Opowieść przy barze
Był ubrany w schludny garnitur, a pod szyją miał zawiązany bordowy krawat. Jego głowa była uformowana przez wypływające spod ubrania cienie, a oczami były lśniące na niebiesko ogniki. Kurogiri nie miał materialnego ciała, ale mimo to stał teraz w staromodnym pomieszczeniu przy opuszczonej ladzie barowej, wycierając szklanki. Za nim, na półkach stały różne rodzaje alkoholi, a przed nim roztaczał się nieco żałosny widok na dwa, stare stoły i parę wysokich stołków przy ladzie. Rzadko przychodził tutaj ktokolwiek poza Ligą Villians od Tomury, która i tak miała w lokalu swoją siedzibę.
On jednak lubił swoją pracę w tych rzadkich momentach, kiedy ktoś z zewnątrz raczył się pojawić. Kontakt z normalnymi dobrze mi robi, pomyślał, patrząc pustym wzrokiem po zagraconej sali. Parę minut później spróchniałe drzwi wejściowe gwałtownie otwarły się, a do pomieszczenia wkroczył postawny mężczyzna z długimi, jasnymi włosami, upiętymi w kucyk. Barman, bo teraz miał prawo tak się nazwać, podniósł nieco ogniste zakończenie oka do góry, co było jego wyrażeniem zainteresowania. Mężczyzna nie wyglądał jak ktoś, kto posiada indywidualność, a mimo to najspokojniej w świecie zamknął za sobą drzwi, powlókł się do barowego stołka i, po spoczęciu, poprosił o setkę. Cień zaśmiał się. Przybysz podniósł na niego zmęczony wzrok i, po ponowieniu zamówienia, poprosił go o rozmowę i poradę, jeśli łaska. Kurogiri i tak nie miał co robić – z grupy na miejscu obecni byli jedynie Dabi i Himiko, ale oni mu nie przeszkadzali – więc, po podaniu alkoholu klientowi, podsunął sobie krzesło i „zamienił się w słuch".
- Nędzna sytuacja na tym wrednym, wdeptującym mnie w podłoże świecie… - zaczął blondyn melancholijnym tonem. - Mam 32 lata, a dziewczyna, z którą związałem się ledwie rok temu jedynie 24 – opróżnił kieliszek – jej rodzina uważa mnie za pedofila, połowa przyjaciół się ode mnie odwróciła. Czy słusznie? Oceń mnie pan, nie mam nawet komu się wygadać… - powiedział, a cieniowi przypomniała się pewna historia. Nim zdążył jednak cokolwiek zrobić, w pomieszczeniu pojawili się starzy bywalcy, w postaci obecnej w siedzibie dwójki Villiansów. Czarnowłosy chłopak, powstały częściowo ze szczątków na wzór Steina podszedł do nich i, po skinięciu im głową, usiadł spokojnie. Parę minut później na jego kolana władowała się wiecznie uśmiechnięta (to nie jest komplement!) blondynka, która patrzyła teraz z zainteresowaniem na ludzkiego gościa.
- Osiem lat nie jest specjalnie dużą różnicą wieku. – skomentował Dabi, obejmując jednocześnie w talii dziewczynę i przyciągając ją bliżej siebie. Toga roześmiała się radośnie.
- Może mu opowiesz… - zaproponowała luźno, obserwując ponurą reakcję barmana – Jeśli tylko ma czas. – facet, załamany, skinął lekko głową, a jego oczy pytały, czy jest jeszcze nadzieja.
- To nie będzie standardowa historia… - mruknął cień – raczej nie tego się spodziewałeś, ale ta pokrętna forma pocieszacza obrazuje jednocześnie dotykający nas problem. – słuchacz skinął ponownie głową i poprosił o kolejną porcję trunku, ale Toga zaprzeczyła, argumentując, że jeśli się upije, nie wyciągnie wniosków z historii. Wobec tego, chcąc, nie chcąc, Kurogiri rozpoczął swoją opowieść.
Wszystko zaczęło się ledwie parę miesięcy temu, kiedy grupka uczniów z Akademii Bohaterów pojawiła się na luźnym, przyjacielskim spotkaniu w nieowianym jeszcze złą sławą lokalu. Dni były krótkie i szybko się ściemniało, ale jesień była wyjątkowo ciepła. Przy czteroosobowym stoliku zajęli miejsca naiwna i dziecinna brunetka, Uraraka Ochako, wierzący w ludzi Izuku Midoriya, spokojny Fumikage Tokoyama i bohaterka tej historii, zawsze szczera Asui Tsuyu.
Nastolatkowie rozmawiali głównie o szkole oraz swoich przeżyciach, ciekawostkach na temat rodziny, czy indywidualności. Raz po raz wybuchali śmiechem. Po jakimś czasie zielonowłosa dziewczyna, przewidując, że grupka zabawi tu na dłużej, podeszła do mnie złożyć zamówienie. Odebrała je i znowu ruszyła do rozchichotanych znajomych.
Przez cały czas nie spuszczał z nich wzroku lider naszej grupy, Tomura Shigaraki. Już wtedy był sadystycznym i szalonym, bo inaczej nie da się tego opisać, dążącym po trupach do celu psychopatą. Wielu rzeczy mogłem się spodziewać, włączając w ich grono tortury na młodych bohaterach, po tym 28 letnim facecie, ale takiego obrotu spraw nawet mój spaczony umysł nie potrafił wymyślić. Typ, mimo swojego wewnętrznego, powoli przejmującego nad nim kontrolę, szaleństwa, zyskał nasz szacunek, którego nawet po drobnych akcjach nie mogliśmy mu odmówić.
Młodzi powoli rozchodzili się do domów, żegnając się ciepłymi uśmiechami lub machaniem. Tym razem płaciła Tsuyu, więc to ona wyszła ostatnia. A on poszedł za nią.
- To wszystko mi źle wygląda, cała ta opowieść – mruknął podirytowany mężczyzna.
- No właśnie, Kurogiri, on chciał porady, a ty mu o pedofilach opowiadasz, nie ładnie – wtrąciła spokojnie Himiko, szeroko się uśmiechając.
- Pieprzysz jakbyś tego nie znała. – zirytował się opowiadający.
- No przecież nie przerywam! – zachichotała dziewczyna, przeciągając się i ziewając.
Kontynuując… Żabia dziewczyna nie wyglądała zbyt pewnie, kiedy opuszczała lokal, ale żadne z naszej „honorowej" Ligii nie pofatygowało się żeby ją odprowadzać. Ot, zwykły dzieciak, którego i tak nigdy więcej nie ujrzymy, a nawet jeśli, to przejściowo i bez znaczenia. Jeśli Asui miała wtedy złe przeczucia, powinna jak najszybciej, nawet wykorzystując swoją indywidualność, ruszyć do domu. No właśnie, powinna. Dziewczyna jednak niespecjalnie zareagowała, kiedy zauważyła podchodzącego do niej srebrnowłosego mężczyznę. Przedstawił jej się, zapytał o szkołę i przyjaciół, prowokując pogawędkę. Tsuyu nie zbyła go i nie przyspieszyła kroku, rozstając się z towarzyszem we w miarę przyjaznych stosunkach na rogu ulic. Tego dnia nikt jej nie zaczepił i, można powiedzieć, bezpiecznie wróciła do domu pod osłoną nocy.
Pochodziła normalnie do szkoły przez jakiś tydzień, a potem znowu młodzieżowa grupka o tym samym składzie bezmyślnie wybrała ten, a nie inny lokal na spotkanie. Tym razem, kiedy czekała na złożone zamówienie z pieniędzmi przyjaciół w ręce, Shigaraki się do niej odezwał:
- Jak widzę, podoba wam się ten stylowy lokal. – odezwał się pozbawionym jakichkolwiek emocji głosem. Dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie i rzuciła szybkie spojrzenie w stronę przyjaciół, zanim odpowiedziała.
- Jest cichy i oddalony od zgiełku tego miasta, przez co idealnie nadaje się na spotkania ze znajomymi. – głos miała zniecierpliwiony, wyraźnie wyczekiwała na zamówienie. Tego dnia nie potrafiłem znaleźć jednego dodatku, bez którego, moim zdaniem, bezalkoholowe schochu nie ma smaku, więc wszystko się przedłużało. Chyba jednak nie była aż tak przeciwna jego towarzystwu, skoro dalej stała przy ladzie.
- Słusznie, hałas nie sprzyja skupieniu. – obserwował uważnie ruchy i sylwetkę dziewczyny. Wtedy też nie miał jeszcze na twarzy swojej sławnej 'ręki'. – Nie nudzi cię czasami rozmowa z tak dziecinnymi ludźmi? – zapytał po chwili mimochodem, obserwując jak brunetka przy ich stoliku robi się czerwona, odpowiadając dlaczego podoba jej się pseudonim Deku. Dziewczyna również przeniosła wzrok w tamtym kierunku, bezwiednie się uśmiechając na widok podirytowanej już Ochako.
- Nie są dziecinni, po prostu się wygłupiają. W życiu przydaje się nieco poczucia humoru. – powiedziała miękko, ale po dojrzeniu wpadającego do knajpy wkurzonego Bakugou, który wyklinał całe towarzystwo za zajęcie miejsc, była zmuszona dodać – No, może trochę…
- Zawsze możesz ze mną porozmawiać – dodał, powoli dobierając słowa. Zobaczył bowiem nagłą zmianę nastroju młodej dziewczyny po przybyciu agresywnego nastolatka i postanowił jak najdłużej przytrzymać ją przy sobie. – Odnieś napoje i wróć, sama widzisz, że teraz są całkowicie zajęci sobą…
- Może… - zawahała się ubrana w zielony strój dziewczyna. W swoim stałym geście przytknęła palec wskazujący do ust, zastanawiając się. – Na pewno będzie to dziwnie wyglądało. – zwróciła się do rozmówcy.
- Kto cię tu widzi, Tsuyu – Tomura naciągał strunę coraz mocniej. – A jeśli przeszkadza ci towarzystwo, zawsze możemy wyjść na zewnątrz… - Młoda popatrzyła się niepewnie w jego stronę, a potem na drzwi. Ja, przynosząc napoje, również łatwo zauważyłem, że dawno już się na to zgodziła. Nie wtrącałem się jednak, nie moja sprawa. Kiedy dziewczyna ruszyła z zamówieniem do stolika, on ubrał ciemną bluzę i opuścił pomieszczenie. Po chwili kątem oka dostrzegłem jak nastolatka żegna się ze swoimi i również wychodzi.
W tym momencie Shigaraki bezproblemowo osiągnął połowę sukcesu. Ale on chciał więcej, próbował dalej. Gościu zaczął prawie nachalnie się do niej przystawiać, a ona próbowała się odseparować, widząc, że wszystko idzie nieco za daleko. Wyszedł z nią w ciemną noc i ruszył mało uczęszczaną ulicą, kontynuując rozmowę.
- Powiedz mi, Tsuyu… masz może jakichś dobrych przyjaciół lub, oprócz rodziny, bliższe, ważniejsze osoby? – chyba pierwszy raz był szczerze zainteresowany odpowiedzią swojego rozmówcy.
- Niespecjalnie… - mruknęła dziewczyna, dyskretnie rozglądając się za ewentualną drogą ewakuacji lub szukając przyczajonych przeciwników. Już wtedy wyraźnie widziała, że jest niebezpiecznie, ale chyba jedynie przez wrodzoną ciekawość, kontynuowała tę rozmowę. – Dlaczego Cię to interesuje?
- Bez powodu. – odpowiedział chłodno rozmówca, bezczelnie wchodząc na teren jej przestrzeni osobistej. Innymi słowy po prostu się do niej przysunął, ale sami przyznacie, że jakieś pół metra zdecydowanie negatywnie wpływa na komfort rozmowy. Dziewczyna zatrzymała się, jakby została sparaliżowana. Strach i adrenalina pulsowały jej w żyłach. O tym, z kim rozmawiała, miała się dowiedzieć dopiero dwa dni później od Eraseda na lekcji. To miało być okrutnie szczere ostrzeżenie przed psychopatą. – Powiedz mi… Jakim to wybrańcom pozwalasz mówić sobie po imieniu, Asui? Masz bardzo ładne imię, Asui…
Zielonowłosa niemal wrosła w ziemię, kiedy Shigaraki dyszał jej nad karkiem. W oczach miała czystą panikę. Już żałowała swojej decyzji. Jednak dzięki swojej indywidualności, zdołała uwolnić się od niedoszłego oprawcy i, chwytając długim na 20m żabim językiem na ślepo gzymsy, szybko dotrzeć do domu. Tej nocy Tsuyu nie spała za wiele, wciąż od nowa odtwarzając w głowie to chore doświadczenie. Pewnie dlatego następnego dnia jej przyjaciele pytali i niepokoili się o nią, aż wreszcie, myśląc, że sprawią jej przyjemność, zabrali ją po szkole na koktajl…
Następnego dnia zauważyłem wyraźną zmianę w zachowaniu dziewczyny. Unikała swojego wczorajszego rozmówcy jak ognia, ale nie mogła się uchronić przed jego natarczywym spojrzeniem, które cały czas skupiał tylko na niej oraz sadystycznym uśmiechem. Tsuyu nie powiedziała jednak nic swoim znajomym i próbowała w naszym otoczeniu zachowywać się jak najnormalniej się dało. Podeszła też do baru złożyć zamówienie. Nie chciała niepokoić przyjaciół lub słyszeć żadnych pytań. Kiedy chłodno złożyła zamówienie i szerokim łukiem wyminęła Shigarakiego, on podniósł się ze stołka i zatrzymał ją zanim dotarła do stolika. Zgodziła się na tę rozmowę z dala od przyjaciół, prawdopodobnie zamierzając wygarnąć mu kim jest i zakończyć chorą sytuację. Wyszli. Dziewczyna długo nie wracała, więc zawołałem Ochako po zamówienie, a sam poszedłem zobaczyć co się dzieje.
- Mam okropnie złe przeczucia… - szepnął blondyn, który najwyraźniej wkręcił się w fabułę.
- Ale przynajmniej wiesz, że twój związek należy do normalnych – zakpił Dabi, opierając głowę na ramieniu przysypiającej już dziewczyny. Jakby nie patrzeć, powoli zaczynało świtać.
- Taa, to na pewno jest plusem.
Kiedy tylko Tsuyu opuściła lokal, wychodząc tylnym wyjściem z mężczyzną, wiedziała, że popełniła błąd. Teoretycznie nic jej nie zrobił, ale bała się go.
- Asui… - zaczął spokojnie, obserwując zdenerwowaną twarz nastolatki.
- Nie wiem co chciałeś wczoraj zrobić, ani co teraz planujesz osiągnąć, ale ci nie pozwalam! – wciągnęła ze świstem powietrze, widząc szaleństwo w oczach rozmówcy. – Nie masz prawa brać sobie co ci się podoba.
- Oczywiście, że mam, Asui… Załóżmy, czysto teoretycznie, gdybyś tak na przykład… była moja? – dziewczynę zmroziło. Wiedziała, że ten człowiek nie należy do normalnych, ale z jakichś powodów chciała go lepiej poznać. Ale teraz była pewna, że należy uciekać i nigdy nie wracać. – Młodzi lubią próbować nowych rzeczy. Czy nie masz czegoś podobnego? – manipulacja wypranego z uczuć psychopaty bywa skuteczna, zwłaszcza, kiedy ma do czynienia z samotną i niedoświadczoną dziewczyną.
- Nie, nie chcę mieć z tobą do czynienia w żaden sposób. – warknęła odważnie.
- Naprawdę? – on się z nią bawił. Podszedł bliżej, bo wiedział, że nic mu nie zrobi. Najwyraźniej taki miał styl osaczania ofiary. Zdeptać strefę komfortu, zasiać strach i niepokój… pokręcony typ. Stał za nią, dotknął ręką jej włosów, a ona ciągle nie potrafiła się ruszyć. Nachylił się nad karkiem zielonowłosej, kończąc jednocześnie wypowiedź lodowatym tonem. – Co ci szkodzi jeden niewinny eksperyment?
- Zostaw mnie. – wysyczała przez zęby, nie ruszając się ani o milimetr. Trudno mi teraz stwierdzić, co chciała przez to osiągnąć. W każdym razie pozwoliłaby oprawcy na ruch, gdyby w tym momencie drzwi nie zaczęły się powolutku otwierać. Shigaraki podniósł głowę do góry, a Tsuyu, z prędkością zawodowego biegacza, wyminęła mnie w progu. Kiedy zapytałem co się dzieje, lider grupy, grzecznie mówiąc, kazał mi spierdalać.
Tego dnia dziewczyna opuściła lokal bardzo szybko i dla bezpieczeństwa zabrała ze sobą przyjaciółkę. Nie pojawiła się tutaj nigdy więcej ani ona, ani jej znajomi. Upłynęły 3 miesiące, w ciągu których Shigarakiemu całkowicie odbiło. Zaczął mieć obsesję, planował atak na Akademię… O dziewczynie również nie zapomniał.
- Okropna historia. – skomentował mężczyzna cichym, drżącym głosem. – Nie mogę sobie wyobrazić, żebym zrobił coś takiego mojej Stefanii. Mój Boże, ma pan prawdziwy dar opowiadania. Na szczęście nic takiego się nigdy nie wydarzyło… - po jego wypowiedzi Dabi i Kurogiri wymienili ponure spojrzenia. Mężczyzna zauważył to i uniósł brew.
- Widzisz… nie wiem jak masz na imię, ale z przykrością muszę cię poinformować, że… - zaczął kpiącym tonem czarnowłosy chłopak.
- Bart. – wtrącił mężczyzna.
- Widzisz, Bart, muszę cię poinformować, że ta historia jest na faktach. – mruknął, obserwując malujące się na twarzy rozmówcy przerażenie. W między czasie obudziła się Himiko i usiłowała uchwycić wątek.
- Prawdziwa historia, takie rzeczy tylko w naszej Lidze. – zażartowała radośnie. Bart przełknął ślinę.
Nie zdążyli powiedzieć nic więcej, kiedy drzwi do lokalu spokojnie się otwarły, a do środka wwlekła się niska, zakapturzona postać. Na dworze padało, a po ubraniu gościa spływały strugi zimnej wody. Przybysz zrzucił ciemnoszary płaszcz i, rozglądając się uważnie po pomieszczeniu, powiesił go na haku. Nowym gościem była drobna dziewczyna z ciemnozielonymi, długimi włosami i wpiętą w nie kokardą. Resztą jej stroju były zgniłozielone, luźnie spodnie i szmaragdowa koszulka bez jakiegokolwiek wzoru. Jej twarz wyrażała zdenerwowanie i coś jeszcze, czemu Kurogiri nie potrafił nadać konkretnej nazwy. Westchnęła i, idąc jak na ścięcie, usiadła przy pustym stoliku koło lady. Długowłosy blondyn otwierał już usta do kolejnego pytania, ale Kurogiri uciszył go gestem cienistej dłoni i odezwał się do nowoprzybyłej smutnym, zabarwionym zdumieniem tonem.
- W jakim celu odwiedzasz to paskudne miejsce, Tsuyu? – Bart wzdrygnął się i skierował na nią współczujące spojrzenie, a ona podeszła powoli do grupy ludzi. Kiwnęła głową parze na stołku przy ladzie. – Zrobić ci coś do picia? – zapytał przyjaźnie.
- Jakiś cytrusowy sok, jeśli można. – westchnęła. – Przyszłam porozmawiać.
- Jak wielu przed tobą – mruknął, podając jej szklankę z zimnym napojem. – Co cię trapi?
- Nie z Tobą. – powiedziała cicho, niemal niewyraźnie. – Dla was mam tylko ostrzeżenie, pogadać muszę z… - po dłuższej przerwie cicho dopowiedziała imię, ale nie było to potrzebne; słuchacze i tak wiedzieli. - Tomurą.
- Tak też mi się wydawało, że Kurogiri nie jest idealną osobą do zwierzeń dla uczennicy Akademii… - odezwał się powoli, cedząc słowa, Dabi. Wzrok miał pusty, wyglądał na zmęczonego. Siedząca mu na kolanach blondynka lekko dotknęła jego dłoni. Westchnął ciężko, na reszcie kończąc wypowiedź. – Ale uważaj, Shigarakiemu całkiem odbiło. Aktualnie jest na tyle nieprzewidywalny, że rozmawiamy z nim grupowo. Nawet leczenie raczej by mu nie pomogło.
- Dawno wyszedł? – zapytała powoli. Była zdenerwowana, chyba ciągle nie była przekonana co do pomysłu przychodzenia tutaj.
- Wczoraj rano, pieprząc coś o morderstwach. – powiedziała radośnie Toga, bawiąc się palcami czarnowłosego. Tamten nie zwrócił na nią jakiejś specjalnej uwagi; ot, dalej ją obejmował, ale teraz próbował jeszcze iść spać. Zielonowłosa westchnęła ze zrezygnowaniem. Zaległa cisza, podczas której przez jej głowę przewijały się wspomnienia. Dwie sytuacje z Shigarakim wiodły prym w jej ostatnich koszmarach, ale to chyba nic nadzwyczajnego. Przyjaciele próbowali z niej wydusić, dlaczego ostatnio woli spędzać czas sama albo nie chce iść do tego baru, ale zachowała milczenie. Niepokoiła ją jednak jej reakcja, kiedy parę godzin temu przypadkiem podsłuchała rozmowę nauczycieli o planowanym ataku Ligii Villains. Poczuła wiele emocji, ale przednią z nich był strach. Nie o siebie czy znajomych, ale o życie konkretnego człowieka. Wtedy, przełamując demony przeszłości, zdecydowała się tu przyjść i trzeci raz spróbować z nim porozmawiać…
Drzwi rozwarły się gwałtownie, a ludzie przy barze mimowolnie się wzdrygnęli, kierując spojrzenia w tamtą stronę. Pomieszczenie wypełnił opętańczy, histeryczny śmiech. Tuż za upiornym odgłosem wkroczył mężczyzna o czerwonych, wypełnionych szaleństwem oczach z uciętą, podgniłą, sztuczną ręką, przyczepioną do jego twarzy. Był chudy, a nie szczupły, jak wcześniej. Oczy były przekrwione, a na rękach było widać żyły. Razem tworzyło to obraz jak z horroru.
Zauważył ją od razu, ale nic nie powiedział. Wciąż na nowo wodził wygłodniałym wzrokiem spaczeńca od ściany do ściany. Dziewczyna natomiast miała na twarzy chłodne opanowanie. Powoli podniosła się od stołu i, zachowując bezpieczną odległość, odezwała się.
- Ostrzegam cię, Tomura. Nie podejmuj walki z Akademią Bohaterów, zwłaszcza w tym stanie.
- Asui. – odezwał się charczącym głosem. Uśmiechał się upiornie, a szaleństwo przejmowało nad nim coraz to większą kontrolę. Jeśli oczy faktycznie były zwierciadłem duszy, to wnętrze tego człowieka było poszarpanym i poranionym spaczeniem w czystej postaci. Głęboko w klatce piersiowej poczuła niewyobrażalny ból. Chciała to powstrzymać, a tymczasem musiała usilnie wstrzymywać łzy, które po chwili i tak spłynęły w dół. Czuła, że zaczyna się trząść.
- Jeśli teraz zaatakujecie…- odezwała się przez zaciśnięte zęby, czując rozchodzącą się po ciele determinację – nie przeżyjecie. Chyba, że zamierzasz walczyć sam, kto cię tam wie… - usłyszała zza pleców stłumiony chichot Togi.
- Od kiedy interesuje cię moje życie… Asui? – zapytał z wyraźną satysfakcją. Męczył ją i sprawiało mu to przyjemność. Widział, że dziewczyna zaciska pięści. – A gdybym tak… czysto teoretycznie… teraz cię zabił, Asui? W ramach eksperymentu… - Ostatnie zdanie powtórzył jeszcze parokrotnie, widząc jaki ból w niej to wywołuje. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że to jego stan ją rani, a nie słowa.
- PO PROSTU TAM NIE IDŹ – wrzasnęła, uwalniając jednocześnie z wnętrza siebie skłębione emocje. Ból, pielęgnowany od ostatniego spotkania strach, niepewność, przerażenie, przywiązanie, które kazało dzisiaj jej tu przyjść, ciekawość, przez którą pozwoliła mu na zbyt wiele, nienawiść i ostatnią, tą najbardziej niedorzeczną, przez którą gardziła sobą przez ostatnie miesiące, a która właśnie teraz była raniona najbardziej. Nie dopuszczała nawet do siebie tak bezczelnej myśli, więc nie nazwała tego uczucia po imieniu.
Nie mogła przecież kochać psychopaty…
