Tytuł oryginału: A Challenge, Indeed

Autor:DobbyRocksSocks

Link do oryginału na FanFiction: s/9875212/1/A-Challenge-Indeed

Zgoda: jest

Patrzę na nią, gdy śpi, skulona w fotelu z otwartą w ręku książką niepewnie balansującą na jej ramieniu. Wygląda tak spokojnie, gdy śpi, jej zazwyczaj nadaktywny umysł odpoczywa. Zasypia tu często, co najmniej kilka nocy w tygodniu. Ciągle zaskakuje mnie to, że pozwala sobie być tak nieostrożną w mojej obecności, co wytknąłem jej kilka razy. A ona tylko drwi i zbywa mój komentarz. Najwidoczniej mi ufa.

To dla mnie niecodzienne uczucie, by ktoś w pełni mi ufał. Zdarzało się to bardzo rzadko, jeśli w ogóle, w przeszłości, i jest to dla mnie obce pojęcie. Byłem znów zdumiony, kiedy odkryłem, że tak naprawdę lubię to uczucie. Wkradła się do mojego serca w podobny sposób, w jaki wkradła się do mojego laboratorium, później kwater. Oczywiście ma swoje własne pokoje, dalej w korytarzu od moich. Jako praktykantka uzyskała przywilej pozostania w zamku, jaki posiadają praktykanci innych nauczycieli.

Na początku wzbraniałem się oczywiście, taka moja natura, kłócić się z Albusem. Cokolwiek uznaje za dobry pomysł natychmiast ja zaczynam nienawidzić. Nie przymusił jej do mnie, ani trochę, jedynie powiedział mi bym wskazał ucznia z największym potencjałem w mojej profesji. Jak się później okazało, musiałem o nią walczyć. Minerwa i Filius oboje wskazali ją jako pierwszą, aczkolwiek Filius był raczej zadowolony porzuceniem swojego zgłoszenia. Był szczęśliwy, że to Potter został jego uczniem. Minerwa była bardziej uparta, ale mieliśmy takiego samego pierwszego i drugiego kandydata, więc decyzję pozostawiono uczniowi. Draco zdecydował, że woli raczej uczyć się transmutacji niż eliksirów.

Gdy zaczęły się praktyki byłem wobec niej chłodny, zgryźliwy, ponury jak zawsze. Oczywiście, moja osobowość nie zmieniła się w stosunku do niej ani trochę, tyle że przyzwyczaiła się do moich przytyków wiedząc, że nie mam na myśli tego, co znaczą, nie w stosunku do niej. Wtargnęła w moje życie, a gdy mogłem po prostu ją wykopać i pozbyć się jej, nie miałem zamiaru tego robić. Będzie ze mną pracować jeszcze przez rok, a to oznacza, że mam rok, by zabiegać o jej względy. Udowodnić jej, że mogę uczynić ją szczęśliwą, sprawić, że zostanie ze mną dłużej po zdobyciu tytułu mistrzyni.

Czasami czuję na sobie jej spojrzenie, zwłaszcza, gdy jesteśmy w laboratorium. Kiedy przyłapuję ją na gapieniu się, rumieni się, odwraca wzrok. Za każdym razem, gdy tak się dzieje, czuję ciepły blask wewnątrz, nadzieję, która rośnie z każdym dniem, że ona interesuje się mną tak, jak ja nią. Spędza ze mną przesadną ilość czasu, w laboratorium i poza nim. Za pierwszym razem zapukała nieśmiało do drzwi, prosząc o pożyczenie książki lub z pytaniem o eliksir nad którym pracowaliśmy. Teraz jednak puka do drzwi z ufnością, wchodzi bez słowa i siada w „swoim" fotelu. Wymieniamy kilka słów przy okazji, ona wie, że jest mile widziana, ja wiem, że cieszy ją bycie tutaj.

Kiedy po raz pierwszy zasnęła na fotelu, chciałem ją obudzić, uśmiechając się do siebie gdy podniosła się senne z krzesła życząc mi dobrej nocy i wracając do własnych pokoi. Teraz okrywam ją kocem, powiększając nieco krzesło, by miała więcej miejsca. Zabieram książkę z jej ramienia zaznaczając stronę zakładką, więc nie zapomni miejsca, w którym skończyła. Uśmiecham się do niej, choć nie może tego ujrzeć, zanim pójdę do swojego łóżka.

Kiedy wstaję rano, jej już zawsze nie ma. Koc złożony starannie na oparciu fotela, jej książka znika ze stołu. Zawsze czeka na mnie w laboratorium, gdy już się tam zjawiam, uśmiech i kawa czekają razem z nią. Marzę o dniu, gdy podzieli się tym uśmiechem i kawą w moich kwaterach, po nocy w naszym wspólnym łóżku.

Mam rok by sprawić, by tak się stało. Ślizgon nigdy nie wycofuje się z wyzwania, i tak, pana Granger jest prawdziwym wyzwaniem.