– Czy to na pewno dobry pomysł?

– No przecież już się zgodziłeś!

– Mhm. Niby tak, ale wciąż...

– Kupię ci tyle czipsów, ile będziesz chciał.

– Dobra, dawaj to. Nie odpowiadam za jakość.

– Jej!


Mahiru zmarszczył brwi. Słyszał głosy Sakuyi i Kuro zza drzwi, ale nie potrafił zrozumieć ich przekazu. Dziwiło go, że praktycznie stoją tuż przed łazienką, kiedy jeszcze z niej nie wyszedł. Powinni być w salonie i oglądać telewizję, zwłaszcza na wpółsenny Ash. Fakt, iż zwlókł cielsko z kanapy wydawał się nader podejrzany, lecz, cóż... Shirota nigdy nie należał do osób z wyostrzoną intuicją.

Dlatego, gdy wejście zostało gwałtownie otwarte, Mahiru nie był w stanie zrobić nic innego, jak odruchowo zakryć genitalia rolką papieru toaletowego, który akurat trzymał w dłoniach.

– Niespodzianka! – wrzasnął Sakuya, nie zamierzając się patyczkować: pokonał próg pomieszczenia z wyskoku, lądując na kolanach przyjaciela i obejmując jego kark ramieniem. Wtem zza ściany wyłoniła się głowa Kuro, skryta za smartfonem Watanuki, a potem nastąpił odgłos robionych zdjęć.

Mahiru tak szybko, jak oblał się intensywnym rumieńcem zszokowania przemieszanego z wściekłością, poczuł na policzku soczystego całusa.

– Powiedzcie „pizza" – wymamrotał ledwo przytomny Kuro, kciukiem wykonując zaskakująco zwinne ruchy na dotykowym ekranie urządzenia.

Sakuya krzyknął wymagane słowo, przeciągając samogłoskę i wystawiając język, kiedy patrzył prosto w obiektyw.

– Co... – Mahiru powoli zaczął otrząsać się z szoku. – CO TU SIĘ, DO CHOLERY, DZIEJE?!

Odpowiedział mu zdławiony śmiech Watanuki oraz spacyfikowane miauknięcie Kuro.


Potem, gdy oba wampiry zbierały ciała z paneli podłogowych, licząc nowo wyrastające guzy na głowach, tupiący nerwowo w miejscu Shirota usuwał z pamięci telefonu zatrważającą ilość fotografii z sobą samym zajmującym klozet. I składał wieczystą przysięgę, że skoro świt zadzwoni do ślusarza, by zamontować porządny zamek w łazience.

A tych dewiantów nigdy więcej nie wpuści do mieszkania.

Sakuyi zwłaszcza.