- Sama nocą w takim miejscu kochanie?
Poczuła powiew zimnego powietrza. Niepodniosła głowy żeby sprawdzić kto to bo tylko jeden potwor mówił w ten sposób z brytyjskim akcentem. Podkuliła nogi bardziej pod brodę i objęła je rękami. Zadrżała z zimna. Cóż cmentarz nocą nie był specjalnie odpowiednim miejscem do siedzenia. Ale właśnie tutaj oparta o drzewo oddalone o kilka metrów od grobu jej rodziców i ciotki czuła się najlepiej, dopóki ta hybryda nie raczyła się pojawić. Nawet nie miała siły krzyczeć uciekać cz cokolwiek innego po prostu siedziała trzęsąc się z zimna. Zresztą nigdy przed nim nie uciekała.
I nagle ku jej zdziwieniu założył na jej ramiona kurtkę usiadł obok i tak jak by nie był wrednym dupkiem objął ją ramieniem i energicznie zaczął pocierać jej rękę. Podniosła głowę i natychmiast tego pożałowała. Po prostu zatonęła w tych jego błękitnych oczach. Były zimne i właściwie puste tak jakby nie był w nich żadnego światła, żadnego dobra. Właściwie według niej właśnie tak było, ale to jak się teraz zachowywał było czymś zupełnie innym od tego co pokazywał jej zazwyczaj.
- Dlaczego ?
Uniósł brew a ona opatuliła się szczelniej kurtką którą na nią nałożył. Przestał pocierać jej ramie i przysunął się bliżej. Patrzył na nią pytającą i wyglądał na coraz bardziej zniecierpliwionego.
- Mam na myśli dlaczego jesteś miły potrzebujesz mojej krwi czy może masz za...
Nie dał jej dokończyć kładąc palec na ustach. Uśmiechał się w ten swój uwodzicielski sposób i skarciła się za to że miała ochotę go pocałować.
- Och kochanie daj spokój nie doszukuj się w tym wyższych celów po prostu nie wypada dżentelmenowi by zostawił piękną kobietę w mroku i zimnie na pustym cmentarzu..
Zaśmiał się cicho a echo jego głosu delikatnie pieściło jej bębenki.
- Szlachetny gest ale naprawdę świetnie poradzę sobie sama... dziękuje za kurtkę ale muszę już iść.
Oczywiście nie pozwolił jej tak po prostu wstać i pójść. Jego ręka objęła ją mocno w tali uniemożliwiając jakieś większe ruchy. Była wściekła co spowodował tylko że był bardziej rozbawiony sytuacją niż przedtem.
- Bardzo zabawne Klaus a teraz pość mnie!
Zaśmiał się tylko na jej nieudolne próby podniesienia się.
- Skarbie proszę oboje wiemy że nie masz wystarczająco siły żeby poradzić sobie z człowiekiem więc przestani walczyć bo tylko się zranisz.
- Więc czemu mnie nie puścisz!
Warknęła wściekle nadal usilnie próbując wstać. Jednym zgrabnym ruchem pociągnął ją w tył i teraz był jeszcze bliżej niej niż przedtem. Uśmieszek na jego twarzy poszerzył się.
- Ponieważ uwielbiam jak walczysz sama ze sobą kiedy jestem blisko.
Wyszeptał wprost w szyje przyciskając usta do miejsca jej impuls tylko na krótką chwilę. Wystarczająco długą by jej serce zaczęło bić jak oszalałe mięśnie napięły się jak struna a całe ciało jakoś samo oparło się o niego bardziej. Chichotał masując jej brzuch.
- Nie mam pojęcia o czym ty mówisz.
Warkną jej do ucha poczuła prąd przechodzący przez całe ciało.
- Daj spokój kochanie, słyszę bicie twojego serca widzę jak na mnie patrzysz nawet jeśli tego nie chcesz to i tak pragniesz mrocznego kochanka a oboje wiem ze biedni bracia nie są w stanie sprostać twoim oczekiwaniom.
Odwróciła głowę w drug stronę żeby nie widział jej twarzy.
- Mylisz się...
Złapał ją za podbródek i zmusił do spoglądania w oczy.
- Czyżby? Więc udowodnij mi to.
Tchnął w jej usta a sekundę później całował ją mocno i z pasją natychmiast jej ciało zaczęło reagować wbrew temu co krzyczał umysł. Obok przecież spoczywali jej rodzica na boga! przecież to miejsce pochówku Jeny a ta bestia której teraz tak po prostu pozwalała całować się zabiła jej ciotkę!
Oderwał się od niej dysząc ciężko. Teraz już naprawdę chciała uciekać i prawie już udało jej się wstać kiedy powalił ją na ziemie przygniatając swoim ciężarem.
- Daj spokój kochanie jak widzisz wychodzi na moje.
Znów ją całował potem powoli zszedł na żuchwę i na szyje. Próbowała protestować naprawdę ale jego ręce usta i cała reszta to było jak by tonęła a on nie pozwalał jej się utopić. Czuła że to jej ostatnia szansa na protest jeszcze chwila i naprawdę niebyła by już w stanie walczyć.
- Nie przestań.. co z.. co z Caroline!
Zatrzymał się na chwile i podźwignął na tyle żeby móc patrzyć w jej oczy.
- Co z nią?
- Przecież ona ci się podoba.
Zaśmiał się gładząc dłonią jej bok.
-Jesteś zazdrosna?
-Chciał byś!
Znów się śmiał całując ją po twarzy.
- Kochanie nie musisz być. Ona jest piękna i interesująca ale na dłuższą metę nie wystarczająca. Poza tym wole brunetki.
- Dlatego się mną bawisz bo wyglądam jak Tatia!
Skamieniał a jego pusty wzrok zaczął coś zdradzać. Zaczęła płakać tak bardzo nienawidziła porównywania jej do poprzedniego sobowtóra a co dopiero oryginału. Jej cichy szloch wyrwał go z zamyślenia.
- Popatrz na mnie...
Głos był zimny i nie znoszący sprzeciwu. Otworzyła zapłakane oczy i patrzyła a on wydawał się za wszelką cenę uspokoić.
- Skąd wiesz o Tati?
- Damon mi opowiedział.
Wychlipała. Jego twarz złagodniała. Zaczął gładzic jej policzek.
- Rozumiem ale wiesz mi nie jesteś jak ani ona ani Khaterina. Ty to ty mój słodki sobowtórku. Więc nie płacz już.
Ocierał kciukiem jej oczy. Zarówno Stefan jak i Damon mówili jej to wiele raz ale obaj bez przekonania za to on powiedział to tak że natychmiast mu uwierzyła. Poczuła się słaba przestraszona, osaczał ją i nic nie mogła z tym zrobić. Jego dotyk ją uspokajał oczy hipnotyzował a usta sprawiały że płonęła. Miał racje pragnęła go od chwili kiedy zabrał ją od Stefana.
- Boje się..
Uśmiechnął się wrednie.
- Nie bój się.. Ja nie gryzę... Zbyt mocno..
Westchnęła i dotknęła jego twarzy. Nachylił się i znów ją pocałował. Podniósł się i pociągną ją za sobą. Poprawił kurtkę na jej ramionach po czym objął ją.
- Co teraz?
- Nic szczególnego. Skończymy to co zaczęliśmy w bardziej dogodnych warunkach.
Zaczął iść w stronę wyjścia z cmentarza. Wszędzie było tak ciemno ale jak długo on był obok nie bała się tego..
