Tytuł oryginału: „Unexpected" – ( .net/s/6069657/1/Unexpected )

Autor: Hypothetical Whores – (.net/u/2408084/Hypothetical_Whores )

Tytuł tłumaczenia: „Niespodziewane"

Tłumaczka: Natasha Emily

Zgoda autora: Jest

Niespodziewane

- Są tutaj – mruknął Akkarin, zdejmując ręce z jej ramion.

- Arena?

Pokręcił głową.

- Tylko jeśli nie będzie innego wyjścia.

Przeszedł przez pokój z zawziętym wyrazem twarzy.

Sonea wpatrywała się w jego odwrót z niedowierzaniem.

- Akkarinie, nie ma innego wyjścia! Co ty, do cholery, nazywasz innym wyjściem? Umrzemy, jeśli przegramy, co się stanie, jeżeli nie będziemy mieli wystarczająco dużo mocy!

Akkarin zatrzymał się. – Masz rację. Chodźmy. – Wyszedł przez drzwi.

Sonea wyprostowała się, wzięła głęboki oddech i ruszyła za nim.

Poczuła ból w łydce. Zachwiała się i usłyszała krzyk Akkarina. Spojrzała w dół: między fałdami dolnej części szaty dostrzegła głęboką ranę. Akkarin chwycił ją za rękę.

Ale zamiast ją podeprzeć pociągnął ją całym ciężarem na ziemię. Upadła na kolana, odwróciła się do niego i zamarła.

Akkarin klęczał obok niej z twarzą pobladłą i wykrzywioną przez ból. Plama jasnej czerwieni przyciągnęła jej wzrok ku jego dłoni, zaciskał palce na rękojeści sachakańskiego noża.

Noża tkwiącego głęboko w jego klatce piersiowej.

- Akkarin! – zawołała. Z furią zwróciła się ku Ichaniemu, wysłała silne fale magii wprost na niego, czerpiąc z ogromnych rezerw mocy, zgromadzonych z Areny. Ichani, całkowicie zaskoczony i bezradny, aby wytrzymać taką ekstremalną moc upadł przed nią. Pozwalając sobie na chwilowy tryumfalny uśmiech, odwróciła się z powrotem do Akkarina.

Obejrzała swoimi zmysłami jego obrażenia. Były poważne, ale ze względu na moc, którą pobrała z Areny, nie było niczego, z czym nie mogłaby się uporać. Wyjęła nóż tkwiący w jego klatce piersiowej i użyła swojej uzdrawiającej magii by zszyć rany, wyrządzone przez ozdobiony klejnotami sztylet.

Wydała z siebie westchnienie ulgi i pomogła Akkarinowi wstać. Mieszanka adrenaliny z bitwy i niewiarygodna ulga, że oboje przeżyli była wszechogarniająca. Z trzęsącymi się dłońmi objęła jego twarz, pochyliła się do przodu i pocałowała go namiętnie.

Rothen wpatrywał się w splecioną parę.

- Uch. To było niespodziewane. – Spojrzał na swojego syna, który wyglądał na kompletnie niezaskoczonego obrotem wydarzeń, i na Balkana, który gapił się na nich, widocznie zaszokowany bądź przez ogromny pokaz siły, lub przez przerażający pokaz miłości.

Rothen podszedł do swojej byłej nowicjuszki i niezgrabnie stanął z boku. Odchrząknął głośno, a para się rozdzieliła.

- Rothen! – zawołała Sonea radośnie, podbiegając by go objąć. – Myślałam, że jesteś…

Akkarin z powrotem objął ją mocno, kiedy podeszli Dorrien i Balkan, który nadal przyglądał się jej z niedowierzaniem. Sonea zarumieniła się, kiedy zauważyła sposób, w jaki Arcymistrz Wojowników na nią patrzył.

Nagle cała grupa zdała sobie sprawę, że Balkan cały czas wysyła obraz pary pozostałym członkom Gildii. Akkarin, uprzejmie pochylając głowę w kierunku mężczyzny, poprosił go o zaniechanie tego. Usta Wojownika zamknęły się, a obrazy ustały.

Trwali z niezręcznej ciszy, dopóki Rothen nie zaproponował, by poszli poszukać pozostałych członków Gildii. Sonea uśmiechnęła się ze smutkiem.

- Nie musimy szukać, my wiemy, gdzie dokładanie się znajdują.

Kilka tygodni później…

Sonea i Akkarin, nowo przywrócony Wielki Mistrz, wpatrywali się w Uzdrowiciela z niedowierzaniem.

- W czym jestem? – wrzasnęła Sonea.