1.

Przede wszystkim śmierdzieli. Ron miał bardzo wyczulony nos, więc woń wilgoci wszechpanującej w lochach, którymi przesiąkały ich szaty, był dla niego nie do wytrzymania. Nie rozumiał dlaczego sobie to robili. A do tego nosili te żele na włosach, które sprawiały, że nigdy nie wiedział czy na pewno myli włosy. A higiena jednak ponad wszystkim. Mógł być umorusany co ranka od jedzenia, które pożerał, ale zawsze przed zajęciami wpadał do łazienki.
Raz widział w takiej Snape'a. Woń szat Mistrza Eliksirów miała najmocniejszy zapach, który kojarzył mu się z ziołami i Świętym Mungo. Nie były to specjalnie miłe skojarzenia.

2.

Wychowankowie Domu Węża podobnie jak sam ich Opiekun cechowali się dość specyficznym wyglądem. Ron darłby się w niebogłosy, gdyby przez przypadek natrafił w nocy na Snape'a i to nie tylko przez to, że normalnie bał się Mistrza Eliksirów. Po prostu ich wygląd był lekko odpychający.
Wystarczyło popatrzeć na Malfoyów z ich lekko szczurzymi twarzami. Oczywiście można było nazwać je pociągłymi, ale po co?
Możliwe, że było to związanie z pulą genetyczną, którą musieli mieć dość podobną – tak twierdziła Hermiona. Jemu wystarczyło, że oznaczało to tyle, iż brzydota wśród Ślizgonów była sprawą rodzinną.

3.

Trzecią rzeczą, której Ron nie cierpiał wśród Ślizgonów był fakt, że nie potrafili nie oszukiwać. Nie ważne czy chodziło o quidditch, puchar, wojnę czy Eksplodującego Durnia. Musieli oszukiwać, ponieważ to było dla nich jak powietrze.
Ron potrafił doskonale grać w szachy, a te czarodziejskie zaklęte były w ten sposób, by poruszać się zgodnie z zasadami.
Nie miał pojęcia jakim cudem Goyle'owi udało się pokonać go trzy razy pod rząd. Wiedział jednak jedno: wieża nie poruszała się w ten sposób. Zagrał w czarodziejską partię szachów wygrywając ją po mistrzowsku i umożliwiając Harry'emu zdobycie Kamienia Filozoficznego, a okrył się hańbą jako ten, który został ograny przez Goyle'a.

4.

Była jednak jeszcze jedna rzecz, której Ron naprawdę nienawidził u Ślizgonów. O ile był w stanie przejść na porządku dziennym nad tym, że jednak część nich tak do końca nie współpracowała z Voldemortem, a nawet pomogli go pokonać – raz w życiu oszukując dla dobra sprawy; nie śmierdzieli tak bardzo, gdy przebywali częściej w Wieży Gryffindoru, to jednak wciąż pozostawała jedna kwestia.
- Ten wieczór Harry miał spędzić ze mną – powiedział rozczarowany.
Draco objął jego przyjaciela ramieniem, ciągnąc w stronę drzwi dormitorium.
- Chyba mam dla niego lepsze propozycje – rzucił Malfoy.
I Ron naprawdę miał poważne powody, aby ich nie znosić.