Prolog

Byli dla siebie obcy. Dzieliło ich wszystko, łączyło tylko jedno: miłość do sportu, a dokładniej pływania. Często mijali się na basenie, ale wtedy rzucali sobie tylko wyzywające spojrzenia. Jak rywal rywalowi. Do czasu…

Historia, od której wszystko się zaczęło i która w dość przewrotny sposób raz na zawsze zmieniła ich relacje, miała miejsce rok temu. Obaj starali się wówczas o przyjęcie do Akademii Wychowania Fizycznego, do sekcji pływackiej. Sasuke Uchiha, geniusz sportowy nie tylko na skalę swojego prestiżowego liceum, ale i całego lokalnego światka pływackiego, co nie było żadną niespodzianką, dostał się na uczelnię z pierwszym wynikiem. Przyjął wiadomość bez specjalnego entuzjazmu, jakby obojętnie. Jednak to były tylko pozory, ponieważ tak naprawdę sporty wodne stanowiły jego życie i nigdy nie brał pod uwagę innego kierunku studiów. Naruto Uzumaki, rywal z sąsiedniej szkoły, miał mniej szczęścia. Podczas egzaminów wstępnych zachorował i mimo że nie dopuszczał do siebie myśli o rezygnacji, jego ciało mówiło co innego. Uparł się jednak i poszedł na basen z gorączką, żeby wziąć udział w testach. Starał się jak mógł i rezultaty nie były najgorsze, ale okazały się niewystarczające. Kiedy kilka dni później przeczytał list odmowny, jego świat się zawalił. Tak ciężko na to pracował! Pływanie było pasją, której poświęcał swój cały wolny czas. To była największa radość w jego i tak już skomplikowanym życiu. Załamał się wtedy. A potem... Potem sam nie mógł w to uwierzyć. Ktoś na skutek problemów zdrowotnych zrezygnował, a na wolne miejsce wpisali jego. Był taki szczęśliwy – wymarzona szkoła. Jakby tego było mało, w końcu, po naprawdę długich staraniach, udało mu się umówić z dziewczyną z żeńskiej grupy pływackiej – Sakurą Haruno. Znał ją i był nią zauroczony od dawna, a ona wreszcie zgodziła się na randkę. Był w siódmym niebie. Przez kilka tygodni chodził z głową w chmurach, ciesząc się każdą chwilą z nią spędzoną. I pewnie trwałoby to dłużej, może nawet do dziś, gdyby nie on! Właśnie on! Przeklęty Uchiha!

Tamten dzień Naruto zapamiętał na długo. Szedł korytarzem, prowadzącym z szatni do wyjścia, na spotkanie z dziewczyną i uśmiechał się sam do siebie. Planował zabrać ją dzisiaj na kolację i zastanawiał się właśnie nad wyborem miejsca, gdy ich zobaczył. Stali przy drzwiach damskiej przebieralni, Sakura obejmowała za szyję Sasuke i namiętnie całowała. On oddawał pocałunki, błądząc ręką po jej plecach, ale gdy tylko go dostrzegł, oderwał się na chwilę i uśmiechnął się złośliwie. Naruto już nie pamiętał, czy Sakura coś mówiła, wybiegł stamtąd najszybciej, jak się dało. Nie mógł uwierzyć w to, co widział. Zamknął się wtedy w swoim mieszkaniu i nie chciał z nikim rozmawiać. Zastanawiał się, jak można tak lekko traktować czyjeś uczucia, być tak obłudnym. Kilka dni później dowiedział się, że Sasuke rzucił Sakurę tak szybko, jak ją uwiódł. Jednak to go już nie obchodziło, stracił do niej szacunek. Całe zdarzenie pozostawiło po sobie tylko trwałą pamiątkę w postaci braku zaufania do kobiet. Od tamtego czasu nie umówił się już z żadną, a rywalowi poprzysiągł zemstę.

Przez czas, jaki pozostał do końca roku akademickiego, obserwował Sasuke. Chciał zebrać o nim jak najwięcej informacji i uderzyć w najczulszy punkt. Nie było to łatwe, bo Sasuke był z natury samotnikiem i nikt nie znał go za dobrze. No, może Neji Hyuuga cokolwiek o nim wiedział, w końcu mieszkali dość blisko siebie, jednak Naruto nie należał do dobrych znajomych Nejiego i wyciągnięcie od niego czegokolwiek, byłoby wręcz niemożliwe. Jedyne, co w takiej sytuacji mógł zrobić, to polegać na spostrzeżeniach własnych i kilku sprawdzonych przyjaciół. Nie zawiódł się. Stanęli na wysokości zadania tak, że pod koniec „śledztwa" dysponował już wystarczającą ilością informacji, by moc zaplanować odwet. Wiedział na przykład, że Sasuke nie umawia się więcej niż raz z jedną dziewczyną, i że w ogóle umawia się raczej na niezobowiązujący seks. Trzyma ludzi na dystans i nigdy nie odpowiada na pytania dotyczące swojej osoby. Jest chłodno uprzejmy dla każdego, ale nie interesuje się nikim szczególnie. To i kilka innych informacji wystarczyło, aby dojść do wniosku, że tym, na czym Sasuke najbardziej zależy, jest jego reputacja.

Rozdział 1

Budzik oznajmił godzinę szóstą trzydzieści. Naruto zwlekł się z łóżka i półprzytomny poszedł do łazienki. Mieszkał sam w kawalerce, którą dostał w prezencie od dziadka na swoje osiemnaste urodziny. Finansowo jakoś sobie radził, miał trochę pieniędzy po rodzicach, którzy zginęli w wypadku, a także sam odkładał, pracując w każde wakacje. Jednak z racji tego, że kwota na koncie nie była duża, a on zaczynał dopiero drugi rok studiów, coraz częściej musiał zastanawiać się nad tym, co dalej. Na ogół takie przemyślenia kończyły się pozytywnym „coś się wymyśli", więc i tym razem Naruto wzruszył ramionami i uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze. Wyrósł na przystojnego chłopaka. Codzienne treningi ładnie ukształtowały jego sylwetkę, teraz odzianą w jasne krótkie spodnie i pomarańczową koszulkę. Sam nie wiedział, dlaczego tak lubi ten kolor. Może kojarzył mu się z ciepłem? Tak czy inaczej, ta barwa pasowała do niego, podkreślała duże, błękitne oczy, stanowiące zdecydowany atut. Jednak najbardziej widoczną cechą, wyróżniającą go spośród innych, były niesamowicie jasne włosy, które od czasu, gdy pozwolił im trochę urosnąć, spadały mu kosmykami na czoło. Ogólnie rzecz biorąc, Naruto był zadowolony ze swojego wyglądu i chyba nie tylko on, bo już wielokrotnie słyszał od dziewczyn komplementy. Reagował na nie miłym uśmiechem, ale w ostatnim czasie nie zaproponował nikomu randki. No właśnie… Przypomniał sobie tamten dzień. Znów ogarnęła go złość.

– Już niedługo, Uchiha – powiedział sam do siebie. – Już wiem, jak zepsuć to, na czym ci najbardziej zależy, nadęty dupku.

Przemył twarz zimną wodą, to zawsze dobrze robiło na ostudzenie emocji. Wrócił do pokoju i rozejrzał się, podziwiając bałagan, jaki udało mu się zrobić w ciągu ostatniej doby. Lubił swoje mieszkanie. Miał sporych rozmiarów pokój, z oknem wychodzącym na wschód. Musiał pamiętać o zasuwaniu rolet, inaczej, zwłaszcza latem, słońce nie dawało spać od wczesnych godzin porannych. Ściany pomalowane na jasnożółty kolor dawały poczucie ciepła, a niebieski dywan stanowił dla nich ciekawy kontrast. W lewym rogu, naprzeciwko okna, stało sporych rozmiarów łóżko. Naruto był zdania, że co jak co, ale wygodne spanie to podstawa. Dostał kiedyś, już nawet nie pamiętał od kogo, ładną, pomarańczową kapę mającą służyć jako przykrycie, ale zwykle leżała gdzieś zwinięta, bo nie miał w zwyczaju dbać o porządny wygląd swojego posłania. Tuż przy łóżku znajdowała mała szafka nocna, na której obecnie zalegały już dwa kubki po kawie, a pod samym oknem stało dość duże biurko, z którego i tak nie korzystał, bo prace domowe odrabiał na kolanach lub blacie kuchennym. W pokoju był jeszcze mały stolik z telewizorem i duża komoda.

Kuchnia nie była odgrodzona od pokoju ścianą, ale właśnie wspomnianym blatem, zwykle zawalonym zeszytami. Reszta wyposażenia standardowa: lodówka, kuchenka, dwa krzesła i zestaw beżowych mebli – nic nadzwyczajnego. No, może poza jednym. Z sufitu zwisała wielka pomarańczowa lampa, kształtem przypominająca wir. Naruto zobaczył ją kiedyś na wystawie jakiegoś sklepu i nie wyszedł, póki sprzedawczyni nie opuściła ceny na tyle, by był w stanie ją kupić. Do dziś ta oryginalna ozdoba stanowiła jego ulubioną rzecz w całym domu. Jeżeli chodzi o resztę pomieszczeń, to obok kuchni znajdował się jeszcze spory przedpokój z ogromną szafą, a bezpośrednio z przedpokoju wchodziło się do łazienki. I to wszystko. Trzyosobowa rodzina z pewnością narzekałaby na ciasnotę, ale sam Naruto mieszkał tu wygodnie i w tym momencie właśnie kończył dopijać poranną kawę.

– Czas na mnie – mruknął sam do siebie, a kubek wylądował na szafce nocnej, powiększając zgromadzoną tam kolekcję.

Pierwszy dzień nowego roku akademickiego zawsze obfitował w emocje. Głośne rozmowy, wszechobecny gwar i chaos. Naruto, który chwilę wcześniej wszedł do auli wykładowej, wypatrzył Sasuke w jednym ze środkowych rzędów. Teraz albo nigdy – pomyślał, poprawiając plecak na ramieniu. Okazja była idealna – pomieszczenie pełne studentów, mnóstwo dziewczyn zerkających na swojego bożyszcze. Naruto, celowo popychając innych, żeby zwrócić na siebie większą uwagę, przecisnął się do miejsca, w którym siedział obiekt jego zemsty. Jakaś szatynka prychnęła gniewnie, gdy oparł się o blat, patrząc na niego. Powstało lekkie zamieszanie, które wykorzystał. Z uśmiechem na ustach pochylił się w stronę Sasuke i nim tamten się zorientował, położył mu dłoń na karku, przyciągnął do siebie i pocałował namiętnie na oczach wszystkich. Gwar nagle ucichł. Każdy momentalnie wlepił wzrok w tą niecodzienną parę. Naruto odsunął się tak, by widzieć twarz rywala.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo tęskniłem za tobą – powiedział głośno i starając się wyglądać jak najbardziej poważnie, odszedł na swoje zwykłe miejsce na końcu sali.

– No, no – gwizdnął jakiś chłopak. – Sasuke Uchiha jest gejem?

Ktoś się roześmiał, ktoś inny klasnął dwa razy. A później, jak na komendę, wszyscy zaczęli coś mówić. Chichoty, dyskusje rozpoczęły się na nowo, tyle że tym razem dotyczyły tylko jednego – wydarzenia sprzed chwili.

– No to by się zgadzało, w końcu nigdy z żadną na poważnie nie chodził – jakiś podekscytowany głos dobiegł uszu Naruto.

– On faktycznie zawsze był jakiś dziwny. A tu proszę – zachichotał ktoś inny.

Naruto uśmiechnął się w duchu, reakcja była taka, jakiej się spodziewał. Nie przejmował się zupełnie tym, że te plotki dotyczą także jego samego. Potrafił podchodzić do siebie z humorem i był więcej niż pewien, że jakoś to przeżyje.

Do Sasuke dopiero docierało to, co się stało przed chwilą. Był tak zaskoczony, że nie zdążył w ogóle zareagować, nie zdążył nic powiedzieć. Zabiję cię, gnojku – pomyślał. Zacisnął ręce w pięści i zerwał się z zamiarem przestawienia nosa Naruto, ale w tym momencie do auli weszła kobieta.

– Cisza – krzyknęła donośnym głosem.

Wszyscy nagle przestali rozmawiać i wrócili na swoje miejsca. Tsunade może i na taką nie wyglądała, ale była jak tornado. Niektórzy po cichu, między sobą, nazywali ją Hogata, bo z charakteru przypominała wiedźmę. Każdy miał przed nią respekt, bo potrafiła dać nieźle popalić, a ci, którzy trafiali do niej na tak zwany dywanik, wychodzili stamtąd z nietęgimi minami.

Wściekły Sasuke też opadł na siedzenie. Chwilowo nic nie mógł zrobić. Wyrwał kartkę z zeszytu, napisał coś na niej i złożył dwukrotnie. Podał siedzącemu za nim Nejiemu i mruknął.

– Do Uzumakiego.

– List miłosny? – Zaśmiał się cicho Neji, ale na widok ponurego spojrzenia czarnych oczu odpuścił i podał kartkę dalej.

Naruto siedział z głową oparta na ręce i udawał, że słucha wykładu. Był z siebie niezwykle zadowolony i chichotał pod nosem, gdy nagle ktoś z rzędu niżej podał mu jakiś zwitek papieru. Rozwinął, "Już nie żyjesz" – głosił napis. Naruto przewrócił oczami, nie bał się Sasuke. Tamten może i starał się wyglądać groźnie, ale nie był żadnym chuliganem czy typem spod ciemnej gwiazdy. Zresztą, w razie czego, on też potrafił się bić.

– Panie Uzumaki, rozumiem, że pan już wszystko wie i skupienie uwagi na moich słowach jest poniżej pana godności? – z zamyślenia wyrwał go głos. „Tornado" kierowało się w jego stronę. – Co to za korespondencja podczas mojego wykładu?

Naruto spojrzał jeszcze raz na liścik. Może pod wpływem chwili, a może na skutek dzisiejszego zwycięstwa, do głowy przyszedł mu kolejny wredny pomyśl. Błyskawicznie zgniótł kartkę od Sasuke i wrzucił do plecaka, a na czystej, na szybko wyrwanej z zeszytu, naskrobał coś i złożył, zanim Tsunade wyrwała mu ją z ręki. Stanęła obok niego i rozłożyła papier.

– Naruto, ja też za tobą tęsknię. Sasuke – przeczytała na głos.

Aulą wstrząsnął ryk. Naruto udawał, że jest zawstydzony, ale w rzeczywistości cieszył się jak dziecko i gratulował sobie refleksu. Wzrokiem szukał Sasuke. Tego by sobie nie odpuścił, musiał zobaczyć jego minę. Była, jak się spodziewał, bezcenna. Sasuke wyglądał, jakby naprawdę miał zamiar go zabić.

– Eh, a nie mówiłem, że list miłosny? – westchnął Neji, po czym dostał niekontrolowanego ataku śmiechu. – Nie no, Uchiha, przesadziłeś! – Pokładał się na stoliku, bijąc pięściami w oparcie krzesła Sasuke.

Tsunade rozejrzała się po sali. Ogólna wesołość wybuchała raz za razem. Sama miała ochotę się roześmiać, ale stanowisko jej na to nie pozwalało. Musiała być bezwzględna, by utrzymać taki porządek, jak do tej pory.

– Wystarczy – krzyknęła, a sala ucichła. – Oddaję panu Uzumakiemu to miłosne wyznanie, ale następnym razem załatwiajcie takie rzeczy w czasie wolnym, a nie na moich zajęciach!

Zbierzcie się wszyscy za jakieś dziesięć minut, mam wam coś do przekazania. – Trener Hakate Kakashi, wysoki, siwowłosy mężczyzna, ogarnął wzrokiem znajdujących się nad brzegiem basenu studentów i machnął ręką, przywołując ich do siebie.

– Znowu kazanie? No nie, jakie to kłopotliwe – jęknął chłopak z kucykiem, siedzący na jednym ze słupków startowych.

– Wiesz co, zawsze zastanawiało mnie, jak taki leń jak ty, osiąga dobre wyniki w sporcie? – zastanowił się Kiba Inuzuka, krótkowłosy szatyn, stojący obok.

– Trzeba sposobem, drogi przyjacielu, sposobem. – Shikamaru Nara, właściciel kucyka, złożył ręce w coś, co kształtem przypominało odwróconą piramidkę. Miał ten odruch od zawsze, gdy się nad czymś zastanawiał.

– Sposobem mówisz? – Zasępił się Kiba. – To może znajdź jakiś sposób, żeby moje rybki przestały zdychać.

– Znowu?

– Jakiś pechowy jestem. Papuga, chomiki, świnka morska, a teraz to! – Wygiął usta w grymasie.

– Weź ty może daj sobie spokój z tym zoo, bo obrońcy praw zwierząt się tobą zainteresują.

– Bardzo śmieszne. – Kiba naburmuszył się, ale po chwili szturchnął Shikamaru i się roześmiał. – Idzie nasza gwiazda. – Wskazał na Naruto, który z szerokim uśmiechem na ustach zmierzał w ich stronę.

– No chłopie, ale żeś mu dowalił! – Przybił z nim piątkę. – Z tą kartką to omal nie spadłem z krzesła. Bo on chyba tego nie napisał, co? – spytał, mrużąc oczy podejrzliwie.

– Jasne, że nie. – Wyszczerzył się Naruto. – Ale ciiii…. – Położył palec na ustach.

– Będzie próbował cię dorwać – stwierdził Shikamaru flegmatycznym, jak zwykle zresztą, tonem.

– Może mnie cmoknąć gdzieś. – Naruto wzruszył ramionami.

– No, cmokania to miał dzisiaj aż nadto. – Kiba z uciechy aż tupał w miejscu.

– Ciekawe, czy moje przedstawienie było dość przekonujące, żeby wszyscy w to uwierzyli – zastanowił się Naruto.

– Nie wiem, ale zdecydowanie zapewniłeś wszystkim poranek pełen wrażeń. Hyuuga, to myślałem, że się udusi ze śmiechu, a on przecież zawsze taki poważny. – Shikamaru oparł głowę na ręce, ale zaraz się wyprostował, bo właśnie mijała ich szczupła blondynka, która puściła do niego oko.

Kiba szturchnął przyjaciela znacząco.

– Leci na ciebie, jak nic – mruknął.

– Spadaj.

– Oj daj spokój, to było wieki temu. – Przewrócił oczami. – Bo wiesz – zwrócił się do Naruto, zniżając głos do konspiracyjnego szeptu – Nasz przyjaciel nie może wybaczyć Temari, że na początku pierwszego roku latała za Uchihą. – Włożył sobie pięść do ust, tłumiąc chichot.

– Nie słuchaj go. – Shikamaru pokręcił przecząco głową. – Nie miał zamiaru wdawać się w dyskusję na ten temat.

– A co, może nie?

– Nie.

– A właśnie, że tak.

– Ale ty jesteś upierdliwy. – Shikamaru założył ręce za głowę i rozejrzał się wokół. – A tak poza tym, to właśnie przyszedł twój chłopak, Naruto.

Po drugiej stronie basenu stał Sasuke we własnej osobie i wlepiał w niego wściekły wzrok.