Ja TYLKO tłumaczę. Autorką jest Sarah2803.
Link do jej profilu: .net/u/2015121/Sarah2803
ROZDZIAŁ 1
Stałam na lotnisku i żegnałam się z moją mamą, Philem i moim najlepszym przyjacielem Jasperem.
Zamieszkam przez jakiś czas z Charliem - moim tatą. W Forks! Opuszczę ciepłą i słoneczną Florydę i w deszczowym Forks skończę liceum. Moja mama czuła, że byłoby dobrze dla mnie, aby zobaczyć "coś świata" i spędzić trochę czasu z moim tatą, ale czy rzeczywiście Forks oznaczało zobaczenie "trochę świata"? Mamy i Phila często nie było w domu, nieszczególnie chciała, wtedy zostawiać mnie samą. Ale Jasper! Jasper był jak brat, którego nigdy nie miałam. Zawsze był. Nigdy nie mieliśmy wobec siebie "romantycznych uczuć", ale czy to oznaczało, że nie mogłam kochać go jak rodzeństwo?
To było smutne pożegnanie, a ja walczyłam ze łzami.
Tak było prawie sześć miesięcy temu. Tymczasem dobrze zrobiłam zamieszkując tutaj.
Z Charliem układa mi sie dobrze. Przez większość czasu pracuje, a kiedy razem jemy kolację jest bardzo cicho. Rozumiemy się bez tych wielkich słów, za co jestem bardzo wdzięczna.
Charlie dał mi swobodę i starałam się jak najlepiej z niej korzystać. Ułatwieniem było to, że w szkole było dobrze i szybko znalazłam nowych przyjaciół. Dobrze powiedziane, znalazłam ich.
- Tato będzie ok, jeśli przenocuję u Cullenów? Mamy jeszcze dwa tygodnie wolnego i do przyjazdu Jaspera prawie wszystko przygotowane.
Jasper przyjedzie za kilka dni i zostanie. Dzięki Bogu to rok wymiany. Kiedy powiedział mi, że zostaje na rok, nawet podobały mi się te wszystkie chmury. Mój najlepszy przyjaciel znów w moich stronach.
- Um jasne skarbie, ale nie sądzisz, że Cullenowie chcieliby mieć raz spokój?
- Ty nie wiesz jaka jest Alice? Mógłbyś odmówić jej jakiemukolwiek życzeniu? – Tata przewrócił oczami, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Poszłam je otworzyć i przywitałam się Alice. Co mogłam zrobić bez niej? Była dokładnie moim przeciwieństwem. Energiczna, wyluzowana, śliczna jak z obrazka, natomiast ja nudna i całkowicie normalna. Gdybym kiedykolwiek powiedziała to w jej obecności, ukamienowałaby mnie, byłam tego pewna. Alice Cullen była mała, poruszała się jak elf i miała krótkie, sterczące, czarne włosy. Uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
- Bella, jesteś gotowa?
- Po pierwsze cześć Alice, tak zabiorę rzeczy, a potem możemy iść.
Poszłam do mojego pokoju po swoje rzeczy, podczas gdy Alice udała się do kuchni, aby przywitać się z Charliem. Dałam mu przelotnego buziaka w policzek i zniknęłam z Alice.
Jazda do domu Cullenów była krótka. To był duży dom, mam na myśli naprawdę duży. Chyba nigdy się do niego nie przyzwyczaję. Do diabła, to była willa. Była tym, co człowiek mógł sobie życzyć. Ale najważniejsza w nim całym to biblioteka. Mogłabym spędzać tam godziny.
Kiedy Alice otworzyła drzwi, Emmett wyszedł nam już naprzeciw. Jest jednym z braci Alice. Miała ich dwóch. Drugiego, Edwarda, jeszcze nie widziałam. Kiedy przeprowadziłam się tutaj niespełna sześć miesięcy temu, wyjechał do szkoły muzycznej w Europie na pół roku. Po wakacjach znów miał chodzić do naszej szkoły. Miał przyjechać w ciągu tygodnia, dokładnie tak jak Jasper.
Emmett wziął mnie w ramiona i niemal zgniótł. Był wielki przez treningi. Wyglądał jak duży niedźwiedź. A ludzie wiedzieli, że nie ma z nim żartów. Ale w rzeczywistości był jak małe dziecko. Bardzo opiekuńczy, kiedy chodziło o jego rodzinę i dodatkowo zaliczał mnie do niej.
- Emmett... brakuje mi powietrza... – Postawił mnie i uśmiechnął się. Nie mogłam nic innego jak tylko przyłączyć się do niego.
- Cześć Bells, długo cię nie widziałem - powiedział i mrugnął do mnie.
- Ja też nie wiem jak Alice namawia mnie na nowo – wyszczerzyłam się. Zanim Alice mogła coś powiedzieć usłyszałam drugi - jak żaden inny - głos.
- Przyznaj, że jesteś tutaj chętnie, Bella. - Rosalie. Dziewczyna Emmetta. Jest naprawdę piękna. Blondynka, wysoka. Tak dla wielu mężczyzn przedstawia się kobieta marzeń.
- Hej Rose. Ty wiesz, że jestem tutaj z wami chętnie.
Chociaż Emmett i Rosalie też chodzą jeszcze do liceum, ona tutaj mieszka. Była starą przyjaciółką rodziny i bardzo szybko było jasne, że między Emmettem, a nią jest coś więcej niż tylko "dobrzy przyjaciele".
Udałyśmy się jeszcze na krótko do kuchni, aby móc przywitać się z Esme i Carlislem. Znałam go, zanim poznałam Alice. Jest dyrektorem szpitala w Forks, a ja regularnie miałam tam wizyty. Alice chwyciła dwie butelki picia i wciągnęła mnie na schody. Szłyśmy długim korytarzem, wzdłuż "zakazanego" pokoju Edwarda, jak go nazywała, do jej.
Usiadłam na łóżku i opadłam na nie całkowicie. Alice natychmiast zaczęła mówić i pytać czy jestem podekscytowana przyjazdem Jaspera i tak dalej... Nie mogłam jej winić w tej chwili. I tak ją kochałam. Nie mogłam się doczekać, kiedy Jasper pozna Alice. Nie mam żadnych wątpliwości, że ci dwoje będą się dobrze rozumieć, a ja będę mieć dwoje najlepszych ludzi wokół siebie.
- Alice powiedz, jesteś podekscytowana, że twój brat wraca?
Nie znałam go, aż do kilku tygodni nawet nie wiedziałam, że jest jeszcze jeden Cullen, oczywiście byłam ciekawa. Pierwsze zdanie, które, wtedy do mnie powiedziała:
- Proszę trzymaj się od niego z daleka, nie chcę, żeby cię zranił. – Nie zdawałam sobie sprawy z tego zdania, dopóki Alice nie opowiedziała mi kilku historii o swoim bracie.
Edward Cullen jest tymczasem jak mówią ludzie - męską dziwką? Może to zbyt twarde słowo, ale jak można kogoś nazwać, kiedy miał kontakty seksualne z połową szkoły? No cóż może nie z połową, ale kiedy nie można ich policzyć na palcach u ręki, wtedy jest już ciężko. Edward wie, że wygląda dobrze i to jest jego błąd. Dziewczyny uwielbiają go i zrobią dla niego wszystko. Nie ważne kiedy, nie ważne gdzie!
Alice powiedziała, że on bierze i otrzymuje to co chce. Kosztuję co może. Kocha swojego brata, ale nie uważa za dobre to co on robi. Zdanie: Proszę trzymaj się od niego z daleka, nie chcę, żeby cię zranił, było ostrzeżeniem. Boi się, że ja też mu ulegnę. Będzie widział mnie jako kolejny podbój, jak wyraża się o tym Alice i będę dla niego jeszcze bardziej wartościowa, ponieważ... tak, tymczasem... jestem jeszcze dziewicą.
Edward nie miał jeszcze stałej dziewczyny i nigdy nie trzymał się swojej jednej "zdobyczy". Dla niego to chyba tylko szybkie numerki. Gra. Miłość była mu obca!
Natomiast wiedziałam, że stracę niewinność tylko wtedy, gdy będę mieć pewność, że naprawdę kocham tego kogoś i on kocha mnie dokładnie tak samo. To była na wszelki wypadek obietnica. Nie stracę niewinności z kimś, kto pieprzy się po okolicy.
Reszta tygodnia minęła szybko i zanim zdążyłam się zorientować stałam już na lotnisku w Port Angeles, czekając na Jaspera, żeby w końcu pojawił się ze swoim bagażem. Byłam tak podekscytowana, że Charlie musiał mnie uspokajać. A to zdarzało się naprawdę rzadko!
Drzwi otworzyły się i przyszedł Jasper. Mój Jasper! Mój najlepszy przyjaciel! Byłam tak szczęśliwa, że podbiegłam do niego, co byłoby lepsze, gdybym została. Potknęłam sie i Jasper przyszedł z pomocą w samą porę, jego bagaż upadł, a on złapał mnie.
- No nie zmieniłaś się nic przez te pół roku - Jasper zaśmiał się, a ja nie mogłam zrobić nic innego jak dołączyć do niego.
- Cześć Jas. Ty też się nie zmieniłeś.
- Bells, czego oczekujesz, że uda ci się w ogóle beze mnie przetrwać?
- Haha, bardzo śmieszne, Jasperze Withlock! – Dobiegł mnie kaszel tuż za mną, Charlie stał z szerokim uśmiechem.
- Witaj Jasper, świetnie, że w końcu jesteś. W zupełności, Bella nie mogła przeżyć. Często byliśmy na ostrym dyżurze, jest mi to bliskie. – Obaj zaczęli się głośno śmiać, a ja zrobiłam się czerwona.
- Dobra, dobra dość już żartów moim kosztem. Czy możemy już iść?
W drodze do domu rozmawiałam z Jasperem, ciągle chciałam wiedzieć co nowego na Florydzie, co porabiają nasi znajomi, jak mama i Phil. Mówiłam jak mam się tutaj, oczywiście o Alice też. W moich niezliczonych e-mailach napisałam mu o niej wszystko, wysłałam zdjęcia.
Możemy dostrzec jaki ktoś jest naprawdę tylko po zdjęciu?
Alice widziała Jaspera i chciała wiedzieć wszystko. I naprawdę mam na myśli WSZYSTKO!
Z Jasperem było dokładnie tak samo. Moja przyjaciółka chciała właściwie przyjechać ze mną na lotnisko, ale jej osławiony brat dziś wraca! Alice o Jasperze wiedziała wszystko i widziała jego zdjęcia. A ja? Czy kiedykolwiek widziałam Edwarda na jakimś zdjęciu? Nie! Chciała trzymać mnie jak najdalej od niego. Ale po pierwsze, będę się z nim widywać w szkole, po drugie będę się z nim spotykać u niej w domu.
Po powrocie do domu, Jasper złapał kilka rzeczy w swoim pokoju i wziął prysznic po długim locie. W miedzy czasie przygotowałam i podałam kolację.
Jasper i ja wystarczająco dużo sobie opowiedzieliśmy, zgodnie stwierdziliśmy, że wystarczy, Charlie tylko przewracał oczami. Chyba bolały go już uszy, kiedy mruknął:
- Móc być jeszcze tak beztroskim – pożegnał się i poszedł do salonu na baseball, podczas gdy Jasper i ja zmywaliśmy brudne naczynia.
Krótko po tym powiedział nam dobranoc i poszedł na górę. Po przyjściu do mojego pokoju od razu położyliśmy się z Jasperem na moim łóżku i zadał mi pytanie pytań (dla niego najważniejsze).
- Bells, kiedy poznam Alice?
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Alice napisała mi dziś dziesięć wiadomości, że jutro musimy się ABSOLUTNIE zobaczyć. Ale to ona przychodzi do mnie, co jest właściwie niezwykłe. Jasper spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami i zauważyłam, że nadal nie odpowiedziałam na jego pytanie i ciągle się uśmiecham.
- Jutro Jas, jutro! – Uśmiech igrał na moich ustach. Rozmawialiśmy jeszcze chwile, a potem my też powiedzieliśmy sobie dobranoc.
Następnego ranka obudziłam się z krzepiącym uczuciem. Jasper tu był, nie wyjedzie i wkrótce pozna moją najlepszą przyjaciółkę. Zeszłam na dół zrobić śniadanie. Charlie był już w pracy, a Jasper pod prysznicem. Zrobiłam jajecznice, bekon i kawę. Dużo kawy. Kiedy stawiałam filiżanki na stole usłyszałam dzwonek do drzwi. Była dziesiąta. Kto to może być? O tej porze nikogo się nie spodziewałam. Otworzyłam drzwi, a Alice spojrzała na mnie z przepraszającym uśmiechem.
- Bella, nie mogłam dłużej czekać. Gdzie on jest?
- Alice. Do jasnej cholery! Co ty tu robisz? Jest dziesiąta rano. Chciałaś przyjść o trzynastej! – Alice spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach. Nienawidziłam, kiedy to robiła. Zawsze wygrywała tym spojrzeniem!
- Dobrze, chodź już. Jas jest na górze. Dokładnie, bierze jeszcze prysznic. Nie słychać już więcej wody, więc prawdopodobnie się ubiera. Czy myślisz, że możesz jeszcze poczekać, czy chcesz od razu iść na górę?
- Mhm, myślę, że mogę jeszcze poczekać - z uśmiechem poszła do kuchni i usiadła. Zamknęłam drzwi i poszłam za nią. Alice usiadła na krześle skierowanym w stronę schodów, co właściwie było moim krzesłem, chcąc nie chcąc musiałam zająć miejsce naprzeciwko. Rozmawiałyśmy trochę o wczorajszym dniu, ponieważ nie widziałyśmy się 24 godziny. Wzięła łyk kawy ze swojej filiżanki, jej oczy rozszerzyły się i niemal się zakrztusiła. Gapiłam się na nią z lekką irytacją, ale wtedy usłyszałam głos Jaspera, który schodził wolno po schodach.
- B. kto był przy drzwiach? – Kiedy dotarł do kuchni stanął jak skamieniały i spoglądał to na Alice to na mnie i z powrotem.
