Tym, dość krótkim, obrazkiem otwieram fic :)
W najbliższych planach jest jeszcze coś GajeelxLevy i NatsuxLisana.
Fici nie będą się z sobą jakoś szczególnie łączyć.
Postacie nie należą do mnie itp, itp
Miłej lektury :)
Zazwyczaj bardziej żałujemy, tego czego nie zrobiliśmy, niż tego co się wydarzyło. Potrafimy w myślach rozważać setki scenariuszy, co się mogło stać. Gdybamy, co powinniśmy zrobić inaczej, by nie żałować. By nie czuć tej pustki w sercu, po niewykorzystanej szansie.
Pamiętała lekki powiew jego oddechu, jak delikatnie muskał jej policzki, jak znikał gdzieś w rozsypanych, szkarłatnych włosach. Pamiętała jak liczyło się tylko tu i teraz, na ustach wciąż czuła jego delikatne muśnięcie, to co wydarzyło się potem zastępowane było przez jej wyobraźnie. Dopisywała do tej sceny różne kontynuacje, niczym autor sztuki szukający odpowiedniego zakończenia. Pragnęła znów być tam, na tej polanie sam na sam z nim, w momencie gdy te wszystkie scenariusze były jeszcze możliwe, gdy nic nie było jeszcze przesądzone. Gdy wszystkie późniejsze gdybania mogły się spełnić. Nie była tam, a jednak czuła znów spływającą po swoim policzku łzę i jego delikatny ruch, który ją ścierał. Mogła przeżywać każdą sekundę tamtych chwil. Gdy zamykała oczy widziała jego wzrok. Jego ciemne tęczówki, w których zawsze, gdzieś głęboko czaił się smutek, który już nigdy nie miał stamtąd zniknąć. Pamiętała jak te zwykle spokojne i rozważnie spojrzenie teraz gubi się w własnych uczuciach, jak nie wie co robić. Pamiętała jak jej dłonie gładziły jego miękkie policzki kontrastujące z szorstkim tatuażem. Każdy milimetr jaki przebywały jej palce, przeżywała setki razy. To co działo się później już tez mogła traktować jako wspomnienie, przypominała sobie swoje dokończenia. Przypominała sytuacje w których je odtwarzała. Te gdybania stały się nieodłączna częścią prawdziwych wydarzeń. Niemal czuła jak chwyta jego włosy, jak… Tyle razy to sobie wyobrażała, gdybała, że stało się niemal nierozpoznawalne od wspomnień, niemal.
Erza otworzyła w końcu oczy i podniosła je ku gwieździstemu niebu, mając nadzieje, że ten o którym codziennie myśli też to robi.
„Miłość to nie znaczy patrzeć na siebie, lecz w tym samym kierunku"
Ołówek skreślił kolejną linie, delikatną, niemal niezauważalną, ale dopiero ona skończyła szkic. Rysunek pięknej kobiety, jej szeroko otwarte oczy i lekko rozchylone usta wyrażały zdziwienie, a rozlane dookoła włosy sprawiały, że podobizna zdawała się przedstawiać anioła.
Mężczyzna podniósł oczy obserwując spokojnie rozgwieżdżone niebo ponad swoją głową. Jego rozmarzony i łagodny wzrok zdawał się być w zupełnie innym miejscu i czasie. Zdawał się rozważać setki różnych scenariuszy, co się mogło wydarzyć, co mógł zrobić i powiedzieć. Jego myśli nie opuszczały wydarzenia z rajskiej wyspy, to zranione spojrzenie, gotowe na śmierć, a mimo to wciąż i wciąż widzące w nim dobroć. On sobie nie wybaczył, ale ona mu tak. To było coś czego nie mógł zrozumieć, mimo to wspominał tą jedna chwile, w której zapomniał. Zapomniał, że musi odpokutować. Zapomniał, że nie ma prawa ścierać pojedynczej łzy z jej policzka, że nie ma prawa patrzeć w te ciepłe oczy i bijącą z nich dobroć. Ta światłość nie powinna być skierowana na niego, pogrążonego w mroku. Zapomniał na chwilę i trzymał w rękach tak delikatną istotę, musnął wargami jej ochocze, ciepłe usta. Ale zapomnienie minęło, a teraz może tylko gdybać, co by się stało, gdyby nie minęło. Opuścił wzrok i spojrzał na kolejną pustą kartkę, kartkę na której mogło się znaleźć wszystko, tak jak wszystko mogło się zdarzyć w tamtej chwili.
Jellal zaczął kreślić spokojnymi ruchami linie, jedna za drugą. Odwzorowując tak mu znane rysy, teraz w zamyśleniu spoglądające na rozgwieżdżone niebo. Niebo które już na zawsze upiększone zostanie jej delikatnym uśmiechem grającym na rozmarzonych wargach.
„Pustynie upiększa to, że gdzieś w sobie kryje studnie"
Oba cytaty pochodzą od A. de Saint- Exuperiego
