Może najpierw dwa słowa wstępem... Planuję ok. dziesięć rozdziałów, że tak powiem. Będę starała się dodawać je codziennie albo co dwa dni. Tyle z mojej strony - zapraszam do czytania!


Ciemne, pochmurne niebo widać było tego dnia nad Londynem. Pomimo lata i trwających wakacji, pogoda nie sprzyjała mieszkańcom miasta. Ludzie nie wychodzili z domu, w obawie przed nadchodzącym deszczem. Powoli maleńkie kropelki zaczęły spadać, by popsuć humor tym, którzy niedawno myli okna. Jednakże dla wielu był to dar od niebios. Powszechnie wiadomo, że z deszczem spływa wiele problemów a człowiek zostaje magicznie oczyszczony. Magia. Piękna rzecz dla wielu, ale straszna dla tych, którzy jej nie znają.

Niedaleko Londynu stał dwór, w którym nikogo nie dziwiła jej obecność. Towarzyszyła ona jego mieszkańcom w każdej sytuacji. Piękne było to miejsce. W około dużego domu, widać było wielkie ogrody, które kusiły swoim wyglądem każdego. Jednakże domownicy niewiele się nim przejmowali. W tej chwili mieli ważniejsze rzeczy na głowie, niż ogrody, kwiaty i piękno.

- Draco! Zawołaj Catherine Elizabeth i poproś, żeby zeszła tu, do nas – dało się słyszeć z owego domu w to zachmurzone popołudnie.

Narcyza wraz z Lucjuszem Malfoy siedzieli na miękkiej, skórzanej kanapie. Przed nimi, na stole leżała koperta z żółtawego pergaminu. W oczy rzucał się woskowy herb z lwem, orłem, borsukiem i wężem. Gdy usłyszeli kroki na schodach, podnieśli wzrok. Zobaczyli wysoką, szczupłą dziewczynę z długimi, ciemnymi włosami i zielonymi oczami. Ubrana była w bluzę jakiegoś podrzędnego kampusu i jeansy. Podeszła i stanęła przed Narcyzą i Lucjuszem, mówiąc:

- Słucham? Wołaliście mnie...

- Cóż za bezczelność! Nie jesteśmy twoimi znajomymi – prychnął mężczyzna.- I cóż to za stój? W ten sposób obrażasz mnie, moją żonę i wszystkich czarodziejów w Londynie!

- Przepraszam...

- Och! Nie ma czasu na takie rzeczy! Catherino... - zaczęła Narcyza.- Na stole leży list zaadresowany do ciebie. To list z Hogwartu, jak się domyślasz. Wiesz, że nie będziesz miała już prywatnych lekcji. Nie zamierzamy ich opłacać, jak to robił dotychczas twój ojciec. Za pieniądze ze swojej skrytki zakupisz potrzebne przybory oraz szatę. Na Pokątną wybierzesz się z Draconem. Skończyłam.

Dziewczyna wzięła kopertę ze stołu i odeszła do swojego pokoju. Tam odczytała oczywistą formułkę, która zapraszała "pannę Catherinę Elizabeth Ring" do Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Czekał ją piąty, a właściwie pierwszy, rok nauki w Hogwarcie.

Po chwili ktoś zapukał do drzwi:

- Hey. Też dostałaś list, co? - zapytał Draco od progu.

- Chyba standardowo, nie?

- Taa... Możemy jechać jutro na Pokątną. Wiesz, umówiłem się z Blaise'm. Pasuje ci?

- Jasne. Draco... Jak tam jest?

- Wspaniale... - zaczął chłopak z błyskiem w oku. - Dużo ludzi, świetne jedzenie i quidditch. Wszystko, czego potrzeba! Założę się, że nie miałaś takiej frajdy na tych swoich prywatnych lekcjach, co Kate?

- Chyba tak – zaczęła cicho. - Ale ojciec tego chciał. Sądził, że cały ten tłok, jaki panuje w Hogwarcie, jest zbędny. Sprowadzał więc najlepszych czarodziejów, żeby nauczyli mnie czegokolwiek. Wiesz przecież. A po jego śmierci. No cóż, matce znudziło się bycie Śmierciożercą i puściła się z jakimś łysawym mugolem. Obrzydliwe!

- Noo... A co to jest? - Draco wskazał na wybrzuszenie w kopercie.

Kate zajrzała do środka i wyjęła złotą odznakę.

- Jesteś prefektem. Gratuluję! Chyba już wiedzą, że mają do czynienia z kimś wyjątkowym.

- Dziękuję – Kate uśmiechnęła się. - Ale jak to w ogóle możliwe? Nawet nie wiem, w jakim domu będę a mam zostać prefektem? To śmieszne!

- Witaj w Hogwarcie. Tu ironia i surrealizm są na porządku dziennym. A teraz zostawię cię samą. Jutro dość wcześnie się ewakuujemy z domu, więc bądź gotowa.

- Zrozumiałam – dziewczyna uśmiechnęła się a Draco opuścił jej pokój.

Kiedy chłopak zamknął drzwi, Catherine rzuciła się na łóżko z wysoko uniesioną kopertą tak, by móc ją podziwiać. Zawsze marzyła o tej chwili. Chciała, by otaczali ją ludzie podobni do niej, pragnęła być wśród nastolatków takich jak ona. Nareszcie pojedzie do Hogwartu. Nawet zostanie prefektem – "cóż za wyróżnienie" mruknęła z sarkazmem. Szkoda tylko, że musiała zapłacić tak wysoką cenę, za spełnienie marzeń.

Kate powoli zamknęła oczy i czekając na jutro, odpłynęła w swój własny, magiczny świat.

Nazajutrz dziewczyna była strasznie podekscytowana. Szybko zjadła śniadanie przygotowane przez domowe skrzaty i pobiegła na górę, by zabrać swoje rzeczy. Po chwili zapukała do pokoju Draco, żeby go ponaglić. Jednakże chłopak był już gotowy, więc oboje pożegnali się z Narcyzą i Lucjuszem, wzięli szczyptę proszku Fiuu, by za moment znaleźć się na Pokątnej.

Jeszcze w domu ustalili, że na początku się rozłączą. Kate musiała pójść do Gringotta, by zaopatrzyć się w pieniądze. Tak też zrobiła. Jeden z goblinów zaprowadził ją do wypchanej po brzegi skrytki ("Jeszcze zostało po tatusiu a matka miewa wyrzuty sumienia"), by później pomaszerować przez Pokątną z chęcią wydania złotych galeonów. Na początku, jak każda chyba dziewczyna, skupiła się na ubraniach. Skierowała się więc do sklepu Madame Malkin, skąd wyszła obładowana torbami. W końcu nie może mieć jednej szaty! Poza tym musi mieć chociaż jedną szatę wyjściową a do tego potrzebne są jeszcze buty, dodatki i inne rzeczy. Pierwszy raz miała przy sobie tyle pieniędzy, więc może to było powodem jej rozrzutności.

Następnie skierowała się do Księgarni Esy i Floresy, gdzie była umówiona z Malfoy'em. Zobaczyła go przed drzwiami w towarzystwie czarnoskórego, wysokiego chłopaka – Blaise Zabini. Kate znała chłopaka dość dobrze. Dzieci Śmierciożerców trzymały się razem, a romans jego matki i jej ojca ułatwił sprawę.

- Hej Blaise! Jak zakupy? - zapytała Kate, podchodząc do chłopców.

- Witaj Catherino! Jeju... Ile ty masz tych rzeczy? Przecież wystarczy ci tylko jedna szata – zaśmiał się Blaise.

- Wiesz, jak to jest... Dziewczyna musi sobie dogodzić – powiedział Malfoy.

Po krótkiej wymianie zdań cała trójka weszła do sklepu z listami książek w rękach. Rozdzielili się. Każdy miała znaleźć po trzy książki i wziąć po jednym egzemplarzu dla każdego. Kate odpowiedzialna była za eliksiry, transmutację i historię magii. Po znalezieniu tej ostatniej ("Czarodzieje znani i ci całkiem zapomniani"), zapłaciła i opuściła sklep, czekając aż Malfoy i Zabini uporają się z własnym zadaniem. Po krótkiej chwili dołączył do niej Blaise, by następnie przyszedł Draco, który męczył się z "Opieką nad magicznymi stworzeniami".

- Jak można stworzyć TAKĄ książkę? Przecież to jest bez sensu – marudził. - Kto w ogóle lubi zwierzęta?

- Na pewno nie ty. Ale nie martw się, one też za tobą nie przepadają – usłyszeli głos zza ich pleców.

Odwrócili się i zobaczyli trójkę nastolatków. Kate domyśliła się, że jeden z nich to Potter – blizna, okulary, wszystko się zgadza. Drugi musiał być więc Weasley'em – rude włosy, piegi. A ta trzecia... Szlama Granger. Znała ich z opowiadań Malfoya. Ponoć miała się trzymać od nich z daleka, jak i od całego Gryffindoru.

- Zamknij się, Potter – syknął Draco.- Nikt cię tu nie potrzebuje.

- Daj spokój Draco – Kate podeszła z wyciągniętą ręką do tamtej trójki i powiedziała z uśmiechem. - Jestem Kate. Dokładnie Catherina Elizabeth Ring, ale kto zwraca uwagę na takie szczegóły, co? Wy nie musicie się przedstawiać. Wiele o was słyszałam. Niezbyt dobre rzeczy, ale... Powiedzmy, że nie zwracam na to uwagi. Harry, Ron i Hermiona, tak?

Swoim zachowaniem Kate zbiła wszystkich z tropu. Spodziewali się wrednej riposty w ślizgońskim stylu a otrzymali uśmiech od koleżanki Malfoy'a. Blaise stał z otwartą buzią, nie wiedząc, co zrobić i myśleć.

-Mhm... - przewała ciszę Hermiona. - Hmm... Skąd jesteś?

-Mieszkałam w Londynie, ale musiałam przenieść się do Malfoy'ów – wiecie, skorzystać z ich uprzejmości – Ron parsknął śmiechem a dziewczyna go zignorowała. - Idę na piąty rok, więc się spotkamy. Do tej pory miałam prywatne lekcje, ale orientuję się w bieżącym materiale.

-Tak, tego... To do zobaczenia – rzucił Harry i pociągnął Rona oraz Hermionę za sobą.

-Co ty zrobiłaś? - krzyknął Malfoy, po ich odejściu.

-Nie denerwuj się. Wszyscy tak czy siak się o tym dowiedzą, dowiedzą się o mnie. Uniknę przez to zbędnych plotek i komentarzy, bo ta trójka zaraz poinformuje wszystkim, jaka to jestem słodka i miła. Poza tym... Czy to nie miłe mieć za przyjaciela Harrego Pottera? Chłopca, który przeżył? Zwłaszcza, gdy pragnie się czyjejś śmierci... - dodała cicho Kate.

-I to właśnie przez takie zachowanie ona bije nas na głowę. To dlatego Czarny Pan sądzi, że jest najlepszą kandydatką na Śmierciożercę – powiedział Zabini. - Ale to dopiero za rok, co Kate?

-Zobaczymy, jak się sprawy potoczą. Nigdy nic nie wiadomo...

Na tym zakończyli ten temat i dokończyli zakupy. Kociołki, miotły, składniki do eliksirów – wszystko, czego trzeba do Hogwartu. Na koniec kupili sobie po wielkim lodzie czekoladowym. Żegnając Blaise'a Kate tryskała radością. Uśmiechała się i komentowała wszystko i wszystkich. Jak mała dziewczynka w Disneylandzie. Później Draco i Kate wrócili do domu, by tam rozejść się w swoje strony.