedział do mężczyzny, gdy barman odszedł szybkim krokiem. – A może powinienem powiedzieć Snape. – dodał cicho, a siedzący naprzeciwko człowiek poruszył się nerwowo.

- Skąd wiesz? – warknął.

- Po co te nerwy? – w zimnym, pozbawionym emocji głosie pojawiła się nutka rozbawienia. – Powiedzmy, że co nieco o tobie słyszałem. – przed nimi wylądowały dwie szklanki. Chłopak pochylił się nad stołem i dodał szeptem. – Jak to jest być szpiegiem wśród śmierciożerców?

Severus zmarszczył brwi. Nie wiedział, skąd ten dzieciak to wie. Z informacji jakie o nim uzyskał, wychodziło, że nie jest sługą Voldemorta. Jednakże wolał nie ryzykować.

- Nie jestem szpiegiem.

- Oczywiście. – Słyszalna w głosie Furii ironia zaniepokoiła mężczyznę. – Więc czego ode mnie oczekujesz? – powiedział już normalnie chłopak i odchylił się na swoim krześle biorąc łyk trunku.

- Nim to wytłumaczę, chciałbym mieć pewność, że nikt się o tym nie dowie. – Zielone oczy Furii zabłysły, a na jego twarzy pojawił się drwiący uśmiech.

- Mogę ci dać jedynie moje słowo.

Severus przyjrzał mu się dokładnie. Chłopak miał twarz ukrytą za czarną maską, lecz kolor jego oczu wydawał się mu znajomy.

- Chyba nie mogę tu liczyć na więcej. – powiedział w końcu niezadowolony. – Więc…

- Nie tutaj. Za dużo uszu, które mogłyby usłyszeć niewłaściwe słowa. – przerwał mu Furia. Dopił whiskey i wstał. – Chodź. – rzucił krótko i skierował się w stronę drzwi.

Po chwili wahania Severus ruszył za nim.

Szli w milczeniu, a przechodnie schodzili im z drogi, gdy tylko zauważali Furię. Snape musiał przyznać, że dzieciak ma autorytet na tej dzielnicy. Patrząc na jego sylwetkę dawał mu nie więcej niż siedemnaście lat.

- Furia. – rozległ się pełen szacunku głos. Chłopak odwrócił się i zmierzył wzrokiem dziewczynę, która go zawołała. – To pilne. – jej głos był niemal błagający. Młodzieniec kiwnął głową na znak, by kontynuowała. – Potrzebuję ten eliksir. – wyciągnęła kartkę, którą chłopak szybko przeczytał. Severusowi wydało się to trochę dziwne. Zazwyczaj wszyscy przychodzili po eliksiry do niego. Spojrzał na swojego towarzysza.

- Red – chłopak przedstawił dziewczynę.

- Ty jesteś Diabolo. – prawie krzyknęła nastolatka, patrząc na niego z fascynacją.

- Uważaj, bo się zakochasz. – mruknął Furia i dał ręką znak, by poszli za nim. – Masz zapłatę?

Dziewczyna wyciągnęła sakiewkę i podała chłopakowi. Przyspieszył licząc jednocześnie znajdujące się w niej galeony.

- Ten eliksir jest droższy. – warkną w stronę Red mrużąc oczy. Nastolatka skuliła się.

- Nie mam więcej. Wiesz jak bardzo go potrzebuję. – jęknęła.

- Wiem. – powiedział zimno. – Potrzebujesz. Tyle, że jakbyś nie wiedziała, mnie to nie bardzo obchodzi. – Schował złoto do kieszeni, a dziewczyna westchnęła z ulgą. – Nie podoba mi się, że coraz mniej mi płacisz. Będziesz musiała coś dla mnie zrobić.

- Zrobię wszystko. – powiedziała cicho i zadrżała pod wpływem spojrzenia, jakie Furia jej posłał.

Skręcili w mniejszą uliczkę, przy której nie było żadnego sklepu. Zamiast tego wokół wznosiły się mieszkalne kamienice. Severus zorientował się, że do tej pory nigdy nie przebywał w tej części Nokturnu.

- Co to za ulica? – spytał.

- Bloody Road. – usłyszał odpowiedź.

Zatrzymali się przy numerze 35. Furia wyciągnął klucze i otworzył drzwi. Wszedł do środka, a dwójka towarzyszy za nim. Gdy chłopak zapalił światło, Severus przeżył nie mały szok.

Korytarz ozdobiony był zielono-czarną tapetą, a na ścianach wisiały obrazy przedstawiające węże. Podłoga pokryta była krwiścieczerwoną wykładziną, a schody prowadzące na piętro zdobione srebrnymi freskami. Niemal jak w domach arystokratów.

Przeszli przez dębowe drzwi i znaleźli się w pomieszczeniu, które musiało być gabinetem. Po prawej stronie okno wychodzące na ulicę zasłonięte było granatowymi zasłonami. Koło kominka stała niewielka biblioteczka i mahoniowe biurko. Po lewej znajdował się niewielki barek i ciemnoniebieska kanapa z czarnymi wykończeniami.

Chłopak wskazał im dwa krzesła stojące przed biurkiem, a sam podszedł i usiadł w czarnym fotelu. Otworzył jedną z szuflad i wyciągnął z niej jakieś papiery. Zaczął je szybko przeszukiwać, po czym podał jedną z kartek Red.

Dziewczyna przeczytała ją i pobladła lekko.

- Ale mogą mnie złapać. – głos jej zadrżał.

- Dasz radę. Jesteś w tym najlepsza. Zgadzasz się na taką umowę. – Nastolatka kiwnęła niepewnie głową. – Doskonale. – Wstał i podszedł do niewielkiego obrazu węża wiszącego nad kominkiem. Zasyczał cicho, a po plecach Severusa przebiegł dreszcz. „Kurwa. Kim jest ten dzieciak?" – zapytał w myślach sam siebie. Chłopak wydawał mu się znajomy, a jednocześnie zupełnie obcy.

Obraz uchylił się i ich oczom ukazała się skrytka wypełniona księgami i eliksirami. „Jakby Ministerstwo się o tym dowiedziało, pewnie miałby dożywocie w Azkabanie!" Mężczyzna był pewien, że jego zapasy czarnomagicznych eliksirów i ksiąg, są niczym w porównaniu do tego.

Furia wyciągnął jedną z fiolek i zamknął obraz. Red podeszła do niego i wyciągnęła rękę. Chłopak wręczył jej eliksir i bez słowa wskazał drzwi. Dziewczyna czmychnęła czym prędzej. Uwaga młodzieńca skupiła się na Diabolo. Zajął swój fotel i zapytał zimnym głosem.

- Więc o co chodzi? – Severus przełknął ślinę. W danej chwili jego plan zaczął wydawać mu się zbyt ryzykowny.

- Muszę się dowiedzieć, czy na Nokturnie nie było Pottera. Potrzebuję także informacje jeśliby się pokazał. – Na twarzy chłopca wykwitł ironiczny uśmiech. Wyciągnął dłoń, a Snape podał mu kilkanaście galeonów. W końcu tu płaci się za każde słowo.

- Harry Potter przebywa na Nokturnie. – Mistrz Eliksirów pobladł.

- Cholerny bachor… - warknął, lecz nim zdążył dodać coś jeszcze przy jego szyi pojawił się nóż.

- Nie obrażaj go. – „O co mu do cholery chodzi?" – Chłopak jest pod moją opieką i chce zrobić sobie wakacje, więc radziłbym go nie szukać. Jestem pewien, że wróci do szkoły. Chyba, że.. – urwał na chwilę. – będziecie go za bardzo męczyć poszukiwaniami. Wtedy pewnie już go nie zobaczycie. – „O kurwa!" Severus milczał, choć w głowie kotłowało mu się mnóstwo myśli. Idąc tu miał nadzieję, że Pottera nie będzie i miałby problem z głowy, a tak…

- Odprowadzę cię do Śmiertelnego Nokturnu. Lepiej żebyś przekazał Dumbledore'owi, że Harry nie życzy sobie jego bezsensownej, ograniczającej wolność opieki. – Wyszli z domu.

- I jeszcze jedno. – Odezwał się Furia, gdy dotarli do głównej ulicy. – Powiedz dyrektorowi, że Potter wie.

- Co wie?

- On zrozumie. Ty nie musisz. – Odwrócił się i zniknął w pobliskiej uliczce nim Severus zdążył się odezwać.

Na piętrze w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa, w jednej z licznych sypialni siedzieli Weasleyowie i Hermiona. Ich ponure miny były spowodowane faktem, iż sowy wróciły do nich z listami. Nie mogły znaleźć ich przyjaciela. Mieli jedynie nadzieję, że nic mu nie jest.

- A może odesłał sowy, bo nie chciał, byśmy go znaleźli? – zasugerowała z nadzieją Ginny.

- To niemożliwe, musiałby przynajmniej odczepić na chwilę listy od ich nóżek. Po za tym Hedwiga też tu przyleciała szukając schronienia. – Powiedziała Hermiona, nim ktokolwiek inny zdążył otworzyć usta.

Zapanowała cisza.

Nagle drzwi od pokoju otworzyły się i pojawiła się w nich głowa Billa.

- Chodźcie. Dzisiaj możecie wziąć udział w zebraniu. Może będziecie wiedzieć coś, o czym inni by nie pomyśleli.

Młodzież zerwała się na równe nogi i pobiegła do kuchni. W środku był już prawie cały zakon. Rozsiedli się na krzesłach, a Hermiona spytała cicho.

- Na kogo jeszcze czekamy?

W tej chwili otworzyły się drzwi i wszedł przez nie Snape. Wyglądał jakby miał ochotę wszystkich pozabijać. Rozmowy ucichły i odezwał się dyrektor.

- Było spotkanie? – Severus pokręcił przecząco głową.

- Ale poszedłem sprawdzić na Nokturnie. – Obecni spojrzeli na niego jak na wariata, a Moody zaśmiał się.

- Wyobrażam sobie Złotego Chłopca na Nokturnie. – Wszyscy przytaknęli mu. Jedynie Mistrz Eliksirów i Dumbledore zachowali na twarzach spokój.

- Mundungus – Diabolo skierował swój wzrok na złodzieja. – pamiętasz o kogo cię pytałem?

Ludzie spojrzeli na nich zdezorientowani, a Fletcher przełknął nerwowo ślinę.

- O Furię.

- Kogo? – wyrwało się Ronowi. – Co to ma wspólnego z Harry'm?

Snape spojrzał na niego z irytacją, a Hermiona pokręciła głową, by już się nie odzywał.

- Poszedłem z nim porozmawiać. – Moody przerwał mu prychnięciem.

- Jak jeszcze powiesz, że poinformowałeś go o zniknięciu Pottera, to cię zabiję. Przecież ten dzieciak jest gorszy od śmierciożerców. – Wszyscy patrzyli na nich z konsternacją. Severus zacisnął wargi, lecz po chwili kontynuował.

- W każdym bądź razie dowiedziałem się, że Potter przebywa na Nokturnie. – warknął. – Dodatkowo jest pod opieką Furii. – Mundungus wciągnął ze świstem powietrze.

- To ja w takim razie się nie mam zamiaru wtrącać. – powiedział szybko.

- Dowiedziałeś się czegoś jeszcze? – spytał spokojnie Dumbledore.

- Tak. W sumie kazał mi przekazać panu dwie wiadomości. – przerwał, po czym zacytował. – Mamy nie szukać Pottera, w przeciwnym wypadku może się nie pojawić w szkole i dodał, że dzieciak nie życzy sobie… jak to szło… - zastanowił się chwilę – bezsensownej, ograniczającej wolność opieki.

Wszyscy zaczęli się wymieniać uwagami, lecz dyrektor uciszył ich ruchem ręki.

- A druga wiadomość?

Severus westchnął.

- Miałem ci jeszcze powiedzieć, że Potter wie. – Dumbledore pobladł, a z jego oczu zniknęły radosne iskierki.

- Co wie? – odezwał się ktoś.

- A skąd mam wiedzieć? – warknął Snape. – Furia mówił, że Albus zrozumie.

Spojrzeli na dyrektora.

- Albusie? – odezwała się Molly.

Starzec westchnął ciężko.

- Miałem nadzieję, że się nie dowie. Jest na to za młody. Gdy Voldemort… - Obecni wzdrygnęli słysząc to słowo. – rzucił na niego zaklęcie, które miało go zabić, a on je odbił, jego moc wzrosła trzykrotnie. – To zdanie wywołało szok na twarzach obecnych. – Rzuciłem więc na niego zaklęcie, które ją blokowało, by zdjąć je, gdy Harry będzie na tyle dojrzały, żeby wykorzystać ją rozsądnie. Skoro się dowiedział, pewnie przestanie mi ufać. – dokończył ze smutkiem.

Ludzie zaczęli się przekrzykiwać, a Severus po prostu wyszedł. Jedynie młodzież siedziała cicho z otwartymi ustami patrząc na dyrektora.

Jedną z mniejszych odnóg ulicy Śmiertelnego Nokturnu biegł szesnastoletni chłopak. Kluczył pomiędzy domami, chcąc za wszelką cenę zgubić pościg. Trójka śmierciożerców goniąca uciekiniera, zbliżała się do niego coraz bardziej. Młodzieniec skręcił po raz kolejny i znalazł się w miejscu, w którym jeszcze nigdy nie był. Wokół nie było żadnych zaułków, w których mógłby się ukryć. Nad głową śmignęło mu zaklęcie, więc ruszył szybko przed siebie.

Nagle ktoś chwycił go za rękę i wciągnął do jednej z kamienic zatrzaskując szybko drzwi. Na zewnątrz dało się słyszeć przekleństwa wystawionych w pole sług Czarnego Pana. Gdy głosy oddaliły się, odwrócił głowę, by ujrzeć osobę, która go uratowała. Zamiast tego poczuł uderzenie i stracił przytomność.

- Draco. Draco obudź się! – Głos powoli docierał do zamroczonej świadomości blondyna. Uchylił powieki i zorientował się, że leży w pokoju gościnnym swojego ojca chrzestnego – Severusa Snape'a. – No nareszcie. – usłyszał obok siebie głos. Zmarszczył brwi próbując przypomnieć sobie jak się tu znalazł, lecz jedyne co pamiętał to tortury, ucieczka i ratunek, a później była już tylko ciemność.

- Co ja tu robię? – wyszeptał. Ból w jego głowie wzmógł się. Jęknął, gdy spróbował poruszyć ręką.

- Nie mam pojęcia. – odpowiedział mu Mistrz Eliksirów. – Nie ruszaj się. Jesteś cały poraniony, choć ktoś załatał najgorsze obrażenia. – przerwał na chwilę. – Naprawdę nie wiesz jak się tu znalazłeś?

- Nie.

- W takim razie powiedz mi, kto cię tak urządził.

- Przeciwstawiłem się ojcu. Nie chciałem zostać Śmierciożercą. Uciekłem na Nokturn, ale mnie tam dorwali i zaczęli torturować. Gdy się trochę rozkojarzyli zacząłem uciekać. Trafiłem na jakąś dziwną ulicę.

- Co masz na myśli? – przerwał mu Severus.

- Były tam w miarę zadbane kamienice mieszkalne. – „Bloody Road" – pomyślał mężczyzna. – Ktoś wciągnął mnie do środka, a później ogłuszył. – zamilkł. – Nie zdążyłem zauważyć twarzy. – dodał przygnębionym głosem.

- Nie przejmuj się tym. Postaram się dowiedzieć, kto ci pomógł. – Powiedział uspokajająco Snape.

- On uratował mi życie. – Mruknął jeszcze tylko Draco i pogrążył się w śnie.

Severus spojrzał na swojego śpiącego chrześniaka i wyszedł z pokoju. „Chyba muszę odwiedzić Furię. On powinien wiedzieć o wszystkim, co dzieje się na Nokturnie." Westchnął i ubrał płaszcz.

Wyszedł ze swojego dworku i teleportował się na Nokturn. Skierował swoje kroki do „Przeklętego Graala". Wszedł do środka, lecz na miejscu Furii siedział ktoś inny. Podszedł więc do barmana.

- Wiesz, gdzie jest Furia? – Mężczyzna spojrzał na niego uważnie, po czym machnął na chłopca przy stoliku. – On wie. – Snape rzucił mu galeona i podszedł do najwyżej dziesięcioletniego dzieciaka.

- Gdzie jest Furia? – Młody wystawił do niego dłoń, więc dał mu dwa galeony.

- Cztery. – powiedział mrużąc oczy. Severus niechętnie rzucił kolejne dwa. – Chodź.

Wyszli z baru i skierowali się w stronę rynku. Chłopiec narzucał szybkie tępo i kluczył między uliczkami. Diabolo w pewnej chwili stracił orientację w terenie i bynajmniej mu się to nie spodobało.

Stanęli w ciemnym zaułku, a Mistrz Eliksirów odruchowo złapał w kieszeni różdżkę. Dziecko zagwizdało dwa razy i po chwili pojawiła się mała dziewczynka. Spojrzała na kolegę i zmierzyła wzrokiem towarzyszącego mu mężczyznę.

- Do Furii. – powiedział chłopiec. Mała pokiwała głową, że rozumie i wyciągnęła rękę po zapłatę. Severus zirytowany dał jej dwa galeony i ruszyli dalej.

W końcu dotarli do ślepego zaułka w zupełnie innej części Nokturnu. Dziewczynka podeszła do jednej ze ścian i dotknęła jej ręką. Pojawiły się drzwi, którymi weszli na ciemny korytarz oświetlony jedynie kilkoma świecami.

- Trzecie drzwi na prawo. – powiedziała cicho i znikła.

Severus ruszył przed siebie, a gdy w końcu dotarł na miejsce, zapukał cicho. Odpowiedziało mu głośne „Wejść!". Przekroczył próg pomieszczenia i zobaczył stojącego przed nim Furię.

- Diabolo. – powiedział bez cienia zaskoczenia. – Siadaj. Napijesz się czegoś? – Snape pokręcił przecząco głową i zajął miejsce w wygodnym fotelu. – Więc? Co cię do mnie sprowadza?

- Draco Malfoy. – chciał coś jeszcze dodać, ale chłopak odezwał się szybciej.

- Mały arystokrata. Muszę przyznać, że miał niezwykłe szczęście. Gdybym nie był w domu, pewnie leżałby gdzieś martwy.

- Ty go uratowałeś? – wyrwało się Severusowi. A widząc potwierdzające kiwnięcie głowy dodał. – Dlaczego?

Młodzieniec uśmiechnął się ironicznie.

- Każdy wróg gada zasługuje na życie. – „Nazwał Czarnego Pana gadem!"

- Jakim więc cudem znalazł się u mnie?

- Zaniosłem go. – Odparł w wzruszeniem ramion.

- Zabezpieczenia nic nie wykryły. – W głosie Diabolo krył się cichy podziw.

- Zabezpieczenia można ominąć.

Severus westchnął, wiedząc, że chłopak dokładniej tego nie wytłumaczy.

- Muszę się skontaktować z Potterem. – powiedział, a Furia zmrużył oczy. – Dowiedziałem się czegoś, o czym nikt nie powinien wiedzieć, lecz on musi.

- Ja mogę mu przekazać. – odparł pewnie zielonooki.

- Sądzę, że to on powinien się dowiedzieć pierwszy i samemu wybrać, komu o tym powie.

Chłopak zamyślił się, lecz po chwili ciekawość zwyciężyła.

- Bądź jutro o 15 w „Krwawym Bazyliszku". Pytaj o Czarnego. Tylko radziłbym, byś był sam i nie przygotował jakiejś głupiej zasadzki. Mogę cię zapewnić, że jeśli go wydasz, zginiesz.

Harry siedział na łóżku i rozmyślał. Coraz częściej miał wrażenie, że jego życie się zmieni. Czuł dziwny niepokój i miał pewność, iż nie jest on spowodowany ciągłą ucieczką przed zakonem i śmierciożercami. Westchnął i położył się. Zasyczał cicho, a spod łóżka wypełzł mały czerwono-czarny wąż.

- Cześć maleńka. Jak tam polowanie? – spytał.

- Zjadłam dzisiaj dużego szczura. Postaraj się mnie nie budzić przez kilka dni. – odpowiedział mu cichy syk przyjaciółki. Zaśmiał się i ułożył ją delikatnie na poduszce. Podniósł się z łóżka i dopowiedział.

- Śpij dobrze Vaea.

- Znów idziesz do pracy?

- Tak. Dostałem interesujące zlecenie.

- Uważaj na siebie. – powiedziała z lekką troską, a Harry uśmiechnął się do niej lekko. – I nie uśmiechaj się do mnie sztucznie. – Chłopak pokręcił głową, lecz uśmiech spełzł z jego twarzy.

- Jak ty mnie dobrze znasz. – mruknął i poszedł się ubrać. Założył czarne soczewki i zakrył makijażem bliznę. Rzucił na policzek zaklęcie odkrywające, pożegnał się jeszcze z wężycą i wyszedł.

Dochodziła druga w nocy, lecz na Nokturnie ulice tętniły życiem. Ubrany w krwistoczerwony płaszcz brunet spokojnym krokiem kierował się w stronę sklepu Borgin i Burkes. Dzwonek zadźwięczał cicho, gdy otworzył drzwi. Z zaplecza wyszedł mężczyzna i spojrzał w kierunku drzwi.

- Dzień dobry Mortis. Co cię do mnie sprowadza? – spytał nerwowo chłopca. Na twarzy Harry'ego wykwitł drwiący uśmiech. Wyciągnął z kieszeni kartkę i podał ją sprzedawcy.

- Sto dwadzieścia galeonów. – Potter zaśmiał się krótko i rozejrzał po sklepie. Jego wzrok padł na złoty amulet z wygrawerowaną literą S. Doskonale wiedział co to jest.

- Dam sto trzydzieści jak dorzucisz ten amulet. – powiedział zimnym, nie znoszącym sprzeciwu głosem.

- Sto pięćdziesiąt. – próbował się targować Borgin. Harry zmrużył oczy.

- Chyba się nie zrozumieliśmy. – powiedział cicho, a po plecach mężczyzny przeszły ciarki. – To nie była sugestia.

- Tak. Przepraszam. Już daję. – odpowiedział szybko sprzedawca i zapakował medalion. Poszedł na zaplecze i przyniósł zamówioną książkę.

- Doskonale. – mruknął chłopak gładząc delikatnie okładkę. Rzucił na ladę sakiewkę, schował zakupy i wyszedł.

- Zbankrutuję przez niego. – usłyszał jeszcze nim zamknęły się za nim drzwi.

Rozejrzał się po ulicy i usłyszał krzyk kobiety. Ruszył szybko z tamtym kierunku. Gdy spojrzał w zaułek, skąd on dobiegał. Ujrzał najwyżej siedemnastoletnią dziewczynę i czwórkę aurorów.

- Co wiesz o Furii! – krzyknął do niej jeden z nich.

- Nic nie wiem. Napraw… - Stojący po prawej mężczyzna rzucił na nią Tormentę i znów rozległ się jej krzyk.

Harry wyszedł zza rogu i skierował na niego różdżkę.

- Crucio. – mruknął, a promień uderzył aurora w pierś. – Zostawcie ją!

W jego kierunku pomknęły trzy zaklęcia. Przerwał swoje, by się przed nimi obronić i rzucił na najbliższego Avadę. Trójka stróżów prawa ruszyła w jego kierunku. Szybko ocenił swoje szanse, po czym zabił kolejnego unikając jednocześnie zaklęć pozostałej dwójki. Wyszarpnął nóż i rzucił nim. Kontrolując go za pomocą magii bezróżdżkowej podciął pozostałej dwójce gardła.

Podszedł do szlochającej dziewczyny, a ona podniosła na niego przerażony wzrok.

- Mortis. – powiedziała cicho i zemdlała.

Harry przeklął pod nosem i wziął ją na ręce. Ulotnił się szybko z miejsca zbrodni i wszedł w niewielką uliczkę o wdzięcznej nazwie „Hell". Prawie biegł czując, że dziewczyna traci coraz więcej krwi. Kojarzył ją. Chodziła z nim do Hogwartu, była na tym samym roku w Slytherinie. Szybko dotarł do odpowiednich drzwi i zaczął w nie walić.

Otworzyła mu ostatnia osoba, jakiej się tu spodziewał.

- Czego? – warknął Severus.

- Ja do Kate. – kobieta, o której mowa, pojawiła się za tarasującym przejście Snape'em.

- Severusie wpuść go. – Mężczyzna niechętnie się odsuną, a Potter przekroczył próg. – Co się stało? Kto to? – Chłopak wzruszył ramionami.

- Aurorzy chcieli się od niej dowiedzieć czegoś o Furii. Chyba im jakoś podpadł. – Mimowolnie uśmiechnął się drwiąco.

- Znasz tą dziewczynę? – spytała Kate i dała znak, by poszli za nią w głąb domu. Harry ułożył ranną na łóżku i spojrzał chłodno na kobietę.

- Chodzi do Hogwartu. Szósty rok Slytherin. – przekazał.

Kate zaczęła opatrywać ją.

- To Milena Macnair.

- Córka śmierciożercy? – spytał z obrzydzeniem Harry.

- Nie oceniaj dzieci po rodzicach. – warknął do niego Snape. Potter prychnął.

- Nie kłóćcie się. – uprzedziła, już otwierającego usta chłopca, Kate.

- A ty kim jesteś? – Mistrz Eliksirów zwrócił się już normalnym tonem do młodzieńca.

- To Mortis. – przedstawiła go kobieta.

- On potrafi mówić Kate. – mruknął Severus. – Pytam o imię. Nie widziałem cię w szkole, a wyraźnie chodzisz do niej lub chodziłeś, skoro wiesz w jakim domu jest Milena.

Harry uśmiechnął się jedynie, po czym skierował w stronę drzwi wyjściowych.

- A ty dokąd? Co ja mam niby zrobić z tą dziewczyną? – krzyknęła za nim Kate.

- Rób z nią co chcesz. Możesz ją nawet wyrzucić gdzieś, żeby zgniła. Ja mam robotę do wykonania. – powiedział Mortis obojętnie.

- Co za nieszczęśnik tym razem? – głos kobiety był wyraźnie smutny. Nie rozumiała, jak tak młoda osoba może zarabiać na zabójstwach. Podziwiała go jedynie za to, że nie zabijał ludzi, którzy byli niewinni.

- Oktawian Travis. – odpowiedział jej Harry, a chwilę później rozległ się trzask zamykanych drzwi.

Pobladła na twarzy Kate spojrzała na Severusa.

- Przecież to szef aurorów. – szepnęła przerażona.

Dumbledore siedział zmęczony przy stole w kuchni na Grimmuald Place 12. Wokół wszyscy mieli ponure miny. W najnowszym proroku codziennym pojawiła się informacja o zabójstwie Oktawiana Travisa. Najdziwniejsze w tym było, że nie pojawił się Mroczny Znak. Mimo to fakt, iż ktoś włamał się do Ministerstwa, pomimo zwiększonej obrony budynku, dokonał zabójstwa i wyszedł niezauważony, był straszny. Nawet Moody wyglądał jakby zaczął się obawiać. Cisza panująca w pomieszczeniu wzbudzała w ludziach niepokój, ale nikt nie wiedział co mógłby powiedzieć.

Drzwi otworzyły się i wszedł przez nie Snape. Spojrzał po zebranych, nie rozumiejąc o co chodzi. Molly zlitowała się nad nim i pokazała mu nagłówek proroka. „SZEF DEPARTAMENTU AURORÓW ZABITY W SWOIM BIURZE". Pod spodem znajdowało się zdjęcie z miejsca zbrodni, ktoś podciął mężczyźnie gardło. Severus pobladł. Wyglądało jak robota zawodowca.

- Widocznie śmierciożercy zaczęli działać. – odezwał się w końcu dyrektor.

- To nie śmierciożercy. – przerwał mu Snape. Wszyscy spojrzeli na niego zszokowani.

- Wiesz, kto to zrobił? – Odezwał się Szalonooki. Mistrz Eliksirów przytaknął niepewnie.

- Nie do końca. – mruknął. – Wiem tylko jak na niego mówią na Nokturnie. Mogę w stu procentach zapewnić, że nie jest Śmierciożercą. Więcej. Chłopak wyraźnie ich nienawidzi.

- Chłopak? – spytała Molly.

- Z tego co mówiła mi moja znajoma, wiem, że ma szesnaście lat.

- Przecież to jeszcze dziecko. – krzyknęła Tonks. – A to morderstwo wygląda jakby… jakby zrobił to zawodowiec.

Snape przełknął ślinę i usiadł przy stole.

- Spotkałeś go wczoraj? – spytał Albus spokojnie. A widząc potakujące kiwnięcie głowy, dodał. – Więc powiedz w jakiej sytuacji.

- Byłem u Kate. – Bill uniósł brew. Chodził z tą dziewczyną na jeden rok. Była w Ravenclawie. – Potrzebowałem kilku składników na te antidota, które miałem zrobić. Rozmawialiśmy, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Poszedłem otworzyć, a Kate za mną. W progu stał niewysoki chłopak o czarnych włosach i takiego samego koloru oczach. Na policzku miał bliznę w kształcie pentagramu. – Fletcher wciągnął ze świstem powietrze.

- Mortis. – mruknął pod nosem.

- Tak go nazwała Kate. – powiedział Severus, po czym kontynuował. – W ramionach trzymał zakrwawioną dziewczynę. Gdy się jej przyjrzałem, okazało się, że to Milena Macnair. Tyle, że on nie znał jej imienia. Wiedział jedynie, że chodzi do Hogwartu na szósty rok i jest w moim domu.

- Uczeń? – zdziwił się Remus.

- Nie wiem. Nie widziałem w szkole nikogo, kto by tak wyglądał. Choć wydawał mi się do kogoś podobny, ale nie mam pojęcia do kogo. – przerwał. – Gdy usłyszał nazwisko dziewczyny, nazwał ją z pogardą córką śmierciożercy.

- Skąd wiedział? Przecież o jego przynależności do śmierciożerców praktycznie nikt nie wie. – Snape wzruszył ramionami. Sam nie miał pojęcia.

- Gdy Kate się nim zajęła, odwrócił się i chciał odejść. Ona go zatrzymała pytając, co ma zrobić z dziewczyną. Powiedział, że mu to obojętne, bo sam ma zadanie do wykonania. Kate nie była zdziwiona. Spytała tylko, kto jest tym nieszczęśnikiem. On powiedział, że Travis i wyszedł.

Wszyscy pobladli. Moody skrzywił się.

- Wiesz czemu dziewczyna była w takim stanie?

- Dzieciak wspomniał, że to robota aurorów. Ponoć chcieli wycisnąć z niej coś na temat Furii, tyle, że ona nie miała z nim nic wspólnego.

- Co zrobił z aurorami? – Severus pokręcił głową, że nie wie.

Drzwi otworzyły się i wpadli przez nie bliźniacy. Molly zgromiła ich wzrokiem.

- Podsłuchiwaliście. – warknęła w ich stronę. Chłopcy nic sobie z tego nie robiąc, rzucili na stół proroka otwartego na szóstej stronie. Temat artykułu brzmiał: „Czwórka aurorów zamordowana na Nokturnie." Snape sięgnął po gazetę i przeczytał szybko artykuł.

- Chyba już wiemy co z nimi zrobił. – powiedział ironicznie.

Pani Weasley nie wytrzymała i zemdlała. W sumie przy stole wszyscy wyglądali jakby mieli za chwilę pójść w ślady Molly.

- Chłopak ma jaja. – mruknął do brata Fred.

- Nie chciałbym wejść mu w drogę. – odpowiedział George.

Każdy pogrążył się w przygnębiających myślach. Ciszę przerwało pukanie. Na parapecie stała niewielka czarna sówka. Dumbledore podszedł do okna i wpuścił ptaka do środka. Wylądował na stole i wyciągnął do niego nóżkę. Starzec odczepił list, a zwierzę wyfrunęło.

Spojrzał zdziwiony na pieczęć, po czym otworzył kopertę i zagłębił się w lekturze. Gdy skończył czytać, westchnął ciężko i zajrzał do koperty.

- Od kogo list? – Spytał Kingsley.

- Od naszego mordercy. – Wszyscy spojrzeli na niego zszokowani. – Przeczytam, go wam.

Witam szanownego pana Albusa Dumbledore'a

Zdaję sobie sprawę, że walczy pan przeciwko Voldemortowi. Jak najbardziej popieram pana działania. Jednakże z powodu chęci zemsty, działam na własną rękę. Nie lubię ograniczeń, które istnieją w organizacjach. Mam nadzieję, że nie ma mi pan tego za złe. Jestem pewien, że Severus przekazał panu, iż to ja stoję za morderstwem Travisa. Szczerze powiedziawszy zaskoczyła mnie łatwość z jaką da się włamać do Ministerstwa. Myślałem, że od kiedy Voldemort działa oficjalnie umocnią nieco zabezpieczenia. No cóż. Przeliczyłem się. Już trudniej dostać się do Malfoy Manor. Nie żeby dla mnie to był problem. W końcu skądś posiadam ten pergamin.

- Co?- Tonks otworzyła ze zdziwienia usta. – Włamać się do domu Malfoya po pergamin?

- Uspokój się Nimfadoro. – Kobieta skrzywiła się słysząc swoje imię. – To jeszcze nie koniec. Prawda dyrektorze? – spytał Severus, a Albus przytaknął ruchem głowy i kontynuował.

Niech pan sobie nie myśli, że tylko po to wybrałem się do rezydencji tego gnojowatego śmierciożercy. Musiałem zabrać kilka przydatnych rzeczy dla pewnego uratowanego przez Furię chłopca. Choć szczerze rzecz biorąc nie wiem, czemu mój drogi przyjaciel, znany pod pseudonimem Czarny, pozwolił Furii wziąć na siebie laury za ratunek dzieciaka. Severus zapewne wie o kogo chodzi. Nie to, żeby to było ważne. Jestem pewien, że dowiedzieć się może jedynie pan dyrektorze. Czarny i Furia pozdrawiają Snape'a. Nie wiem czemu, stoją za mną i każą dopisywać niektóre zdania.

Czarny przekazuje, iż Severus nie ma pojęcia kim on jest i dlatego może go obrażać. Wolę jednak pominąć ten fragment jego wypowiedzi.

Wracając do tematu mojego morderstwa doskonałego. W kopercie znajdują się dowody świadczące o jego przynależności do śmierciożerców. Są tam także dokumenty, w których znajdują się ustawy, które przechodziły za plecami Wizengamontu. Ustawy te utrudniały pracownikom biura aurorów łapanie prawdziwych śmierciożerców. Mam nadzieję, że zapozna się pan z nimi i nie będzie mnie winić za mój wyczyn. Nadmienię, że Travis zachował się jak, za przeproszeniem, skurwysyn i na moich oczach zgwałcił, a później zabił jedenastoletnią dziewczynkę.

Pozdrawiam

Mortis

PS. Czarny pragnie dodać, że Voldi ma zamiar zaatakować wkrótce Pokątną. Muszę przyznać, że ten chłopak się przydaje.

PS2. Furia dodaje, że Diabolo powinien poinformować gadzinę o zniknięciu Pottera, gdyż wkrótce uprzedzi go w tym Malfoy, który dostał za zadanie wybrać się na Privet Drive i przesłuchać znajdujących się tam mugoli.

PS3. Sam chcę poinformować podłego Moody'ego, iż w najbliższym czasie nie powinien pojawiać się na Nokturnie. Przesyłam mu także pozdrowienia od Szczurów.

PS4. List może odczytać jedynie pan. Gdy tylko dotknie go ktoś inny… lepiej nie sprawdzać.

Dumbledore skończył czytać, a wszyscy patrzyli na niego oniemieli.

- Przynajmniej wytłumaczyło się, czemu Travis nie żyje. – podsumował Severus.

- Diabolo? – spytał Fred patrząc na swojego dawnego nauczyciela. – Skąd taka ksywka?

W odpowiedzi otrzymał jedynie zimne spojrzenie.

Harry Potter szybkim krokiem przemierzał uliczki Nokturnu. Miał na sobie czarną pelerynę ozdobioną na plecach srebrnym wizerunkiem tygrysa. Dochodziła piętnasta więc musiał się spieszyć, by zdążyć na umówione spotkanie ze znienawidzonym przez siebie Mistrzem Eliksirów. Twarz ukrytą miał za ciemnoczerwoną maską, zza której pobłyskiwały jedynie jego zielone oczy. Powiedzieć, że był zły to za mało, chłopak był wściekły. Wrócił do domu dopiero koło siódmej rano, a o dziewiątej pojawiła się u niego Milena, by podziękować za ratunek. Nie ma to jak sentymentalizm. Gdy wyszła i miał nadzieję, że w końcu uda mu się przespać przed spotkaniem, przyszła do niego Kate z prośbą o kilka eliksirów. Nie miał wszystkich, więc musiał zrobić dwa. Na jego nieszczęście, kiedy skończył dochodziła już pierwsza. Poszedł więc po wypłatę za nocne zlecenie, a gdy wrócił musiał zbierać się na spotkanie z nietoperzem.

Wyciągnął z kieszeni eliksir wzmacniający i wypił go duszkiem. Miał jedynie nadzieję, że szybko się upora i zdąży się przespać przed nocnym wypadem do rezydencji Goyle'ów. W te wakacje dostawał strasznie dużo zleceń. Było to powiązane z działalnością Voldemorta, przez którego Aurorzy zaczęli wyłapywać niewinnych mieszkańców mrocznej dzielnicy*.

Dotarł do „Krwawego Bazyliszka" i wszedł do środka. Rozmowy ucichły i wszyscy spojrzeli na niego. Nic nie mówiąc podszedł do lady i zamówił ognistą. Od poprzedniego roku był to jego ulubiony trunek.

Usiadł przy najbardziej oddalonym od drzwi stoliku i ukrył twarz w cieniu. Nie czekał długo. Już po kilku minutach do baru wszedł Snape. Zamienił kilka słów z barmanem i podszedł do niego.

- No, no Potter. – powiedział ironicznie.

- Czarny.

- Co?

- Jestem Czarny i tak mnie tu nazywaj. – warknął w jego stronę Złoty Chłopiec.

- Od kiedy jesteśmy na ty? Co wstrętny bachorze? – słyszalna w głosie nauczyciela irytacja przyniosła Harry'emu chorą satysfakcję.

- Może od momentu, gdy wszedłeś do tego baru, Diabolo. – Niemal niedostrzegalny błysk rozbawienia w oczach chłopca zadziałał na Severusa jak płachta na byka.

- Nie pozwalaj sobie. – warknął.

Przed nimi pojawiły się szklanki z zamówionymi trunkami.

- Złoty Chłopiec pije? – pomimo zdziwienia Snape nadał swojej wypowiedzi sarkastyczny ton.

- Tylko ognistą. – uzupełnił Czarny i wypił całość duszkiem. „Tego mi było trzeba. Posłucham co nietoperz ma mi do powiedzenia i idę spać. Tylko niech się kurwa pospieszy!" – Więc co chciałeś mi przekazać.

- Twoja matka była moją przyjaciółką. – Harry powstrzymał parsknięcie. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie miał jedynie pojęcia, jakim cudem potrafiła znosić jego obecność. Tymczasem Snape kontynuował. – Ostatnio znalazłem jej stary pamiętnik. Były w nim dwa listy. Jeden do mnie, drugi do ciebie. – Czarny pochylił się nad stołem słuchając z coraz większym zainteresowaniem. – Miałem go przeczytać, a później dać tobie. Jednakże Dumbledore mi go zarekwirował twierdząc, że nie jesteś gotowy. – W Harrym wezbrała złość, ale stłumił ją szybko. To było bardzo w stylu dyrektora. – Tylko my możemy go przeczytać, więc się nie dowie.

- O czym? Do cholery przejdź do setna. – zirytował się Potter.

- Język! – warknął w jego stronę Severus. – Twoja matka była adoptowana, ale nie wie kto był jej biologicznymi rodzicami. – Tego Harry się nie spodziewał. Choć w pewnym stopniu nie było to dziwne.

- Zaklęcia adopcyjne? – spytał niepewnie. W końcu jego matka przypominała swoich przyszywanych rodziców.

- Raczej podświadomość i dziecięca magia. Miała maksymalnie rok, jak trafiła do sierocińca. – Czarny kiwnął głową na znak, że rozumie.

- To wszystko? – spytał obojętnie.

- Nie rusza cię to? – w głosie Mistrza Eliksirów wyraźnie pobrzmiewało zdziwienie. Nie uzyskawszy odpowiedzi, dodał. – Chciała się czegoś o sobie dowiedzieć, lecz doszła jedynie do tego, iż miała starszego brata. Przynajmniej tak powiedzieli jej w sierocińcu.

- Rozumiem. – mruknął Harry. – Do widzenia Diabolo.

Wstał i ruszył w stronę wyjścia rzucając po drodze zapłatę na ladę. Severus odprowadził go spojrzeniem. „Zmienił się, czy to jego prawdziwa twarz?" Zastanowił się chwilę, po czym ruszył za chłopakiem.

Aleja Przegranych znana była na Nokturnie jako jedna z najciemniejszych uliczek. Znajdowało się przy niej zaledwie kilka kamienic mieszkalnych, dwa bary i najbardziej znane miejsce ulicznych pojedynków. Ceny były tam nieco mniejsze niż w pozostałych częściach dzielnicy. Aleja biegła równolegle do ulicy Hell oraz prostopadle do Śmiertelnego Nokturnu i Glorii.

Właśnie tam pod drzwiami o numerze 8, na jednym ze schodków siedziała dziesięcioletnia dziewczynka o jasnych blond włosach. Niecierpliwie czekała na chłopca, którego traktowała jak brata. Uratował on ją bowiem w poprzednie wakacje, gdy Aurorzy robili coroczną łapankę na Szczury. Dzięki niemu mała dostała szansę na rozwój, a później udanie się do szkoły. Chłopak nauczył ją nie tylko się bronić, ale także warzyć eliksiry i opiekować się niektórymi zwierzętami. Mimo, że mieszkała z nim już drugie wakacje, do tej pory nie wie, kim on jest naprawdę. Czasem wydaje się jej, że mieszka z dwoma różnymi osobami – Czarnym i Mortis, ale chłopak powiedział jej kiedyś, że to ta sama osoba.

Westchnęła i spojrzała na zegarek. „Już dawno powinien tu być." Zdawała sobie sprawę, że jej wybawiciel, będzie miał dzisiaj paskudny humor. Wrócił nad ranem i nie miał czasu się przespać. Dziewczyna była nieco zdenerwowana. W końcu dzisiaj obiecał zabrać ją na jej pierwszą misję.

Uśmiechnęła się lekko, gdy zza rogu wyszedł odziany w czarny płaszcz chłopak.

- Czarny! – Krzyknęła i podbiegła do niego. Mimo swojej oschłości młodzieniec zawsze był dla niej wyjątkowo delikatny i troskliwy. Nawet jeśli nie mówił jej o wszystkim, to dla niej liczyło się po prostu to, że jest.

- Długo czekałaś mała? – spytał, gdy rzuciła się mu w ramiona. Podniósł ją na ręce i przytulił delikatnie.

- Nie. Tylko parę minut. – Uśmiechnęła się do niego, a on to odwzajemnił. Choć wiedziała, że jego uśmiech nie jest szczery, cieszyła się, iż stara się być dla niej miły.

Wciąż z dziewczynką na rękach podszedł do swojej kamienicy.

- Jak się czujesz Cat? – zapytał, gdy postawił ją na ziemi, by otworzyć drzwi.

- Doskonale Czarny. – przerwała na chwilę, po czym dodała z ciekawością. – Mortis zabił Travisa? – odpowiedziało jej potakujące kiwnięcie głowy. – Ekstra. – prawie krzyknęła podekscytowana.

Czarny zmarszczył brwi.

- Morderstwa nie są ekstra. – pouczył ją. – Nawet jeśli zabija się śmierciożerców. Zapamiętaj to, bo jak kiedyś będziesz musiała to zrobić, poczucie winy pozostanie na zawsze. Nawet oni są ludźmi. – Cat spuściła wzrok zawstydzona, lecz uśmiechnęła się ponownie, gdy poczuła roztrzepującą jej włosy dłoń. – Musisz być gotowa na wszystko i zdawać sobie sprawę z konsekwencji.

Severus stał za rogiem i patrzył jak Harry wiata się z dziewczynką i wchodzi do kamienicy, jakby mieszkał tam od zawsze. Gdy drzwi zamknęły się za chłopakiem podszedł w tamtym kierunku i spojrzał na numer domu. „Powinieneś być bardziej uważny Potter, teraz wiem, gdzie mieszkasz." Uśmiechnął się drwiąco i teleportował się przed swoją rezydencję. Wszedł do środka, po czym zawołał skrzata.

- Jak się czuje Draco? – spytał kłaniającego się sługę.

- Panicz ma się już lepiej. Jest w swoim pokoju i odpoczywa po obiedzie, sir. – zaskrzeczało stworzenie. Snape wyminął go i ruszył na piętro. Szedł ciemnymi korytarzami mijając portrety swoich przodków. Świece zapalały się, gdy je mijał i gasły, gdy się od nich oddalał. Dotarł w końcu do hebanowych drzwi zdobionych płaskorzeźbą przedstawiającą smoka i zapukał.

- Proszę. – usłyszał głos swojego chrześniaka i przekroczył próg.

- Jak się czujesz Draco? – spytał podchodząc do łóżka, na którym leżał blondyn. Chłopak nie miał na sobie koszulki. Siedział oparty o poduszki i czytał książkę. Jego tors i ręce zawinięte były w bandaże.

- Lepiej. Choć dalej nie mam siły się ruszać i wszystko mnie boli. – Severus kiwnął głową na znak, że rozumie i usiadł na krześle przy szafce nocnej. – Wiesz komu mam dziękować za to, że żyję?

Snape zawahał się chwilę. Po spotkaniu z Furią myślał, że to on jest tym tajemniczym bohaterem, lecz list do Dumbledore'a wniósł pewną poprawkę. Nie był pewien, w co powinien wierzyć. Pluł sobie w brodę, że nie spytał o to Pottera.

- Jak będziesz czuł się na siłach, to odwiedzimy twojego wybawcę. – odruchowo powiedział to jadowicie. Draco spojrzał na niego zdziwiony.

- Masz dzisiaj zły humor wuju? – Snape potarł zmęczony czoło, co blondyn odebrał jako potwierdzenie. Postanowił więc, nie ciągnąć dalej tego tematu. – Jak długo będę jeszcze uziemiony?

- Nie wiem. Przydałoby się sprowadzić lekarza, ale to może być dla nas zagrożenie. Zwłaszcza dla mnie. – mruknął Mistrz Eliksirów zrezygnowanym tonem. Pomimo całej swojej wiedzy na temat lecznictwa, nie miał pojęcia, jak wyleczyć chrześniaka. – Nie… - przerwało mu pukanie w szybę. Na parapecie siedział piękny, czarny sokół, a do jego nóżki przyczepiona była paczka. Wpuścił ptaka, a zwierzę wylądowało na łóżku koło chłopca. Draco odczepił paczkę, a stworzenie wyleciało przez otwarte okno.

- Od kogo to? – spytał Severus.

- Nie wiem. – mruknął blondyn i otworzył pakunek. W środku znajdowały się pomniejszone ubrania i dwa listy. – Ten jest do ciebie wuju. – Podał Snape'owi jeden z nich. – Co tam jest napisane? – dodał widząc, że mężczyzna marszczy w zastanowieniu brwi. Mistrz Eliksirów zastanowił się chwilę, po czym przeczytał.

Diabolo

Chciałem przekazać paczkę osobiście, jednakże nie mam dzisiaj zbyt wiele czasu, a nasz młody arystokrata potrzebuje swoje rzeczy. Paczka jest powiększona od środka i znajdują się w niej głównie ubrania. Resztę doślę lub dostarczę osobiście. Mam nadzieję, że Draco czuje się już lepiej. Gdy go uratowałem, byłem zdziwiony, że w ogóle był w stanie ustać o własnych siłach. Widocznie adrenalina uchroniła go od śmierci. Musisz go przenieść do innego domu. W tym, w którym się znajduje, jest w niebezpieczeństwie. Za dwa dni odwiedzi cię Lucjusz i spyta o chłopaka.

Zdaję sobie sprawę, że Draco nie jest w doskonałym stanie. Wziąłbym go na kilka dni do siebie, żeby doszedł do siebie, lecz sądzę, że ciężko będzie mi znaleźć dla niego czas. Odwiedzę cię jutro i poinformuję, czy Czarny zgodzi się nim zająć. Ostrzegam jednak, że Malfoy ma się zachowywać. Nie będziemy tolerować jego fochów i dąsów. W domu Mortis panują określone zasady.

Dotknij swoją różdżką listu, to pojawią się eliksiry, które powinien dzisiaj zażyć.

Furia

PS. Nie martw się, że ktoś mógł przechwycić paczkę. Wysłałem ją z twojego ogrodu.

Blondyn patrzył w szoku na swojego ojca chrzestnego. Powiedzieć, że się bał to za mało, był przerażony. Severus w tym czasie dotknął różdżką listu i pojawiły się dwie fiolki z eliksirami. Przyjrzał im się.

- Co to? – spytał drżącym głosem Malfoy. Severus zmarszczył z irytacji brwi.

- Nie mam pojęcia. Najchętniej wziąłbym próbkę, ale tu jest napisane, że ona po prostu by znikła. – westchnął. – Chyba nie mamy wyboru. Musimy mu zaufać. Jakby chciał cię zabić, to wcześniej miał ku temu lepszą sposobność. – Draco przytaknął mu niepewnym ruchem głowy i wyciągnął dłoń po fiolki. Wypił je szybko i uśmiechnął się lekko.

- Dobre i ból się trochę zmniejszył.

- A co jest napisane w liście do ciebie? – spytał Severus patrząc na wciąż zamknięty list. Chłopak otworzył go szybko i przeczytał, po czym podał mężczyźnie.

Gratuluję. Nareszcie przejrzałeś na oczy. Długo to trwało, ale lepsze to niż nic. Nie rozumiem, jak dumni arystokraci mogą klękać przed tą gadzią szlamą. Cieszę się, że zachowałeś swój honor i nie dałeś się naznaczyć niczym bydło. Mam nadzieję, że moja pomoc nie poszła na marne i zmienisz się choć w pewnym stopniu. Muszę cię jednak zasmucić. Twoja matka wczoraj została zamordowana. Nie chciała cię wydać. Udało mi się sprowadzić jej ciało. Nie był to przyjemny widok. Jeśli zechcesz urządzę jej pogrzeb. Postaraj się nie smucić za bardzo i zdrowiej. Pamiętaj, że Voldemort wyznaje zasadę: Jesteś ze mną lub przeciw mnie. Dla niego nie istnieje neutralność. Musisz więc zacząć z nim walczyć. Nie martw się ja dbam o tych, których uratowałem od śmierci.

Furia

- Narcyza… - powiedział Severus, lecz nie dokończył. – Chcesz urządzić jej pogrzeb?

Blondyn przytaknął, po czym rozpłakał się ukrywając twarz w dłoniach.

- Zabiję sukinsyna. Przysięgam, że go zabiję. – szeptał, a Snape nie wiedział co powiedzieć. Opuścił cicho pokój zostawiając pogrążonego w rozpaczy Ślizgona samego.

Dumbledore siedział w swoim gabinecie i obracał w rękach pamiętnik Lily Evans. Nie mógł go odczytać, choć próbował. Jego myśli zaprzątał dziwny morderca. Nie lubił być niedoinformowany, więc wysłał kilku zakonników na Nokturn. Czekał teraz na raport od Kingsley'a, który miał dowiedzieć się, co wiedzą o nim Aurorzy. Zastanawiała go również postawa młodego Malfoya. Severus przekazał mu, iż chłopak nie chciał stać się Śmierciożercą i uciekł. Przed śmiercią uratował go ten cały Furia lub Czarny. Nie wiedział co o tym myśleć.

Westchnął cicho. Rozległo się pukanie do drzwi.

- Proszę. – powiedział zmęczonym głosem. Do gabinetu wszedł Shacklebolt. Jego ponura mina nie wróżyła nic dobrego. – Czego się dowiedziałeś?

- Chłopak jest jak cień. – odpowiedział mężczyzna zajmując miejsce w fotelu naprzeciw starca. – Nikt nie jest w stanie go znaleźć, choć wszyscy nokturńczycy o nim wiedzą. Chłopak poznaje aurorów na odległość. Nawet najlepsze przebrania nie są w stanie go zmylić. Nikt nie chce zdradzić jakichkolwiek informacji o nim, albo ich nie posiadają. Informatorzy milczą. Darzą go zbyt wielkim szacunkiem. Zupełnie jakby był ich władcą. Wydaje mi się, że trzeba spytać Fletchera.

Albus pokiwał głową ze zrozumieniem. Ciekawił go ten chłopak. W tak młodym wieku zyskał tak duży autorytet.

- Musi być niezwykle utalentowanym czarodziejem. – powiedział bardziej do siebie, niż do Kingsley'a.

- Niektórzy mówią, że jest silniejszy od Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. – szepnął mężczyzna.

- Rozumiem. Musimy się o nim dowiedzieć wszystkiego. Wyślij na Nokturn Tonks. Niech udaje, że tam mieszka i obserwuje uważnie ulice. – Auror kiwnął głową na znak, że rozumie i wyszedł.

- Kim jesteś Furia? – zadał sobie pytanie Dumbledore.

- Jestem wykończona – jęknęła Cat, gdy weszła za Czarnym do domu. Chłopak nie odpowiedział, tylko zapalił światło i zamknął drzwi. Sam był dużo bardziej zmęczony. Poprzedniego dnia nie miał czasu się przespać. Musiał dopracować plan i omówić do z małą. Był już trzecią dobę na nogach, a przed nim jeszcze cały dzień, w ciągu którego musi załatwić kilka spraw. Między innymi łażących po ulicach zakonników wypytujących o Furię. Popołudniu postanowił także udać się po Draco. Przyda mu się ktoś, kto będzie mu robił rano kawę. – Idziesz spać? – spytała dziewczynka patrząc na swojego przyszywanego brata. Pokręcił przecząco głową i ruszył korytarzem do kuchni. Zaskoczona Cat poszła za nim ziewając.

- Ty powinnaś się przespać mała. – mruknął chłopak robiąc sobie kawę. – W nocy mam dzisiaj wolne, więc będę mógł się wyspać.

- A co będziesz robił teraz? – Zaciekawiona blondynka usiadła przy stole i zaczęła podjadać leżące na nim ciastka.

- Muszę załatwić parę spraw. – Harry usiadł naprzeciwko niej i napił się. – Dzisiaj zamieszka tu na trochę Malfoy. – Cat niemal zadławiła się jedzeniem.

- Czemu?

- Zwiał rodzince. – powiedział cicho ze słyszalną nutką rozbawienia w głosie. – Ma dług u Furii.

- Jaki dług? – Zdziwienie dziewczyny zamieniło się w ciekawość.

- Dług życia. – Cat rozpromieniła się słysząc to.

- On wie jakie są zasady starej magii? – spytała, a widząc przeczące pokręcenie głową, dodała. – Ekstra. Będzie w końcu ktoś gotował. – zaśmiała się, a Harry uniósł lekko kąciki ust w imitacji smutnego uśmiechu.

- Najpierw będzie musiał wyzdrowieć. Zajmiesz się eliksirami dla niego? Furii się skończyły, a ja muszę zaraz wychodzić.

- Jasne. – odpowiedziała mała i zabrała mu sprzed nosa kubek z kawą. Wypiła trochę i odstawiła na miejsce.

- Robisz się coraz bardziej bezczelna. – mruknął chłopak. – Hogwarcie strzeż się, we wrześniu pojawi się tam potwór. – dodał ironicznie, za co dostał lekko po głowie.

- Nie dostałam jeszcze listu. – powiedziała smutno dziewczynka.

- Spokojnie. Niedługo powinien przyjść. – pocieszył ją, starając się, by jego głos nie był zimny. – Jak nie przyjdzie, to napiszę do dyrektora. – puścił jej oczko.

- To jakie eliksiry mam zrobić? – spytała uśmiechając się lekko.

- Sangreum* i Finpena*.

- To te, które wynalazł Furia? – Na twarzy dziewczyny pojawiło się zdziwienie. Wiedziała, że te eliksiry używa się w ostateczności, gdy jest naprawdę źle. – Ale do tego potrzeba krwi pacjenta.

- Dodasz ją na końcu, jak go przyprowadzę. – posłał jej uspokajające spojrzenie.

- On przeżyje?

- Tak już Furia mu dwa razy je podał. – Odetchnęła z ulgą. Wychodziło na to, że kurację trzeba jedynie dokończyć, więc najgorszy okres był już za nim. – Mam się tym zająć od razu?

- Jeśli byś mogła. – przytaknął jej brunet.

Wstała od stołu i pobiegła do pracowni znajdującej się w piwnicy. Jej przyszywany brat rzadko pozwala jej tam przebywać samej, więc cieszyła się z tak odpowiedzialnego zadania. Zmęczenie zostało wyparte przez uczucie dumy. Skoro pozwolił jej zająć się tak trudnymi eliksirami, ufa jej.

Harry patrzył za wybiegającą dziewczyną. Próbował być dla niej jak brat, choć trzymał dystans. Nie chciał się do niej zbyt przywiązywać, by jej strata go nie bolała. Już raz popełnił ten błąd i do dziś cierpi. Wstał powoli i przeciągnął się. Powłócząc nogami skierował się na piętro do swojego pokoju. W sumie miał je dwa. Musiał tworzyć iluzję, iż mieszka tu zarówno Mortis, jak i Czarny. Westchnął. Nawet w domu nie mógł sobie pozwolić na wyjście z roli. Gdyby złapali Cat, mogliby wyciągnąć z niej informacje, których nie powinna znać.

Wszedł do pokoju, który zajmował jako Czarny i rzucił okiem na śpiącą wężycę. Vaea była świetną towarzyszką, ale nudną po polowaniu. Podszedł do szafy i wyciągnął czarne spodnie i niebieską koszulkę ze srebrnym smokiem. Ułożył je na łóżku, po czym zdjął pelerynę. Nie mógł sobie pozwolić zdjąć również maski.

Przejechał ręką po włosach i westchnął. W domu nie miał zamiaru nosić peleryn, ale gdy był Czarnym, musiał mieć zakrytą twarz.

Chwycił przygotowane ubrania i poszedł do łazienki. Zablokował drzwi zaklęciem i z ulgą ściągnął krwistoczerwony materiał z twarzy. Przejrzał się w lustrze. Wyglądał koszmarnie. Włosy potargane, a pod oczami cienie. Do tego niezdrowo blada skóra, która była skutkiem sporej utraty krwi w pierwszych tygodniach wakacji. Zapadnięte policzki i zaczerwieniona blizna w kształcie błyskawicy.

Rozebrał się i wziął szybki prysznic mając nadzieję, że to go trochę obudzi. Myślał co powiedzieć, gdy odwiedzi Snape'a jako Mortis. Oficjalnie Furia wyjechał na kilka dni. Taka informacja była jedynym sposobem na swobodne obserwowanie poczynań aurorów. „Idioci. Myślą, że jak Furii nie ma, to mogą o niego tak po prostu wypytywać."

Ubrał się i zajął swoim wyglądem. Zakrył makijażem bliznę na czole i rzucił na policzek zaklęcie ujawniające. Dobrze pamiętał skąd ma ten wypalony znak. Był to prezent na jego dziewiąte urodziny. Wuj postanowił go naznaczyć, żeby wszyscy wiedzieli, że jest on jego zwierzątkiem. Później ukrywał to za pomocą makijażu, a gdy dowiedział się o magii, pierwsze zaklęcie jakiego się nauczył to Glamur. Pokręcił głową, by pozbyć się tego wspomnienia.

Wyszedł z łazienki i zszedł do piwnicy, zobaczyć jak sobie radzi Cat. Dziewczyna stała nad kociołkiem i ze skupieniem kroiła serce smoka. Uśmiechnął się lekko i wyszedł niezauważony nie chcąc jej przeszkadzać.

Severus siedział w gabinecie czytając książkę i popijając półwytrawne wino, gdy pojawił się obok niego skrzat. Dochodziła szesnasta i mężczyzna zastanawiał się, czy Furii przypadkiem coś nie wypadło.

- Przed domem stoi młodzieniec, sir. Mówi, że miał dzisiaj przyjść. – Zaskrzeczało stworzenie.

- Wpuść go. Zaraz zejdę. – rozkazał nerwowo Snape. Skrzat zniknął z cichym „pop", a Mistrz Eliksirów ruszył szybkim krokiem na dół. Gdy dotarł do sali wejściowej, zatrzymał się lekko zdziwiony.

- Mortis? – spytał. Chłopak spojrzał na niego uważnie.

- Tak. Furii nie ma. Musiał wyjechać. Zakon i Aurorzy starają się go znaleźć na Nokturnie.- urwał na chwilę, po czym dodał ironicznie. – Ale przecież ty o tym wiesz. W końcu Dumbledore ci ufa. – Severusowi nie spodobał się ton dzieciaka, lecz nie odezwał się, tylko dał znak by poszedł za nim.

Harry rozglądał się ciekawie po korytarzu. Nie był tu pierwszy raz, ale wcześniej odwiedzał ten dom bez wiedzy właściciela. Był złodziejem i gdy brakowało mu rzadkich składników odwiedzał dom swojego nauczyciela i kradł co potrzebował. Zazwyczaj zostawiał list i zapłatę w galeonach lub innym rzadkim składniku, którego Mistrz Eliksirów nie mógł zdobyć, by jego reputacja nie ucierpiała. Zdarzało się również, gdy zabierał ważniejsze składniki, że w zamian zostawiał receptury na wynalezione przez siebie wywary. To była ich nie pisana umowa.

Doszli do pokoju gościnnego, a Severus zapukał cicho i otworzył drzwi. Draco leżał na łóżku, a jego oczy były opuchnięte po płaczu. Spojrzał w ich stronę i wzdrygnął się na widok zimnego wzroku gościa. Na ustach Harry'ego pojawił się drwiący uśmiech.

- To jest Mortis. – przedstawił go Snape. – Jesteś gotowy Draco? – Ledwie wyczuwalna troska w głosie nauczyciela zdziwiła Pottera, ale zachował komentarz dla siebie. Zamiast tego powiedział.

- Musimy ustalić zasady, a ty przysięgniesz, że się do nich zastosujesz. Nie potrzebuję teraz problemów. Już wystarczy, że śmierciożercy i Aurorzy chcą mnie dorwać.

Draco przełknął ślinę i kiwnął głową na znak, że rozumie.

- Jest też jeszcze jedna sprawa. – zwrócił wzrok na Severusa.

- Tak? – spytał mężczyzna.

- Chłopak ma dług życia. – Snape powstrzymał szok i uśmiechnął się krzywo. – Powinieneś wytłumaczyć mu, co to znaczy. – to nie była sugestia i Mistrz Eliksirów doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

- Hej! Ja tu jestem. Nie mówcie o mnie jakby mnie nie było. Co to ten cały dług życia? – odezwał się naburmuszonym głosem Malfoy, lecz skulił się, gdy Mortis posłał mu zirytowane spojrzenie.

- Uspokój się dzieciaku. – warknął Potter. Szczerze nienawidził tego arystokraty, ale świadomość, że może zrobić z nim, co mu się żywnie podoba, napawała go chorą satysfakcją. Również fakt, że może go poniżać, a Snape nie zareaguje, go cieszył.

- Nie jestem dzieckiem! – krzyknął urażonym głosem blondyn.

- Draco zamilcz! – warknął do niego Severus. – Swoim zachowaniem udowadniasz, że właśnie nim jesteś. – Odwrócił się w stronę Harry'ego. – Wytłumaczę mu co oznacza taki dług. Napijesz się czegoś w tym czasie?

- Nie. – powiedział i oparł się o ścianę zakładając ręce na ramiona. – Nie ma czasu. Wytłumacz mu w skrócie, o co chodzi z tym długiem.

Mistrz Eliksirów kiwnął mu głową i zwrócił się do arystokraty.

- Dług życia to największy z możliwych długów. Wiąże on na zawsze uratowanego z tym, kto go ocalił. Każda próba zranienia lub knucia przeciw swojemu wybawcy kończy się cierpieniem, a czasem nawet śmiercią. W pewnym sensie to cię czyni jego niewolnikiem. Niektórzy wykorzystują taką sytuację, by zyskiwać sługę, który musi wykonać każdy jego rozkaz. Nie da się spłacić tego długu. Jedynie osoba, wobec której go masz, może cię zwolnić z tego obowiązku. – wytłumaczył pospiesznie. Malfoy patrzył na niego w szoku. Nie wiedział, co powiedzieć.

- Wobec kogo mam ten dług? – spytał słabo. Mortis posłał mu ironiczny uśmiech.

- Wobec Furii, Czarnego i mnie. – Severus spojrzał na niego zdziwiony.

- Przecież tylko jedna osoba uratowała mu życie. – Harry prychnął.

- Naszą trójkę wiąże prawo krwi. – Snape zmarszczył brwi i opadł na fotel. Dla niego to było za dużo.

- Co to jest prawo krwi? – spytał Draco, a Potter posłał mu pełne pogardy spojrzenie.

- Masz luki w wykształceniu ze starożytnych praw magii. – podsumował. – Wracając do powodu moich odwiedzin. Musisz poznać zasady i ich przestrzegać. – rzucił spojrzenie Severusowi.

- Zostawię was na chwilę samych. – zreflektował się mężczyzna i wyszedł.

- Zasady są trzy. – zaczął Harry. – Po pierwsze nie wolno ci wchodzić na piętro, ani do piwnicy. W sumie możesz przebywać jedynie w swoim pokoju i w kuchni. – Malfoy skrzywił się lekko. – Po drugie masz wykonywać każdy rozkaz jaki otrzymasz niezależnie od własnych obiekcji. Ta zasada dotyczy mnie, Czarnego, Furię i Cat.

- Kto to jest Cat? – przerwał mu pytaniem blondyn, a Mortis zgromił go wzrokiem.

- Dowiesz się w swoim czasie. – urwał na chwilę. – Ostatnia zasada polega na tym, że nie wolno ci mówić komukolwiek, o tym czym zajmujemy się ja, Furia i Czarny oraz masz odnosić się do nas i naszych gości z szacunkiem. Rozumiemy się?

Chłopak pokiwał głową, niezdolny wykrztusić cokolwiek.

- Odpowiedz. Chcę to usłyszeć.

- Tak.

- Doskonale. Złożysz teraz podwójną przysięgę. Dzięki temu nawet pod Veritaserum nic z ciebie nie wyciągną. – podszedł do niego i wyciągnął w jego stronę dłoń. Malfoy podał mu swoją, a on naciął jego nadgarstek i złapał ranę. – Przysięgasz przestrzegać trzech zasad?

- Tak przysięgam. – głos Draco zadrżał lekko. – Przysięgam. – dodał po raz drugi, a wokół niego zafalowała czerwona poświata.

Mortis puścił jego dłoń i uleczył skaleczenie.

- Zbieraj się. Za dziesięć minut masz być gotowy i czekać na mnie w sali wejściowej. – warknął w jego stronę Harry i wyszedł. Na korytarzu czekał na niego Severus. – Pójdzie ze mną.

Mężczyzna kiwnął głową czując ulgę. Jakby Draco odmówił, miałby teraz niemały problem.

- Napijesz się czegoś? – spytał Snape, gdy ruszyli w stronę gabinetu.

- Ognistej.

Rozsiedli się w fotelach, a pan domu podał mu szklankę, którą chłopak opróżnił jednym łykiem.

- Mam jedno pytanie. – Mortis kiwnął głową by kontynuował. – Kto tak naprawdę uratował Draco?

Harry westchnął.

- Czarny.

- Potter? – krzyknął zszokowany Severus. Na twarzy chłopaka pojawił się ironiczny uśmiech.

- Czarny. – powtórzył.

Cat kończyła właśnie warzyć Finpena, gdy drzwi do piwnicy otworzyły się i stanął w nich Mortis. Spojrzała na niego z uśmiechem.

- Daj mi jeszcze pięć minut. – powiedziała do niego, a on przytaknął ruchem głowy i wyszedł. „Czarny jest milszy." – stwierdziła w myślach, po czym zaśmiała się.

- Przecież to jedna i ta sama osoba. – mruknęła. Czasem miała wrażenie, że chłopak przejmuje cechy osoby, którą jest w danym momencie. Zazdrościła mu talentu aktorskiego i zastanawiała się, czy kiedykolwiek pozna jego prawdziwą twarz.

Zgasiła ogień pod kociołkiem i zabrała się za sprzątanie. Dokładnie pięć minut później weszła do kuchni, gdzie czekał już na nią brunet. Mimowolnie zadrżała, gdy utkwił w niej spojrzenie swoich czarnych oczu.

- Skończyłaś? – spytał zimno, a po jej plecach przeszły ciarki. „Jak jest zmęczony, robi się nieprzyjemny." Przytaknęła kiwnięciem głowy, a chłopak westchnął i wstał.

- Malfoy ma sypialnie obok twojej. – ziewnął zasłaniając ręką usta i przeciągnął się. – Chodź. – rzucił do niej i razem ruszyli w głąb korytarza. – Musisz go pilnować. Nie wiem, co może mu strzelić do tej jego arystokratycznej główki. – mruknął i nie pukając otworzył drzwi.

Draco odwrócił się gwałtownie przerywając wypakowywanie ubrań. Nadal ledwo trzymał się na nogach i był chorobliwie blady. Skrzywił się i warknął.

- Pukać nie umiesz. – chciał coś jeszcze dodać, lecz zamilkł pod spojrzeniem Harry'ego. Spojrzał na stojącą w drzwiach dziewczynkę i spytał. – Kto to?

Cat zmierzyła go spojrzeniem pełnym dezaprobaty.

- Niewychowany. – powiedziała do bruneta. – Chyba nie zna swojej pozycji w tym domu. – Harry nie skomentował. Uciszył ją jedynie machnięciem ręki.

- Nie zapominaj, że ty jesteś jedynie nieco ważniejsza od niego. – odparł posyłając jej chłodne spojrzenie. – Malfoy… - zwrócił się do arystokraty. – nie odzywaj się nie pytany i nie zapominaj o szacunku. – Blondyn przełknął ślinę i pokiwał głową, ale widząc oczekujące spojrzenie Pottera, powiedział.

- Rozumiem. – zawahał się i dodał z trudem. – Przepraszam.

Na twarzy Harry'ego pojawił się uśmiech satysfakcji.

- Widać, to słowo cię nie zabiło. – podsumował. – To jest Cat. – przedstawił blondynkę. – Masz się jej słuchać. – urwał. – Nie patrz tak na mnie. Ona ma dziesięć lat, ale jestem pewien, że dokopałaby ci w pojedynku. – dodał widząc minę Malfoya. – Nie chcę tu problemów, więc macie się dogadać. Zostawiam was teraz samych. Muszę się przespać. Cat pobierz od niego krew i podaj mu eliksiry. – rzucił jeszcze i opuścił pomieszczenie zostawiając za sobą zdegustowaną dziewczynę i nic nie rozumiejącego chłopaka.

- Siadaj na łóżku. – odezwała się blondynka, gdy za Harry'm zamknęły się drzwi. Draco niechętnie wykonał polecenie. – Nie rób takiej miny. Mi też nie podoba się, że będę musiała niańczyć dzieciaka śmierciożercy. – stwierdziła, nic sobie nie robiąc ze wściekłego spojrzenia, jakie posłał jej chłopak. – Szanuję Czarnego i Mortisa i tylko dla nich zgadzam się przebywać w twoim towarzystwie. Radzę ci go nie denerwować, bo zdarza mu się być okrutnym. Zawdzięczam mu życie, tak jak ty, więc zachowuj się i nie utrudniaj tego. On naprawdę nie przepada za torturami – Malfoy prychnął. – ale w ostateczności je stosuje. – Arystokrata spojrzał na nią zdziwiony.

- Jasne. – powiedział z ironią. – Bo ci uwierzę. – Cat wzruszyła ramionami i chwyciła jego dłoń. Wyjęła nóż i nacięła nadgarstek podstawiając pod ranę fiolkę. Gdy odmierzyła odpowiednią ilość, sięgnęła po różdżkę i zaleczyła skaleczenie.

- Czekaj tu.

Severus pojawił się przed ciemnym zamkiem. Musiał w końcu poinformować o zniknięciu Pottera, w przeciwnym wypadku Voldemort zacznie go podejrzewać o zdradę. Szybkim krokiem wszedł do sali tronowej, gdzie zebrany był już niemal cały wewnętrzny krąg. Klęknął przed Czarnym Panem.

- Severus. Nie wzywałem cię. – powiedział Tom mierząc go swoimi czerwonymi oczami. Snape wytrzymał to spojrzenie i odezwał się wypranym z emocji głosem.

- Przynoszę informacje, które uzyskałem na dzisiejszym zebraniu zakonu.

- Co jest tak ważne, że odciągnęło cię od twojego zadania? – Voldemort zaczął obracać różdżkę w dłoni.

- Potter uciekł od wujostwa. – Oczy Riddle'a zabłysły, a po pomieszczeniu rozniósł się jego śmiech. Śmierciożercy zadrżeli.

- Tak. To bardzo dobra wiadomość. Musimy go znaleźć przed Dumbledorem. – Czarny Pan uśmiechnął się. – Avery! Nott! Weźcie nowych i zacznijcie go szukać. – wydał rozkaz.

- Tak panie. – powiedzieli jednocześnie i opuścili salę.

- A ty Severusie zasługujesz na nagrodę. – Severus skrzywił się w duchu. Nagroda oznaczała, że może wybrać sobie jednego więźnia lub Śmierciożercę i się z nim zabawić. Postarał się, by na jego twarzy pojawiła się wdzięczność, choć wewnętrznie miał ochotę zwymiotować.

- Dziękuję panie.

* Puer fures – (łac. Puer – chłopak, dziecko; Fures – złodziei (dopł. l. mn. – złodziej) ) w wolnym tłumaczeniu „dziecko złodziei".

* Mroczna dzielnica – Nokturn

* Sangreum – (łac. Sanguis – krew; Serum – wywar) w wolnym tłumaczeniu „krwisty wywar"; eliksir nadaje krwi właściwości lecznicze; leczy nie wykryte uszkodzenia ciała i takie, których nie da się wyleczyć bez specjalistycznej opieki.

* Finpena – (łac. Fini – koniec; Pena – ból) w wolnym tłumaczeniu „koniec bólu"; eliksir łagodzący ból współgrający z Sangreum; do jego uwarzenia potrzeba krwi pacjenta.

* Spe Islandia – (łac. Spe – nadziei; Islandia – wyspa) w wolnym tłumaczeniu „na wyspę nadziei".