Disclaimer: I do not own the Witcher. All I do own, however, are my imagination and doubtful skills.

A/N: jeden z moich headcanonów głosi, że każdy kto podróżował z Geraltem chciał przejść przyspieszony kurs wiedźminowania, lecz tylko nielicznym udawało się zaliczyć pierwsze kilka lekcji.

Szkółka niedzielna

your-biohazardous-friend

Vernon nachylił się nad truchłem stwora i z ciekawością szturchnął go butem. Trup puścił pośmiertnego bąka. Temerczyk hmmnął.

- ale – dowódca to łypał na denata to na oprawcę – jakim cudem ubiłeś tego cudaka?

- co masz na myśli? - Wiedźmin zmarszczył brwi.

Przyczyna zgonu, sławetna parada, półobrót i cięcie, wydawała się wiedźminowi być rzeczą oczywistą.

- no… żeś go stalowym mieczem poharatał, nie srebrnym.

- no i?

- to srebrny brzeszczot jest na potwory…

- od kiedy to jesteś taki znawca?

- a tak ludzie gadają - Mężczyzna wzruszył ramionami - Że srebrny jest na potwory a stalowy…

- Oba są na potwory – wiedźmin wtrącił oschle - Człowieka srebrnym mieczem też da się zabić. Miecz to miecz. Jak ostry, to tnie. No, oprócz duchów...

I tak Geralt dorobił się terminatora. Kolejnego śmiałka którego riv uczył fachu na modłę szkółki niedzielnej. Ale wiedźmin musiał przyznać Vernon Roche był bardziej bystry i pojętny od poprzedniego ucznia: Jaskier słabo władał mieczem a przy prezentacji niedawno-żywych okazów rzygał dalej jak widział.