„Problem ze świadomością polega na tym, że twoja przeszłość zawsze żyje gdzieś w tobie. Jeśli zapędzisz psa do kąta i przestraszysz go, to wyjdzie z niego wilk i cię pogryzie."
~Jonathan Carroll
Opowiadanie dedykuję DaiHelsing :*
1/3
The Demon In the Fire
-I co Bones? Co dla mnie masz?- partnerzy stali nad wielkim pogorzeliskiem na skraju lasu. Pani antropolog przyglądała się częściowo spalonym kościom, jednak czaszka nie zdążyła zająć się ogniem.
-Mężczyzna 60-65 lat. – zmierzyła całość wzrokiem- Dość wysoki około 180 centymetrów. Rasa biała. Znajduje się tu z pewnością ponad trzy tygodnie dokładnie określi to Hodgins.
-Ostatnio były tu ulewy może dlatego szczątki do końca nie spłonęły.
-Booth, aby spalić kość na popiół potrzeba trochę więcej niż kanistra benzyny.- poprawiła partnera.
-Bones, nie powiedziałem, że na popiół- próbował się obronić.
-Powiedziałeś do końca to jest jednoznaczne z…
-Przyczyna zgonu?- uciął jej wypowiedź. Kobieta zmierzyła wzrokiem całe ciało w poszukiwaniu innych ran niż tych, które już zauważyła.
-Chyba uraz tępym narzędziem w głowę, ale- przyjrzała się wnikliwiej czaszce, którą teraz miała już w dłoniach- może być też upadek to nawet bardziej prawdopodobne zważając na fakt, że rana znajduje się na kości potylicznej. Podpalono go po śmierci, sądząc po zapachu nie cała benzyna uległa spaleniu, część wchłonęły tkanki.
-Zbrodnia w afekcie i ktoś chciał zatrzeć ślady.- wydedukował Booth.
-To bardzo prawdopodobne, ale potrzebne są dowody Booth. –kobieta jeszcze raz od niechcenia przyjrzała się czaszce, spostrzegła coś w okolicy kości skroniowej po prawej stronie, najwyraźniej coś co ją zaniepokoiło. Potem przejrzała się biodrze ofiary. Booth od razu to spostrzegł.
-Coś jeszcze?
-Co? Nie… chyba nie.- powiedziała zachrypłym głosem, przyjrzała się jeszcze raz odchrząknęła i dodała - Nie będę wyciągać pochopnych wniosków, muszę to sprawdzić w laboratorium. –wróciła do swojego racjonalizowania- Całość Booth, razem z popiołem, a może nawet ściółkom leśną wkoło. No i warto zabezpieczyć okoliczne kamienie może o któryś z nich uderzyła się ofiara.
-Okej. Słyszeliście dr Brennan?!- agent zwrócił się do ekipy techników- A teraz możemy iść na ciacho.
-Ciacho?- dr Brennan nadal trzymała w ręku czaszkę ofiary, widać było, że nie daje jej spokoju.
-No, zanim technicy się z tym uporają trochę to potrwa.
-Nie powinniśmy im pomóc albo przesłuchiwać jakiś świadków?
-Był tylko chłopak z psem, który go tu znalazł. Już go przesłuchałem.- odpowiedział z uśmiechem na twarzy czując zbliżające się chwile sam na sam z szarlotką- Dopóki nie będziemy mieli jego tożsamości raczej nic nie zdziałamy. A brygada woli jak jej nie patrzysz na ręce- Na te słowa Brennan jeszcze raz spojrzała na szczątki.
-Chcę być przy pakowaniu szczątek, nie chce, aby były w jakiś sposób naruszone.- odpowiedziała nieustępliwym tonem.
-Bones chyba żeśmy to już przerabiali.- spojrzał na nią wymownie, a następnie wskazał na szczątki- Technicy naprawdę ich nie zbezczeszczą. Na pewno nie po tym jak ostatnio na nich wrzeszczałaś.-to był błąd, bo przypomniał ich ostatnią wpadkę.
-Booth twoje słowa tylko potwierdziły, że nie mogę im ufać.
-Taaa zdałem sobie z tego sprawę w chwili, gdy je wypowiedziałem- przyznał półgłosem, mówiąc bardziej do siebie niż do niej.
- W tym przypadku należy bardzo ostrożnie je przenosić, ich częściowe zwęglenie powoduje, że są bardziej kruche chyba nie chcesz, abym ja dr Soroyan miała potem więcej roboty przy zastanawianiu się kto je naruszył?- to było zdecydowanie pytanie retoryczne.
-No dobra zjemy potem.- poddał się całkowicie, a szarlotka machała mu na pożegnanie w jego wyobraźni.
~BB~
Po dwóch godzinach byli już w instytucie. W samochodzie Brennan była dość milcząca, ale Booth stwierdził, że zastanawia się po prostu nad sprawą i nie wnikał. Sam rozmyślał o utraconej szansie na ciacho. Tego tygodniowym stażystą był Wendell Bray.
-Dr Brennan po wstępnych oględzinach szczątek..- zaczął chłopak.
-Ruszałeś je?- Dr Brennan zapytała z niespodziewaną złością w głosie.
-No tak dr Soroyan pobrała pozostałości tkanki do badań, dr Hodgins pobrał mikroślady i chciałem je przygotować, przecież zawsze…
-Powinieneś na mnie poczekać- przerwała mu, a irytacja jej nie opuszczała.
-Hej Bones? Wszystko w porządku?!- To był Booth. Rozumiał, że mogła być nad opiekuńcza w stosunku do szczątek przed partaczami z FBI, ale przed własnym stażystą? Coś nie było do końca w porządku.
-Tak Booth, czemu pytasz?
-Bo wrzeszczysz na swojego stażystę, który wykonywał swoje obowiązki.- wyjaśnił cierpliwie badając ją wzrokiem.
-Wcale nie wrzeszczałam.-spojrzała na stażystę.
-Tylko wyraziła pani swoją opinię- dodał Wendell nie mając innego pomysłu.
-Właśnie- zrobiła znaczącą minę do Booth i zwróciła się znowu do podwładnego- Panie Bray, czego pan się dowiedział z wstępnych oględzin?
-Uraz w potylice był najprawdopodobniej śmiertelny. Chyba upadł mógł zostać popchnięty i uderzył się o krawężnik lub o inną twardą nawierzchnię powodując uraz. Jednak nie przyjrzałem się dokładniej jeszcze kościom. Zdążyłem jedynie je częściowo oczyścić i rozłożyć na stole autopsyjnym.- nie był pewien czemu dr Brennan jest niezadowolona, ale wolał się nie kłócić.
-Okej zaraz przyjdę tylko się przebiorę.- nabrała nerwowo powietrza, jakby zastanawiając się na czymś- Czy mógłbyś załatwić aparaturę badającą gęstość mineralną kości?
-Nie jestem pewien po ostatnim pożyczeniu maszyny fluroskopowej z działu egiptologii powinienem o cokolwiek prosić w tym instytucie.-przyznał szczerze.
-Po prostu załatw ten sprzęt.-to już nie była prośba.
-A w jakim celu, czy zauważyła coś pani na miejscu zbrodni? Bo kości są częściowo pokryte sadzą, więc nie wiem czemu miałoby to służyć- Nie rozumiał, czemu kobieta miała taki pomysł, wydawał się po prostu bezpodstawny.
-Po prostu zrób to, o co cię prosiłam. Część szczątek nadal nadaje się do analizy mikroskopowej.
-Ale…Tak jest- odpowiedział ruszył w stronę gabinetu artystki, pomyślał, że musi poprosić Angelę o pomoc w tej kwestii. Booth cały czas się im przysłuchiwał. Zauważył dość bezpodstawne jak na razie zdenerwowanie kobiety. W dodatku Brennan nie wyjaśniła stażyście o co jej chodzi, a ona nie zostawia rzeczy bez wyjaśnienia, zawsze dzieli się swoją wiedza, gdy ktoś ją zapyta.
-Bones co jest grane?
-Nic Booth, nie wiem jak ty, ale ja nie słyszę żadnej muzyki.- odpowiedziała stricte na pytanie. Normalnie by to rozbawiło jej partnera, ale nie tym razem.
-Chodzi mi o to, co się z tobą dzieje? Masz jakieś podejrzenia odnośnie ofiary?- był zmartwiony.
-Booth nie mogę wysuwać bezpodstawnych konkluzji.- odwróciła się, aby udać się w stronę platformy, lecz Booth ją zatrzymał łapiąc za dłoń.
-Hej jesteśmy partnerami możesz mi powiedzieć.- zmierzył ją wzrokiem i zauważył wahanie.
-Nie Booth- odpowiedziała ostateczne i to go zabolało. Brak zaufania.
-No chyba nie myślisz, że wybuchnę śmiechem jak mi powiesz?- zażartował przypominając sobie sprawę smerfa ważniaka.
-Nie o to chodzi Booth- zebrała myśli przez chwilę- po prostu mam nadzieję, że się mylę, a jak tak jest to wolę o pewnych rzeczach nie mówić.
-O jakich rzeczach?- już wiedział, że to z pewnością, by go nie rozśmieszyło- Teraz już musisz mi wyjaśnić o co chodzi.
-Nie ty o tym decydujesz Booth- powiedziała i wyrwała dłoń z jego uścisku, po czym ruszyła w stronę swojego gabinetu.
-Świetnie –skomentował agent i pełen niepokoju odprowadził kobietę wzrokiem.
~BB~
Pół godziny później z braku lepszego pomysłu postanowił zapytać Angelę czy wie coś na temat zachowana jego partnerki. Zastał Montenegro w gabinecie wstawiającą markery do czaszki ofiary.
-Cześć Angie
-Cześć przystojniaku- już chciał jej streścić sprawę, w której przybył, lecz kobieta go ubiegła- Wiem, Brennan dyryguje wszystkimi w koło, niestety nie mam pojęcia co się z nią dzieje. Rano wydawała się normalna- zastanowiła się nad swoimi słowami, przecież jej przyjaciółka nie jest normalna- znaczy wiesz, wydawała się spokojna.- poprawiła wypowiedź.
-Taa masz już czaszkę? Nie powinno to potrwać no wiesz najpierw dokładne oględziny potem szukanie tożsamości? Przecież uraz głowy był przyczyną zgonu.
-Tak, też mi się to wydało dziwne tym bardziej, ze czaszka ma starą ranę, po której łatwiej będzie zidentyfikować ofiarę może nawet bez użycia markerów, ale Brenn najwidoczniej chce jak najszybciej zapoznać się z panem nieznanym i stanąć z nim twarzą w twarz.
-Wydaje mi się, że nie do końca jej nieznanym.
-Co?
-Nie wiem, ale mam złe przeczucia.- agent nie był pewien, ale wszystko zdawało się układać w jego głowie w spójną całość.
~BB~
-Cholera- zaklęła Temprence stojąc nad nie do końca oczyszczonymi kośćmi z aparaturą zapożyczona przez stażystę.
-Coś się stało dr Brennan? –zapytał zaniepokojony Wendell, który stał po przeciwnej stronie stołu autopsyjnego.
-Kości mają zmniejszoną gęstość. Dodając do tego szpakowatość w miednicy i kifotyzację odcinka piersiowego kręgosłupa to wskazuje na to, że ofiara cierpiała na…
-Osteomalację dorosłych - dokończył za nią Wendell, jednak nie rozumiał, dlaczego ten fakt tak bardzo niepokoi jego przełożoną. –Dr Brennan skąd pani wiedziała, że należy sprawdzić gęstość kości? Przecież szpakowatość kości może wskazywać również na inne dolegliwości.
-Po prostu…- nie dokończyła, bo przerwała im Camille.
-Zleciłam badanie DNA, wyniki będą za jakieś pół godziny. Mamy szczęście znalazłam również inne ślady DNA prawdopodobnie należą do sprawcy. To będzie szybka sprawa. Udało mi się również ustalić, że ofiara cierpiała na marskość wątroby. Z zwęglonych resztek zdołałam wyizolować… Dr Brennan wszystko w porządku?- spytała pani patolog widząc przerażenie w oczach antropolog, które było najwidoczniej reakcją na jej słowa.
-Nie jestem pewna.- odpowiedziała i bez słowa udała się do gabinetu artystki.
-Co się z nią dzieje?- zdziwiła się Cam najwyraźniej oczekując odpowiedzi od stażysty.
-Nie wiem, ale od razu przeprowadziła badanie stwierdzające Osteomalację. Nie wiem jak wpadła na ten pomysł tylko po oględzinach zwłok na miejscu zbrodni.-przyznał Bray.
-Chyba, że wiedziała o ofierze więcej niż chce nam powiedzieć. Czy było coś niezwykłego w jej postępowaniu?
-Na czaszce zauważyłem stary uraz kości skroniowej, jednak dr Brennan zdawała się to bagatelizować.- odpowiedział Bray.
-Albo wcześniej się temu przyjrzała. Coraz mniej mi się to podoba.
-Angela masz już portret ofiary?
-Jestem dobra, ale nie aż tak. Skarbie, to musi potrwać dłużej niż 20 minut.- odpowiedziała cierpliwe przyjaciółka.
-Bones? – to był Booth, który siedział w rogu pokojy, zdawał się układać całość do kupy. – znasz ofiarę?
-Co?- kobieta odwróciła się do niego gwałtownie.- Booth muszę mieć wyniki, żeby dojść do takich wniosków- słychać było, że oszukuje sama siebie.
-Dobra to poczekamy na wyniki.- postanowił nie naciskać widząc jak bardzo, chce mieć pewność nim cokolwiek powie. Brennan wyszła jeszcze raz przyjrzeć się szczątkom.
~BB~
Jakiś czas późnej stała z powrotem nad biurkiem artystki, komputer szukał ofiary w bazie danych osób zaginionych na podstawie portretu. Booth, który nie ruszył się z miejsca nadal nie wyciągnął od Brennan o co chodzi, widząc jej przejęcie wolał zrobić wszystko zgodnie z jej wolą.
-Chyba nikt nie zgłosił jego zaginięcia. Będziemy musieli poczekać na DNA, może wtedy będzie trafienie w innej bazie.- skomentowała Angela -Chyba, że ktoś ma inny pomysł?- Booth wymownie spojrzał na partnerkę, która nie powiedziała słowa od czasu, gdy artystka przedstawiła swój szkic.
-Sprawdź w bezie danych rodziców zastępczych.- w końcu wydusiła z siebie Tempe. Po tych słowach nastąpiła cisza. Booth czuł jak przechodzi go nieprzyjemny dreszcz. Angela pierwsza otrząsnęła się z szoku.
-Skarbie…
-Po prostu zrób to Angela.- przerwała jej pani antropolog, Montenegro posłuchała i po chwili na ekranie wyskoczyły informacje dotyczące ofiary. Na zdjęciu był siwy już mężczyzna z zaciętą miną. Tylko Brennan obserwowała w tej chwili ekran monitora, jej przyjaciele obserwowali jej reakcje.
-Bones?
-Randall McForest mąż Amy- poinformowała Brennan jej twarz nie zdradzała emocji. - to był mój rodzic zastępczy- głos jej się załamał- nie mogę prowadzić tej sprawy.
-Dlaczego Bones?- agent się zdziwił, przecież jego partnerka nigdy nie rezygnuje ze sprawy chyba, że…
-Jestem potencjalną podejrzaną.- odpowiedziała i szybko opuściła gabinet przyjaciółki nie oglądając się za siebie. Takiej odpowiedzi nikt się nie spodziewał.
~BB~
Temprence Brennan siedziała w swoim gabinecie nerwowo zastanawiając się jak wybrnąć z tej sytuacji. Czuła, że jej przeszłość ją dopadła. Już dawno zamknęła ten rozdział swojego życia, a teraz musiała rozdrapywać stare rany. To była część jej życia, która nigdy nie miała wyjść na jaw. Randall, czy jak nazywała go jego żona Randy zdawał się śmiać złośliwie w jej wyobraźni. Usłyszała otwierające się drzwi. Nerwowo przetarła twarz. Nie płakała, ale łzy zdawały się teraz kwestią czasu.
-Bones może mi wyjaśnisz sytuacje?- to był jej zmartwiony partner.
-Nie ma co wyjaśniać Booth. Randy wraz ze swoją żoną byli moimi rodzicami zastępczymi przez 4 miesiące.- odpowiedziała bardzo szybko.
-I?
- Po tym jak jeden z sąsiadów zgłosił, że sobie nie radzą - wiedziała, że naciąga prawdę, ale inne słowa nie chciały wyjść z jej krtani- po prostu po 4 miesiącach trafiłam do innej rodziny.- dokończyła.
-Czemu trafiłaś do innej rodziny?
-McFosterom odebrano prawo do opieki nad dziećmi.- krążyła wokół tematu.
-Temprence, ale jaki był tego powód? W ich kartotece nadal widnieją jako rodzina zastępcza. Znaczy z powodu podeszłego wieku zajmują się tylko młodzieżą.
-Co?! Mieli kogoś po mnie na wychowaniu?- usłyszał przerażenie w głosie partnerki.
-Nawet w tej chwili mają na wychowaniu dwóch chłopców.- przekazał jej szczegółowe informacje znalezione w bazie. Drzwi ponownie się otwarły.
-Dr Brennan! Mam już wiele przydatnych informacji. Zgon nastąpił około 4 tygodnie temu.- Jack nie czekał na udzielenie mu głosu - Miejsce, w którym znaleziono ofiarę jest miejscem zbrodni, potem gościa podpalono starając się zatrzeć ślady, jednak jak wiemy zrobiono to dość nieudolne, a deszcz tylko strawiła ogień.- był bardzo podekscytowany- Na ofierze nadal znajdowała się benzyna, która nie uczestniczyła w procesie spalania. Jednoznacznie wskazuje na to wszystko ilość czynników organicznych w glebie pod ofiarą.I to wszystko ustaliłem w mniej niż 3 godziny, jestem Królem Laboratorium!
-Tak świetne Hodgins- przerwał mu Booth- Teraz może znajdź narzędzie zbrodni z Wendellem?- Jack zmierzył obecnych w pomieszczeniu wzrokiem i zdał sobie sprawę, że wyszedł w środek jakieś poważnej rozmowy.
-Jasne.- odpowiedział i wyszedł.
-To wyklucza cię z kręgu podejrzanych 4 tygodnie temu byłaś na wykopaliskach w Ameryce środkowej, ale od było od początku wiadome, że nikogo nie zabiłaś.- powiedział na głos agent. -Bardziej mnie martwi, dlaczego w ogóle pomyślałaś, że możesz być podejrzaną.
-A co to ma wspólnego ze sprawą?- Oho postawa obronna pomyślał agent.
-Temprence najwidoczniej ma i to więcej niż jesteś w stanie przyznać.- wypowiedział jej imię, czyli łatwo nie odpuści pomyślała kobieta, ale nie mogła dać się sprowokować to była jej prywatność, której nie mogła nikomu wyjawić.
-To co stało się ponad 20 lat temu nie ma wpływu na tą sprawę, więc może przestaniesz się mnie wypytywać o nieistotne fakty tylko zaczniesz robić co do ciebie należy.- wpatrywała się w niego starając się sprawiać wrażenie, że naprawdę nie ma nic ciekawego w jej przeszłości. Oczywiście zadziałało to odwrotnie od zamierzonego celu, jednak Seeley postanowił dać jej trochę czasu, aby mogła sobie wszystko poukładać, zanim cos z niej wyciągnie.
-Dobra, jadę powiadomić i przesłuchać żonę ofiary.
-Jadę z tobą – tego się nie spodziewał. - Potrafię być w stu procentach obiektywna.- tak naprawdę nie chciała kiedykolwiek wracać do tego domu, ale wolała mieć nad tym wszystkim kontrolę, nad tym czego Booth może się od Amy dowiedzieć na temat jej dni spędzonych w tym domu.
-Wiem, ale jesteś pewna, że chcesz tam być?- odpowiedział Seeley, ale w tym wypadku szczerze w to wątpił.
-Masz jakieś obiekcje?
-W tej chwili nie chodzi o mnie.- nie chciał, aby kobieta siedząca przed jego oczami musiała zderzyć się z najwyraźniej przykrą przeszłością.
-Nie martw się, nie zrobię jej krzywdy.
c.d.n.
