Witam ;) Jest to moje pierwsze opowiadanie, więc będzie w nim zapewne wiele błędów, za co bardzo przepraszam ale mam nadzieję, że z każdym rozdziałem będzie coraz lepiej.

Zapraszam do czytania :)


Rozdział 1

Aha.. Czyli co? mam o sobie coś powiedzieć.. hmm.. A wspominałam już nie lubię mówić? Nie? A no patrz pan.. To może ja posiedzę i pomilczę, że niby taka zamknięta w sobie jestem, ym? Też nie.. to pech.. Czyli, że muszę.. ale tak naprawdę?
Po co tu przyszłam, jeśli nie chce nic mówić? No przecież nie ładnie tak przechodzić od razu do sedna.
To może zacznę od tego, że jestem biednym porzuconym, niekochanym dzieckiem, no nie mam nawet własnego nazwiska, że o rodzicach i domu nie wspomnę, wie pan do jakiej traumy może to doprowadzić taką delikatną i uczuciową osobę jak ja?
Że niby kłamię? no dobra.. wiem, wiem.. jestem delikatna jak spadająca cegła, ale zawsze coś, prawda?
To, że się niczym nie przejmuje nie znaczy od razu nie mam uczuć..
Oj tam, kilka razy je wyłączyłam ale przecież później wracały na swoje miejsce.. o czym mówię? Nieważne, im mniej pan wie tym lepiej.
To możemy już skończyć? Nie? czemu..? Bo nie powiedziałam wszystkiego? Ja już nic nie mam do powiedzenia.
Nie, ja się wcale nie denerwuję.. to jest lekka irytacja..
Dlaczego, tak? Bo mi niewygodnie na tym fotelu, bo bym coś zjadła, bo mam dużo innych rzeczy do roboty, lepszych niż siedzenie u głupiego psychiatry.
Nie, to nie pan jest głupi ale ta sytuacja.
Co się pan tak patrzy? Cieszy się pan.. aha.. a dlaczego jeśli można wiedzieć? bo się otworzyłam?
ahahaha.. miło.. inni ludzie jakoś się nie cieszą jak się otwieram..
Dlaczego? Niedługo sam pan się o tym przekona.
Jestem zbyt tajemnicza? Nie chciałby pan poznać mojego opiekuna.
Kim on jest? Kimś bardzo złym. Nie, nigdy mnie nie skrzywdził.
A ja? O tak, sprawiłam ból wielu osobom, jednak nie trwało to długo.
Dlaczego się pan tak na mnie patrzy?
Wydaje się nieobliczalna.. tak, to do mnie pasuje. nie wiem, taka już jestem.. może dlatego, że nikt nie nauczył mnie niczego innego.
Nie, ja nie płaczę, nigdy.
Czy boli? już dawno przestało.
Możemy porozmawiać o czymś innym? Bo nie lubię. Tak po prostu. Nie i już. Dziękuję.
Więc czego się boje? Niczego. Tak, tak wiem, każdy się czegoś boi.
A co w Panu wzbudza strach? Nie jesteśmy tutaj by rozmawiać o panu?
No cóż ja tu także nie jestem by rozmawiać.
Więc po co?
Po prostu zgłodniałam.

Chwila ciszy i jego przerażone spojrzenie. Zanim zdąży cokolwiek zrobić wbijam kły w jego szyję. Rozkoszuje się smakiem krwi, która przyjemnie rozgrzewa gardło i gasi pragnienie.
Nie krzyczy, ale to dobrze, nie lubię zbytecznego hałasu. Grunt to cisza i spokój przy jedzeniu.
Odsuwam od siebie pozbawione krwi ciało. Głód został zaspokojony.
Uśmiecham się spoglądając na jego zastygła w przerażeniu twarz.

Czując na sobie świdrujące spojrzenia Toma wstaję spokojnie ocierając usta z krwi. Odwracam się i uśmiech spełza mi z twarzy.
- Co się stało?
Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Marcel wzywa cie do siebie.
W jego oczach widzę jedynie strach. Co do cholery..
- Klaus wrócił.