Proszę podchodzić z dużym dystansem do tego Fanfika, autorka po prostu uwielbia się znęcać nad postaciami.

Powodzenia!

--IOIOIOIOIOIOIOIOI--

-Wróciłam!- powiedziała mała, na oko czteroletnia dziewczynka, wchodząc do kuchni, gdzie przy stole siedział już jeden z jej rodziców. -Hej tato- przywitała się dziewczynka.

Podbiegła do czerwonookiego mężczyzny i próbowała wślizgnąć się na jego kolana. Na początku mężczyzna udawał, że nie widzi poczynań córki, która miała pewne trudności z wdrapaniem się na jego nogi. W końcu jednak zlitował się nad dziewczynką i pomógł jej umościć się na swoich kolanach. Zielonooka uśmiechnęła się do niego promiennie i pocałowała w policzek.

-Witaj Amelio-odpowiedział Tom, całując na powitanie dziewczynkę w czoło. -Jak było u Wesleyów?- zapytał, wracając z powrotem do przeglądania Proroka Codziennego.

Dziewczynka westchnęła z uciechy i zarzucając małe rączki na szyje ojca, zaczęła szczebiotać podekscytowana.

Po pewnym czasie do kuchni wszedł pewien zielonooki brunet.

-Witaj Ministrze- uśmiechnął się żartobliwie do męża, który odłożył w tym momencie gazetę na blat stołu.

Tom nie zdążył jednak nic odpowiedzieć, gdyż nagle dziewczynka zerwała się z jego kolan, niemal się przewracając i pobiegła do Harrego z głośnym „Mama!" i wskoczyła w jego wyciągnięte w jej stronę ramiona. Mężczyzna zachichotał i pociągnął Amelię do góry, lecz nagle zamarł.

-M-mama?- wyjąkał, patrząc z przerażeniem, to na Toma, to na córkę.

-Yhym!- mruknęła zadowolona z siebie dziewczynka, gdy jej ojcowie wymieniali przerażone lub w jak to przypadku Czarnego Pana, mieszankę rozbawienia i zaciekawienia, spojrzenia.

-O nie, nie, nie Amelio- zachichotał lekko histerycznie Harry, puszczając dziewczynkę na podłogę, jednocześnie klękając przy niej, aby być z nią mniej więcej na tej samej wysokości.- Jestem mężczyzną, dlatego jestem tatą, tak jak Tom.- powiedział wskazując na siebie i na męża, mając nadzieje, że dziewczynka zrozumie.

Dziewczynka zmarszczyła brwi i wygięła usta w podkówkę, myśląc nad czymś intensywnie. Trwała tak kilka minut, aż w końcu jej twarz rozjaśniła się. Mężczyzna odetchnął z ulgą.

-Mamo, urodziłaś mnie prawda?- zapytała dziewczynka poważnie.- A tata jest moim tatą, prawda?- dodała, wskazując na Toma, który chciał ją zganić za pokazywanie na kogoś palcem, ale w tej chwili jego ciekawość wzięła góre i przemilczał reprymendę, zastanawiając się, co tym razem ich córka wymyśliła, i tylko uniósł brew w rozbawieniu.

-Tak… To chyba oczywiste- mina mu zrzedła, ale skinął głową, patrząc na drugiego bruneta zrozpaczony i przez więź rzucił mu nerwowe „powiedz coś!", ale jedyne, co uzyskał to jeszcze większe rozbawienie mężczyzny.

-A więc jesteś mamą! Mama rodzi, a ty to zrobiłeś, mamo!- odpowiedziała głośno uradowana dziewczynka, całując go w policzek i w podskokach wyszła z kuchni, mrucząc jakąś melodie.

-Dlaczego nic nie powiedziałeś!- rzucił wściekle, patrząc na męża z wyrzutem.

-Bo to było zabawne- zachichotał, upijając łyk kawy.

-Zabawne? Zabawne! Czy ja ci wyglądam na kobietę?!- krzyknął, wyrzucając ręce do góry.

Tom w tym czasie wstał i podszedł do Harrego.

-Tak naprawdę, to mała miała racje. Matka rodzi, a ojciec płodzi.- powiedział z uśmiechem, chwytając mężczyznę w talii i złożył delikatny, powitalny pocałunek na jego otwartych z wrażenia wargach, a następnie wyszedł, zostawiając osłupiałego zielonookiego samego.

Notka od autora:

Witajcie!

Na wstępie chciałabym prosić o wyrozumiałość, jest to pierwszy tekst jaki poblikuje w życiu, to trochę niepokojące, haha.

Tekst nie betowany, więc przepraszam jesli błędy i powtórzenia będą koleć was w oczy, jestem ich świadoma.

Może ukazać sie jeszcze jakiś rozdział, więc zostawiam ten fanfik jako "niezakończony".

Do zobaczenia!