Zoro obudził się, jak co dzień, w ich łóżku. Obrócił się w stronę swojego partnera, wyglądał słodko. Oparł się na łokciu i chwilę tak na niego patrzył. – Ehh, gdybym nie wiedział, jaki z niego zwierzak, mógłbym powiedzieć, że to anioł – pomyślał i obrócił się by zobaczyć na zegarek. Była 6:00, Zoro musiał szykować się do pracy. Wstał z niechęcią i poszedł wziąć szybki prysznic. Wyszedł z łazienki zobaczył, że jego kochanek jeszcze śpi, ubrał swoje ulubione, zielone spodnie i zwiewną, żółtą koszulę, której nigdy nie zapinał przed wyjściem z domu, taki był jego nawyk, założył jeszcze bandanę na ramię i poszedł do kuchni by zrobić sobie i jemu śniadanie. Chwycił za nóż, chciał już kroić chleb, gdy poczuł, że jego chłopak objął go od tyłu. Jedną rękę przełożył nad jego ramieniem, a drugą objął go w pasie. Przybliżył usta do jego ucha. – Czemu już wstałeś? – Szepnął. Zoro z lekkim szokiem krzyknął na swojego partnera. – Mihawk, co ty robisz chcesz żebym cię skaleczył? Nie widzisz, że trzymam nóż? – Zoro delikatnie się szarpnął. Ale złotooki nie zamierzał go puścić. – Dla twojego wzroku jestem wstanie umrzeć. – Szepnął mu czule do ucha, przy tym zaciągając się nosem, uwielbiał ten zapach…zapach stali, tak właśnie pachniał jego skarb. Mihawk Powoli zaczął zjeżdżać ręką wzdłuż prawego ramienia Roronoy, bandana ześlizgnęła się z jego ręki, powodując u niego zadrżenie. W tym samym czasie Mihawk złapał go za nadgarstek, i ścisnął tak, że Zoro upuścił nóż. – Aua! Uważaj! – Zoro popatrzył na niego z oburzeniem, Mihawk widocznie nie zwrócił na to uwagi. – Zróbmy to teraz…
– Co!? Zwariowałeś muszę iść do pracy!
– Zadzwoń do nich, że się spóźnisz.
– A co z tobą? Przecież ty też masz iść do pracy.
– Coś wymyśle. – Mihawk w tym momencie, przejechał drugą ręką po torsie zielonowłosego, wzdłuż jego blizny. – Zoro chcę cię! Teraz!
– Nie! Mam ważne spotkanie! – Zoro widocznie nie miał zamiaru ulec. Nie może przecież za każdym razem opuszczać dnia pracy, na za dużo sobie pozwalał, a bardzo lubił swoją robotę. Mihawk zaczął powoli masować klatkę piersiową Zielonowłosego, uwielbiał, gdy Zoro tak się zachowywał, to go jeszcze bardziej podniecało. Przysunął usta do karku Roronoy i zaczął go powoli i delikatnie całować. Zoro nie wiedział, co ma zrobić. Mihawk obrócił go do siebie, przy czym mocno się w niego wtulił. Obszedł wzrokiem cały jego wygląd, uwielbiał, gdy się tak ubierał. Wyglądał wtedy bardzo męsko, czyli tak jak Mihawk lubił najbardziej. – Zoro, cudownie wyglądasz. – Zoro już wiedział, do czego to zmierza, jednak, gdy poczuł jak Mihawk nadgryza płatek jego ucha mocno go ścisnął, tak to był jego słaby punkt. Uwielbiał, gdy Mihawk to robił, był przy tym tak delikatny. Zoro subtelnie odchylił głowę czarnowłosego i spojrzał mu w oczy – Mihawk, proszę cię. Co będzie z pracą!?
– Jakoś to przeżyją. – Zoro niepewnie przytulił się do Mihawka – oni pewnie tak, ale co ze mną...- Pomyślał, tego już jednak nie powiedział, tylko oddalił gdzieś nóż by się przypadkiem nie skaleczyć. Mihawk delikatnie zaczął zsuwać rękę po torsie Zoro, aż doszedł do spodni. Chciał już wsunąć rękę do bokserek. Jednak Zoro zdążył złapać go za dłoń i postanowił zaprowadzić go do sypialni. Zrobili parę kroków, lecz zanim Zoro się obejrzał Mihawk popchnął go i Zielonowłosy wylądował na lodówce, stojącej niedaleko drzwi. – Auć! – Zoro tylko delikatnie krzyknął, nie uderzył się, ale powiedział to pod wpływem szoku.
– Tutaj… – Mihawk złapał go za barki i popatrzył prosto w oczy – Zróbmy to tutaj – Zoro nie wiedział, co o tym myśleć – tutaj … ale jak?. – Spojrzał na Jastrzębiookiego i czekał aż wykona jakiś ruch. – Chodź – Mihawk powoli zsuwał koszulę z zielonowłosego. Kiedy ten poczuł chłód na plecach spowodowany przez lodówkę, lekko zadrżał – ajć… zimne – Mihawk tylko się chytrze uśmiechnął, musiała mu się podobać ta reakcja. Przybliżył swoją twarz do twarzy Zoro, a następnie delikatnie i namiętnie go pocałował. Zoro wręcz poczuł się jakby latał. Mihawk całował wyśmienicie, o czym oboje doskonale wiedzieli. Złotooki objął w pasie zielonowłosego, a ten zanim się obejrzał siedział już na stole w kuchni. – Na stole? Tutaj? Teraz? – Po głowie Zoro chodziło mnóstwo myśli, jednak nie zamierzał ich ujawniać. Podobała mu się ta lekka wariacja w pomysłach Mihawka. Czekał, co będzie dalej. Mihawk przez cały czas całował kark Zoro. Jednak powoli zaczął schodzić niżej i niżej. Delikatnie schodził pocałunkami wzdłuż blizny Zoro, tak jakby była wyznaczoną trasą do przebycia. Zoro czuł, że przy każdym pocałunku wzdłuż jego torsu, w spodniach robiło mu się coraz ciaśniej. Gdy Mihawk doszedł do końca. Zoro usłyszał już tylko dźwięk zamka błyskawicznego w jego spodniach. Tak, był duży i twardy. Mihawk uśmiechnął się do Zoro. I zaczął delikatnie masować go wzdłuż trzonu. – Ahhh – tylko tyle Zoro zdołał wydusić, gdy poczuł jak robi mu się przyjemnie. Mihawk wiedział już bardzo dobrze, co sprawia Zoro przyjemność. Dotknął językiem czubka penisa, a następnie, delikatnie zaczął go lizać. Lubił to robić uwielbiał, gdy Zoro palił się z rozkoszy, jaką mu dawał. Zielonooki tylko powstrzymywał swoje ciche jęki, gdy Mihawk wziął do buzi członka Zoro i zaczął go subtelnie i powoli ssać, a od czasu do czasu przygryzać. Tak, Zoro to uwielbiał. Po krótkiej chwili Zoro doszedł, a jego sperma dostała się do ust Mihawka. Ten szybko wszystko połknął. Wstał i przysunął swoją twarz do policzka Zoro. – Kocham cię, twoje ciało, twój zapach, twój smak, kocham cię całego. – Zoro cały się zarumienił, Mihawk rzadko prawił mu komplementy, był tym niegrzecznym typem chłopca, mimo że Zoro wiedział, jakim Mihawk darzy go uczuciem, nigdy nie spodziewał się tych słow. – Ja, ja ciebie też… też cię kocham. – Zoro niepewnie odpowiedział, a Mihawk ostatecznie zsunął mu spodnie i położył go na stole. Pochylił się nad nim i powoli zaczął się ocierać swoim ciałem o jego. Włożył palce do ust i w dość pociągający sposób je oblizał. Zoro uwielbiał zachowanie Mihawka podczas stosunku, wszystko, co robił bardzo go pociągało, nie dużo trzeba było, aby jego penis ponownie był w pełnym wzwodzie. Mihawk wetknął palce do otworu Roronoy, a ten z grymasem na twarzy cicho jęknął. Złotooki powoli wsuwał i wysuwał palce z wnętrza zielonowłosego. – Zoro – szepnął mu do ucha, przy czym delikatnie pociągnął zębami za jego kolczyk. – Chcesz tego prawda? – Mihawk nie zamierzał czekać na jego odpowiedź, rozpiął spodnie i wyciągnął nabrzmiałego już członka, delikatnie zaczął ocierać nim o pośladki Zoro. Gdy Mihawk wyjął palce i zamienił je na swojego penisa Zielonowłosy poczuł przeszywający ból, a zarazem rozkosz, która ogarniała całe jego ciało. Mihawk zaczął delikatnie wsuwać i wysuwać prącie z wnętrza Zoro. Przytulił się do niego i szepnął mu do ucha – Jesteś mój…tylko mój…nikogo więcej…nikomu cię nie oddam.- Zoro nie odpowiadał, uwielbiał słuchać bliskich szeptów Mihawka podczas seksu. Mihawk dobrze o tym wiedział i co jakiś czas nadgryzał ucho Roronoy. Po chwili Mihawk zaczynał poruszać się coraz szybciej i szybciej. Przy czym czasami potrafił być brutalny. – Au…Au… Auaa- Zoro krzyknął z bólu, a jego ręce wbiły się w plecy Mihawka. Zielonooki uwielbiał ten ból, uwielbiał tę drapieżność Mihawka uwielbiał go całego, nie wyobrażał sobie życia bez niego. Mihawk napierał coraz mocniej, aż w końcu dotarł do punktu P Zielonowłosego, doszli oboje równocześnie łącząc krzyki w fali rozkoszy. Mihawk zlizał całą spermę, która poleciała na ciało Zielonowłosego. Uwielbiał to robić, bo Zoro w tych momentach namiętnie odginał się do tyłu. Gdy skończył mocno się do siebie przytulili, a ich ręce splotły się w mocnym uścisku. Jastrzębiooki delikatnie całował, a od czasu do czasu przygryzał kark Roronoy, tak jakby chciał podziękować za to, że jest.
*** Zoro ponownie wziął prysznic, ubrał się i poszedł posprzątać w kuchni. Mihawk patrzył na niego ze zboczonym wyrazem twarzy, przyglądał się jego posturze, sylwetce, ubraniom, naprawdę podobał mu się jego wygląd – Zoro, zróbmy to jeszcze raz… – Zielonowłosy popatrzył na niego jednym ze swych zabójczych spojrzeń. Mihawk już wiedział, że nie ma szans i musi odpuścić. Ale kiedyś na pewno to powtórzy, w końcu to tylko praca…
