Preludium
– Wow… – szepnął Kopa.
Ścianę jaskini pokrywały dziesiątki – a może i nawet setki – linii. Równe, wyryte głęboko i dokładnie, tak aby nie zatarł ich czas, rozgałęziały się, łączyły jedna z drugą, aż powstawał misterny wzór przypominający drzewo o niezliczonych konarach. Bo to było drzewo. Drzewo genealogiczne władców Lwiej Ziemi.
– I to wszystko moi przodkowie?
– Tak, książę – pośpieszył z wyjaśnieniami Zazu. – Co prawda, paniczu, nie wszyscy są twoimi bezpośrednimi przodkami, znajdziesz tu również rodzeństwo oraz kuzynów twoich dziadków, pradziadków, a nawet pra-pradziadków, jednakże ze wszystkimi łączą cię więzy krwi i powinowactwa.
– Wow… – powtórzył lewek.
– Każda z linii symbolizuje innego członka rodziny królewskiej. Ta tutaj – Ptak wskazał dziobem jedną z odnóg znajdujących się na samym szczycie korony drzewa. – Została wyryta tuż po twoich narodzinach, książę. Jak widzisz, prowadzą do niej dwie połączone ze sobą linie. Pierwsza oznacza twoją matkę, szlachetną królową Nalę, natomiast druga – ojca, króla Simbę. Jeśli raczysz spojrzeć niżej, zobaczysz znaki symbolizujące twych dziadków: królową Sarabi oraz króla Mufasę. (Koniecznie zwróć uwagę na tę ciemną linię tu z boku. To właśnie niesławny król Skaza, oby jego duch do końca świata gnił w najgłębszych ciemnościach.) Jeszcze niżej znajdziesz innych władców: króla Ahadiego wraz ze swą piękną małżonką, królową Uru, Mohatu – sprawiedliwego monarchę, za życia kochanego przez wszystkich poddanych, po śmierci uhonorowanego najjaśniejszą gwiazdą na niebie, jego rodziców i… I tu właśnie dochodzimy do pierwszego władcy Lwiej Skały. Pierwszego lwa, który kiedykolwiek dotarł w te strony. Lwa prawego, wywodzącego się ze starożytnego królewskiego rodu. Lwa noszącego szlachetne, wywodzące się z prastarego języka imię…
– Joe. – Podczas, gdy dzioborożec i lwiątko zajęci byli rozmową, do jaskini niepostrzeżenie oraz bynajmniej nie po królewsku wślizgną się Simba.
– Tata! – pisnął uradowany książę. Dosłownie w podskokach podbiegł do ojca.
Tymczasem królewski majordomus zdążył dojść do siebie. Odchrząknął.
– Wasza wysokość raczy się mylić – powiedział. – Pierwszym spośród królów Lwiej Ziemi był Musaphara, a nie jakiś – Skrzywił się, jakby zobaczył cos nieprzyjemnego – Joe.
– Ależ nie! Nazywał się Joe i był najdzielniejszym lwem na świecie! – Król począł machać łapami i podskakiwać, walcząc z setkami niewidzialnych wrogów. Kopa zachichotał i dołączył do zabawy. – Pewnego dnia zupełnie sam stawił czoła klanowi hien. Całemu klanowi! A był ich co najmniej z tysiąc! Oczywiście, Joe wyszedł z tego bez choćby najmniejszego zadrapania. W końcu był najpotężniejszym wojownikiem, jakiego ta ziemia widziała. Raz nawet ryknął tak głośno, aż drzewa się poprzewracały.
Oczy lwiątka zrobiły się okrągłe jak spodki.
– N-naprawdę?
– Naprawdę. Sam mi o tym opowiedział, gdy przybył z gwiazd na ziemię, aby wykonać sekretną misję.
Pierworodny Simby od zawsze uwielbiał wszelakie historie, jednak ta zapowiadała się na wyjątkowo fascynującą. Rozsiadł się wygodnie i już miał poprosić ojca, ażeby kontynuował, lecz niestety przerwał im Zazu.
– Ekhm, proszę mi wybaczyć, jednakże tematem dzisiejszej lekcji ma być geneza naszego królestwa. Książę, twój ojciec swą wiedzą o historii najnowszej z pewnością zechce podzielić się nieco później. – Posłał władcy Lwiej Skały dziwne spojrzenie, jakby ten wciąż jeszcze był lwiątkiem. – Po tym, gdy porozmawiamy o wierzytelności niektórych źródeł historycznych. A teraz zaczynajmy. Tak więc, dawno, dawno temu…
